• Leniwie przy niedzieli

    Diva przyjechała i pojechała, podobnie jak nasi goście. Nie odmówiłam sobie wczoraj spaceru na Bemowo i pooglądania tłumu wielbicieli i wielbicielek Madonny, bodaj siedmiu uczestników demonstracji anty-Madonnowej i dwóch prawdopodobnie pikiety anty-anty-Madonnowej:

    Przedstawiciele Ruchu Obrony Suwerenności Narodu Polskiego pytali, czy Polska ma być drugą Palestyną oraz dali prosty wybór - albo "cywilizacja życia", albo szambo.

    Przypuszczalnie druga pikieta - anty-anty-Madonnowa, trzymający transparent przyznali, że nie wiedzą, co oznacza ich hasło.

    Mimo szumnych obietnic przeciwnikom koncertu Madonny nie udało się go zagłuszyć - z naszego balkonu słychać go było w każdym razie świetnie. Nasi goście też na wrażenia dźwiękowe nie narzekali, z wzrokowymi było trochę gorzej - jednej grupie udało się zobaczyć dziesięciocentymetrową Madonnę, drugiej - stały bliżej - piętnastocentymetrową. No ale nie wzrost się ponoć liczy. Myśmy oczywiście nie widziały nawet milimetrowej, więc pewnie i tak jesteśmy do tyłu.

    Ale za to dostałyśmy od naszych gości kota - a konkretnie sylwetkę sierściucha wkomponowaną w dziurę w drzwiach do łazienki, którą wchodzą nasze zupełnie rzeczywiste koty:

    Ewa przy pracy. Na oglądanie efektu końcowego zapraszamy do nas :)

    Jako że to raczej ostatni na długo mój wpis jakoś tam poświęcony Madonnie, czas się przyznać, że w życiu zdarzyło się i mi lubić przynajmniej dwie jej piosenki. Jako dziecko byłam zafascynowana "Material girl". A do dziś kręci mnie (pomijane we wszelkich rankingach) "Don't tell me".
  • Czytaj także

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz