Kilka dni temu w końcu dotarła do mnie nowa "Replika". Na ten numer czekałam naprawdę z ogromną niecierpliwością, a wszystko za sprawą pana z okładki - działacza trójmiejskiej KPH, a zarazem sołtysa liczącego sobie zaledwie 1600 mieszkańców Leśniewa (tak na marginesie, to podoba mi się zwrot "Repliki" ku okładkom nie z gwiazdami - choć ta z Dancewicz była naprawdę zjawiskowa - a ze zwykłymi ludźmi), wywiadu z którym byłam bardzo ciekawa. Historia Marcina okazała się naprawdę budująca, bo w końcu o osobach nieheteroseksualnych z mniejszych miejscowości słychać zazwyczaj niewiele, a jeżeli już, to raczej w kontekście homofobii. A tu proszę: jawny gej został sołtysem, działa prężnie i z otwartą homofobią się jak dotąd nie spotkał (co najwyżej z "pewnym dystansem"). No i nie zapominajmy, że jego wybór miał miejsce w tym samym czasie, w którym Krystian Legierski zdobył mandat radnego Warszawy. Chyba nie muszę dodawać, które z tych wydarzeń uważam za bardziej przełomowe.
Mój osobisty hit numeru to jednak nie wywiad z Marcinem, a absolutnie fantastyczny artykuł Wiktora Dynarskiego "Transsex w wielkim mieście". Wiktor obala w nim sporo stereotypów na temat osób transpłciowych - jak ten, że zawsze dążą one do jak najwierniejszego odwzorowania zachowania, wyglądu zewnętrznego czy cech charakteru uznawanych za typowe dla płci, którą się czują. Opowiada o swoich doświadczeniach z wizyt u psychologa, podczas których skrzętnie ukrywał swoją biseksualność i głęboko chował swoje wyluzowane, przegięte "ja", a za to podkreślał wagę stereotypowo rozumianej męskości, bo tego się niestety oczekuje od osoby dowodzącej swojej płci. Pisze też o seksualności osób trans, wspominając rozliczne sytuacje, w których odmówiono mu randki, bo to, co ma w spodniach, kłóciło się z wyobrażeniem potencjalnych randkowiczów na temat mężczyzn, i zastanawia się nad tym, czy naprawdę orientację psychoseksualną warunkują wyobrażenia na temat genitaliów osób, które uznajemy za atrakcyjne. Z całego tekstu dla mnie osobiście najlepszy jest ten fragment:
Żyjemy w świecie binarnych oczekiwań. W "Wielkiej księdze cipek" nie przeczytasz o transchłopcach zadowolonych ze swoich genitaliów - jakiejkolwiek orientacji seksualnej by nie byli. Podobnie "Wielka księga siusiaków" nie pokaże szczęśliwych transkobiet niepotrzebujących waginoplastyki. I nic dziwnego, przyzwyczailiśmy się myśleć o osobach transpłciowych (choć w większości myślimy o medycznie zdefiniowanych osobach transseksualnych) jako chcących całkowicie wtopić się w płciową normę, także na poziomie cielesnym i seksualnym. Mało ludzi zdaje sobie sprawę, że to akceptacja genderu jest najważniejsza - zawartość majtek już nie tak bardzo.
(...) Transowy aktywizm uprawia większość z nas - nie tylko w przestrzeni LGB - i to w dodatku wbrew własnej woli. Ludzie sądzą, że skoro otwarcie mówimy o sobie, stajemy się publiczną własnością. Dlatego i dziennikarze, i przypadkowe osoby pytają nas o operacje, seksualność i genitalia. Wymykamy się oczywistemu, i to w najgorszy dla heteronormy sposób - samym swoim byciem kwestionujemy tożsamości, które dla wielu osób są ostoją ich całego życia.
Kolejny ciekawy tekst z tego numeru to "Płeć Wenus" Bartka Reszczaka poświęcony androgyniczności w modzie, a konkretnie robiącym ostatnio prawdziwą furorę androgynicznym modelom i modelkom jak Lea T., Andrej Pejic, Sarah Whale czy Freja Beha (na obrazku po lewej), którzy i które występują na wybiegach i okładkach czasopism w kreacjach i stylizacjach niekoniecznie zgodnych z ich płcią metrykalną. Bartek przypomina też, że bazujący na genderowych niejednoznacznościach trend w modzie nie pojawił się dziś i wspomina stylizacje Marleny Dietrich, Antoine'a, Annie Lennox, Boya George'a, Davida Bowie czy muzyków z KISS. Tak swoją drogą, to w tym kontekście zabawne jest zdziwienie czy wręcz zgorszenie, jakie nadal wśród co poniektórych budzą Madox czy Michał Szpak. W końcu moda nie ma płci już od dobrych kilkudziesięciu lat i naprawdę nie ma czym się gorszyć czy ekscytować.
Fajnym dopełnieniem tych dwóch tekstów jest fotorelacja z pierwszych polskich wyborów Miss Trans. Mnie szczególnie urzekła obcięta na jeżyka drag queen VANESSA, no ale ja lubię takie niestereotypowe postacie.
Kompletnie za to rozwalił mnie wywiad z pisarką Ewą Schilling, z którego dowiedziałam się między innymi, że jeżeli już w Bielsku-Białej (miejsce zamieszkania Schiling) są kobiety nieheteroseksualne, to skrzętnie to ukrywają i że rzeczą absolutnie niemożliwą jest, by istniały tam wieloosobowe paczki lesbijek (choć byłam tam dopiero dwa razy, odniosłam zupełnie inne wrażenie), oraz że bohaterki Jeanette Winterson ciągle romansują z mężczyznami (serio?), więc trudno nazwać jej literaturę "lesbijską" i uznać, że jakoś odpowiada na nasze potrzeby. Co do klasyfikacji prozy Winterson, to akurat się zgadzam, tylko niby dlaczego miałoby to czynić jej powieści mniej atrakcyjnymi dla kobiet nieheteroseksualnych? Literatura przede wszystkim ma być dobra, by ktoś chciał po nią sięgnąć, a "lesbijskość" bynajmniej synonimem jakości nie jest (pamiętacie "Życie rodzinne świstaka" czy "Moją les"?). Swoją drogą takie a nie inne podejście pisarki do tematu jest w sumie dość symptomatyczne dla wszystkich, którzy nie lubią płciowych niuansów, rozważań nad którymi i w tej "Replice", i ostatnio na naszym blogu czy na forum Kobiety Kobietom (tak, w moim "ulubionym" wątku) jest całkiem sporo. Czyli że mam nowy objaw płciowego konserwatyzmu do kolekcji.
Reasumując, lipcowo-sierpniowa "Replika" zrobiła mi kilka naprawdę miłych prezentów. Co rzecz jasna nie znaczy, że wybaczę jej absolutnie irytujące podsumowanie dotychczasowej działalności Grupy Inicjatywnej ds Związków Partnerskich, w którym zabrakło choć słowa odniesienia do głosów krytycznych wobec projektu czy wzmianki o tym, że szum wokół związków w ostatnich miesiącach to nie tylko zasługa GI (choć również).
-
Niekonserwatywna płciowo "Replika"
Niekonserwatywna płciowo "Replika" Ewa Tomaszewicz 7/31/2011
Czytaj także
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
A może dla tych wszystkich facetów którzy przestraszyli się Wiktora penis jest niezbędnym organem do osiągnięcia satysfakcji seksualnej. Jest jedną ze składowych męskości której poszukują. Ja nie dostrzegam w tym nic złego.
