Cieszą mnie te inicjatywy. Serio.
I śmieszą, bo podobno „oburzonych”, „liberalnych” itd. jest dużo dużo więcej niż klikniętych „wezmę udział” na FB pod wydarzeniem „Occupy Wiejska” czy kilka tysięcy, które wysłały 220000 mejli do konserwatywnych posłów i posłanek PO z gotowej formatki. Mniej więcej 2 sekundy zajmuje kliknięcie „lubię to” czy „wezmę udział”, od 30 do 60 - wpisanie imienia, nazwiska i adresu e-mail oraz kliknięcie „wyślij”. Mając to na uwadze, nadal ktoś sądzi, że podane przeze mnie liczby naprawdę są oszałamiające? Nawet jak dołożymy do tego wydarzenia "Popieramy związki partnerskie" i kilka podobnych, które zgromadziły po kilka tysięcy lubiących?
Z zainteresowaniem śledzić będę losy innego wydarzenia „Wstyd w sejmie. Wesprzyj związki partnerskie. Niedziela - w samo południe”. Organizatorzy nawołują w nim do pojawienia się jutro (niedziela 27 stycznia 2013 r.) pod Sejmem. Do tej pory (26 stycznia, godz. 22:25) udział zgłosiło 1351 osób. Jako że organizatorką jest pracownica Agory SA, na pewno coś na ten temat pojawi się na Gazeta.pl czy Wyborcza.pl. Ciekawi mnie, ilu ludzi wybierze się pod Sejm. Mam nadzieję, że przynajmniej 10 procent deklarujących swój wirtualny udział.
W tym i wielu podobnych inicjatywach uderzyło mnie, że swój udział lub poparcie zadeklarowali również moi fejsbukowi znajomi. Ci sami, którzy, eufemistycznie to nazwę, przeoczyli wysyłane zaproszenie do wzięcia udziału w lipcowej demonstracji na rzecz związków partnerskich. Ważnej, bo wtedy po raz pierwszy głosowano na ustawami. Pogoda, czas i miejsce były jak najbardziej dogodne. Upał, sobota, Plac Zamkowy, godzina 13.00. Było co najwyżej 150 osób. Biorąc pod uwagę obecną liczbę „oburzonych” - nieco żałosne.
Większość „oburzonych” ma wielkiego ducha, którym chętnie dzieli się z innymi. Tzn. duchowo wspiera wszelkie akcje protestacyjne, tłumacząc się czasem, dlaczego się nie pojawią na protestach. Najczęstsze argumenty to praca i odległość. A ja, czytając sobie takie tłumaczenia, mam przed oczami tę garstkę ludzi, którzy latem parowali w słońcu, a ostatnio zamieniali się w sople lodu. Oni nie tłumaczyli się odległością (no chyba że Szczecin, Kraków, Wrocław, Gdańsk to dzielnice Warszawy) czy swoją pracą (wzięli wolne i/lub wykonali ją kosztem snu i dni wolnych). Byli i cieszyli się, kiedy ktoś przyszedł z nimi postać. Nawet na 5 minut.
Najbardziej boli rzecz jasna nieobecność warszawiaków i warszawianek. Ile czasu w pracy spędzamy na ploteczkach, lunchu, siedzeniu na FB czy w innych miejscach w internecie? Czy naprawdę nie można się zwolnić na 2 godziny z pracy lub jej przerwać? Jak nam zależy, to potrafimy. Właśnie, jak nam zależy.
Podziwiam tzw. prawicowców. Za ich zdolność do mobilizacji, za organizację wszelkich marszy i protestów. Są liczni. Są zdyscyplinowani. Jest ich zawsze od kilku do kilkunastu, a bywa, że i kilkuset tysięcy. I nie wmówi mi nikt, że są to li i jedynie emeryci, którzy mają masę wolnego czasu. Mam oczy, widzę, kto demonstruje. Jasne, że podstawiają im autobusy, ale tego również im zazdroszczę. Że ich stać, że są ludzie, którzy wpłacają na ten cel pieniądze. Wśród naszych oświeconych jest niewielu, którzy, chociaż mają środki, wspierają chociażby Miłość Nie Wyklucza. Wyobrażacie sobie, że nagle chociażby ta wymieniona wyżej liczba osób wpłaca co miesiąc 100 zł na MNW? No dobra, 10 zł.
