• Biedni normalsi, wszyscy robią im wbrew


    Warszawska Parada Równości już za niecały tydzień. Z wydarzeń okołoparadowych tradycyjnie już najwięcej i najciekawiej robi Pomada. Oficjalnych imprez jest znacznie mniej, z kalendarium zniknął między innymi festiwal filmowy, który (w różnych wydaniach) był niemal od zawsze. Inaczej niż w ubiegłych latach nie będziemy mieć też z Gosią swojego panelu ani występu. Plan był, niestety "szlachetne zdrowie" zadecydowało inaczej. Mam nadzieję, że przynajmniej przemarsz nas nie ominie, bo działania wokół niego raczej tak.

    Nie omijają nas za to nieodłączne wokółparadowe i wszelkoprzemarszowe dyskusje. W tym roku być może jeszcze ciekawsze niż zazwyczaj. Oto pod niewinnym filmikiem promującym paradę:



    nie gdzie indziej jak na fejsie akcji Miłość Nie Wyklucza pewna pani z oburzeniem konstatuje, że skoro wśród mile widzianych są również kochanki i kochankowie czy koty i psy, to najwyraźniej chodzi nie tyle o równość, ile o promocję zdrady, rozpusty, zoofilii i szarganie opinii biednym normalsom, co to nie lubią różu, niemonogamii i transwestytów. Rzecz jasna to niejedyny wątek w tym stylu, podobne reakcje wywołał chociażby manifest Jej Perfekcyjności o tym, że parada musi być świętem przegiętych ciot. Spore emocje wzbudziła też zapowiedź, że hymn przemarszu zaśpiewa nie kto inny a sama Doda. I to nie byle jak zaśpiewa, bo z platformy ciągniętej przez sześć seksownych lesbijek na harleyach (wersja z Plotka) lub przez sześciu niewolników otoczonych przez harem lesbijek (to Pudelek). Wprawdzie organizatorzy parady zdementowali tę informację, nie tracę jednak nadziei, że "królowa" się pojawi. Widok byłby przedni. Szczególnie etap wciągania platformy Tamką - obawiam się, że nie tylko seksowne lesbijki, ale nawet solidne lesby nie dałyby rady.

    Niezła debata toczy się też po drugiej stronie. Na mojej ulubionej Frondzie ukazał się tekst "Łysi neonaziści - jedyna alternatywa dla marszu dewiantów?", którego autorka ze smutkiem konstatuje, że porównanie ubiegłorocznej parady i towarzyszącej jej kontrdemonstracji wypada na korzyść tej pierwszej:
    Pośród gromady łysych osiłków i rzucających petardami kiboli udało mi się znaleźć dosłownie jedno (sic!) małżeństwo z dwójką małych chłopców. Analogicznie, po tęczowej stronie spotkałam całe mnóstwo nowoczesnych rodziców z przewiązanymi w chustach maluchami, albo popychających przed sobą dziecięce wózeczki. Pierwsza manifestacja – skupisko nabuzowanych złością (w sumie, złością w jakiś sposób zrozumiałą, ale wiele do życzenia pozostawia sposób jej rozładowywania) groźnie wyglądających (w większości) mężczyzn, druga – pokojowy marsz uśmiechniętych ludzi. Ze strony pierwszej padają przekleństwa i petardy, z drugiej – dźwięki muzyki, śmiechy i (niby) przyjazne gesty.
    I ubolewa, że kontry nie przyciągają rodzin z dziećmi, że nie są takie fajne i kolorowe, że nie usłyszy się tam chociażby modlitwy czy hymnu narodowego (obie te rzeczy były za to na paradzie), a jedynie przekleństwa i prymitywne okrzyki. Oraz wspomina, jak to drzewiej bywało, kiedy ONR i inne takie kojarzyły się z pięknie ubranymi młodzieńcami i damami, odpowiednio wykształconymi i kulturalnymi. Śmietanką narodu po prostu. A teraz kojarzą się z wulgarnymi bojówkarzami, którzy swoim zachowaniem i wizerunkiem szkodzą innym osobom o konserwatywnych poglądach. Ha, jak widać nie tylko my mamy problem z "normalsami", a raczej z ich "brakiem". Pocieszające, nieprawdaż?

    W przywołanym tekście z Frondy jest jeszcze jedna ciekawa rzecz. Otóż, choć autorka co rusz uderza "dewiantami" i "lewacką tolerancją", straszy gejowskimi adopcjami itd., to samą paradę, chyba przez niechcący, przedstawia jako sympatyczne, rodzinne i patriotyczne wydarzenie. Momentami miałam wręcz wrażenie, że chętnie wzięłaby w niej udział, tylko hasła jej przeszkadzają. Ot, taki nieoczekiwany prztyczek w nos dla wszystkich, którzy tak drżą o "PR" osób nieheteronormatywnych, że najchętniej przebraliby je wszystkie w garnitury i garsonki, i puścili w żałobnym kondukcie przez miasto, aby dowieść, że my to jesteśmy ci najnormalniejsi z normalnych. Cóż, najwyraźniej tak się nie da. Bo to nie styl nie pozwala nam do grona "normalnych" aspirować, a sam fakt naszego istnienia. Nawet Fronda to wie.

    Aktualizacja: Mamy ciąg dalszy zapoczątkowanej przez felietonistkę Frondy debaty wizerunkowej. Oburzyli się na nią chłopcy z Nacjonalista.pl. A w jej obronie stanął jej macierzysty portal. Jest nieźle.
  • Czytaj także

    4 komentarze:

    1. uzupełniająco: festiwalu filmowego nie było już też w zeszłym roku, bo się był zdaje oderwał od wydarzeń paradowych i przełożył na kwiecień. czy jakoś tak...

      OdpowiedzUsuń
    2. Ale: w ubiegłym były codzienne pokazy filmowe w Café Almond, tak że jakaś namiastka (tak, wiem, że marna) festiwalu była. Stąd zniknięcie notuję dopiero w tym.

      OdpowiedzUsuń
    3. Ehmmmm...Ja, drżę o PR osób nieheteronormatywnych po obejrzeniu niewinnego filmiku promującego paradę...

      OdpowiedzUsuń
    4. Przy okazji...
      Krótki film promujący B'ham, zamieszczony na stronie GayPride 2012.
      http://www.visitgaybrum.com/
      I, ciekawostka - polecam widok dwóch, ogolonych na łyso i ubranych we flyersy, skinheadów, wchodzących do gejowskiego klubu.
      Miłej zabawy na i, po Paradzie. Bez złośliwośći (tym razem).

      OdpowiedzUsuń