• Starsze mieszczanki z PS3

    "Sala była nabita gejami w parach, trójkątach i luźniejszych grupach. Po mojej prawej stronie siedział młody Chińczyk i starszy Anglosas trzymając się za ręce; był to najwyraźniej romans sponsorowany" - napisał niedawno Krzysztof Kłopotowski w, delikatnie mówiąc, mało profesjonalnej recenzji filmu "Żelazna dama". Poznajecie? To z wariantów stereotypu na temat starszych gejów - że jedyne, co ich interesuje, to seks z młodszymi. I na temat gejów w ogóle - że w ich przypadku nie ma związków, są romanse. A jeżeli jest różnica wieku, to są to romanse sponsorowane, wszak młodszy się starszym bezinteresownie nie zainteresuje. Tertium non datur. Zastanawiałam się ostatnio, czy istnieją podobne stereotypy dotyczące starszych lesbijek. I kiedy właściwie zaczyna się nasza "starość". Wszystko to w kontekście opublikowanego przez Inną Stronę artykułu Jacka Kochanowskiego "To nie jest raj dla starych gejów" na temat podwójnego wykluczenia starszych osób nieheteroseksualnych. Dla geja, pisze Jacek, starość zaczyna się w wieku 35 lat. I biada tym, którzy po przekroczeniu tej granicy nie usuną się taktownie w cień, nie zlikwidują profilu na portalu randkowym czy odważą się pląsać w klubie w otoczeniu pięknych dwudziestoletnich. Oczywiście - autor zaznacza, że uogólnia. Ale nie aż tak bardzo.

    Jak to wygląda wśród kobiet nieheteroseksualnych (szczególnie tych bardziej ukierunkowanych na kobiety niż mężczyzn)? Przymierzam się do tego tematu od paru dobrych dni (i wykasowanych akapitów) i nadal mam problem. Ze stereotypów na temat starszych (nie określając, ile właściwie trzeba mieć lat, by sobie zasłużyć na to miano) lesbijek (itd.) kojarzę dwa - zewnątrzśrodowiskowy, że generalnie, aby być lesbijką, trzeba przekroczyć pewną granicę wieku, tuszy i brzydoty, bo młode i nieprzekraczające owych granic lesbijki bywają tylko w pornolach. I wewnątrzśrodowiskowy, że te "stare" to grube, agresywne babochłopy w polarach, które śmią psuć młodym zabawę, bywając na przykład w takim Rasko. Kłopot w tym, że żaden z nich tak naprawdę nie odnosi się do wieku. Chodzi o wygląd.

    Co zatem z wiekiem? Trudno mierzyć początek "lesbijskiej starości" chwilą, kiedy orientujemy się, że mocno przekraczamy średnią wieku w klubie, w którym zwykłyśmy bywać. Bo lesbijki istotami klubowymi w większości przestają być dość szybko (o ile w ogóle zaczną, wszak bycie "spoza środowiska" jest w cenie) i bez oporów porzucają parkiety i błyszczącą kulę na rzecz miłej mieszczańskiej egzystencji we dwie (plus grono przyjaciół). Oczywiście owa egzystencja nie wyklucza bywania tu i ówdzie, ale też do niego nie obliguje i nikogo nie razi. Prędzej już rażą zbyt "dojrzałe" i na dodatek zadowolone ze swojego życia singielki, wszak życie we dwie to jest to, a jak któraś tego nie chce, to najwyraźniej jest z nią coś nie tak.

    Z drugiej strony, mimo zapędów do ustatkowania się, wcale nie musimy być takie stateczne. Nie musimy wyglądać na swój wiek, zachowywać się na swój wiek, myśleć na swój wiek ("na swój wiek" rozumiane stereotypowo, rzecz jasna). Prawko jazdy na motor w wieku czterdziestu lat? Proszę bardzo. A może nowa strzelanka na konsolę na pięćdziesiąte urodziny? Też ujdzie. Tak, wiem, te dobra są dostępne wszystkim niezależnie od płci czy orientacji (a za to zależnie od statusu materialnego). Ale jakoś mam wrażenie, że stereotypowa kobieta nieheteroseksualna prędzej po nie sięgnie niż stereotypowa kobieta heteroseksualna. I szybciej się do tego przyzna. Choć mogę się mylić. Ale jeżeli nie - to przynajmniej część z nas bardzo długo jest młoda (niekoniecznie metrykalnie, ale gdy wziąć pod uwagę standardy kulturowe, to już tak).

