4 grudnia
Na Okęciu nie było wielkiego pożegnania, ale pojawiło się przedstawicielstwo z akcji "Miłość nie wyklucza" w osobach Uschi, Magdy i Abiekta oraz Joey i Graża. Zostałyśmy obfotografowane, obdarzone czymś pożyczonym w postaci przypinek w kształcie tęczowych serduszek i obmachane na pożegnanie. Przy bramce na lotnisko pojawiłyśmy się ciut za późno, dzięki czemu Gosia spełniła swoje marzenie o byciu wywołaną przez głośnik, a obie podjechałyśmy do samolotu "prywatnym" busem. W samolocie pierwsza niespodzianka - zaproszono nas do kabiny pilotów:
W Kopenhadze (nie ma bezpośrednich lotów SAS-u do Sztokholmu, dzięki czemu miałyśmy okazję zobaczyć to piękne miasto) zajęły się nami Jutka i Ireth (
Rano spotkanie z Klausem Bondamem, burmistrzem Kopenhagi, który wspierał nas w konkursie. Przemiły, otwarty człowiek - prawdziwy wzór polityka.
6 grudnia
Najdłuższy dzień naszego życia. Jakimś cudem udało się nam nie zaspać. Przebrałyśmy się w ślubne kreacje i o wpół do siódmej pojawiłyśmy w holu, gdzie w końcu miałyśmy okazję poznać parę niemiecką - Aleksa i Shantu (bardzo sympatyczne chłopaki z mnóstwem walizek). Potem szybciutko na lotnisko, tam, w wedding reception ostatnia korekta makijaży i pierwsza kawa, po której zaczęły się zdjęcia i wywiady. Nie mam pojęcia, ilu dziennikarzy było obecnych, z najczęściej zadawanych pytań pamiętam: "Jak się czujecie?" oraz "Jak się poznałyście?". Koło dziesiątej zostaliśmy sami (chłopaki i my) z Christoferem Fjellnerem, urzędnikiem i eurodeputowanym, który miał udzielić nam ślubu. Pół godziny później weszliśmy na pokład Airbusa. Przy wejściu powitała nas śpiewająca załoga samolotu:
Ceremonia zaślubin była bardzo krótka i odbyła się tuż po starcie, nad terytorium Szwecji. Christofer śmiał się, że słowa szwedzkiej przysięgi są wprost stworzone do takich wydarzeń, bo jej wypowiedzenie zajmuje mniej niż minutę.
Później przyszedł czas na pierwszy posiłek (potem były chyba jeszcze ze trzy) i kolejne wywiady. A dopiero po jakimś czasie były nasze własne przysięgi i był to chyba najbardziej wzruszający moment całego lotu. Postanowiłyśmy wygłosić je po polsku, ale najpierw chciałyśmy wytłumaczyć zebranym, dlaczego wolimy to zrobić w języku, którego większość z nich nie rozumie. No i opowiedziałam o oddźwięku, jaki konkurs wzbudził w Polsce, o tym, że mówiąc po polsku, chcemy poświęcić ten moment tym wszystkim, którzy nas wspierali i którzy wspólnie z nami walczą, by kiedyś i u nas takie śluby były możliwe. Efekt był piorunujący - w internecie krąży trochę zdjęć, na których my płaczemy, a ja żałuję, że nikt nie sfotografował płaczących dziennikarzy.
Oczywiście był tort, były też próby tańców - najzabawniej było, gdy zamieniliśmy się partnerami i Gosia zaczęła szaleć z Shantu, a ja z Aleksem usiłowaliśmy robić cokolwiek, bo oboje jesteśmy słabymi tancerzami. Udało się nam też trochę odpocząć:
Drogie Panny Młode - Ewo! Gosiu!
Szkoda, że nie możemy Was zobaczyć w tych seksownych welonach, na tych szpilkach...
Ślub w samolocie, ale czad.
A tak serio, to wzruszamy się bardzo, myśląc o Was. A Wasz ślub uważamy za moment historyczny.