Aż mi się w głowie zakręciło, ile byśmy zrobili z takimi pieniędzmi. Ile autobusów moglibyśmy podstawić, ile billboardów wykupić, jakie cudowne filmiki nakręcić. Dobra, wracam na ziemię.
Na profilu MNW na FB przeczytałam, że nic o nas nie słychać, że trudno znaleźć o naszych działaniach informacje. Hm. Na profilu zawsze informujemy. Zaproszenia na wydarzenia rozsiewamy po całym FB. A że z mediami, które piszą i mówią o nas tylko wtedy, gdy związki są na tapecie, mamy problem...
No cóż. „Wyborcza” nie puściła wywiadu z Ewą, w którym bardzo szczegółowo tłumaczyła, dlaczego ustawa Dunina jest zła i dlaczego, jeśli taki projekt przejdzie, ona i tak naszego związku nie zarejestruje. Tomasz Lis, kolejny wielki oburzony, woli pisać o Terlikowskim i jego zapraszać do studia niż nas. A jeśli już nas, to w parze z Terlikowskim, więc informowanie o jakichkolwiek merytorycznych kwestiach odpada. „Wysokie Obcasy” - szkoda gadać. Mają ważniejsze sprawy. Monika Olejnik również woli zapraszać Terlikowskiego i Pawłowicz. Gazeta.pl to już tabloid. Wyborcza.pl jest zbyt zajęta popieraniem PO, żeby na poważnie, a nie tylko wtedy, kiedy coś tak nudnego jak związki się klika i czyta, zwrócić uwagę na nas maluczkich.
Jesteśmy tematem okazjonalnym, niestety. Ale, jako obywatele i obywatelki drugiej kategorii, powinniśmy być do tego przyzwyczajeni i przyzwyczajone.
Wchodzę na wasz blog sporadycznie i nie zawsze jestem zadowolona nie z treści ale jedno mnie denerwuje . Wszyscy mają pretensje że nie mamy praw i wogóle nas olewają . Szczerze sami sobie jesteśmy winni . Przykład 3 projekty , ilość rozdrobniony organizacji gey czy les . Dopiero wchodząc do sieci spostrzegłam że sami w ten sposób pomaganie przeciwnikom . Rany czy tak trudno wspólnie usiąść , nie wiem wypić , a potem zacząć wspólnie walczyć? Cholera mam dzieci lat kiedy mam powiedzieć tak ? Dużo wszyscy aktywiści mówią ale po co? Dla kogo te manify? Pomyślnie cel jednostki to cel wszystkich chcących żyć legalnie.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego myśleć o aktywistach i aktywistkach w kategorii organizacji? Ja nie należę do żadnej, a i tak się angażuję.
OdpowiedzUsuńPoza tym: organizacji jest wiele, bo mają różne cele i zasięg. Lokalne, pomocowe, walczące z homofobią, na rzecz zmiany prawa itd. Część celów mają wspólnych (jak związki partnerskie) i wtedy współpracują.
Projekty to dzieło partii, nie organizacji. One jedynie je współtworzyły (przynajmniej w przypadku projektów RP i SLD). Nie mylmy pojęć - o liczbie projektów zadecydowali politycy i polityczki.
Projekty są do niczego, bo dają nam mniej niż mają heterycy. Trzeba walczyć o w 100% takie samo prawo do małżeństw.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
przepraszam, ze napiszę tak głupio, ale na świecie w takie akcje włączają się celebryci. Wiem, że to mało ambitne, ale czy nie powinniście spróbować dotrzeć jakoś do tych celebrytów i pozyskać ich jakoś? DZis zaangażowanie społeczne jest obciachem, więc trzeba powoli budować snobizm na wspieranie tego typu imprez.
OdpowiedzUsuńWojtku, ja nie kupuję "powinniście". Ja kupuję "powinniśmy" albo "powinienem i to zrobię". Nie ma komu, że tak powiem. Widziałeś pod Sejmem, jak wygląda realne zaangażowanie i liczba osób, które coś robią.
OdpowiedzUsuńNiestety nie podzielam oburzenia Rude de Wredne na "oburzonych". Nie wszyscy potrafią być tak otwarci i społecznie zaangażowani. Dla różnych grup trzeba znaleźć różne formy aktywności. Do tego wychodzi przykre z mojego punktu widzenia, bo dyskryminacyjne, traktowanie Warszawy jako centrum wszelkich istotnych działań. Owszem, to w Warszawie jest Sejm, ale to niekoniecznie tam tworzy się polityka.