    Czy zatem można w ogóle mówić o podwójnym wykluczeniu starszych kobiet nieheteroseksualnych (rozumianym jako wykluczenie i ze strony "społeczeństwa", i "środowiska")? Być może tak, ale przyznam, że nie udało mi się znaleźć czegoś, co wyglądałoby na ogólny i specyficzny wyłącznie dla naszej grupy (a nie ogółu "społeczeństwa") trend, a nie jednostkowe doświadczenia. Po części pewnie wynika to z niewielkiej widoczności kobiet w wieku okołoemerytalnym. Która może być też pochodną braku jakiejkolwiek pozainternetowej (bo jest trochę fajnych miejsc na Kobiety Kobietom) oferty dla nich (jak choćby grupy wsparcia czy po prostu towarzyskie w takiej Lambdzie). Tak że ów potencjalny ageizm nie ma zbyt wielkiej możliwości ujawnienia się. Ale mimo wszystko postawiłabym ostrożną tezę, że uprzedzenia ze względu na wiek są u nas o niebo słabsze niż ze względu na wygląd i parę innych. A to już jakiś plus.
  • Czytaj także

    12 komentarzy:

    1. "Po części pewnie wynika to z niewielkiej widoczności kobiet w wieku okołoemerytalnym." - a może to pośredni dowód na wykluczenie właśnie, posunięte aż do niewidzialności?

      OdpowiedzUsuń
    2. Masz rację, to może być dowód pośredni. Pytanie jednak, czy owa niewidzialność wynika z wykluczenia starszych osób, szczególnie kobiet, w naszej kulturze w ogóle oraz z tego, że coming outy na szerszą skalę to w Polsce wynalazek ostatnich kilkunastu lat (więc niewidzialność może być wyborem), czy też z działań (a właściwie ich braku) ze strony "środowiska".

      OdpowiedzUsuń
    3. Bardzo dobry temat ruszyłaś, Ewa. Liczę na wnoszące coś komentarze pod tekstem, sama się chętnie dowiem czegoś w tym temacie, bo moje znajome kobiety nieheteroseksualne są zazwyczaj w okolicach mojego wieku. I to jest dość przerażające, że mimo działania od lat w NGOsach - nie znam innych. Słyszałam o legendach, jedną nawet kojarzę z imienia i zdjęcia ;), ale poza tym? Pustka i smuta.

      OdpowiedzUsuń
    4. ja mam 36 lat i wiekszosc moich znajomych lesbijek to przedzial trzydziesci- czterdziesci pare lat; mozna wiec powiedziec, ze w moim srodowisku wykluczone sa nastolatki i dwudziestoparo latki;)

      OdpowiedzUsuń
    5. U mnie odwrotnie niż pisze shadow, moje znajome, to wszystko młode dziewczyny, co nie znaczy, że tylko takiego towarzystwa szukam. Starsze panie znajome, na palcach jednej ręki mogę wyliczyć, a przecież są w moim mieście..., no tak mi się wydaje? Z jakiegoś powodu brakuje mi ich towarzystwa.

