• Tydzień kiepskich wiadomości


    Niezbyt ciekawy tydzień za nami. Na start wygłupił się Robert Biedroń, biorąc udział w "kabaretowym" projekcie młodych sympatyków Ruchu Palikota o niewiele mówiącej nazwie "Epidiaskop - grypa satyryczna". Choć pierwszy film grupy zniknął z jej oficjalnych stron równie szybko, jak się pojawił (co nie znaczy, że go nie ma - jak ktoś/ktosia ma ochotę się nad sobą poznęcać, to można go zobaczyć między innymi tu), twórcy niestety zapowiadają kolejne. Kiepskich produkcji w sieci jest wiele, więc kolejna jakoś mnie specjalnie nie rusza, ruszyło mnie za to, że tę postanowił firmować swoim nazwiskiem "nasz" poseł. I choć nie podpisuję się pod wszystkimi działami wytoczonymi przeciw niemu z tej okazji przez naczelną Homików w tekście "Wizerunek", to zgadzam się z nią co do idei - Robert Biedroń po raz kolejny zrobił i sobie, i sprawom, których jest rzecznikiem, niedźwiedzią przysługę. I nie chodzi mi tylko o debilny fragment (parodię ceremonii ślubnej), w którym udzielił się "aktorsko", ale o legitymizowanie swoim nazwiskiem całego projektu, który jest po prostu prostacki i obrzydliwy. I nie ma nic wspólnego z Monty Pythonem, do którego jego twórcy ponoć nawiązują. Nie wystarczy powiedzieć "kur..., papież" i podać przepis na relikwię z wnętrzności, by być, ach, och, krytycznym i dowcipnym. No ale gdyby państwo od "Epidiaskopu" widzieli drugie dno w pythonowskich skeczach, to raczej nie robiliby tego, co robią.

    Wygłupiła się też po raz kolejny nowa gwiazda Prawa i Sprawiedliwości Krystyna Pawłowicz, tym razem stwierdzeniem, że śmierć małej Madzi to efekt propagowanego przez feministki stylu życia, polegającego na odrzuceniu tradycyjnych wartości oraz naturalnych społecznych i biologicznych ról kobiety. Oraz pomysłem, by osobom homoseksualnym odbierać dzieci (a może i zrobić coś więcej). Polemizować z nią nie ma co (za to bardzo polecam wychodzący od jej dokonań wpis na Gierkach w mówionego), za to ciekawie, a właściwie to niezbyt ciekawie zrobiło się w dyskusjach na temat jej pomysłów w naszych mediach. A konkretnie okazało się, że ileś tam osób ma problem z oddzieleniem tego, kim jest pani Pawłowicz, od tego, co robi. A jest, tak się złożyło, niezamężna i bezdzietna, w związku z czym według niektórych jej poglądy są efektem "syndromu niedopchnięcia". I w ogóle nie przeszkadza im to, że tegoż samego "argumentu" używa się w stosunku do feministek czy lesbijek (że chłopa im brak, że wystarczyłoby je porządnie..., aby im minęło). I że jest on równie niefajny w obu przypadkach.

    Naprawdę ciekawie zrobiło się za to wczoraj i dziś. Bo podziało się już nie w internecie i nie w sprawach, które w sumie zasługują na znacznie mniej uwagi, niż im poświęcono. Wczoraj Polskę nawiedził patriarcha Cyryl, który do spółki z naszymi kościelnym włodarzem Józefem Michalikiem ujawnił dziś wspólny apel Kościołów polskiego i rosyjskiego pod jakże pięknym tytułem "Przebaczyć to wyrzec się zemsty i nienawiści". Co proponują Kościoły? Ano zjednoczenie w imię nowych wyzwań i zagrożeń, którymi są między innymi związki osób tej samej płci. Jakżeż miło stać się motorem takiego pięknego pojednania. Rzecz jasna trudno sobie wyobrazić, by polski czy rosyjski Kościół był za związkami, problem w tym, że Cyryl był gościem nie tylko arcybiskupa Michalika, ale też miłościwie nam panujących, a ów wiekopomny dokument zaprezentowano nie w jakiejś pięknej katedrze, a na Zamku Królewskim. Na dodatek owo "pojednanie" jest rozpatrywane nie w kategorii zjednoczenia religii, a narodów. Nie najlepiej też w tym wszystkim wyglądają piania dziennikarzy, i to mediów uznawanych za liberalne (Wyborcza.pl, NaTemat.pl), nad wagą owego aktu.