OdpowiedzUsuńI to nawoływanie do spędów. Żadnych innych pomysłów na działanie nie ma?! Skoro już wiadomo, że to nie działa, to może warto szukać innych pomysłów, a nie ciągle powtarzać to samo.
Warto by też było uwzględnić fakty. Skoro ludzie nie przychodzą, to znaczy, że trzeba zaproponować im działania dopasowane do ich możliwości, czy preferencji. Powtarzanie ciągle tych samych schematów działania mija się z celem.
@Ter SA
OdpowiedzUsuńOch tam dyskryminacyjne. No kurde, mieszkamy głównie w Warszawie. I tu jesteśmy w stanie coś zorganizować. MNW to paręnaście w miarę zaangażowanych osób, nie ogólnopolska organizacja z nie wiadomo jakim zapleczem ludzkim czy finansowym. Chętnie wspieramy inicjatywy w innych miastach, ale nie jesteśmy w stanie ich organizować. No jak Ty to sobie wyobrażasz?
Proponujemy inne formy aktywności. Nie od dziś. Wiesz o tym. Największą popularnością cieszą się te na "like" i "wyślij". Najlepiej coś gotowego. Najmniejszą - te, gdzie trzeba zrobić coś więcej. Jak choćby przejść się do posła czy posłanki.
Szczerze, to irytuje mnie to "trzeba zrobić, zaproponować, wymyślić". A może lepiej napisać: mam dla was taką a taką propozycję i pomogę wam ją wprowadzić w życie? Nie byłoby fajniej? I bardziej fair?
"Oburzeni" sami wymyślili spęd, to nie my (kimkolwiek jest to "my") im go znaleźliśmy czy do niego nawołujemy. Gosia za to wyraża słuszną moim zdaniem obawę, że to niestety nie wyjdzie. Bo oburzenie oburzeniem, ale aż tak tym oburzonym nie zależy. Tak jak i nam w większości nie zależy poza "like" i "wyślij".
Ter SA: nie musisz popierać. Nic nie musisz. A ja nie muszę znajdować dla różnych grup różnej formy aktywności. Nie jestem kaowcem. (Poza tym kaowiec jest gupi;). Chociaż wiele akcji zostało przez MNW proponowanych i realizowanych. Od demonstracji po benefity.
OdpowiedzUsuńA co do spędów. Jak nie działa to znajdźcie inną formę. Ok. Może założymy saunę?
Jak Ewa wspomniała jedyną formą, którą zaakceptują ciotki i lesby to wersja like i wezmę udział. Na fejsbuku. Przed kompem.
A nie trzeba być specjalistą od PR, marketingu żeby wiedzieć, że tylko masa się liczy. Że tylko w ilości siła. Dowodzi tego historia, nawet ta LGBT.
Ale tęczowe lemingi jakoś w to nie potrafią uwierzyć.
Gosiu, w lipcu na Pl. Zamkowym nie było 150 "fejsbukowych" - góra 50 ich było. Reszta to byli ludzie przechodzący tamtędy - kiedyś mówiło się o nich "gapie", ale teraz chyba wyszło to z użycia (przez wzgląd na słowo "gapić się"). Dzisiejszych "oburzonych" (dyżurnych "oburzonych"?) wówczas nie widziałem - może byli na wakacjach? Może okupowali jakieś inne miejsce w innym słusznym proteście? Może "odstraszył" ich upał (tak jak odstrasza ich zawsze od Parady) - bo nie wiedzieli, że przed Zamkiem będzie kurtyna wodna dla ochłody? Inna sprawa, że ludzie spoza Wawy (np. z Torunia) też tego nie wiedzieli, a jednak przyjechali.
OdpowiedzUsuńMultilicus
Ewa, Rude de Wredne: Argument z kaowcem do mnie przemawia ;) I faktycznie większość ogranicza się do wysiłku polegającego na wciśnięciu "Like".
OdpowiedzUsuńCiotki rzeczywiście prędzej do sauny by się zbiegły protestować, niż zrobić to na ulicy ;)
Przepraszam, jesli Was uraziłem. Wiem, że jesteście aż nadaktywne. Może dlatego wszyscy tak chętnie na Was "wiszą".
Czy jest gdzieś jakaś skarbnica tych newykorzystanych pomysłów z braku chętnych do działania?
