• Porno, Madonna i Michfest

    Do ostatniej "Repliki" popełniłam tekst o kobiecym i queerowym porno. Artykuł ukazał się wczoraj na Homikach, a mi się przypomniały kulisy jego pisania - te, których w druku zabrakło. Szukając materiałów (powiedzmy) zdjęciowych i - co tu dużo mówić - inspiracji, natrafiłam na kilka gatunków pornografii, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Najzabawniejsze (z racji nazwy) było Veg Porn ("porno wegetariańskie?" - pomyślałam) - czyli, jak się okazało, filmy z kobietami, które nie golą włosów. Przestraszyło mnie za to Wired Pussy - stronka sado-maso z paniami, które oprócz zwyczajnych gadżetów jak pejcze czy kneble lubią elektryczność (w sumie mogłam się domyślić po nazwie). Wśród rozlicznych stron z mniej lub bardziej queerową pornografią zabrakło oczywiście polskich - owszem, znalazłam kilka rodzimych opracowań teoretycznych, na które powołuję się w tekście, ale przykładów musiałam poszukać sobie sama - nie, żebym jakoś szczególnie narzekała, po prostu stwierdzam fakt. W ogóle z tym seksem lesbijskim jest i w polskim internecie, i w literaturze jakoś słabo - mamy dość ogólne i grzeczne "Kiedy kobieta kocha kobietę", dopiero co ukazał się poradnik "Kobiety kochają kobiety" (recenzja wkrótce, bo mnie Homiki utłuką, jak się w końcu nie sprężę), ale całość, mimo ładnych zdjęć (choć wszystkie trzy panie, które pozowały do nich, nie w moim typie), wygląda średnio obiecująco, szczególnie że odbiorczyniami tej pozycji mają być, sądząc z opisu na czwartej stronie okładki, heteroseksualne kobiety, które chciałyby spróbować seksu z inną kobietą. A lesbijki?! - chciałoby się, wzorem WIADOMO KOGO, zakrzyknąć. Tak na marginesie, w sferze tytułów pozycji o lesbijskim seksie (i nie tylko) jest (mimo mikrej liczby takich książek w ogóle) już mocno monotonnie - następnym razem poproszę o coś z lesbijką i seksem w tytule. I bez kobiety (hm, świat bez kobiet?:), no dobrze, bez dwóch kobiet.


    Tymczasem Polska szykuje się na przyjazd Madonny, jest już ruch anty-Madonnowy, anty-anty-Madonnowy, warszawskie kluby szykują się na oblężenie gejów (i lesbijek), którzy w 15 sierpnia licznie najadą stolicę, Gosia i ja szykujemy krzesełka na balkonie, z którego zamierzamy słuchać koncertu (tak, mieszkamy blisko lotniska na Bemowie, nie, to nie jest zaproszenie, chociaż...:)), dziś w nocy ktoś zawiesił na Moście Gdańskim ogromny plakat z Maryją o twarzy Madonny:


    ...a ja bym oddała wszystko, żeby zamiast w supershow Madonny wziąć udział w Michigan Womyn's Music Festival* i zobaczyć "Drive" tłumaczone na język migowy:



    czy Erin McKeown z taką interpertacją "These Boots are Made for Walking":



    Tegoroczny Michfest właśnie się zakończył, do przyszłorocznego zostało jeszcze trochę czasu - zobaczymy. A jak nie wyjdzie, cóż - może czas zaimplementować Michfest w Polsce.

    *Michigan Womyn's Music Festival - międzynarodowy festiwal muzyczny tworzony przez kobiety i dla kobiet. Istnieje od 1976 roku. Wykreował przestrzeń dla niezależnej muzyki feministycznej i lesbijskiej (z ciekawostek - to tam zaczęła swoją karierę Tracy Chapman). To również przestrzeń dla polityczek, artystek, komiczek oraz wszelkiej maści aktywistek.
  • Czytaj także

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz