Zacznę jednak od początku. Jesteśmy, mamy się w miarę dobrze, chociaż Ewa twierdzi, że szklanka jest do połowy pusta, a ja, że pełna, no chyba że się trochę z niej wyleje. Co więcej rok 2015 jest dla nas rokiem okrągłym. Tak, wiemy, dla części Polski również. Wszak to piąta rocznica katastrofy smoleńskiej, dziesiąta śmierci jedynego prawdziwego papieża. My także mamy w grudniu piątą rocznicę - ślubu (z tej okazji szykujemy dla was i dla nas niespodziankę, jeśli ktosie chcą pomóc w jej przygotowaniu, zapraszamy do kontaktu) - a w marcu obchodziłyśmy dziesiątą związku. Przypadek? Nie sądzę.
W całym tym szaleństwie rocznicowym, naszym rocznicowym, pozytywnie zaskoczyła mnie moja własna rodzicielka, która to lata temu na wieść, że jej córeczka jest lesbijką, zareagowała, hm, napisać źle, to za mało. Od typowych tekstów „co ja źle zrobiłam” chciała przejść do czynów. Na przykład zamknąć mnie w ośrodku psychiatrycznym. Na szczęście byłam pełnoletnia i nie mogła tego zrobić. Dalej było równie „zabawnie”. Teraz zadzwoniła do mojej (nie)ślubnej i życzyła nam jeszcze pięciu, a co tam, że ją zacytuję, jeszcze sześciu dekad razem. Wyraziła też nadzieję, że jej niewyrodna córka (tak, to o Ewie) będzie miała siłę pomęczyć się ze mną jeszcze tyle czasu. Pomęczyć. Dobre sobie.
Tyle prywaty dla żądnych plotek i ku rozczarowaniu tych, którzy nie wierzyli (a trochę ich zapewne było, szczególnie tych, którzy znają autorkę tego tekstu), że jestem zdolna wytrzymać dłużej niż cztery i pół roku w jednym związku. Jestem. A co najbardziej mnie zaskoczyło, to to, że nie zauważyłam upływającego czasu.
Dość prywaty. Wróćmy do smętnie otaczającej nas rzeczywistości.
Z jednej strony Biedroń prezydentem, co prawda tylko Słupska, ale znając Roberta, pewnie za jakieś pięć, no może osiem lat będzie ubiegał się o urząd prezydenta naszego pięknego kraju nad Wisłą, i nie zdziwiłabym się, gdyby nim został. Co jak co, ale politykiem jest świetnym, a w każdym razie coraz lepszym.
Z drugiej strony niejaki Paul Cameron, guru oszołomów, członek Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego do 1984 roku (data o tyle ważna, że kretyn nie może stwierdzić, że został z niego wykluczony przez lobby, kwik, homoseksualne) pozwał za naruszenie dóbr osobistych według mnie najlepszą polską organizację LGBTQetc, czyli Stowarzyszenie Pracownia Różnorodności. Czymże ta organizacja naruszyła owe dobra? Ano samą prawdą, tylko prawdą i najszczerszą prawdą. Nazwali bowiem głupka „homofobicznym kłamcą” i „naukowym hochsztaplerem”. Zaprotestowali także przeciwko „wykładom” tego bałwana na uniwersytetach, wysyłając pisma do rektorów uczelni oraz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pewnie wielu z was kojarzy, że imbecyl ten głosił swoje nienawistne pseudonaukowe bzdury w Polsce w 2009 roku w szacownych gmachach uczelni, co niestety dodawało im niejakiego autorytetu. Akcja SPR okazała się skuteczna i osobnik ten odpowiedzialny między innymi za wprowadzenie antyhomoseksualnego prawa w Rosji stracił wiele lukratywnych kontraktów na głoszenie debilizmów. Nietrudno więc się domyśleć, że nie o dobra osobiste tu poszło, a o kasę. Bęcwał Cameron żąda ni mniej ni więcej tylko przeprosin i odszkodowania finansowego.
Dwie rzeczy szczególnie mnie w tej historii ruszyły.
Otóż w toruńskiej „Wyborczej” pojawił się artykulik (artykulik dlatego, że artykuły piszą dziennikarze, a ten na pewno przez takowego napisany nie został) niejakiego Karola Doleckiego. Autorzyna w pierwszych słowach napisał: „Cameron i Pracownia różnią się poglądami na homoseksualizm.” Czujecie to? Różnią się poglądami. Cameron, padalec jeden, głosi, że osoby homoseksualne są na tyle niebezpieczne, że należy je prewencyjnie zamykać, zabronić prawnie ich istnienia w przestrzeni publicznej, ba, nawet ich mordowanie można usprawiedliwić, a ten pismak, nie wiem z czyjej łaski, pisze o różnicy poglądów. Nie ma się więc co dziwić, że pismak nie wiedział o fakcie pozbawienia wszelkich tytułów naukowych pozywającego i uparcie nazywał go „naukowcem” i „psychologiem”.
Kuriozalna również jest propozycja sądu złożona w trakcie pierwszej rozprawy. Otóż moi mili, sąd nasz przecudowny zaproponował następującą ugodę: SPR ma przeprosić, a hochsztapler odstąpić od żądań finansowych. Jak słusznie zauważył jeden z komentujących na fanpejdżu trzyczęściowego, owszem, SPR powinno przeprosić, ale za to, że byli zbyt łagodni dla tego typa. Nie wiem, kto jest sędzią prowadzącym tę sprawę, ale od kiedy to sprawdzone i rzetelne informacje wymagają przeprosin? Nie wiem nawet, czy osoba, która wyszła z taką propozycją, zapoznała się z działalnością Camerona. Cóż Temida jest ślepa, w Polsce również i nierozgarnięta.
SPR sprawy komentować nie chce. Trochę szkoda, bo mądrzy ludzie tam są. I właśnie dlatego mam nadzieję, że sprawa, choć pewnie, jak to w Polsce bywa, będzie trwała długo, SPR wyjdzie z niej w blasku i chwale. Tęczowej oczywiście.
Zostało jeszcze wiele absurdów do skomentowania, ale to może w następnej notce? I może szybciej niż za kilka miesięcy. Życzcie nam tego.
ŻYCZYMY :-)
OdpowiedzUsuńDanka
czekamy niecierpliwie...
OdpowiedzUsuńPiszcie, piszcie! Może i mnie przy okazji coś się odblokuje.
OdpowiedzUsuńGratulacje rocznicowe!
Biedroń to na premiera lepiej! :)
OdpowiedzUsuń