Robicie coś ważnego - nie tylko w Waszym życiu ale w życiu kobiet i mniejszości seksualnych w Polsce.
Nadajecie rangę publicznego wydarzenia Waszemu związkowi.
Bierzecie ŚLUB, rzucając wyzwanie tym wszystkim, którzy chcą ten rytuał rezerwować dla par hetero.
Wasz gest to coś więcej niż "coming out", który mówi "istniejemy, tolerujcie nas".
To jest "coming in" - wejście tam, gdzie konserwatywne społeczeństwo Was nie zaprasza, ale gdzie macie przecież prawo być - do świata legalnych związków.
Polskie prawo jeszcze tego nie przyjęło do wiadomości, ale to tylko kwestia czasu. Wy ten czas właśnie skróciłyście. I dałyście nadzieję całej masie ludzi, którzy czekają na zmiany.
A tak prywatnie to życzymy Wam, by ten ślub nic a nic w Waszej miłości nie zmienił.
Bo znamy Was i wiemy, że jesteście fantastyczną parą!
ściskamy i całujemy z ziemi,
ale sercem jestem jesteśmy z Wami wśród chmur.
A później Darek z TVN pokazał nam filmy, na których nagrał życzenia od naszych przyjaciół z grupy Tel-Aviv oraz mojej ekipy z pracy.
Po trzynastej (czasu lokalnego) wylądowałyśmy w Nowym Jorku. Tam szybkie zakwaterowanie w hotelu, krótki wypad na Lexington Avenue, przy której jest nasz W Hotel i jazda na imprezę poślubną, podczas której poznałyśmy Brendana Faya (słynny gej z orędzia) Bretta i Thomasa, którzy wygrali amerykańską edycję konkursu (na zdjęciu wszystkie trzy pary):
7 grudnia
Gosia pierwszy raz w życiu z własnej i nieprzymuszonej woli wstała o szóstej rano (dwunasta czasu polskiego). Co dalej? Zwiedzanie! 5th Avenue, Central Park, potem nagrywanie z TVN - Chrysler, Empire State Building, a wieczorem obiad w Hurleys' i "La Cage Aux Folles" na Broadwayu. Przed sztuką publiczność zagrzewała w stylu stand-up comedy drag queen. Wśród pytań, które zadawała, było i takie "Czy są na sali jakieś lesbijki?". Oczywiście podniosłam rękę i zostałam poproszona o przykręcenie kilku półek w jej mieszkaniu. Sama "Klatka wariatek" świetna - zabawna, wzruszająca, rozśpiewana. Aż nam się zachciało zobaczyć coś jeszcze, ale to może następnym razem.
Pierwsze wrażenia z NY? Jest głośno, tłocznie, różnorodnie, strasznie zimno. Mogłabym tu zamieszkać.
Tak karmią w Hurleys' (strasznie słono, mnóstwo mięsa, mało warzyw):
Z ekipą TVN:
Kolejny dzień pełen wrażeń. Rano spotkanie z Brendanem, który oprowadził nas i TVN po World Trade Center i opowiedział historię swojego przyjaciela - księdza geja - który tam zginął. Odwiedziłyśmy kościół św. Pawła, który służył za schronienie ocalonym i ratownikom, a gdzie teraz jest coś w rodzaju małego muzeum WTC (duże będzie już za rok, w dziesięciolecie zburzenia Twin Towers):
Poszliśmy też na Brooklyn Bridge:
I opłynęliśmy Statuę Wolności:
Więcej zdjęć, wrażenia i reakcje na gorąco na naszych stronach na Facebooku tu i tu, zajawka programu TVN o nas tu.
Dzięki za pierwszą tak obszerną relację! Aż się łezka w oku kręci. Bawcie się dobrze. Czekamy z utęsknieniem na wasz powrót i relacje oralne - ale najpierw LA! :)))
OdpowiedzUsuńDziewczyny serce mi ściska jak Was widzę,taki wielki milowy krok zrobiłyście dla środowiska.