      OdpowiedzUsuń
    6. Dla mnie geneza kulturowa stereotypu starszego geja sięga bardzo, bardzo daleko- aż do czasów starożytnej Grecji. Samo przecież słowo "pederastia", którego tak nie lubimy, kulturowo pochodzi od słowa "chłopiec" i odzwierciedla właśnie związek starszego mężczyzny z młodzieńcem. Starszy miał, w szerokim pojęciu, za zadanie wprowadzić młodszego w życie. Mam wrażenie, że teraz patrzy się na związki starszych z młodszymi właśnie przez pryzmat kulturowy- starszy będzie więc utrzymywał młodszego.
      Jeśli chodzi o lesbijki.
      Poznałam w swoim życiu kilka sporo starszych ode mnie lesbijek i jedno, co mnie w nich poruszyło, to skrywanie swojej seksualności poza wąskim środowiskiem bliskich znajomych. Może tu jest sedno. Takie wykluczanie samych siebie i na własne życzenie. Skoro udaję, że nie jestem lesbijką, mimo, że od lat wiążę się kobietami, to przecież nie pójdę do klubu ;). Kultura gejowska i lesbijska pod wieloma względami się różnią, mam wrażenie, że mężczyźni bardziej zwracają uwagę na to co na zewnątrz, kobiety jednak mniej :). I chyba jest to regułą, nie tylko dla osób nie hetero ;).
      Zresztą mamy ostatnio dwa filmy traktujące o dojrzałej miłości kobiet; "CLOUDBURST" i "80 dni". Może nie jestem na bieżąco z filmami gejowskimi, ale nie przypominam sobie podobnych produkcji traktujących o mężczyznach.

      OdpowiedzUsuń
    7. Ano właśnie - niewidzialność na własne życzenie czy jednak nie? Bardzo jestem ciekawa, jak to będzie wyglądać za kilka/kilkanaście lat, kiedy na emerytury zacznie przechodzić pierwsza fala działaczek.

      OdpowiedzUsuń
    8. Hmmm... na stronach promujących szybkie randki les być może zakłada się, że np. 20-latka nie zechce pójść na randkę z 30-latką (o starszej nie wspominając), dlatego spotkania randkowe organizowane są w grupach podzielonych wiekowo 18 - 27 lat i w innej grupie starsze http://www.dziewczynywarszawy.blogspot.com/p/najblizsze-randki.html

      Oczywiście nie wiem, czy nie jest to tak ułożone w oparciu o jakieś wcześniejsze doświadczenia organizatorów w tej materii, że np.20 i 30-latki nie wykazywały wzajemnego zainteresowania sobą na tych spotkaniach,albo że mało przychodzi kobiet po 27 roku życia na takie imprezy.

      OdpowiedzUsuń
    9. tak, to doskonały temat do publikacji i dyskusji. Gdy będąc w USA powiedziałam że najstarsza lesbijka jaką znam ma 55 lat, spotkało mnie zdziwienie. Znam może 1-2 starsze lesbijki w wieku 60+. Do Lambdy przychodzą geje 50-60 ale i to na palcach jednej ręki można policzyć... Wydaje mi się, iż wiele wątków i powodów się ty spotyka - niechęć do ujawnienia się wynikająca z przeszłości (kiedyś raczej się o tym nie mówiło, tylko najbliższym) - i w związku z tym przyzwyczajenie do takiego życia, jakieś strachy i obawy, to że kluby preferują młodość etc. zresztą ostatnio rozmawialiśmy z kilkoma działaczami LGBT, iż w Polsce działacze mają ok. 30-40 lat i brak starszych. W krajach Europy zachodniej jest bardzo dużo działaczy po 60. To wynika też z naszej historii i pokazuje, że działaczostwo ma bardzo młodą twarz i historię.

      OdpowiedzUsuń
    10. Czy bycie – o zgrozo! – ZE środowiska (branży?) to to samo, co bywanie w klubach, zwłaszcza pod dyskotekową kulą? Może branżę tworzą raczej środowiska skupione np. wokół KK, albo wokół tego bloga, by nie szukać daleko? Albo mające odpowiednich wspólnych znajomych na Facebooku (jak kto woli, wspólne znajome. Plus zlajkowane odpowiednie strony rzecz jasna)?

      Dubiduu:

      Gdyby z wyglądem zewnętrznym było tak jak piszesz, skąd by się brały te bitwy w Wielkiej Wojnie Wizerunkowej, także te tu toczone?

