Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
"Orange Is the New Black", "The Fosters" i "Orphan Black"* to trzy seriale, które zaczęłam oglądać w ost...
Tutaj jest 'lepszy' tekst:
OdpowiedzUsuńhttp://ekai.pl/wydarzenia/polska/x62449/wypaczenie-elementarnej-hierarchii-wartosci/
KaFor
Tekst napewno nie jest dobry z punktu widzenia walki o prawa, gdyż będzie podsycał przekonanie "mordujom rodzine buuu" i wzbudzał poczucie oblężonej twierdzy wśród ogółu populacji, która, nie oczukujmy się, jednak jest konserwatywna. W takiej atmosfrze latwiej będzie "sutannym" wmawiać, że hetero rodzina to jedyna opcja, że trzeba ją bronić, bo straszne lewaki...
OdpowiedzUsuńJednakże fakt jest faktem, tekst słusznie uderza w przekonanie, że jak cos jest niby "naturalne" to jest bezbłędne i zawsze słuszne. Osobiście, bardziej niż argumenty na rzecz prawa par jednopłciowych do posiadania dzieci, widzę argumenty na rzecz zakazania heteroseksualnym męzczyznom bycia ojcami.;)
Oczywiście, nie żebym sam był 120% akceptujący itp. Szczerze popieram prawo wszystkich par do posiadania rodzny i dzieci, ale gdyby okazalo sie, że np. moja (hipotetyczna) żona po wielu latach małżeństwa odeszła z dziećmi do innej kobiety, pewnie zaakceptowałbym to, ale napewno źle bym to zniósł. Jednakże w przypadku emocji, argumenty na mało się zdają, tutaj przydać sie może tylko pomoc specjalisty.
No jakby moja żona po latach odeszła z dziećmi do innej kobiety, to też bym miała problem z akceptacją. Zdecydowanie jestem za współdzieleniem opieki, niezależnie od płci partnerów (o ile oczywiście oboje tego chcą, oboje powinni - bo różnie bywa - itd.). I za prawami ojców - kolejna sprawa, o którą niestety mało kto walczy.
OdpowiedzUsuńNie, zdecydowanie dzieci bym zostawiła ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o prawa ojców, no cóż, jak się feministki za to nie wezmą, to będzie trudno...
@Ewa
OdpowiedzUsuńOczywiście, jezeli jest dobra wola po obydwu stronach i nie mamy do czynienia z patologią, to zgadzam się z tobą.
@prawa ojców,
Ja bym już tym feministek nie obciążał, mają juz zdecydowanie dużo o wiele poważniejszych problemów na swoich silnych plecach. Tutaj optowałbym za tym, żeby na tym temacie skupili się panowie.:)
Moja skromna osoba nieodmiennie nie rozumie, dlaczego nigdy (no, prawie nigdy) w tych artykułach nikt nie pokusi się chociażby o symboliczne oddanie głosu osobie nieheteroseksualnej, która już MA dziecko. Jakby ich w ogóle nie było.
OdpowiedzUsuńPozwoliłem sobie zripostować co do wypowiedzi, którą przywołał(a) KaFor i jeśli uprzejmość redakcji na to pozwoli, to się pojawi.
OdpowiedzUsuńA tak, żeby nie skakać pozwolę sobie przetoczyć ją w całości tutaj.
"A więc zgodnie z punktem pierwszym - małżeństwo tylko z zaświadczeniem o płodności i zobowiązaniem prawnym pod sankcją karną do posiadania dzieci. A że ktoś nie chce i chce zabezpieczyć prawnie wzajemne relacje? Trudno...
Pod drugie, w życiu większej bujdy nie słyszałem. Otóż orientacja seksualna jako pojęcie została ukuta wcześniej. Nikogo nie interesował fakt, że w byciu lesbijką czy gejem nie chodzi tylko o seks, ale o relację uczuciową. Widać, że Pan nigdy nie miał styczności z zdrową relacją homoseksualną. W takim razie skąd te związki, w których dwie kobiety czy też dwu mężczyzn ze stażem nawet po 40 lat? No bo chyba sama orientacja nie wystarczy. Poza tym pragnę przypomnieć, że małżeństwo jeszcze w cale nie tak dawno, to była transakcja, nie miłość, prawie nikt, a szczególnie "wyżsi urodzeniem" nie mogli sobie pozwalać na coś takiego jak małżeństwo z miłości. Patrząc na dzień dzisiejszy i małżeństwa "z wpadki" śmiem wątpić, czy tego typu związek ma w charakterystyce na pewno miłość.