    Również wczoraj Moskwa zakazała urządzania tęczowych demonstracji przez najbliższe sto lat. A dziś kraj patriarchy Cyryla skazał na dwa lata łagru aktywistki z punkowej grupy Pussy Riot za ich antyputinowską i upominającą prawa kobiet oraz osób nieheteronormatywnych demonstrację w moskiewskiej cerkwi. Przykro było patrzeć, jak nasz kraj w tym samym czasie z wielką pompą witał przyjaznego przecież Putinowi patriarchę i wspierał przesłanie, które oznacza między innymi legitymizację kolejnych takich procesów jak ten, w wyniku którego skazano Pussy Riot.
  • Czytaj także

    11 komentarzy:

    1. No a ja tak jak szczerze od serca nie znoszę Biedronia i jak uważam go za nierzetelnego polityka, to akurat ten filmik z nim mi się podoba. I nawet mnie to trochę wkurza, ze on tak sprytnie pokazuje dystans do siebie, choć tak naprawdę to chyba go jednak nie ma i jest archetypem karierowicza.

      Natomiast bardzo zezłościł mnie tekst tej całej "Ushi" Pawlik od homików. Serio, ta dama jest tak konserwatywna i tak nieprzyjazna, że ja nie mogę. Jej tekst zionie jadem który trafia jakoś nie w Biedronia, tylko w czytelniczki które nie są tak normatywne jak ona.

      A jaka jest tajemnica w tym, że przekonał mnie filmik z Biedroniem? A... bo ja nie kapuję, o co chodzi z tym Pythonem i bardzo tych filmów Pythona nie lubię... (też szczerze od serca). Tak więc wszelkie próby zwłaszcza podobno nieudanych parodii tegoż - bardzo mnie w duchu cieszą i trafiają do mnie bardzo bezpośrednio!