OdpowiedzUsuńUściskujemy Was z żoną, niestety nie prawną, ale prawo ma mnie gdzieś i ja je także, więc z żoną życzymy Wam cudownych chwil tam na obcej ziemi :))
gratulacje ! gratulacje !
OdpowiedzUsuńDZIEWCZYNY GRATULACJE !!
OdpowiedzUsuńmarzenia się spełniają.
FB :)
Gratulacje dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie, tak przy śniadaniu, z kawką - poczytać jak to wszystko wyglądało!!! fajnie musicie mieć tam bardzo, Dziewczyny :) ide obudzić swoją 'Gosię' -przedpołudniowego śpioszka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie z Krakowa i strasznie się dla Was cieszę!!!
Ale super :) Ale super :)
OdpowiedzUsuńboginicznie!
OdpowiedzUsuńRano obudziły mnie trzy śpiące ze mną kociaki, a teraz jeszcze przy płatkach z mlekiem kolejna niespodzianka - w końcu Wasze relacje ze ślubu i wyjazdu! :)
OdpowiedzUsuńFajnie tak z rana się pocieszyć, że ktoś zrobił taki krok - nieustannie wierzę, że w tej głupiej Polsce się coś zmieni - i do tego ma taką fajna zabawę ;)
Czekam na dalsze relacje i jeszcze raz gratuluję! :)
Ha, fajno jest wiedzieć, że to głosowanie me 3 razy dziennie z różnych przeglądarek nie poszło na marne ;p
GRATULACJE!
OdpowiedzUsuńNew York, New York :) super!
Ja chyba mam "no comments". Czekam aż wrócicie i opowiecie na żywo. Nie odpuszczę wam tego ;-)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam ;)))
OdpowiedzUsuńRelacja super!
OdpowiedzUsuńA telegram od Czterech Bogiń koronuje wszystkie inne piękne gratulacje, te które były i te które jeszcze nadejdą.
A to jedzonko w Hurleys'.... hm, o walorach smakowych trudno coś wnioskować (może i jakieś niebo w gębie, ale chyba nie). Szczerze? Wizualnie właściwie niewiele różni się od dań serwowanych w dawnych stołówkach uniwersyteckich w czasach głębokiego PRL-u, czy w innych socjalistycznych jadłodajniach ;))).
OdpowiedzUsuńI to by pomyślał, że nasza ustawa antynikotynowa aż tak daleko dotarła... nawet do Broadway'u te łapy sięgają! :))
Czy ja moge dwie uwagi do czesci kopenhaskiej? Nie jestesmy adminkami, nawet modkami nie, a ta pani to jednak nie byla Hella Joof, ona jest starsza i ma inna fryzure; nie wiem, kto wam sprzedal te informacje ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki i bawcie sie dobrze w L.A.!
Ireth
wspaniale! :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
KaFor
Się popłakałam...
OdpowiedzUsuń@Ireth - to moja połowa sprzedała te informacje - ona normalnie już wszędzie widzi celebrytki! :)
OdpowiedzUsuńEwa - I think that smile is permanently stuck on your face now - very sweet :) Marriage does become you both!
OdpowiedzUsuńjestem wzruszony :)
OdpowiedzUsuńSuper, że Wam się udało! Może w końcu coś ruszy w tym temacie!
OdpowiedzUsuńNiesamowite wrażenia :) Cieszę się bardzo, że Wam się udało! Wstawcie jakieś nagranie z Waszej przysięgi :) Jeśli chodzi o USA to jestem zauroczona ostatnim zdjęciem! Uwielbiam takie kolorowe od neonów miasta tętniące życiem! zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje, dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, 2 Gracje, że sms gratulacyjny ode mnie doszedł :) dobrej zabawy i świętowania, a słonego nie jedzcie za dużo, bo to nawet za oceanem szkodzi - na humor!
OdpowiedzUsuńahhh, dopiero teraz zobaczyłam ten pocałunek za bukietem - śliczne :) dzięki za to, Dziewczyny!
OdpowiedzUsuńSerdeczne gratulacje. Szczęścia!
OdpowiedzUsuń