OdpowiedzUsuńJak to tak gej sołtysem? Na polskiej wsi? Co na to ksiunc proboszcz!? Sodomia i gomoria...
OdpowiedzUsuńO znów Freja (: Ostatnio coraz o niej głośniej w pl kłirowych mediach. Niedawno ktoś nawet popełnił jakiś artykuł o niej, chyba na WSK. Pełno bzdur, trzeba to będzie wyprostować. W gwoli ścisłości Freja nie jest bi, w sumie oficjalnie nie wiadomo nic o jej orientacji. Nigdy publicznie nic o niej nie mówiła, nie było żadnego coming outu etc. Oczywiście lesbijki wiedzą swoje, ale to już temat na całą notkę na blogasku (;
Co do Szapka to bawi mnie to niesamowicie. O ile jeszcze Maddoxa faktycznie można pomylić z Magdą Mołek to Szpak wygląda jak by się urwał z jakiegoś glamrockowego zespołu. To już było! Nie wiem jak on może w ogóle wzbudzać aż takie silne emocje.
Ewa, podpisuję się obiema łapkami pod tym, co napisałaś. mam niemal identyczne refleksje nt tego numeru. nawet hit mamy ten sam - tekst Wiktora :).
OdpowiedzUsuńto zdecydowanie najlepsza Replika jaką do tej pory miałam w łapkach.
Jenny,
OdpowiedzUsuńz tego co mi się wydawało to freja jest m/k, czyli dąży do bycia kobietą? Tak zrozumiałam przynajmniej z jej bywania na forum...
Szkoda, że nie ma gdzieś w necie do poczytania za free ;)
Wiktor tylko potwierdzil to co pisalam na kk- transseksualizm to nie tylko czy koniecznie zamiana cipki na siusiaka tylko gender odmienny od tego przypisanego plci biologicznej
OdpowiedzUsuńgdyby nie ten odmienny gender to w ogole nie moglby sie pojawic pomysl zmiany plci- no bo skoro genitaliow nie zmieniamy, gender mamy jeden dla wszystkich i z faktu bycia kobieta czy mezczyzna nic nie wynika w sferze psychicznej- to niby po co?
nie odbiegnę specjalnie od głównego trendu pochwalającego-pochwalony:]- wyboru tekstów z Repliki Dynarski sołtys gej miss trans i modelki/modele fajne i ciekawe tematy
OdpowiedzUsuńteraz więc pozostaje nam tylko czekać jak jakaś lesbijka zostanie panią wójt i powstaną jakieś dobre książki o życiu lesbijek w pl teraz lub dawniej :)
Ja w kwestii bielskich lesbijek, których jest dość sporo, a których Pani Schilling nie widuje, bo może nie ma na to ochoty...?
OdpowiedzUsuńCo piątek grupa nasza spotyka się na imprezach różnego typu, a i w tygodniu bardzo często. Ostatnio była wyprawa na opalanko, nie wyszły rowery, bo pogoda...wiadomo, kosz, ręczna i noga na boisku przy Jej dawnym liceum, o ile się nie mylę Koperniku. Chodzimy na nielegal na drukarnie, Pani Schilling na pewno wie gdzie to jest :) Zapraszamy.
Bielskie lesbijki się nie ukrywają.
@adremja
OdpowiedzUsuńMoże, nie wiem. Ale pytanie o to, czy orientacja seksualna wynika z wyobrażeń na temat genitaliów potencjalnego partnera/partnerki pozostaje otwarte.
@Jenny
No właśnie, ciekawe, co na to ksiądz:)
Na notkę czekam, bo Freją się jakoś specjalnie nie interesuję, więc nie zgłębiałam tajników jej biografii.
A Szpak - no właśnie! Toż to glamrockowiec w czystej postaci (swoją drogą, akurat estetyczna otoczka wokół tego nurtu muzycznego bardzo mi się podoba).
@Uschi
Jestem urażona, najlepsze "Repliki" były wtedy, kiedy robiłam za red. nacz.;P
@Drevni Kocurek^^
A nie chodzi Ci przypadkiem o jakąś Freję z forum? Bo w poście jest modelka, która prezentuje męskie kolekcje.
A do poczytania będzie pewnie na replika.kph.org.pl, tylko z pewnym opóźnieniem.
@Anonimowa
Ja tam nie wiem, może pisałaś. Kłopot w tym, że raczej nie jako "anonimowa", więc nie jestem w stanie tego zweryfikować;P
@ja osobne
Czekam z utęsknieniem na jedno i na drugie. Choć na drugie jednak mniej:)
@lajt
Liczyłam, że się odezwiesz i zweryfikujesz moje doświadczenia. Swoją drogą, ciekawe, skąd taka rozbieżność doświadczeń.
Ochhhh, Freja Beha Erichsen, jedna z moich ulubionych modelek :) Ale nie nazwałabym jej androgyniczną, wiele modelek ma podobną budowę ciała (np. Snejana Onopka), tak naprawdę każdą szczupłą dziewczynę można wystylizować na chłopa :p
OdpowiedzUsuńw kontekscie wypowiedzi Wiktora, ze transboy moze byc szczesliwy ze swoja wagina mozna pojsc dalej- a co przeszkadza transboyowi biust i po co go obcinac? dlaczego przeszkadza transboyowi brak zarostu- po co truc sie hormonami? czy miesiaczka poza swoja upierdliwoscia naprawde ujmuje transboyowi genderowej meskosci?
OdpowiedzUsuń@Anonim 2
OdpowiedzUsuńCzyli niemal każdą modelkę niestety:( W kwestii androgyniczności - Bartkowi chodziło raczej o zaprezentowanie modeli i modelek, którzy i które prezentują stroje czy fryzury zarezerwowane głównie dla płci przeciwnej.
@Anonim 3
Każdemu transboyowi czy temu konkretnemu? Jeżeli temu konkretnemu - to powinnaś/powinieneś zadać to pytanie Wiktorowi. Jeżeli każdemu - nie sądzę, by każdy odpowiedział na to pytanie identycznie. Raczej - ile osób, tyle odpowiedzi.
A ja odwróciłabym sytuację - czy kobieta po mastektomii przestaje być kobietą? A po histerektomii czy owariektomii? Albo po menopauzie? A co z kobietami biorącymi sterydy czy testosteron z przyczyn zdrowotnych? Stają się mężczyznami? Moim zdaniem - nie. Tak że jak dla mnie szukasz nie tam, gdzie trzeba.
Warto też pamiętać, że polskie prawo stawia pewne wymagania osobom trans, które chcą funkcjonować zgodnie ze swoją płcią. Nie można sobie zmienić dokumentów ot tak, składając jeden wniosek.
Dlaczego niestety? Dziewczyny w męskich ciuchach są bardzo mniam, mniam :p
OdpowiedzUsuńAnonim 2/ moonchild
Niestety tylko w tym sensie, że modelki są zazwyczaj bardzo, bardzo szczupłe. A mogłyby być ciut mniej:)
OdpowiedzUsuńtak zupełnie offtopowo ale oglądam właśnie "na każdy temat" odc 19 lesbijka Małgorzata 26 lat opowiada o swoim życiu, zastanawiam się jak dziś odpowiadano by na takie pytania -i czy w ogóle by odpowiadano na niektóre. Choć tekst o całowaniu na marszałkowskiej jest równie rewolucyjny dziś
OdpowiedzUsuńno wlasnie- kobieta po masektomii nie przestaje byc kobieta a transboy niby przestaje? skoro gender jest najwazniejszy to po co korekta ciala?