      OdpowiedzUsuń
    2. Ewo, dlaczego kiepskich wiadomości? Może raczej purnonsensownych, tyle, że niskich lotów! No, a skoro - jak mówi współczesne przysłowie - lepiej latać nisko i powoli, to takaż owego purnonsensu proweniencja, niestety mocno odległa od wysokich lotów jego ojców z Albionu. Żałość "Epibełkotu", zarówno w sferach tfurczej, jak i odtfurczej jest ewidentna, ale to cena wolności, która bywa często siostrą bezmyślności. Jeśli Robert dokonuje takiego siostrzanego wyboru, to jego pikuś, a czy nasza strata? Raczej nasz zawód wobec pokładanych w nim jako posła nadziei. I z tym nie tylko trzeba się pogodzić, ale i nie zawracać sobie nim więcej głowy.
      Posłanka Krystyna Pawłowicz, to - wobec tego, co powyżej - prawdziwa pociecha, że purnonsens niskich lotów nie jest kwestią orientacji seksualnej lecz - mówiąc wprost - intelektualnej. I, gdybym miała coś osobiście sugerować, to wprowadziłabym chętnie takie właśnie określenie - orientacja intelektualna. A może nawet odważnie poszłabym o krok dalej twierdząc, że obecnie to właśnie ta orientacja jest podstawowym problemem w naszych zmaganiach o równouprawnienie. To, że pani K. Pawłowicz jest osobą samotną, bezdzietną nie jest naturalnie żadnym argumentem, by nie miała prawa wypowiadać się w kwestii rodziny i stawiać na piedestale 18 art. Konstytucji. Problem zaczyna się wówczas, gdy pani Pawłowicz obnaża swoją intelektualną orientację niskich lotów. A polega to na tym, że w imię obrony swoich pryncypiów posługuje się retoryką jako żywo przywołującą dyskusję w kolejce ze sklepu mięsnego w stanie wojennym Ad. 1982. Chociaż, może to nazbyt duży ukłon wobec pani Pawłowicz. Miałam nawet taki pomysł, żeby do pani poseł (nie znosi określenia posłanka)napisać "w duchu pojednania", ale moja wyobraźnia zastrajkowała.
      A propos pojednania: Cyryl i arb. J. Michalik a sprawa polska. Wysłuchałam dzisiaj interesującego komentarza p. J. Staniszkis, która nie jest moją ulubioną cenzorką polityczną, ale akurat z jej oceną owego pojednania chyba się zgadzam. Po pierwsze zwróciła uwagę na spore rozbieżności doktrynalne pomiędzy kościołem prawosławnym a katolickim, które - jej zdaniem - są nie do pogodzenia. Stąd my, "prostaczkowie" możemy z tej imprezy wysnuć jedynie słuszny wniosek, który Ewo wysnułaś, że jest to zwarcie szeregów również przeciwko naszym roszczeniom o uznanie związków partnerskich. I fakt, że w tej ceremonii (niby pomiędzy kościołami) uczestniczyli przedstawiciele Państwa, jest zwyczajnie oburzający! Do wyroku na Pussy Riot się już nie odniosę, bo ręce opadają, natomiast akcja Femen była głupia! Za to zakaz homodemonstracji w Moskwie na 100 lat? To rewelacja! Coś tak durnego musi nam przynieść owoce!!!
      Chwatit. Pozdrawiam.

      OdpowiedzUsuń
    3. Rany! Znowu ten sam tok myślenia. Że jak ktoś jest gejem czy "lesbijkom" to już nie może mnieć prawa do radykalizmu czy do wygłupów takiego samego jak hetero. Dlaczego oceniacie go jako geja a nie jako człowieka ? Mogłaś, Ewa napisać, że Biedroń robi z siebie pajaca i kretyna, ale nie trzeba było napisać w tym stylu, że Biedron "gej i nasz przedstawiciel" powinien mieć wyżej postawioną poprzeczkę moralną, ponieważ jest gejem i nie może sobie pozwolić na to samo co hetero, no bo kto to widzial, żeby sobie gej pozwalał na zbyt wiele ? To jest ten heteronormatywny tok myślenia, że lgbt podlegaja innym ocenom moralnym (czytaj: surowszym) niż reszta społeczeństwa. Odczepcie się od jego orientacji, on się taki urodził. Oceniajcie jego czyny, a nie orientacje. Dlaczego nie krytykujecie personalnie innych, ktorzy wzieli udzial w tym projekcie ? Bo są hetero i ich nie wypada personalnie wytykać ? Biedroniowi gratuluje odwagi, że sobie pozwolił i ma prawo po tym jak wszyscy po nim jadą w internecie i wyzywają od pedałow, ma prawo czuć niechęć w stosunku do Kościoła. Nie zachował się jak ciota po której ktoś jedzie, a która nie odpłaci się tym samym, tylko zachował się jak prawdziwy macho, odbil piłeczke w prymitywny sposób. Pokazał w ten sposób, że jest pełnoprawnym obywatelem, a nie człowiekiem upośledzonym, któremu odebrane zostało prawo nawet do odbicia piłeczki w niezbyt wyrafinowany sposób....

