• Rocznicowe przemyślenia

    Rok i dwa dni temu najdłuższy dzień w naszym życiu powoli dobiegał końca. W oparach zmęczenia snułyśmy się po imprezie weselnej w Nowym Jorku, ambitnie planując mały wypad na miasto, gdy w końcu pozwolą nam pobyć trochę tylko ze sobą i "po cywilnemu". Skończyło się na szumnych deklaracjach - gdy tylko dotarłyśmy do hotelu, niemal natychmiast poszłyśmy spać.

    Rok, dwa dni i kilkanaście godzin temu nasza przygoda z konkursem SAS weszła w fazę kulminacyjną. 11 tysięcy metrów nad ziemią powiedziałyśmy sobie w wielu szczęśliwszych miejscach i dla wielu szczęśliwszych par sakramentalne, a dla nas nadal jedynie symboliczne "tak".

    Dziś, rok, dwa dni i kilkanaście godzin później jako mieszkanki kraju nad Wisłą o bardziej znaczącym "tak" nadal możemy jedynie pomarzyć. Co nie znaczy, że w tym czasie nic się nie zmieniło i nie wydarzyło się nic dobrego. W wielkiej polityce - zamiast jednego planowanego projektu ustawy mamy jeden gotowy (SLD plus GI), jeden w przygotowaniu (GI plus MNW plus RP) i jeden w planach (PO). To nie jest dużo, bo nie oznacza, że ustawa tuż-tuż, ale też nie jest mało, przynajmniej w porównaniu z tym, co było rok temu. W naszym małym życiu - mam już chyba z 20 centymetrów włosa na głowie, Gosia już nie jest blondynką i gdzieś tam blisko nas pojawiły się (i wciąż się pojawiają) cudowne osoby, które mają tę piękną cechę, że im zależy. Na wielu różnych rzeczach i na wiele różnych sposobów.

    Popatrzcie: w najbliższą sobotę mamy imprezę rocznicowo-benefitową. Od dwóch tygodni piszę o niej na Facebooku, tak że mam nadzieję, że już o niej wiecie i szykujecie krawaty (panie) i torebki (panowie). Ale nim się pojawicie, popatrzcie: wśród organizatorek i organizatorów są korpoludki, samozatrudnieni, brać urzędnicza, studenci i hiperaktywistka z Pimpusiem, którą z pewnością znacie z wszelakich prawnoczłowieczych manifestacji. Wśród występujących: drag kingi, dziewczyny robiące burleskę, bard-libertarianin, feministka-intelektualistka, chłopięce DJ-ki i pan Czesław z telewizji. Swój udział zapowiedziały homiki, heteryki, biseksy, transy, queery i osoby o orientacji IQ. Przedstawiciele i przedstawicielki wielce szacownych firm i spółek, politycy i ludzie, którzy najchętniej części owych firm i instytucji urządziliby koniec godny finału lepszego od pierwszej części sequela "Fight Clubu". I wszystkim tym osobom zależy.

    Tak wiem - to nie jest tak, że wszyscy mają jakiś superpozytywny flow, że oto przekroczyliśmy i przekroczyłyśmy Rubikon i każdemu jest fajnie, każdy wierzy, że będzie dobrze, każdy czuje chęć dołożenia swojej cegiełki do historii walki o ustawę, która się właśnie pisze (historia, nie ustawa, choć i tę drugą ktoś teraz pisze, sęk w tym, że nie wiadomo, czy to ta historyczna, czy jedna z wielu po drodze). Czytam komentarze na IS. O robieniu szopki ze ślubu, kpinach z sakramentu i negatywnym nastawianiu "społeczeństwa". Kpię sobie z nich, ale też trochę o nich myślę. O tym, kiedy nadejdzie taki fajny dzień, w którym osoby nieheteronormatywne jak jedna mąż i jeden żona przestaną czuć, że na pewne rzeczy nie zasługują. Przestaną uważać się za gorsze i przestaną cenzurować swoje pragnienia w imię polepszenia odbioru społecznego samych siebie. Jestem pesymistką, jak może wiecie. Tak że myślę, że ów dzień nastąpi lata świetlne (wiem, rok świetlny jest jednostką odległości, nie czasu, wybaczcie, licentia poetica) po tym, gdy już będzie owa ustawa i parę innych, które też nie wiadomo, kiedy będą.

    Ale mimo wszystko - świętujmy. Zapraszam na sobotę (10 grudnia) na godzinę 20 do warszawskiego klubu Pardon, To Tu (pl. Grzybowski 12/26). Zaśpiewają Czesław Śpiewa i Martin Lechowicz. Show zrobią Betty Q and Crew i Da Boyz & Drag Kids. Poczyta i podramatyzuje Maryja Furyja Konopnicka. Pobuja Kolektyw Ladyboy. Będzie tort, wino, licytacja i konkursy. Będzie intensywnie i różnorodnie. Ciepło, raźno, seksownie i nieprzyzwoicie. I jak tylko jeszcze lubicie.
    PS Na fejsie padło pytanie, czy można się przebrać. Jasne, że można!
  • Czytaj także

    6 komentarzy:

    1. Poznałam Was dzięki temu że się ożeniłyście, a że się cieszę że poznałam, to i cieszę się z tego, że się ożeniłyście. To powód osobisty.
      A nieosobisty? Bo jesteście szczęśliwe i za przykład możecie służyć. Niech się ludzie uczą, o!
      :)

      OdpowiedzUsuń
    2. To już rok? Jacie jak ten czas pędzi... Pamiętam jakby to było wczoraj! Ten cały medialny (pozytywny) szum i w ogóle szok, że tak to wszystko się potoczyło. Naprawdę dzięki temu niektórzy dowiedzieli się o istnieniu lesbijek w Polsce (;!

      Cóż pozostaje tylko życzyć wszystkiego najlepszego, może za rok w trochę lepszych nastrojach (mam na myśli legalizację związków w PL).

      OdpowiedzUsuń
    3. Jaka szkoda, że do Warszawy zupełnie nie jest mi po drodze. Gdy rok temu śledziłam Waszą przygodę i ze łzami w oczach oglądałam relacje z Waszego ślubu, marzyłam, żeby móc pewnego dnia Was poznać. Może gdy będziecie urządzać benefit z okazji 10. rocznicy ślubu uda mi się przybyć. Pozdrawiam Was serdecznie dziewczyny i życzę udanej zabawy.

      OdpowiedzUsuń
    4. @Ela G-P
      A mnie się wydawało, że myśmy się dzięki blogom poznały. Ale masz rację, to było jakoś w okolicach ślubu, pamiętam Twój komentarz o "Polityce" i rudej blond:)

      @Jenny Schecter
      No za rok to byłoby jak gwiazdka z nieba!

      @Magdalena
      Może będzie okazja się spotkać przy innej okazji, niekoniecznie w Warszawie. Jak będziesz w okolicy (albo gdzieś się wygadamy, że będziemy w Twojej), to daj znać na @ albo na FB. I dziękujemy!

      OdpowiedzUsuń
    5. No, zasadniczo dzięki blogom, ale na blog trafiłam dzięki akcji, a to blond rude to już było jakiś czas po po :)

      OdpowiedzUsuń
    6. Odnoszę to samo wrażenie, co Jenny.
      Niesamowicie szybko leciał ten rok.

      Nic tylko pogratulować i życzyć wielu kolejnych rocznic.
      I oczywiście udanej zabawy dziś wieczorem. :)

      OdpowiedzUsuń