• Godność ważniejsza niż patriotyczny obowiązek

    Wczoraj posłowie i posłanki po raz kolejny nie dopuścili do pierwszego czytania projektu ustawy o związkach partnerskich. Dziś jeden z naszych blogowych przyjaciół wysłał do wszystkich parlamentarzystów i parlamentarzystek list. Poniżej publikujemy go z komentarzem autora.

    ...

    Pół roku temu, przy okazji kolejnej zapowiedzi dyskusji na temat związków partnerskich napisałyście list do m.in.Kopacz, Kidawy-Błońskiej. Wtedy w komentarzach wspomniałem, że sam się do podobnego listu zabieram i jak go wyślę, to się jego treścią podzielę. Cóż, trochę się do tego zbierałem, ale wczorajsze głosowanie przechyliło czarę.

    Wysłane do wszystkich 460 posłów. Choć z tego co widzę po skrzynce odbiorczej, to do części nie dojdzie, bo po co dawać na stronie sejmowej aktualny adres e-mail...

    Szanowna Pani Premier,
    Szanowne Posłanki, Szanowni Posłowie,

    Do napisania tego listu zabierałem się już pół roku temu, jednak ciągle wydawało mi się, że mam lepsze rzeczy do zrobienia. Wydawało mi się, że osobisty list skierowany do parlamentarzystów może być stratą czasu. Zapomniałem tylko, że Państwo jako posłowie i posłanki na sejm Rzeczypospolitej Polskiej zostaliście wybrani przez obywateli i obywatelom powinniście służyć, powinniście wsłuchiwać się w ich głos i tworzyć prawo DLA obywateli. Patrząc na to, co dzieje się na scenie politycznej w ostatnich miesiącach, odnoszę wrażenie, że nie tylko ja o tym zapomniałem - Państwo również.

    Przez ostatnie pół roku zastanawiałem się, w jaki sposób ubrać w słowa moje rozczarowanie z powodu Państwa działań. Choć właściwie powinienem powiedzieć z braku działań. Czarę goryczy przelało 93 posiedzenie Sejmu RP 7 kadencji i głosowanie nr 1 z dnia 26 maja 2015 roku. Głosowanie podczas którego stwierdziliście Państwo, że temat związków partnerskich nie zasługuje nawet na Waszą uwagę. To, co zrobiliście Państwo podczas tego i poprzednich głosowań dotyczących związków partnerskich jest jawnym okazaniem braku szacunku do obywateli, w tym także i do mnie. Chciałbym zauważyć, że zgodnie z Konstytucją RP, na którą tak często lubicie się Państwo powoływać, „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne”. Czy nie oznacza to, że potrzeby wszystkich Polaków powinny być poddawane dyskusji? Najwidoczniej nie.

    Szanowni Państwo, w młodości wychowywany byłem w patriotycznym duchu. Nie był to jednak patriotyzm spod znaku „Bóg, honor, ojczyzna”, co w oczach części z Was nie robi ze mnie patrioty. Od małego uczony byłem jak działa Państwo, że należy płacić podatki, bo z nich finansowane są wcale nie takie złe szkoły itp. Przez lata korzystania z państwowych szkół, chodzenia do państwowego liceum, aż w końcu studiowania na prestiżowej państwowej uczelni, rosło we mnie przekonanie, że moim patriotycznym obowiązkiem jest spłacić dług, który zaciągnąłem, korzystając z dobrodziejstw publicznego systemu kształcenia. Gdy wszedłem w dorosłość, usamodzielniłem się, zacząłem śledzić ważne dla mnie kwestie polityczne, uzmysłowiłem sobie, że jest jednak coś, czego od Państwa nie dostawałem, nie dostaję i obawiam się, że długo jeszcze nie dostanę. Coś, co dla mnie okazało się dużo ważniejsze niż „patriotyczny obowiązek”. Tym czymś jest godność. Godność, z której Wy, przedstawiciele Narodu, mnie regularnie odzieracie. Przy okazji wspomnianego wyżej głosowania nie miałem nieprzyjemności wysłuchać Waszych wypowiedzi, ale w mojej głowie nadal rozbrzmiewają obelgi rzucane z sejmowej mównicy w styczniu 2013. Wówczas dowiedziałem się, że mój wieloletni związek jest „nietrwały, jałowy”, że traktuję mojego partnera „jako przedmiot” i jedynie „zaspokajam popęd seksualny”, będąc przy okazji hedonistą, z którego Polska nie ma pożytku. Cóż mogę powiedzieć. Nie ma sposobu, abym ja - przeciętny obywatel - wyraził się w wystarczająco dosadny sposób, aby obrazić każdego i każdą z Was z osobna tak dogłębnie jak Wy uraziliście mnie. Pozostaje mi tylko życzyć, aby niektórzy z Państwa sobie uzmysłowili jak wielką siłę ma słowo i przypomnieli sobie kim są.

    Domagając się związków partnerskich, wcale nie zamierzam dokonać destrukcji małżeństwa, czy też zakpić sobie z rodziny. Właśnie na rodzinie i jej bezpieczeństwie zależy mi najbardziej. Bo czy pan Panie Pośle, czy pani Pani Posłanko tego sobie życzycie czy nie, mój partner jest dla mnie rodziną. Nie chcę się martwić o to, co stanie się gdy ja lub mój partner trafimy nieprzytomni do szpitala. Zwłaszcza w sytuacji, w której mój partner jest obcokrajowcem. Nie chcę wciąż kombinować, co zrobić, abyśmy mogli wciąż razem mieszkać w Polsce. Nie chcę zastanawiać się, co stałoby się z naszym dobytkiem, gdyby któryś z nas zmarł. I przede wszystkim, nie chcę być traktowany jak podczłowiek tylko dlatego, że urodziłem się gejem. Tak proszę Państwa - urodziłem się. Nie stałem się gejem. Nie wybrałem „gejowskiego stylu życia”. Urodziłem się gejem, tak jak większość z Was urodziła się osobą heteroseksualną.

    Wtedy, w styczniu 2013 roku, zrozumiałem, że nie ma ważniejszej rzeczy niż godność. Godność, którą postanowiłem zachować. Pamiętam, że pomimo że był to wyjątkowo przygnębiający dzień, to jednak cieszyłem się z jednej rzeczy. Cieszyłem się, że mam polski paszport, z którym nie będę miał problemu, aby wyjechać. Wtedy postanowiłem spełnić Waszą wizję - skoro uważacie, że nie ma ze mnie pożytku, to niech tak się stanie. To było wówczas moje życzenie - wyjechać. Wam, politykom, wydaje się, że ludzie z Polski wyjeżdżają tylko za pracą. Nie, nie tylko, czego ja jestem najlepszym przykładem. Przez ostatnie kilka lat pracowałem na warunkach, których wielu w moim wieku mogło mi zazdrościć i gdyby tylko o zatrudnienie i zarobki chodziło, to emigracja nigdy nie byłaby w planach. Ja wyjechałem za normalnością. Choć nadal nie jest to szczyt równości, to znalazłem ją w kraju bardzo podobnym do Polski. Kraj niby świecki, a jednak zdominowany przez wyznawców jednej religii, którzy dyktują większość praw. Małżeństwa są tylko religijne, ale to świeckie państwo nadaje prawa i obowiązki poślubionym parom. Parom poślubionym w kraju w religijnym obrządku ale także parom, które pobrały się zagranicą. Niezależnie od tego czy jest to para różno- czy jednopłciowa. Wyjechałem do kraju, w którym jako partner obywatela tego kraju jestem traktowany jak członek rodziny, a nie osoba obca. Wyjechałem do kraju, od rządów którego Państwo moglibyście się wiele nauczyć w kwestii poszanowania praw mniejszości seksualnych. Ale Państwo tego nie zrobicie. Będziecie się Państwo zasłaniać własnym przekonaniem, swoją wątpliwą moralnością, wyznawaną wiarą czy w ostateczności marnej jakości pseudonaukowymi badaniami. A my będziemy wyjeżdżać. I niech Państwo sobie nie myślą, że jest to łatwa decyzja. Ja, homoseksualny ateista, jestem takim samym obywatelem i patriotą jak heteroseksualny katolik i tak samo jestem przywiązany do Ojczyzny. Tutaj się urodziłem, tutaj wychowałem, tutaj mam rodziców i przyjaciół, tutaj jestem gorszym człowiekiem.

    Jak każdy chyba chciałbym jednak wrócić do kraju, pytanie tylko kiedy… Wtedy gdy moja rodzina nadal nią będzie po przekroczeniu granicy. Kiedy to nastąpi, zależy od polityków - od Was, którzy jeszcze zasiadacie w sejmowych ławach, ale także od nowych twarzy, które pojawią się w październiku. Liczę, że nowi dłużej będą pamiętać o tym, że mają służyć obywatelom. Wszystkim obywatelom, także tym, którzy w jakikolwiek sposób stanowią mniejszość.

    Pół roku temu, gdy postanowiłem ten list napisać, założyłem, że będzie to pożegnanie. Żegnam się z Wami w dwojaki sposób. Po pierwsze jako obywatel, który opuszcza kraj w poszukiwaniu lepszego, godniejszego życia. A po drugie, żegnam się z Wami jako wyborca - krzyżyk w październiku postawię koło nowego nazwiska na liście nowej partii. I wiem, że nie będę w tym odosobniony.

    Choć z Waszej strony szacunku nie dostałem, to jednak kultura wymaga…

    Z wyrazami szacunku,
    MRF
  • Czytaj także

    2 komentarze:

    1. ""Spotkam się z nimi i będę szczerze rozmawiał. Siądę z nimi przy jednym stole, bo są ludźmi takimi samymi jak ja i należy im się szacunek" - odparł Duda. "Powiem im szczerze, że nie zgadzam się na małżeństwa jednopłciowe, ani nie widzę powodu, by legalizować związki partnerskie. Ale myślę, że byłoby możliwe uznanie statusu osoby najbliższej, która mogłaby choćby dowiadywać się w szpitalu o stanie zdrowia czy odbierać korespondencję" - kontynuował.

      Pytany z kolei, czy homoseksualiści mogliby pracować w jego kancelarii, stwierdził: "Chyba nie wyobraża pan sobie, że będę pytał ludzi, których chcę zatrudnić z kim i jak żyją? Choć oczywiście nie wyobrażam sobie, żeby mi ktoś półnagi paradował po kancelarii..."."
      No i macie swoją "godność" :-)

      OdpowiedzUsuń
    2. Co tu tak cicho?

      OdpowiedzUsuń