• Kongres Kobiet popiera

    Stowarzyszenie Kongres Kobiet oraz Gabinet Cieni Kongresu Kobiet wyrażają wsparcie dla kandydatki na premiera RP, Pani Ewy Kopacz. Czujemy się zaszczycone tym, że tak kompetentna i doświadczona osoba obejmie jeden z najważniejszych urzędów w państwie.
    Jednocześnie wyrażamy sprzeciw wobec bezprecedensowej krytyki Marszałkini Ewy Kopacz opartej na stereotypach płci i seksistowskich uprzedzeniach i zwracamy się zarówno do polityków jak i do mediów o zaprzestanie takich niewłaściwych praktyk.
    Kongres Kobiet od początku swego istnienia dążył do równości społecznej, prawnej i politycznej kobiet i mężczyzn – w szczególności do równego dostępu kobiet do polityki, władzy, mediów, rynków pracy, opieki medycznej itp. Społeczeństwo, w którym – tak, jak w naszym – są tak duże dysproporcje między możliwościami kobiet i mężczyzn, nie może być ani społeczeństwem sprawiedliwym ani szczęśliwym. Demokracja bez kobiet to połowa demokracji. Władza bez kobiet to kulawa władza. Społeczeństwu potrzeba równowagi.
    - takie oświadczenie pojawiło się wczoraj na stronie Kongresu Kobiet. Jednocześnie ani na stronie stowarzyszenia, ani na jego profilu na Facebooku nie ma nawet wzmianki o tym, że jedną z ostatnich decyzji Ewy Kopacz jako marszałkini Sejmu było zdjęcie z porządku obrad Sejmu projektu ustawy o ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Kopacz nie dopuściła do drugiego czytania projektu na wniosek PiS. Tłumaczyła, że to nie chodzi o jej poglądy, a o obyczaje, o to, że jak jakiś klub zwraca się z takim wnioskiem, to ona się przychyla. Doprawdy, tłumaczenie równie kuriozalne jak sam wniosek, tradycyjnie utrzymany w duchu walki z potworem spod łóżka o wdzięcznym imieniu gender:
    Konwencja wymusza zmiany, które ingerują w instytucję małżeństwa, rodziny czy wychowanie dzieci, zaburzając tym samym ich dotychczasowe funkcjonowanie oparte na akceptowanej społecznie tradycji i wyznaniu. Projekt budzi dużo zastrzeżeń natury prawnej i legislacyjnej, dlatego powinien być dogłębnie przeanalizowany i przedyskutowany na bardzo wielu płaszczyznach.
    Ciekawe jest też samo oświadczenie Kongersu. Otóż dowiadujemy się z niego, że poparcie udzielone Ewie Kopacz wynika z ideałów stowarzyszenia, z przeświadczenia, że kobiety powinny mieć równy dostęp do polityki, władzy, mediów, rynków pracy, opieki medycznej i że dysproporcje między możliwościami kobiet a mężczyzn sprawiają, że nie możemy być szczęśliwym i sprawiedliwym społeczeństwem. Oczywiście pełna zgodna, tyle że niezapewnianie dostatecznej ochrony ofiarom przemocy i niezapobieganie jej też nie sprawi, że takowym społeczeństwem będziemy.

    Nie wszystkie kobiety chcą być szefowymi firm, polityczkami, nie wszystkie chcą pracować czy pokazywać się w mediach. Wszystkie natomiast - tak jak i wszyscy ludzie - w jakimś stopniu narażone są na przemoc. Kongres Kobiet, przy całym szacunku dla jego osiągnięć, niestety już nie raz dał się poznać jako organizacja oderwana od problemów sporej rzeszy kobiet (ubogich, wykluczonych, nienormatywnych...), promująca wielkomiejskie panie w kosztownych garsonkach opowiadające zapatrzonym w nie paniom z mniejszych miejscowości, które nigdy sobie na owe garsonki nie będą mogły pozwolić, jak odnieść sukces w polityce czy biznesie. Udzielając poparcia Ewie Kopacz, a jednocześnie ani słowem nie zająkując się o jej roli w trwającym kolejny już rok odwlekaniu ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy, po raz kolejny pokazał, które kobiety interesują go bardziej.

    Szanuję Ewę Kopacz. Za to, co zrobiła w Smoleńsku, za wsparcie udzielone półtora roku temu projektom ustaw o związkach partnerskich (swoją drogą, wtedy PiS też wnioskował o ich zdjęcie z porządku obrad), za parę innych rzeczy. Uważam, że jest kompetentną i doświadczoną osobą. Ale nie sądzę, że jej rządy, jeśli chodzi o sprawy kobiet czy osób nieheteronormatywnych, będą się w jakikolwiek sposób różniły od rządów Tuska. Nie widzę więc powodu, by Kongres czy inna organizacja kobieca jakoś szczególnie ją popierała. Objęcie przez nią teki premiera nie sprawi, że będzie bardziej sprawiedliwie i szczęśliwie. Nie sprawi, że nagle będziemy mieć całą, nie pół demokracji. Nadal będzie to demokracja bez kobiet, ignorująca ich potrzeby i problemy.
  • Czytaj także

    5 komentarzy:

    1. Brak słów. Antykobieca konserwatystka, ale nasza antykobieca konserwatystka? Może niech sygnatariuszki oświadczenia po prostu zapiszą się do PO i przestaną udawać.

      OdpowiedzUsuń
    2. Chcę wierzyć, że Konwencja zostanie przyjęta za kilka tygodniu - za rządów Premierki Ewy Kopacz.

      KaFor

      OdpowiedzUsuń
    3. I marszałka Sikorskiego? Jakoś nie sądzę. :)

      OdpowiedzUsuń
    4. Dzięki za ten wpis. Jestem oburzona decyzją p. Kopacz, ale o stanowisku KK (nomen omen ;) ) nie było wiele w mainstreamowych mediach.
      Z przykrością czytałam wypowiedź prof. Fuszary - w końcu pełnomocniczki ds. równego traktowania, która "ufa" decyzji Kopacz. Zwłaszcza w kontekście wywiady, jaki w sierpniu udzieliła "Rzepie" (z niechęcią do źródła wrzucam link poniżej).Wtedy twierdziła, że "konwencja przemocową" to jeden z jej priorytetów. To jak potraktuje kwestie, które jej priorytetami nie są?

      Rz: Co można zrobić na stanowisku pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania przez rok, skoro pani poprzedniczka – jak twierdzi Kazimiera Szczuka – niewiele zrobiła przez trzy lata?
      Małgorzata Fuszara, pełnomocniczka rządu do spraw równego traktowania: Nie zgadzam się z tym. Poprzednia pełnomocniczka rozpoczęła wiele spraw, które będę kontynuowała. Poza tym są w Sejmie sprawy, na których mi zależy. To suwak na listach wyborczych i konwencja przemocowa, która powinna wejść pod obrady parlamentu zaraz po przerwie wakacyjnej. Premier zapewniał mnie, że nie widzi przeszkód, by została przyjęta. No i czeka mnie przygotowanie do ratyfikacji konwencji bioetycznej.

      Dlaczego akurat pełnomocnik do spraw równego traktowania ma się zajmować tą konwencją?
      Tak to zostało przydzielone. Być może nikt tego nie chciał.
      (źródło http://www.rp.pl/artykul/1130429.html)

      Serdecznie pozdrawiam,
      Paulina


      OdpowiedzUsuń
    5. Wypowiedź prof. Fuszary była kuriozalna. Jakby była jeszcze lepszą urzędniczką PO niż jej poprzedniczka. Obym się myliła.

      OdpowiedzUsuń