      Ewa:

      Myślę, że pomiędzy osobami po trzydziestce a tymi w wieku – jak tu czytam – okołoemerytalnym jest gigantyczna przepaść pokoleniowa, co nie uniemożliwia związków, bliskości, wzajemnej ciekawości czy miłości, ale tez niekoniecznie je ułatwia. Zauważ, jak Joanna pisze o randkach i przedziałach wiekowych (dot. „Dziewczyny Warszawy”). Trzydziestolatka pamięta świat sprzed wolności zrzeszania się, nawet jeśli ten aspekt rzeczywistości nie był dla niej jako dziecka szczególnie ważny. Dwudziestolatka nie zna miasta bez McDonald’s, czarno-białej telewizji z dwoma programami, może nawet nie pamięta komputera bez stałego dostępu do Internetu. Dla wieku okołoemerytalnego wolontariacka działalność na rzecz lepszej przyszłości dla nas wszystkich może się kojarzyć z czynem społecznym. Nie chcę forsować antagonizmów, ale jakieś wyjaśnienia takich wyborów można znaleźć!

      OdpowiedzUsuń
    11. @Gryna
      Oj, chyba gdzieś się rozminęłyśmy.

      "Spoza środowiska" to wyrażenie-wytrych, używane zwłaszcza w ogłoszeniach towarzyskich. Co dokładnie oznacza, tego nie wie nikt, poza tym, że sugeruje, że owo środowisko jest czymś złym. Jeżeli jednak już ktosia się pokusi o jego zdefiniowanie, to najczęściej okazuje się, że chodzi o klubowe kółka wzajemnej wymiany partnerek i że właśnie kluby są siedliskiem wszystkiego co niedobre. I do tego - chyba najpowszechniejszego - rozumienia tych słów się odnoszę. Czy się z nimi zgadzam? Nie, absolutnie nie. Ogólnie uważam, że "środowisko" należy do grupy terminów niedefiniowalnych.

      Wiek - ależ ja nie piszę, że wiek okołoemerytalny zaczyna się po czterdziestce! W ogóle nie określam początku "lesbijskiej starości", nie jestem też pewna, czy akurat z emeryturą należy ją wiązać. Jedyne, o co mogłabym się pokusić, to określenie granicy niewidzialności i byłoby to w okolicach pięćdziesiątki.

      Ze spostrzeżaniami odnośnie przepaści międzypokoleniowej się zgadzam. Dodałabym jeszcze, że to, że ktosia preferuje partnerki w swoim wieku/młodsze/starsze to rzecz indywidualnego wyboru i z wykluczeniem jako takim nie ma nic wspólnego.

      OdpowiedzUsuń
    12. Kochanowski? Jak zwykle jękliwie a mało wnikliwie.

      Wydaje mi się, ze pisanie w taki sposób - czego na szczęście wy w swoim wpisie na blogu nie powieliłyście - jest naprawdę mało konkretne i bez sensu. Bo oto wykluczenie... wisi w powietrzu, pan uważa, że go tu zaraz będą podskubywać i podśmiewać w jego ulubionych tancbudach, albo powiedzą, że kogoś sponsoruje. O... a to nie jest komplement, to ostatnie? Niech sponsoruje, jeśli go stać, niech zasponsoruje!
      A moze niech przełamie ten straszny stereotyp i jakąś dziewczynę zasponsoruje dla odmiany? Taką co ma cienko z kasą? ;)


      Więc jaki może być inny wniosek?
      O swoje prawa trzeba walczyć bez pośrednictwa "instancji od zbiorowego sumienia". Puszczę w obieg plotkę, że mogę być osobą statystycznie wykluczoną, a zacięte pismaki - tudzież w skali forów - osoby komentujące - niech to obrabiają po swojemu i niech dojdą do "rozsądnego konsensusu-susu", że dajmy na to starsi ludzie to jednak miłe stworzonka i naprawdę ale naprawdę nie wolno ich szczypać!
      I to jest naprawdę etyczne podejście do sprawy?

      Jeśli ktoś mnie zaczepi, to oddam focha - albo i nie tylko focha - z nawiązką.
      A jeśli już pisać i analizować, to konkrety, a nie że go "za chwilę wykluczą".

      OdpowiedzUsuń