• Strefa wolnych piersi

    Dziś miałyśmy nagranie do programu "Strefa wolnych myśli" dla WP.tv. Teoretycznie zaproszono nas jako kabaret, w praktyce jako lesbijki. I to aż cztery, które w mediach jakoś się jeszcze nie opatrzyły, tak że po prostu rarytas. Jak wyszło - obejrzycie niedługo (nie dodam "mam nadzieję", bo nie wiem, czy ją rzeczywiście mam). Jak było? Nieszczególnie. O kabaret padły dokładnie trzy pytania, z których na jedno odpowiedź była krótka "jeszcze nie" ("Czy brałyście udział w jakichś ogólnopolskich festiwalach [w domyśle: kabaretów]?"). Poza tym musiałyśmy się zmierzyć z takimi problemami jak: "Co sądzimy o mężczyznach?" (myślimy, że są ob... ob... obłędni!), "Co myślimy o wypowiedzi jednego z przepytywanych jakiś czas temu w programie gejów, że lesbijki są męskie i agresywne?" (myślimy, że są różne), "Czy lubimy swoje piersi?" (ze stereotypem, jakoby lesbijki nie lubiły piersi, spotkałyśmy się po raz pierwszy - oczywiście lubimy, i to nie tylko swoje!), "Czy jesteśmy walczącymi feministkami?" (hmm, gdyby nas spuścić ze smyczy...) oraz "Czy my się w ogóle czujemy kobietami?" (tak, szczególnie jak rano drapiemy się po... no dobra, nie dokończę). Oczywiście było parę "lepszych" pytań, jak "Czy lesbijki nie są w środowisku homoseksualnym dyskryminowane?" lub... O kurczę, więcej nie pamiętam! Całość najlepiej podsumowuje chyba odpowiedź, która w pewnym momencie padła z ust Gosi: "Nie słyszałam tego pytania od piętnastu lat!" (czyli od jej występu w programie nieżyjącego już Andrzeja Wojciechowskiego "Na każdy temat"). Póki co jedynym plusem tej całej zabawy jest skecz, który wpadł nam do głowy zaraz po programie, a w którym jego fragmenty oczywiście zamierzamy wykorzystać. Premiera już 3 września w Ustach Mariana.

    Mówi się, że nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi, ale mimo wszystko zastanawiam się, o czym świadczy taki a nie inny dobór pytań - czy wynika z chęci dopasowania się do oczekiwań potencjalnych widzów, czy też raczej świadczy o przekonaniach prowadzącej program - skądinąd ponoć ze środowiskiem LGBTQetcetera zaznajomionej. Jest też oczywiście inna możliwość, że ona wie, widzowie wiedzą, ale ona nie wie, że widzowie wiedzą, więc udaje mniej świadomą, niż jest w rzeczywistości. Coś jak pewnie spora część naszych telewizyjnych potentatów, którzy serwują papkę dla mas, myśląc, że odpowiadają na ich potrzeby, a tak naprawdę przyczyniają się do odpływu tych mas do internetu czy kanałów tematycznych. Tak czy siak, oglądając "Strefę wolnych myśli", będę już zawsze pamiętać, że słowo "wolny" ma więcej niż jedno znaczenie.

  • Czytaj także

    1 komentarz:

    1. Bo to jest strefa wolnych myśli prowadzącej ;)

      OdpowiedzUsuń