OdpowiedzUsuńi ktory gender skoro z faktu bycia mezczyzna i kobieta nic nie wynika na poziomie psychicznym a gender jest tylko tworem kulturowym
Gender to płeć kulturowa, więc trudno, by była tworem natury;P
OdpowiedzUsuńOsoba transseksualna K/M nie przestaje być kobietą po mastektomii, terapii hormonalnej czy waginoplastyce. Nie jest nią i przed zmianami chirurgicznymi, więc nie może przestać nią być.
"i ktory gender skoro z faktu bycia mezczyzna i kobieta nic nie wynika na poziomie psychicznym a gender jest tylko tworem kulturowym"
OdpowiedzUsuńA KTO tak twierdzi? Owszem, gender jest tworem kulturowym. Ale czy z tego wynika, że nie ma on wpływu na ludzi? Czy z tego wynika, że jest nierealny?
"skoro gender jest najwazniejszy to po co korekta ciala?"
To jest pytanie psychologiczne, ja się nie znam. Może dlatego, że tożsamość płciowa domaga się ekspresji (roli płciowej) (mniejsza z tym, czy ta potrzeba jest nabyta, czy wrodzona), a jednym ze sposobów jest posiadanie ciała? Zatem posiadanie piersi byłoby rolą płciową tak jak mycie kibli.
* w przedostatnim zdaniu zamiast "ciała" miało być "kobiecego ciała", przepraszam.
OdpowiedzUsuńA przy okazji rozwinę swój pogląd. Może kogoś zdziwi, że coś tak wrodzonego jak budowa ciała podciągam pod rolę płciową, ale czy to właśnie nie on decyduje w dużej mierze o tym, czy uznamy kogoś za kobiecego/męskiego? Pamiętajmy, że normy społeczne nie są racjonalne - nie zawsze mamy wpływ na to, czy je spełniamy.
niestety sama sobie przeczysz autorko bloga
OdpowiedzUsuńz jednej strony twierdzisz, ze cos takiego jak plec psychiczna nie istnienie, ze z faktu bycia biologiczna kobieta nic nie wynika w sferze psychiki a z drugiej strony twierdzisz, ze osoba k/m nawet przed korekta ciala jest mezczyzna- czyli znaczy, ze wlasnie psychicznie jest mezczyzna( bo pod kazdym inny wzgledem nie jest)- a przeciez to wg Ciebie nie istnieje, bycie mezczyzna na poziomie psychicznym to puste pojecie, wypelnione kulturowymi stereotypami
Aaa, o to chodzi!
OdpowiedzUsuńNo to po kolei:
Z jak najbardziej mojego twierdzenia, że "męskość" i "kobiecość" są pojęciami pustymi znaczeniowo (bo: 1. nie ma czegoś takiego jak archetyp męskości i kobiecości; 2. nie istnieje żadna cecha, którą można przypisać wszystkim kobietom i ani jednemu mężczyźnie ani żadna cecha, którą można przypisać wszystkim mężczyznom i ani jednej kobiecie; 3. pojęcia "męskości" i "kobiecości" są zmienne w czasie i zależne od kultury), bynajmniej nie wynika, że faktu bycia mężczyzną czy kobietą nic nie wynika na poziomie psychicznym (to nawiązanie do poprzedniego komentarza Anonima).
Jeżeli przyjmiemy, że płeć kulturowa jest nadrzędna, a wszystko inne to jej pochodne (bo do tej teorii się odwoływałam), to będąc kulturowymi mężczyznami czy kobietami siłą rzeczy większość z nas interioryzuje cechy przypisane kobietom i mężczyznom przez kulturę, w której żyjemy. Bo to jest to, czego od nas się oczekuje i co od dziecka nam się wpaja. Czyli nie chodzi o rzecz tak banalną, jaką są stereotypy (kobiety są głupsze i piskliwsze, mężczyźni są łowcami i podobne bzdury), a o to, jak kultura wpływa na całokształt naszego życia - to, jak się postrzegamy, to, jaką rolę przyjmujemy, to, czy jesteśmy postrzegani/ne jako odszczepieńcy (gdy odrzucamy oczekiwania typowe dla naszej kultury), czy nie (gdy żyjemy zgodnie z normami kulturowymi).
Czyli - najpierw kultura, potem psychika, interpretacja biologii i reszta (z czego wynika, co chyba jest oczywiste, że pisząc o płci, mam na myśli płeć kulturową / chyba że dodaję do tego "psychiczna", "bilogiczna" itd.). Świetnie to (pierwszeństwo kultury) pokazuje zresztą Wiktor w swoim tekście, pisząc o nadrzędności genderu i wskazując na oczekiwania społeczne (psychologów, potencjalnych partnerów) wobec siebie jako na wpychające go w rolę, której nie chce i nie zamierza pełnić - bo w naszej kulturze zdaniem większości nie można być mężczyzną, nie pragnąc zarazem posiadać biologicznie męskiego ciała czy cech zgodnych z rolą płciową przypisywaną w naszej kulturze mężczyznom. Tyle że jednak można, co, przy całej sile oddziaływania kultury, wskazuje na jej niestałość, nieobowiązkowość, to, że jest czymś wykreowanym, a nie danym z góry i jedynym obowiązującym.
mi tam nikt nie wpajal od dziecka, ze mam byc dziewczeca dziewczynka- mialam ogromna dowolnosc zarowno w wyborze ubran, zainteresowan, zachowan- jesli nasladowalam bliskie mi kobiety to dlatego, ze chcialam, identyfikowalam sie z nimi, podobaly mi sie, chcialam byc w przyszlosci jak one- w tym sensie nie przypominam sobie opresywnego oddzialywania kultury na moj gender
OdpowiedzUsuńno dobrze, wracajac do Wiktora- co dla Ciebie oznacza, ze on bedac biologicznie kobieta czuje sie mezczyzna- przegietym lub nie ale mezczyzna; czy on zinterioryzowal cechy przypisane mezczyzna na przekor oczekiwaniom?
no i pytanie czy akceptacja waginy u trans k/m wynika z tego, ze mezczyzna nie pragnie posiadac penisa czy z tego, ze efekty korekty genitaliow sa tak fatalne
Żeby to było takie proste. Nie chodzi o wpajanie "dziewczęcej dziewczynki", a po prostu dziewczynki, kobiety, mężczyzny, chłopca. Nikt ci nie mówił, że jesteś dziewczynką? Nie nadali ci dziewczęcego imienia? (itd.) Na tym polega nadrzędność kultury nad biologią. Kultura nie oddziałuje na gender, gender (czyli płeć kulturowa!) to wytwór kultury, bez niej nie istnieje.
OdpowiedzUsuńNie chodzi też o opresję. O tym już pisałam - nie ma szans, by utrzymały się normy, które nie przynoszą nikomu korzyści. Na tym polega ich siła - że dają korzyści tym, którzy się w nie wpisują. W tym układzie jesteś na pozycji władzy (jako wpisująca się w normy i ustwiająca się jako punkt odniesienia dla tych, którzy się nie wpisują), trudno więc, byś odczuwała opresję.
Transboye, których doświadczenia opisuje Wiktor, nie czują się mężczyznami (i przed metrykalną korektą płci, i po), oni nimi są. Ciało nie ma tu nic do rzeczy, nie jest punktem odniesienia. Punktem odniesienia jest płeć kulturowa (gender) i o jej akceptację chodzi (ostatecznym jej potwierdzeniem jest zmiana dokumentów).
Z pewnością jest tak, że wiele osób trans dąży do pełnej korekty płci (być może z powodów, o których pisał Arek, być może z innych - nie wiem, nie czuję się ekspertką, jestem cis), ale są też takie, o których pisze Wiktor, dla których najistotniejszą kwestią jest społeczne potwierdzenie swojej płci. I nie sądzę, by kwestie chirurgiczne (przy dzisiejszym zaawansowaniu medycyny) miały z tym coś wspólnego. Jeżeli już, to finansowe, tyle że jest ogromna różnica między nierobieniem operacji, bo nie ma się na to pieniędzy, a nierobieniem, bo się jej po prostu nie potrzebuje.
no wlasnie ja uwazam, ze gender to plec psychiczna i ona czesciowo wynika z biologii a tylko czesciowo ksztaltuje sie tez pod wplywem kultury ale nie na zasadzie opresji tylko wlasnie na zasadzie identyfikacji z tym co w kulturze zgadza sie z moja plcia psychiczna
OdpowiedzUsuńi dalej nie wiem co znaczy, ze transboye nie czuja sie mezczyznami tylko po prostu nimi sa??????
na poziomie chromosomalnym, gonadalanym, hormonalnym, fenotypowym- nie sa
sa jedynie na poziomie plci psychicznej- czyli tego, co Ty negujesz, prawda? bo uwazasz, ze to zostalo narzucone przez kulture a przeciez wobec nich nie bylo oczekiwan kulturowych, spolecznych, presji zeby nimi byli-wiec z czego wynika ich meska tozsamosc? co znaczy powiedziec- jestem mezczyzna jesli cialo temu przeczy?
nie przypominam sobie, zeby rodzice robili mi wyklady- jestes dziewczynka wiec z tego wynika, ze masz byc taka, smaka i owaka
OdpowiedzUsuńowszem, zwracali sie do mnie- coreczko, wiedzialam, ze mam cipke, taka sama jak moja matka ale zadnej indoktrynacji do roli plciowej nie przechodzilam- z tego moge wysnuc wniosek, ze moja plec psychiczna wynika z biologii i sadze, ze wiekszosc przypadkow dziala ten mechanizm i gender tworzy sie wlasnie sumujac doswiadczenia kobiet i ich plci psychicznej a nie jest konstruktem z zewnatrz narzuconym
kilka procent ludzi odczuwa niezgodnosc pomiedzy plci biologiczna a psychiczna i wtedy koryguje cialo zeby bylo spojne z psychika- gdybys zapytala Wiktora- czy wolalby urodzic sie w meskim ciele- moge dac glowe, ze odpowiedzialy, ze tak
Wszystko fajnie, tylko gender nie jest płcią psychiczną z definicji (spójrz choćby na definicję WHO - "gender - stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet"). Oczywiście możesz nadawać słowom znaczenie, których nie mają, ale w takim razie dołącz do każdej wypowiedzi swoje definicje pojęć, których używasz. Ułatwi to dyskusję.
OdpowiedzUsuńOsoby trans są mężczyznami/kobietami, bo taka jest ich genderowa tożsamość. Ciało nie ma tu nic do rzeczy. To nasza kultura mówi nam: to jest mężczyzna, bo ma ciało, które uznajemy za męskie, to jest kobieta, bo ma ciało uznawane za kobiece, a poza tym nie ma nic. Dlatego osoby niewpisujące się w tę binarność są stygmatyzowane - to jest zresztą w tym fragmencie tekstu Wiktora, który przytoczyłam. Na tym polega nadrzędność płci kulturowo-społecznej: że mówi nam, jaka ma być nasza płeć biologiczna, byśmy byli uznani za wpisujących się w normy (i, tym samym, nie byli poddawani opresji). Czyli de facto płeć kulturowa konstruuje płeć biologiczną.
I, jak widać, nie trzeba do tego żadnych wykładów, bo masz te normy pięknie zinternalizowane - nie mieści ci się w głowie, że trans może wcale nie chcieć być cis, że może być szczęśliwy będąc tym, kim jest - nawet jak ów trans wprost o tym pisze.
skoro trans nie chcialby byc cis to po co bierze testosteron? po co obcina piersi? nie moze byc szczesliwym transboyem z cyckiami i miesiaczka i gladka buzka?
OdpowiedzUsuńdla mnie gadanie, ze trans jest super szczesliwy ze ma wagine jest tylko i wylacznie podyktowane realistycznym spojrzeniem na fatalne efekty korekty genitaliow i powiklania, ktore z tym sie wiaza
znam osobe trans k/m i wiem od niego, ze jak najbardziej czuje sie on typowym facetem, ma poczucie, ze ma meski mozg, typowa meska psychika, meski gender i robi wszystko by cialo bylo jak najwierniej meskie- realia medyczne nie pozwalaja jednak na 100% satysfakcje wiec trzeba sie pogodzic z tym czego zmienic nie mozna
Znasz JEDNĄ osobę trans i na tej podstawie wysnuwasz wnioski o WSZYSTKICH? Wiesz lepiej od nich, co czują, czego chcą, jako kto chcą żyć i co je/ich uszczęśliwia? Na tyle lepiej, że negujesz wszelkie wypowiedzi osób trans i analizy kulturowe, które przeczą owemu jednostkowemu doświadczeniu?
OdpowiedzUsuńAle po co ja pytam. Oczywiście, że tak jest. I nawet nie muszę pytać, z czego to wynika, bo to tylko kolejny dowód na istnienie mechanizmów kultury, o których piszę.
ja znam jedna osobe trans ale on zna ich sporo, przeczytal wszystko na temat transseksualizmu co zostalo wydane i napewno jest wiekszym ekspertem od Ciebie w tym temacie
OdpowiedzUsuńdoswiadczenia osob trans poczynajac od dziecinstwa, poprzez doswiadczenia z okresu dojrzewania, odczucia, problemy sa do siebie bardzo zblizone
Oczywiście, że doświadczenia opisywane w różnych książkach (choć z pewnością nie we wszystkich - chyba że masz na myśli wyłącznie rzeczy z jednej-dwóch dziedzin) są zbliżone, przecież powstały one w tym samym kręgu kulturowym. Tyle że to nie unieważnia faktu, że istnieje ileś tam osób (również w naszym kręgu kulturowym, nie mówiąc już o innych), których doświadczenia są zupełnie inne (i również znalazły swoje odzwierciedlenie w literaturze). Zamiast więc przykrawać wszystkich do jednego wzorca i pisać, że Z PEWNOŚCIĄ czują oni tak samo, tylko jeszcze sobie tego nie uświadomili, no ale MUSZĄ czuć tak samo, bo WSZYSCY tak czują, może lepiej pogodzić się z faktem, że jednak tak nie jest i że osoby trans - tak jak i osoby cis - są różne. I nikt, poza nimi samymi, nie ma prawa im mówić, co POWINNY na swój temat myśleć i czuć.
OdpowiedzUsuńskoro piszesz- osoby trans sa kobietami, mezczyznami bo taka jest ich genderowa tozsamosc
OdpowiedzUsuńto rowniez prawdziwe jest stwierdzenie biologiczne kobiety to osoby posiadajace cialo kobiety i kobieca tozsamosc genderowa- tak?
Biologiczne kobiety to w naszej kulturze osoby, które są a'priori uznawane za kobiety na podstawie ich cech anatomicznych, genetycznych itd.
