Różnica czasu jest trochę wykańczająca, ale przynajmniej bezboleśnie można się załapać na wschód słońca.
I mała retrospekcja - na You Tube pojawił się film ze śpiewającą załogą Airbusa, o której ciut więcej pisałam tu. Jako że był to jeden z najbardziej wzruszających momentów ceremonii, nie mogę go nie pokazać.
A teraz wracamy do (prawie) teraźniejszości.
10 grudnia - c.d.
Druga połowa dnia obfitowała w emocje, choć nie zawsze pozytywne. Oczywiście nie mogłyśmy sobie odmówić przejażdżki do Hollywood i nie żałuję, że je zobaczyłyśmy, ale z drugiej strony cieszę się, że byłyśmy tam naprawdę krótko. Mnóstwo turystów, miejscowych poprzebieranych za gwiazdy i proponujących wspólnie zdjęcia, bezdomnych szukających swojej szansy, pamiątek (na plus - w miarę dobrej jakości). Ot, miejsce, które warto odwiedzić, ale tylko raz.
A dziś wybieramy się na plażę.
Więcej fotek z West Hollywood tradycyjnie na naszej stronie na Facebooku tu.
Chciałabym sobie zrobić takie zdjęcie na tle tego wzgórza :) zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny same achy i ochy dziewczyny! Podziwiam za siłę, bo z tego co piszecie zmiany czasu jakieś koszmarne... Trzymajcie się ciepło! Dużo szczęścia i miłości!:)
OdpowiedzUsuńPiękne fotki :) A ileż wrażeń, taki ślub i podróż poślubna, to nie tylko ważny moment, ale i mnóstwo wspaniałych wspomnień, nie żadne banalne byle co :)))
OdpowiedzUsuńpiękną piosenkę Wam zaśpiewali
OdpowiedzUsuńUschi
DZIEWCZYNY GRATULUJĘ WAM ODWAGI!!! CZEKAM NA DZIEŃ, W KTÓRYM JA RÓWNIEŻ BĘDĘ MOGŁA POŚLUBIĆ SWOJĄ PARTNERKĘ:)
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA NOWEJ DRODZE ŻYCIA:)