      OdpowiedzUsuń
    4. Olabogarety, bejbe broni Biedronia. Świat się kończy, czas wyprawkę trumienną szyć:)

      @bejbe
      Ja się z tekstem Uschi nie zgadzam w warstwie spod znaku "przedstawiciel", "wizerunek" itd., nie podoba mi się też fragment o szarpaniu się z policją, bo jest to jedynie interpretacja tego, co się wydarzyło. Ale w ocenie owego "kabaretu" zgadzam się w całej rozciągłości, podobnie jak, ale o tym już pisałam, z oceną historii z ciotą. A Python... Cóż, mnie się podoba, nie ukrywam. Tak jak i "Little Britain". Chyba głównie dlatego, że wiem, że jest tam przegięcie i że jest to przegięcie celowe, aby coś uwypuklić, pokazać. Nie wiem za to, co i po co przegina "grypa satyryczna". Poza tym: to jest tak mierne artystycznie, że zęby bolą.

      @Karolina
      A skąd pomysł, że oceniam Roberta przez pryzmat jego orientacji? Nie, nie oceniam go jako geja, oceniam go jako posła. Który sam zadecydował, czym się będzie zajmować, a tak się jakoś złożyło, że są to głównie związki partnerskie. Nie mam pojęcia, jakiej są orientacji i czym się zajmują inne osoby, które wystąpiły w owym filmiku. Nie znam ich. Nie mam też pojęcia, dlaczego uważasz, że oceniam orientację Roberta. Oceniam czyn, którego on sam zresztą dość szybko się zawstydził i się od niego odciął - jakby się nagle zorientował, że projekt, który wsparł, jest jak dla niego zbyt kontrowersyjny. Tak że niewiele w tym macho, niestety.

      OdpowiedzUsuń
    5. @Ewa
      Ha, tylko, że związki partnerskie dotyczą zarówno hetero jak i homo. Zresztą, Ushi już całkiem pojechała po bandzie. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem tego toku myślenia, że jak ktoś jest homo, to reprezentuje cała społeczność lgbt i powinien przez całe swoje życie spełniać specjalnie wytyczone standardy moralne, być bardziej moralnym od samego Jezusa Chrystusa, by nie splamić hańbą wielkiej rodziny lgbt i nie narazić familii na zasłużony gniew społeczeństwa. Ha ha ha ha ha ha Jaki to stres musi być dla tych lesbijek i gejów, ktorzy wychodzą z takiego założenia, żyć w ciągłym dopatrywaniu się u innych członków familii najdrobniejszych naruszeń specjanego kodeksu moralnego utworzonego specjalnie na potrzeby jednej "upośledzonej moralnie" grupy społecznej, której celem egzystencji jest najwyraźniej udowodnienie światu, że żadne, absolutnie żadne wymogi i standardy moralne nie są dla nas przeszkodą nie do przebycia, że z palcem w dupie potrafimy spełniać coraz to wymyślniejsze oczekiwania etyczne społeczeństwa względem nas i nic, co wymaga wykazania się specjalnym zestawem cnót i wartości nie jest nam obce. Tak nam dopomóż Bóg.

      OdpowiedzUsuń
    6. @Karolina
      Wybacz, ale filmik, w którym zagrał Biedroń nie jest dla mnie jakimś potwornie obrazoburczym i niemoralnym dziełem - jest zwyczajnie głupi (co zresztą podkreśla Ewa). Nie sądzę też, żeby Ewie chodziło o fakt, że Biedroń jest gejem - inna sprawa, że jest "naszym" posłem. Tak długo jak szeroka publika widzi w nim rzecznika osób LGBT, których głosami został głównie wybrany, powinien się powstrzymać od ośmieszania siebie i ludzi, których (również według własnych słów) reprezentuje. Byłbym jednakowo zniesmaczony, gdyby reprezentant dowolnej innej grupy, z którą czuję się związany wziął udział w czymś tak debilnym i nie miało by to absolutnie nic wspólnego z moim poczuciem niższości jako gej, co starasz się zasugerować.