OdpowiedzUsuńchodzi o to, ze stosujesz podwojne kryteria- z faktu bycia biologiczna kobieta nie wynika wg Ciebie nic na poziomie psychicznym a stwierdzenie- jestem kobieta ogranicza sie wlasciwie tylko do akceptacji swojego ciala
OdpowiedzUsuńw przypadku trans- odwrotnie, cialo nie ma znaczenia a o plci swiadczy gender
jak dla mnie sama sobie przeczysz, niestety
gdyby biologiczna kobieta powiedziala- jestem kobieta wiec zachowuje sie jak kobieta, ubieram sie jak kobieta - uznalabys ja za ofiar stereotypow w ktora wtloczyla ja kultura
jesli trans k/m powie- zachowuje sie jak facet, ubieram sie jak facet- uznasz, ze jego gender jest wynikiem jego tozsamosci, plci psychicznej a nie opresji, prawda?
Jeżeli przyjmiemy nadrzędność płci kulturowej, to ciało nie ma znaczenia ani w przypadku osób trans, ani w przypadku osób cis. Nie uważam osób cis za ofiary stereotypów - ileś tam komentarzy powyżej pisałam, że nie chodzi o rzecz tak banalną jak stereotypy - a jedynie za wpasowujące się w normy powszechne w naszym kręgu kuturowym. Pisałam też, że owe normy są opresywne jedynie w stosunku do osób, które ich nie reprodukują, więc trudno, by były takie w stosunku do genderowych kobiet, które mają zarazem ciała uznawane za kobiece. Nie, takie kobiety są beneficjentkami owych norm, nie ofiarami opresji. Czyli jest dokładnie odwrotnie, niż piszesz - to osoby trans podlegają opresji, bo nasza kultura nie przewiduje miejsca dla genderowych kobiet w ciałach uznawanych za męskie.
OdpowiedzUsuńno ale dlaczego osoby cis wpasowuja sie w te normy? wlasnie dlatego, ze te normy sa ustalone w oparciu o plec psychiczna, wynikaja z biologii- w innym przypadku procent ludzi nie odnajdujacych sie w tym binarnym podziale bylby wiekszy niz kilka procent
OdpowiedzUsuńBo te normy zostały przez nie stworzone. Normy kulturowe nie są niczym z góry danym, to ludzie je tworzą.
OdpowiedzUsuńotoz to- poza osobami transseksualnymi i transgenderowymi- kobiecy gender pasuje biologicznym kobieta a meski biologicznym mezczyzna wlasnie dlatego, ze wynika z biologii- ciesze sie, ze w koncu to zrozumialas
OdpowiedzUsuńAle ja nic takiego nie napisałam. Napisałam, że to ludzie tworzą normy kulturowe, które są opresywne dla jednych, a korzystne dla innych (do tych drugich zaliczają się twórcy norm oraz osoby, które się w nie wpasowują). Biologia nie ma tu nic do rzeczy.
OdpowiedzUsuńa dlaczego jedni wpisuja sie w normy kulturowe i staja sie tym samym beneficjentami a inni nie wpisuja sie i sa opresjonowani? jesli nie biologia to tlumaczyc to czym?
OdpowiedzUsuńNo to jeszcze raz:
OdpowiedzUsuńNormy kulturowe tworzone są przez ludzi. Ktoś je ustala i ktoś im podlega. Są różne na różnych szerokościach geograficznych, zmienne w czasie. Co wskazuje na to, że z biologią nie mają nic wspólnego.
Logiczne jest, że ich beneficjenci i beneficjentki stoją na ich straży i podpierają opresyjny wobec innych, ale korzystny dla nich system argumentami w rodzaju "odwieczne", "naturalne", "niezmienne" (patrz ugruntowane w chrześcijaństwie pojęcie "prawo naturalne") itd. Mało kto ma ochotę dzielić się z innymi uprzywilejowaną pozycją, a jeszcze mniej osób przyzna, że wcale na taką pozycję nie zasługuje. Wystarczy spojrzeć na współczesny dyskurs wokół małżeństwa, żeby się o tym przekonać.
ale przeciez nikt nikomu nie broni wpisac sie w norme i stac sie beneficjentem- skad niemeznosc osoby trans wpisania sie w gender zgodny z plcia biologiczna? i skad łatwosc osoby cis do wpisania sie w swoj gender? wyjasnij mi ten mechanizm- skoro to nie plec mozgu, nic biologicznego to jaka to sila na poziomie psychiki powoduje ta niemoznosc? juz pytalam- czy osoby dobrze wpasowujace sie od dziecka w swoj gender sa jako dzieci bardziej podatne na indoktrynacje genderowa, sa przebiegle i poczuly, ze dzieki temu beda beneficjentem czy jeszcze inaczej?
OdpowiedzUsuńCały czas patrzysz na tę kwestię z niewłaściwej strony. Kultura nie sprawia, że ktoś się gdzieś wpisuje. Oczywiście ma wpływ na czyjeś zachowanie czy role, które ktoś przyjmuje, ale można też odmówić ich pełnienia - tyle że ma to swoje konsekwencje. Bo to kultura decyduje o tym, kto się wpisuje, a kto nie. Decydujesz się nie wpisywać - w porządku, ale nie licz na akceptację czy wsparcie.
OdpowiedzUsuńW naszej kulturze za kobietę uznaje się osobę, która ma ciało uważane za kobiece, a za mężczyznę osobę, która ma ciało uznawane za męskie. Nie ma miejsca dla osób, które mają męską tożsamość genderową, ale kobiece ciała. Od nich wymaga się wpisania się w normy i dostosowania swojego ciała do tożsamości. Oczywiście mogą tego nie robić - ale wtedy nici ze zmiany metryki (do czego pewna ingerencja w ciało niestety jest konieczna) i nici z funkcjonowania jako kulturowy mężczyzna czy kobieta - bo co to za mężczyzna z waginą czy kobieta z penisem, a na dodatek z dowodem, w których jest inne imię i płeć.
Podobnie jest z osobami niehetero. Oczywiście możesz sobie być homo, ale nie licz na to, że będziesz mieć równe prawa z hetero. Różnica jest taka, że coraz więcej osób dostrzega konieczność poszerzenia normy również o osoby niehetero. Ale i tak pełna równość to pieśń przyszłości.
ale mi chodzi o sam psychologiczny mechanizm- dlaczego mimo indoktrynacji kultury, oczekiwan spolecznych, presji rodzinnych, potencjalnych korzysci z wpisania sie w norme- osoba trans nie jest w stanie zinterioryzowac genderu wlasnej plci biologicznej podczas gdy 99% ludzi nie ma z tym problemu
OdpowiedzUsuńnadal uwazasz, ze biologia mozgu nie ma tu nic do rzeczy?
przeciez tyle sie pisze o tym, ze tozsamosc plciowa wynika z budowy czesci mozgu- jadra lozyskowego prazka krancowego- ktore u osob trans ma budowe taka jak u plci przeciwnej
Przecież cały czas o tym piszę. Bo nadrzędną rzeczą jest tożsamość genderowa, a nie posiadanie ciała, któremu kultura przypisała określenie "męskie" czy "żeńskie".
OdpowiedzUsuńa z czego wynika taka a nie inne tozsamosc genderowa? z mozgu?
OdpowiedzUsuńZ kultury. O tym też już pisałam.
OdpowiedzUsuńale z czego wynika, ze ktos identyfikuje sie z genderem kobiecym a ktos z meskim
OdpowiedzUsuńJa tylko chciałam powiedzieć, iż uważam, że sporo osób w środowisku zapomina o kwestii takiej, że.