Multilicus: Wiesz, bo oni wrażliwi są. I bardzo się oburzają, jak im się teraz zadaje pytanie, gdzie byli wcześniej. No takie pytania ich zniechęcają do działalności jakiejkolwiek. Bo tu zamiast wdzięczności, to pretensje.
OdpowiedzUsuńTer SA: nie uraziłeś, tylko wkurzyłeś. Przynajmniej mnie. Ponieważ tak jak piszesz, najczęściej słyszymy zróbcie, powinniście i inne takie.
Skarbnica, gdzieś jest :)
Pozwólcie, że pominę powyższą polemikę, a rzucę pomysł.
OdpowiedzUsuńNapisałam wczoraj do p. prof. M. Płatek z prośbą o opinię, jaka jest szansa i ew. procedura wystąpienia na drogę prawną w pozwie zbiorowym przeciw posłom, którzy w czwartkowej "dyskusji" dali popis nienawiści wobec swoich reprezentantów. Czekam na Jej sugestie, bo zwyczajnie nie znam się na prawie.
Przygotowuję również list do p. marszałek E. Kopacz domagając się reakcji prezydium sejmu na te wypowiedzi.
I staram się znaleźć na to czas, mimo, że akurat jestem zawalona robotą, której nie mogę przesunąć, bo gonią mnie terminy.
Uważam, że zamiast wylewać gorzkie żale, wykorzystajmy to, co się stało, by "upierdliwie" nie dać o sobie zapomnieć. A to, co proponuję wydaje mi się właśnie takim działaniem.
Co o tym sądzicie?
Rude de Wredne: to jeszcze raz przepraszam. Sam kiedyś działałem społecznie i wiem, jak takie nieprzemyślane oceny mogą zaboleć.
OdpowiedzUsuńfrog@dog: Faktycznie te wypowiedzi wymagają reakcji. Pozew chyba nie byłby możliwy, ale Komisja Etyki mogłaby się zająć zarówno wypowiedziami z trybuny sejmowej, jak i w programach publicystycznych.
Dlaczego takich inicjatyw nie było, gdy rządziła w Polsce lewica pod wodzą Millera. Może wówczas homoseksualizm był na liście chorób?
OdpowiedzUsuńMożna było to załatwić za rządów Gierka, kiedy w sejmie nie było Pis u i Po.
Panteraz: świtna myśl, ale mleko chyba się już rozlało ;)
OdpowiedzUsuńProblemem jest to, że osoby homoseksualne to ogromni indywidualiści, którzy mają problem z poczuciem solidarności, działaniem dla dobra wspólnego. Bardziej cenią własną wygodę i zarabianie pieniędzy niż walkę o związki partnerskie. Problemem jest także to, że w przeciwieństwie do tzw. prawicowców "tęczowi" odrzucili symbole i wspólne wartości państwowe. Dlaczego w argumentacji nie pojawiają się stwierdzenia, że chcemy być dumnymi Polakami i pracować na rzecz dobra Polski, będąc jednocześnie jawnymi gejami i lesbijkami? Dlaczego na Marszach Równości i Paradach jest tak mało biało-czerwonych flag? Musimy zrozumieć, że wymagając praw do życia w danej wspólnocie musi nam na tej wspólnocie faktycznie zależeć i musimy to pokazywać. Osobiście uważam wszelkie akcje facebookowe za zupełnie nieskuteczne. Jeśli już ktoś chce coś zrobić to lepiej niech pisze listy do posłów. Także te z podziękowaniami dla tych posłów, którzy głosowali za projektami - jakoś o podziękowaniach dla nich nic nie słychać...
OdpowiedzUsuńMleko się rozlało.
OdpowiedzUsuńA kto je wypije ? Może pali/KOT/?
Kochani przecież Związki partnerskie były także świetnym ,,tematem zastępczym,, do zrobienia zamieszek w mediach w sprawie funduszu kościelnego,który uchwalono ( 94 mln ) Ani słowa o tym na razie, ludzie zajęci są związkami. Znów teatrzyk pod tytułem ,, Zielony Tusk,, się udał.
OdpowiedzUsuńInnymi słowy Tusk nie klęka przed biskupami - on już im robi laskę !
OdpowiedzUsuńMuszę zgodzić się z tym co napisała Gosia. Mam wrażenie, że łatwiej kliknąć "Lubię to" i na tym poprzestać. Udostępnić na tablicy dane wydarzenie, napisać wprost, że się człowiek z czymś nie zgadza albo coś popiera to już niekoniecznie...