Tu się zgodzę, ale niemniej co ma piernik do wiatraka? Jest to zupełnie osobny aspekt, którym rzeczywiście trzeba się zająć.
Do punktu czwartego... Naprawdę? Więc skąd w ogóle inicjatywa (bo była to inicjatywa oddolna), skoro nie jest potrzebne? No skąd? Skoro inicjatywa jest i ona wyszła od społeczeństwa (pewnej jego części i to nie jedynie środowisk homoseksualnych), to znaczy, że jest potrzebna.
Jednym z zadań państwa jest to, o czym powiedział Pan Dziewiecki, ale nie jedynym. Państwo ma odpowiadać na potrzeby obywateli w rozsądnych granicach, więc jeśli jest wyrażona potrzeba, w formie inicjatywy, powstania regulacji prawnych dotyczących związków, a to realnie rzecz biorąc coś co nikomu nie szkodzi(bo do tej pory nie poznałem żadnego racjonalnego argumentu, że szkodzi, może ktoś mnie wyprowadzi z błędu) i nie powoduje prawie żadnych strat dla państwa (wspólne rozliczenie podatkowe nie zmniejsza wysokości płaconych podatków, a jedyną stratą jest brak zysku z opodatkowania spadku) to nie ma absolutnie żadnych (poza ideologicznymi) podstaw aby na to nie zezwolić.
Punkt drugi szczególnie mną wstrząsną, ponieważ Pan Dziewiecki jest psychologiem. Niestety widocznie nie w tym aspekcie, bo brak próby zrozumienia jest widoczny z daleka.
Naprawdę nie widzę sposobu, żeby związek dwu osób jakkolwiek degradował więzy społeczne. Więzy społeczne moim zdaniem degraduje nieufność, brak poszanowania prawa i godności innych, zawiść, plucie jadem, dzielenie na lepszych i gorszych, na jedynych słusznych. Więzi społeczne niszczą przemoc i niekompetencje komunikacyjne. To jest zagrożenie, a nie więź (bo chyba naprawdę trzeba być ignorantem, żeby twierdzić, że takie więzi nie powstają) w związku między dwiema osobami. I więzi te będą istnieć tak czy inaczej, tylko akt prawny ma unormować wzajemną sytuację.
Bo co z tego, że się pozałatwia u notariusza (wiele dodatkowych opłat), skoro podatek od spadku będzie (co, zdarza się, że powoduje konieczność np. sprzedaży lokalu, żeby zapłacić podatek), skoro zdanie rodziny, zawsze będzie pierwsze przed zdaniem partnera (bo w świetle prawa, osoba która przeżyje z drugą osobą tyle lat jest i tak osobą obcą, nawet mimo zapisu notarialnego), a nie rzadkim jest jeszcze, że rodzina nie akceptuje stanu faktycznego, co może powodować wiele zła.
Tak więc sądzenie, że ustawa jest ideologiczna, a nie wynikająca z potrzeb, jest ideologią, a nie obserwacją realiów.
" (Pewne elementy mogły zostać wycięte z uwagi na limity znaków na tamtejszej stronie)
Misic
bla bla bla, do 25 jeszcze daleko, a mnie się znów robi gorąco. jak czytam te teksciki, że "co potem, może adopcja", autentycznie mam ochotę w pióropuszu zaadoptować cały autobus.
OdpowiedzUsuńa jeszcze gdy się dodaje argument że "w większości jesteśmy katolikami" to ja się pytam gdzie te katoliki, podczas wizyty duszpasterza po kolędzie? obija się biedak od drzwi do drzwi, gdzieniegdzie tylko pies mu zaszczeka. może wsi? tam jak się księdza nie przyjmie to katastrofa.
poziom merytoryczny dyskusji jaka za chwilę się zacznie od nowa jest poniżej inteligencji przeciętnego kalafiora, więc zrywając z długą tradycją naszej polskiej demokracji rozmówców mówiących bardziej o czarach i bliżej nieokreślonych strasznościach traktowałabym kijem bejzbolowym,
no ale co ja tam wiem, ja mięso sprzedaję ;]