OdpowiedzUsuńTransseksualizm jest tylko okresem przejściowym. Osoby, które tego doświadczyły od urodzenia pod kątem płci psychicznej są kobietami lub mężczyznami. Nie stają się nimi po zmianie dokumentów ani po operacji.
One mają od urodzenia złe ciało i zmieniają je. Po zmianie są przez otoczenie uznawane za te, którymi czuły się od urodzenia.
Co oznacza, że po przejściu tej ciężkiej drogi do zmiany dokumentów, na te które powinny być od początku, i do zmiany ciała, które powinno być takie od urodzenia, są już tylko kobietami i mężczyznami.
Bo nie ma czegoś takiego jak "T". Jest tylko K i M.
A świat gender to oddzielna sprawa tycząca się tylko kultury i łamania stereotypów.
PS. Uprasza się o niemieszanie zjawiska dezaprobaty płci (czyli transseksualizmu) z osobami, które bawią się w gender i odgrywanie ról płci przeciwnej bez pragnienia zmiany dokumentów/ciała.
OdpowiedzUsuńno wlasnie o plci psychicznej caly czas mowimy- ze ona istnieje, wynika z mozgu i ma zasadnicze znaczenie przy wpisaniu sie w kobiecy czy meski gender
OdpowiedzUsuńwidac to na przykladzie biologicznych kobiet o kobiecym genderze jak i np biologicznych mezczyzn o kobiecym genderze- tym bardziej, ze u nich nie ma mowy o indoktrynacji kulturowej- wobec nich byly inne oczekiwania a i tak wpisuja sie oni w kobiecy gender- to swiadczy o tym, ze gender wynika z biologii mozgu a nie indoktrynacji kulturowej
@Drevni Kocurek^^
OdpowiedzUsuńTak, masz rację, nasza kultura przewiduje miejsce wyłącznie dla K i M.
Zauważ jednak, że punktem wyjścia do tej dyskusji jest artykuł Wiktora. Osoby jak najbardziej tv, po zmianie dokumentów. I to on pisze o nadrzędności genderu nad zmianami w ciele i protestuje przeciw upraszczaniu rzeczywistości do prostej binarności. Tak że tu nie ma żadnego mieszania.
Dla Ciebie to jest TYLKO kultura, ale takie głosy pokazują, że to jest AŻ kultura.
@Anonimowy
Gender nie jest czymś z góry danym, a wytwarzanym i reprodukowanym przez kulturę - gender to płeć kulturowa, z definicji (jedną z nich, w wydaniu WHO, podałam ileś tam komentarzy wcześniej). Gdyby miał wynikać z biologii, to byłby zawsze i wszędzie ten sam dla wszystkich. A nie jest. Więc choćby z tego powodu (nawet jak odsuniemy na bok etymologię tego pojęcia) nie może być niczym naturalnym. Określa role, zachowania itd. typowe dla kobiet i mężczyzn (a, w systemach niebinarnych, również dla pozostałych płci) w poszczególnych kręgach kulturowych.
z biologii mozgu wynika moja identyfikacja jako kobiety, akceptacja ciala a juz konkretnie bycia kobieta uczylam sie od innych kobiet w moim otoczeniu, z ktorymi sie identyfkowalam- tu masz wyjasnienie dlaczego ten gender bywa rozny- bo nosnikiem tego genderu sa konkretne osoby, znaczace dla tozsamosci dziecka
OdpowiedzUsuńta identyfikacja z innymi kobietami powodowala, ze kobiecy gender nie oddzialywal na mnie w sposob opresywny tylko byl czyms co naturalnie tworzylo moja tozsamosc
w przypadku osoby trans- biologia mozgu nie pozwala identyfkowac sie jako kobieta i tozsamosc budowana jest poprzez identyfikacje z mezczyznami, ktorzy reprezentuja meski gender
Moment, moment, jak to UCZYŁAŚ się być kobietą? To kim byłaś wcześniej? Mężczyzną? I dlaczego niby kobiety mają być różne? Przecież, skoro to nie kultura, a mózg decyduje, to powinny być takie same.
OdpowiedzUsuńmozg decyduje, ze akceptujesz swoje cialo i w dziecinstwie bedziesz sie identyfikowac z kobietami a one ucza cie wlasnie na konkretnych przykladach swojego genderu( nie, ze robia wyklady na temat tylko w milionach sytuacji, w ktorych zachowuja sie tak a nie inaczej a Ty to widzisz, przyswajasz, pytasz, kwestionujesz)- jako trzylatka nie bylam kobieta, bylam dzieckiem, dziewczynka, ktora dopiero uczyla sie tego czym jest kobiecosc- i nie na zasadzie prania mozgu tylko odkrywania w sobie tego co znaczace kobiety soba reprezentowaly- gdyby nie byl to pozytywny przyklad- pewnie uczenie sie szlo by bardzo opornie
OdpowiedzUsuńu osoby trans dziala ten sam mechanizm- tylko, ze one identyfikuje sie i ucza genderu odmiennego od plci biologicznej bo taki maja mozg
No to jeszcze raz:
OdpowiedzUsuń- kultura nie jest opresywna wobec wszystkich, jest za to bezpośrednio opresywna wobec tych, którzy i które się w jej normy nie wpisują;
- wpisywanie się w normy kulturowe nie odbywa się na zasadzie wykładów czy prania mózgu (co za bzdurny pomysł, swoją drogą), choć oczywiście w skrajnych przypadkach może się to zdarzać - np. w systemach totalitarnych;
- normy tworzą ci, których jest więcej i/lub mają większą władzę (np. biali, heteroseksualni cis mężczyźni); logiczne jest więc, że wobec nich normy nie są opresywne (bo to oni je ustalają!), a są za to dla nich korzystne (bo ustalają je nie sobie a muzom, a po coś);
- powstawanie norm nie polega na tym, że ktoś przychodzi i mówi, że tak ma być, tak samo nie zmieniają się one ot tak, bo ktoś tak postanowi (naprawdę muszę rozpisywać ten punkt, czy dośpiewasz sobie historię ludzkości i jej zmienność w czasie i przestrzeni?);
- logiczne jest również, że dla ciebie normy nigdy nie były opresywne i nie wpasowałaś się w nie na zasadzie przymusu, bo są one tworzone przez i dla takich ludzi jak ty.
To, czego za to mimo wszystko nie potrafię zrozumieć, to przekonanie tych wszystkich reproduktorów i reprodukorek norm, że uczestniczą w czymś, co jest odwieczne i naturalne i że w związku z tym dają sami sobie prawo twierdzenia, że jeżeli ktoś myśli inaczej, niż oni, to dzieje się tak dlatego, że jest z nim coś nie tak, a nie dlatego, że można po prostu nie reprodukować norm.
BTW czekam na odpowiedź na pytanie o przyczyny różnic między kobietami - skoro nie wynikają z kultury, to z czego?
ach, czyli kultura jest opresywna tylko wobec tego procenta osob transseksualnych ale tylko dopoki nie dopasuja ciala do genderu, co w wiekszosci przypadkow jest ich najwiekszym marzeniem czyli tez de facto chca reprodukotwac normy tylko musza przyciac tu i owdzie cialo
OdpowiedzUsuńOpresja społeczna to - znowuż z definicji - wykluczenie, marginalizowanie. Już na jej podstawie dość łatwo stwierdzić, że w Polsce opresjonowanych grup jest całkiem sporo, bo przecież jej przyczyną może być nie tylko płeć (tu wchodzą nie tylko osoby ts, ale też tv, genderqueer, cd, ag itd.), ale też tożsamość psychoseksualna, pochodzenie etniczne, wiek, status materialny, niepełnosprawność, światopogląd itd. itp.