OdpowiedzUsuńHasło "zróbcie, a my przyjdziemy/podpiszemy się pod tym/poprzemy", zbyt często słyszę i żadnych złudzeń już nie mam...
Ja uważam, iż każdy człowiek rodzi się wolny, a każdy związek mu tą wolność zabiera. Każde więzy z czasem zaczynają uwierać.Pani prof.Pawłowicz powiedziała-przyznam, iż kiedyś byłam w związku.. Jakim? Radzieckim.Premier Cameron również nawołuje do oderwania się od UE, z której przyszły do nas pomysły na związki partnerskie.Znana podróżniczka , która zwiedziła cały świat , powiedziała, "w żadnym z plemion na wszystkich kontynentach nie spotkałam się ze związkami partnerskimi".Związki te są mutacją związków braterskich i takie więzi należy tworzyć i umacniać.
OdpowiedzUsuńTer SA: Nie przepraszaj wyznam Ci szczerze;) Wyżyłam się w odpowiedzi:)
OdpowiedzUsuńRdeW: uff, to dobrze, że w taki sposób się rozładowujesz ;)
OdpowiedzUsuńA ja mam takie pytanie do wszystkich. Wszedłem z moim chłopem w spór. Twierdził, że HGW uczestniczyła kiedyś w Paradach Równości w Wawie. Sprawdziłem i wyszło mi, że nigdy nawet nie objęła ich patronatem.
Czy w jakimkolwiek polskim mieście zdarzyło się, że urzędujący prezydent objął Paradę swoim patronatem? A może nawet wziął w niej udział?
wiecie co, tak sobie czytam komentarze to tu to tam, do ogólnej dyskusji dołączają się radni czy jacyś tam działacze. już pomijając to wszystko co sądzę myślę sobie że teraz tak się oburzamy, tak tupiemy nogami, zgrzytamy zębami. i ok, kto nie marznie pod sejmem bo ma milion wymówek niech nie marznie, ale powiedzcie mi co powiecie/powiemy gdy do rządu w kolejnych wyborach znów dostaną się w większości tylko takie zakazane mordy? że jesteśmy jeszcze za mali i w sumie to nie mamy prawa wyborczego? że wybraliśmy mniejsze zło? że w sumie to nie było na kogo głosować?
OdpowiedzUsuńa propos debat i poziomów, wiadomo fajniej jak się zaprezentuje dwa skrajne zdania. wczoraj wieczorem miałam okazję chwilę posłuchać na tvn24 słów pana po prawej stronie Biedronia - że jak nie chce mieć problemów z usankcjonowaniem związku to niech się ożeni.
OdpowiedzUsuńOto głosy posłów PO.
Tomasz Głogowski: Pomysł, by dwie panie czy dwóch panów rejestrowało związek, to fanaberia
Sam pomysł związków partnerskich jest czymś absurdalnym i nie rozumiem tego typu idei, zwłaszcza jeżeli chodzi o legalizację związków homoseksualnych. Jeżeli istnieją jakieś problemy, które można rozwiązać w ustawach, typu informacja medyczna, to jak najbardziej jestem za. Ale sam pomysł, żeby dwóch panów czy dwie panie jechały do urzędu stanu cywilnego rejestrować swój związek, jest absurdalną fanaberią, która co prawda jest teraz w kilkunastu krajach modna, ale myślę, że ta moda będzie ustępowała.
Grzegorz Raniewicz: Wystarczą umowy, by zabezpieczyć interesy związków partnerskich
Uważam instytucję małżeństwa i związaną z nią tradycyjną rodzinę jako podstawową i najważniejszą dla społeczeństwa. Kwestię unormowania sytuacji prawnej związków partnerskich można rozwiązać poprzez wprowadzenie zmian w poszczególnych obowiązujących już ustawach, a nie poprzez uchwalanie specjalnej ustawy. Warto również pamiętać, że w wielu kwestiach związki partnerskie w obecnym systemie prawa mają możliwość zabezpieczania swoich interesów chociażby przez zawieranie odpowiednich umów prawnych.
Prośba:
OdpowiedzUsuńNie wrzucajcie linków, fragmentów artykułów czy innego spamu (kilka już usunęłam spod tego tekstu). Komentarze służą dyskusji, nie przeklejaniu treści z innych miejsc. Komentarze, w których będą wyłącznie linki czy fragmenty tekstów, będę usuwać.