• Far Out - odsłona pierwsza

    Pierwsza część internetowego serialu "Far Out" obejrzana. Dla przypomnienia - "Far Out" to taki brytyjski "L Word" albo lesbijski "Queer as Folk" - zależnie od punktu widzenia. Więcej pisałam o nim tutaj. Skoro już o "L Wordzie" wspomniałam - mała dygresja. Otóż serial miał już nie tylko swoją kontynuację w sieci w postaci "taśm z przesłuchań" (już niedostępne w "oficjalnej" dystrybucji, czyli na stronie producenta), nie tylko w przygotowaniu jest jego wersja kinowa, z której ponoć mamy się w końcu dowiedzieć, kto zabił Jenny Schecter, ale również będziemy miały reality show na jego podstawie, czyli "The Real L Word". Castingi na bohaterki show właśnie trwają (ciekawe, ile klonów Shane się zgłosi), całości pilnuje, jakżeby inaczej, producentka "L Worda" Ilene Chaiken. Nie będzie za to zapowiadanego już spin offa z Leishą Hailey w roli głównej - Showtime ostatecznie zrezygnowało z pomysłu.

    Wracając do "Far Out", pierwsza część pierwszego odcinka (kolejne ponoć wkrótce, dokładna data nieznana, bo póki co całość można zobaczyć tylko na płatnych pokazach kinowych w UK) trwa zaledwie 15 minut, tak że trudno mi póki co ocenić serial. W każdym razie rzecz jest głównie o dylematach sercowych (tudzież związanych z niższymi partiami ciała), bohaterki nie są specjalnie glamour, nadreprezentacji pięknych i bogatych nie ma (czyli jest różnorodnie), zabawne sceny są przynajmniej dwie (może więcej, akcent bohaterek trochę utrudnia mi odbiór, ale jak obejrzę jeszcze raz, powinno być lepiej) - jedna, w której Grace próbuje poderwać dziewczynę w klubie, i druga, w której ta sama bohaterka ma pewien problem z, hm, bateriami (więcej nie napiszę, obejrzyjcie).

    A całość pierwszej części pierwszego odcinka tutaj.
  • Czytaj także

    4 komentarze:

    1. Jakoś nieszczególnie mnie ten pierwszy odcinek zachwyca :) Kiepska gra aktorska dziewczyn...

      OdpowiedzUsuń
    2. Gra aktorska specjalnie mi nie przeszkadza, może dlatego, że jest bardzo w stylu seriali na BBC, które lubię niezależnie od jakości. Czekam za to na rozwój akcji, bo może niekomercyjnej produkcji nie da się zepsuć tak, jak został zepsuty "L Word". Pytanie, czy będzie co psuć.

      OdpowiedzUsuń
    3. Cóż, ja mam po prostu skrzywienie... Dziadek był aktorem, siostra w tym kierunku zmierza...

      OdpowiedzUsuń
    4. Niestety prawda jest taka, że aby zrobić film czy serial trzeba mieć aktorów bądź choćby ludzi, którzy mają do grania jakąś smykałkę. Koleżanki z knajpianego stolika nie wystarczą, by powstało coś dobrego. Niemniej, poczekam na drugą część.
      baluk

      OdpowiedzUsuń