      OdpowiedzUsuń
    7. Tu chodzi o coś jeszcze, co też napisałam - Robert jest posłem. I jako taki ma przechlapane (no ale z drugiej strony - nikt go nie zmuszał, by nim został), bo cokolwiek głupiego zrobi, zostanie to zauważone i rozdmuchane. To nie dotyczy zresztą tylko jego, a wszystkich parlamentarzystów i parlamentarzystek. Pamiętacie chociażby "aferę meleksową" i to, jak się skończyła dla Karskiego?

      Czy to znaczy, że jako posłowi wolno mu mniej niż zwykłemu obywatelowi i obywatelce? Nie. Ale znaczy, że jego działania będą miały większe konsekwencje. Może to olać i robić, co chce. Może być rzecznikiem wyłącznie swojej partii i głosić wyłącznie jej poglądy, które akurat w tym przypadku nie są poglądami wszystkich osób, które na Roberta postawiły. I które zwyczajnie poczuły się urażone czy zniesmaczone (to mój przypadek) parodią ślubu w jego wydaniu i całą tą zabawą z kur.. i wątrobą w roli głównej. Generalnie - wszystko może. Ale nie może przy tym oczekiwać (i chyba nie oczekuje), że ci i te, których i które obraża, będą go wspierać i patrzeć na wszystko przez palce, bo... Niespodzianka - bo jest gejem. Bo przecież to, że nim jest, wcale nie czyni go reprezentantem wszystkich osób niehetero i nie daje mu immunitetu na krytykę z ich strony. Choć rzecz jasna wiele osób w nim takowego reprezentanta widzi.

      OdpowiedzUsuń
    8. A cóż oni mają ci biedni na dietach poselskich poza wizerunkiem? Przecież oni nic nie mogą, ani w lewo, ani w prawo, tylko co sondaże i Gowin im powiedzą ;-)

      W pełni popieram Karolinę - po prostu już nie mogę z tym, że odmieńcy mają spełniać specjalne rygory moralne wlaśnie dlatego że są zboczonymi odmieńcami. Weźmy samego Biedronia - kiedyś rozmontowywał Marsz Tolerancji w Krakowie z powodów iście wizerunkowych a teraz jakby się wyzwolił i robi ze swoim wizerunkiem co tam sobie wykalkulował... czyli i tak bez zmian ;-)

      A już abstrahując od jego osoby, to lepiej żeby ludzie w sejmie byli jacykolwiek, ale nie ograniczali sie do szarych surdutow i drętwych przemów. Róbmy coś ze stereotypami, wprawiajmy je w ruch, obracajmy je na swoją stronę a nie odśpiewujmy ciągle tej samej śpiewki, że stereotypy są nieprawdziwe albo że trzeba zadać im kłam. Wszystko, tylko nie to...

      Stereotypy są żywe, mają swój krwioobieg, i kryją się za nimi ludzie z krwi i kości. Jeśli ktoś wytworzy nowy stereotyp głupkowatego geja fantazjującego o biskupach, to chwała mu nawet za to.

      OdpowiedzUsuń
    9. Przynajmniej dowiedzialam się przy okazji, że Wojciech Glanc jeszcze samobójstwa nie popełnił :)

      OdpowiedzUsuń
    10. Stereotyp głupkowatego geja ma się świetnie, wystarczy popatrzeć na dokonania co popularniejszych kabaretów. Takoż i geja-antyklerykała, co można codziennie zobaczyć na Frondzie i trochę rzadziej w Rzepie.

      Dla mnie, co już napisałam, Robert nie jest odmieńcem, a posłem. I jako takiego go oceniam.

      OdpowiedzUsuń
    11. Mi Robert Biedroń jakoś zawsze się z politykiem kojarzył niż z działaczem typowej organizacji w sprawie naszych praw... I fakt, że zawsze w tv odbierałam go jako starającego się błysnąć dowcipem czy jakimiś wypowiedziami - tak typowo obiecywanki polityka, który potem nic z tych obiecanek nie spełni.

      A tam. Szkoda nerwów.

      OdpowiedzUsuń