OdpowiedzUsuńTo co z tą różnorodnością kobiet? Skąd się bierze?
BTW, mówienie, że osobom ts chodzi o to, by sobie tu i ówdzie przyciąć ciało świadczy o kompletnym niezrozumieniu problemu.
nie wiem o co Ci chodzi z ta roznorodnoscia- ludzie generalnie sa roznorodni, nie ma dwoch takich samych kobiet
OdpowiedzUsuńzeby nie krecic sie wkolko i zakonczyc temat- czy z faktu, ze jestes kobieta wynika cos dla Ciebie na poziomie psychiki? co to znaczy kiedy mowisz- jestem kobieta- poza tym, ze masz kobiece cialo
No ale z czego ta różnorodność wynika? W końcu, skoro wszystko zdeterminowane jest biologicznie, to powinnaś mieć na to jakieś proste wyjaśnienie - ten czy tamten hormon w tej czy tamtej części mózgu i sprawa załatwiona.
OdpowiedzUsuńKobietą to ja jestem w metryce. Z tego wynika dla mnie, że, o ile w akcie zgonu jest rubryka płeć, to też ktoś tam pewnie zaznaczy, że byłam kobietą. Plus jak mówię/piszę, to używam żeńskich końcówek. A, i noszę jeszcze żeńskie imię. I tyle. Poza tym jestem człowiekiem i to określenie dużo bardziej mi odpowiada.
acha- czyli kobieta jestes bo tak ktos wpisal w rubryczke no i uzywasz zenskich koncowek i nic ponad to
OdpowiedzUsuńno to teraz wyobraz sobie, ze wpisali Ci w rubryczke mezczyzna, masz psychike taka sama jaka masz- darzylabys do korekty plci? bylabys wtedy osoba transgender?
caly czas piszesz o nadrzednosci genderu w przypadku Wiktora a Ciebie on nijak nie dotyczy? w Twoim przypadku nie jest nadrzedny? dla niego jest to tak wazne, ze amputuje sobie piersi, truje sie testosteronem etc a dla Ciebie to tylko koncowki i wpis w rubryczce?
Pytanie brzmiało, czy DLA MNIE (!) na poziomie psychicznym wynika coś z faktu, że w odbiorze społecznym jestem kobietą, a nie - dlaczego jestem kobietą. Odpowiedź na owo pytanie brzmi: nie, nie wynika. Na poziomie społecznym (nie psychicznym) jedyne stałe, które przyszły mi do głowy, to te, które wymieniłam. Reszta jest płynna i zmienna w czasie. Rzecz jasna jako metrykalna kobieta mam pod ilomaś tam względami bardziej przechlapane niż metrykalni mężczyźni, ale na moją obecną osobistą perspektywę w tej chwili to nie rzutuje. Choć jak mnie ktoś zgwałci, to zarzutuje.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem natomiast, co ma MOJA OBECNA perspektywa i MOJE postrzeganie siebie do czyjejkolwiek innej perspektywy. Nikomu nie odmawiam prawa do postrzegania siebie w takich kategoriach, w jakich chce i nie neguję czyjejś historii tylko dlatego, że nie jest moją historią. Nie jestem punktem odniesienia dla nikogo poza samą sobą.
nie chodzilo mi o odbior spoleczny tylko wlasnie o odczucie psychiczne zwiazane z poczuciem, ze jestes kobieta
OdpowiedzUsuńczy gdybys miala cialo mezczyzny i swoja psychike to bylabys wtedy osoba transseksualna? jaki bylby wtedy twoj gender? ja zdecydowanie nie uwazam, ze mam przechlapane z powodu bycia kobieta- wrecz przeciwnie no ale kazdy ma swoje doswiadczenia
Nie wiem. Tak samo, jak nie wiem, kim bym była, gdybym nie urodziła się w dużym mieście, a na wsi na Podkarpaciu albo nie w Polsce, a w Iranie, Arabii Saudyjskiej albo USA. Tudzież gdyby moi rodzice byli kimś innym, niż są, posłali mnie do innej szkoły, czy też nie miałabym okazji spotkać ludzi, których spotkałam czy zainteresować się książkami/filmami, po które sięgnęłam. Itd. Na moją obecną tożsamość składa się suma doświadczeń całkiem już bogatego życia. Gdybym urodziła się w innym ciele (tak jak i w innym kraju, kulturze, epoce), byłabym kimś innym, bo inny byłby też społeczny odbiór mojej osoby. Ale kim konkretnie, nie jestem w stanie stwierdzić.
OdpowiedzUsuńa gdyby czysto teoretycznie byla taka mozliwosc- pstryk i masz cialo faceta- myslisz, ze wtedy twoj gender bylby bardziej spojny z cialem niz jest teraz?
OdpowiedzUsuńNie rozumiem fragmentu "myslisz, ze wtedy twoj gender bylby bardziej spojny z cialem niz jest teraz?". Społecznie jestem postrzegana jako kobieta. Fakt, że nienormatywna, bo niehetero, w związku z czym teoretycznie (!) nie mogę pełnić iluś tam ról płciowych przypisanych kobietom, ale tak samo teoretycznie nie mogą ich pełnić nieheteroseksualni mężczyźni. Jak się ten stereotyp ma do rzeczywistości, wiadomo - niektórzy, mimo swojej nieheteroseksualności, świetnie się wpasowują w role uznane za typowe dla ich płci, inni nie. Zupełnie tak samo jak osoby heteroseksualne. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba zrobić znacznie więcej, by ze społecznego punktu widzenia nie być kobietą/mężczyzną, bo, jak już pisałam, obecnie jest dużo większe przyzwolenie niż kiedyś na pełnienie ról niegdyś zarezerwowanych wyłącznie dla jednej płci (kobiety pracują, mężczyźni zostają w domach z dziećmi, wprowadzono urlopy tacierzyńskie itd. itp.).
OdpowiedzUsuńnapisalas wczesniej, ze normy kulturowe w kwestii genderu sa nieopresywne wlasnie dla takich ludzi jak ja(?)- stad wnioskuje, ze dla Ciebie sa opresywne; poniewaz uwazasz, ze kulturowe przypisywanie cech czy zachowan do plci biologicznej jest nieporozumieniem, to ciekawi mnie co jest Ci blizsze- to co kultura uwaza za gender kobiecy czy to co uwaza za meski
OdpowiedzUsuńalbo inaczej- blizej Ci do kobiety dobrze identyfikujacej sie z tym co kultura uwaza za kobiece czy blizej Ci do osoby transgenderowej, ktora idntyfikuje sie bardziej z tym co kultura uwaza ze meskie
Co konkretnie jest teraz uważane za kobiece, a co za męskie?
OdpowiedzUsuńa co mialas na mysli piszac, ze transboy bez wzgledu na cialo jest mezczyzna? i ze jego gender jest meski?
OdpowiedzUsuńNapisałam to, co miałam na myśli - że jest kulturowym mężczyzną i tak chce być postrzegany. Materialnie przejawia się to zmianą metryki, imienia itd. itp.
OdpowiedzUsuńno czyli wiesz co to znaczy byc kulturowym mezczyzna wiec po co pytasz?
OdpowiedzUsuńAle nadal nie wiem, co jest konkretnie męskie, a co kobiece i do kogo ma by mi być w takim razie bliżej. Pytasz, czy chcę zmienić dokumenty? Nie, nie chcę.
OdpowiedzUsuńjesli nie wiesz co jest meskie to jak mozesz twierdzic, ze transboy jest kulturowym mezczyzna? przeciez nawet nie wiesz co to znaczy
OdpowiedzUsuńNie muszę, ważne że on wie. A jakie cechy sobie dobierze z bogatego repertuaru i uzna za potrzebne w jego kreacji męskości, to już jego prywatna sprawa. Mi wystarczy, że uważa, że jest mężczyzną i chce, by tak go postrzegać.
OdpowiedzUsuńtak czyli jak? jak postrzega sie mezczyzne?
OdpowiedzUsuńprzeciez dla Ciebie stwierdzenie jestem kobieta czy mezczyzna to rubryczka w akcie urodzenia i koncowki( w jezyku angielskiem i to nie) wiec czego transoby naprawde chce?
OdpowiedzUsuńale to bycie mezczyzna cos znaczy, prawda? chce byc postrzegany jak mezczyzna czyli kto wlasciwie? nie ma penisa, cieszy sie z waginy ale psychicznie czuje sie mezczyzna- co to znaczy?
OdpowiedzUsuńAd. 1 Nie myli się zaimków i końcówek czasowników w czasie przeszłym drugiej i trzeciej osoby liczby pojedynczej. Nazywa właściwym imieniem. Nie kwestionuje tożsamości.
OdpowiedzUsuńAd. 2 i 3 Co za "transboy"?! Nie ma czegoś takiego, jak archetyp transboya, który wyznacza role wszystkim transboyom. To zawsze jest konkretna osoba. Chcesz wiedzieć, czego chce i co o sobie myśli jedna konkretna osoba? Zapytaj ją. Tak jak napisałam - nie jestem punktem odniesienia dla nikogo. Każdy jest inny i każdy postrzega siebie inaczej.
owszem- osoba trans to zawsze ta ktorej gender nie zgadza sie z plcia biologiczna
OdpowiedzUsuńmusi dobrze wiedziec czym jest gender zeby kwestionowac cala swoja biologie i wlasnie do genderu dopasowac cialo
a Ty jako cis zdajesz sie nie wiedziec
Zawsze? W każdej kulturze? Na każdej szerokości geograficznej?
OdpowiedzUsuńtak, zawsze
OdpowiedzUsuńA co z kulturami, w których osoby trans mogą funkcjonować jako trzecia, czwarta, piąta itd. płeć/kulturowi mężczyźni/kulturowe kobiety, nie zmieniając swojego ciała? Gdzieś ostatnio wyparowały? Amerykanie wystrzelili jakieś pociski, o których nie wiem?
OdpowiedzUsuńzawsze gender nie zgadza sie z plcia biologiczna- nie zawsze interweniuje sie w cialo chirurgicznie
OdpowiedzUsuńwracajac do Wiktora to rozumiem, ze poza tym, ze jestes mila i taktowna i nie mylisz koncowek to tak glebiej nie rozumiesz o co chodzi z ta jego meska tozsamoscia- chce by mowic facet to mowisz ale gdyby nie powiedzial to bys sie nie domyslila, tak?
I znowu ten okcydentalny punkt widzenia. Nie wszystkie kultury są binarne.
OdpowiedzUsuńNie jestem miła i taktowna, po prostu nie mam zwyczaju kwestionować czyjejś tożsamości czy pytać o sprawy osobiste kogoś, kogo właściwie nie znam.
Określanie czyjejś płci na podstawie wyglądu wydaje mi się, szczególnie w kontekście tematu dyskusji, dziwnym pomysłem.
no dobrze, nie kwestionujesz ale patrzac na gender Wiktora i gender Ani Grodzkiej- gdzie umiescilabys swoj gender, zapominajac na chwile co Ci do rubryczki wpisali
OdpowiedzUsuńRównie dobrze możesz mnie zapytać o dwie losowo wybrane z Facebooka osoby. Tak jak napisałam - każdy jest inny, ma inne doświadczenia, co innego go ukształtowało. Nie da się tego ze sobą porównać.
OdpowiedzUsuńto truizm, ze kazdy jest inny
OdpowiedzUsuńjesli potrafie zrozumiec co czuje osoba trans to tylko wyobrazajac sobie, ze nagle mam cialo mezczyzny i swoja psychike, swoje poczucie bycia kobieta i dyskomfort, ktory sie pojawia
jesli dla Ciebie bycie kobieta to tylko metryka, koncowki i dziwne normy, ktore spoleczenstwo opresywnie porobuje narzucac plus ogolne poczucia przechlapania- to ciekawi mnie czy gdybys urodzila sie jutro z meskim cialem i niezmieniona psychika- mialabys jakis problem z tym? poczucie przechlapania by zniknelo, opresja do bycia kobieca kobieta rowniez
mialo byc- obudzila a nie urodzila
OdpowiedzUsuńNie, nie truizm - to fakt. Aby zrozumieć, co czuje inna osoba, musisz nią BYĆ. Lub doświadczyć dokładnie tego samego co ona. W przeciwnym wypadku, możesz sobie jedynie wyobrażać. Tyle że w efekcie dostajesz wyobrażenia na temat swojej osoby, a nie świadomość, jak to jest być kimś innym. Masz jednak inną drogę do poznania innych - słuchać ich, nie przenosząc automatycznie swojego widzenia świata na to, jak oni i one go widzą. To trudne. Ale nie awykonalne.
OdpowiedzUsuńNie napisałam, że dla mnie bycie kobietą to tylko metryka, końcówki i dziwne normy, napisałam, że jedyną STAŁĄ, którą jestem w stanie w moim przypadku znaleźć, jest właście owa metryka, imię i mówienie o sobie w rodzaju żeńskim (o normach w moim życiu w ogóle nie pisałam). Reszta jest ZMIENNA. Nie napisałam też, że ogólnie czuję, że mam przechlapane jako kobieta, a że kobiety mają w naszej kulturze bardziej przechlapane niż mężczyźni (i nawet dałam do tego przykład - częściej padają ofiarami gwałtów; chcesz więcej przykładów? Mogę dać). Nie odczuwam też żadnej "opresji do bycia kobiecą kobietą", ponieważ nie uznaję istnienia takich stałych jak "kobiecość" czy "męskość". Jako zmienne (bo zależne od kultury) owszem, potrafią być opresywne, tyle że w naszej kulturze opresja ta nie jest na tyle dotkliwa, bym miała się nią szczególnie przejmować (choć niektórzy i niektóre się przejmują). Co innego kultury, w których obowiązkowy jest kwef, obrzezanie, a za seks pozamałżeński (nawet domniemany czy gdy kobieta jest ofiarą gwałtu) karze się kobietę śmiercią - tam jest czym się martwić.
Nie wiem, po co tak usilnie próbujesz przypisać do mnie jakąś etykietkę. Ja ich nie potrzebuję.
nie probuje przypisac Ci etykietki tylko widze niekonsekwencje Twoich pogladow w tym temacie
OdpowiedzUsuńpiszesz- tozsamosc genderowa jest nadrzedna a nie posiadanie takiego czy innego ciala- ok, zgadzam sie
wiec pytam sie jaki jest Twoj gender i czy jest dla Ciebie nadrzedny- proste pytanie
Opisywanie mechanizmów kultury nie oznacza przecież automatycznie (a zazwyczaj nie oznacza w ogóle), że ktoś je wspiera. Można funkcjonować poza nimi, wszak ktoś je skonstruował, więc ktoś inny może je zdekonstruować, nadbudować coś swojego lub nie budować nic. Wytwory kultury to nic stałego, choć wielu się tak wydaje.
OdpowiedzUsuń