• Internet jest konserwą?

    To, że niektórzy mogą mieć problem z tym, że Maria Konopnicka była związana z Marią Dulębianką, jestem w stanie jakoś zrozumieć. W końcu niektórzy potrzebują co najmniej zdjęć przedstawiających kogoś w niedwuznacznej sytuacji, by do nich dotarło, że coś jednak musi być na rzeczy. To, że panie przez dwadzieścia lat były praktycznie nierozłączne, że Konopnicka od momentu, gdy związała się z Dulębianką, nie pisała już listów jako "ja", ale jako "my", że w końcu jej "Pietrka" pochowano z nią w jednym grobowcu to najwyraźniej za mało. Zupełnie za to nie jestem zrozumieć, jak ktoś może mieć problem z zaliczeniem osoby walczącej o prawa kobiet do kategorii "feministki i feminiści". Że w tamtych czasach nie było brzydkiego słowa "feministka"? Było za to "sufrażystka" i "emancypantka", które w "feministki i feminiści" się mieszczą. Przynajmniej według Wikipedii, bo o niej mowa. A jednak ani Konopnicka, ani Dulębianka do niej nie trafiły, a przynajmniej nie na długo. Niedawno na Facebooku ktoś zwrócił uwagę, że autorzy Wiki uparcie wyrzucają Dulębiankę z szufladki "feministki i feminiści" - dyskusja tu, wielce pouczająca. Równie ciekawe rzeczy dzieją się wokół biogramu Konopnickiej. Póki co wygrywa opcja "zachowawcza" i obawiam się, że tak zostanie. Wniosek? Statystyczny wikipedysta jest konserwatywny. A jeśli dodamy do tego, że jest to jedna z największych internetowych społeczności, to możemy dojść do ciekawych wniosków. Szczególnie gdy dołożyć do tego kolejny potężny serwis społecznościowy Wykop.pl, również dość łatwo identyfikowalny pod kątem opcji światopoglądowej preferowanej przez jego użytkowników.

    Nie mam pojęcia, czy ktoś kiedykolwiek sprawdził orientację polityczną statystycznego polskiego internauty, jednak mam wrażenie, że jeśli chodzi o społeczności (blogi, fora i inne serwisy oparte na treściach generowanych przez użytkowników), to zdecydowanie bardziej skonsolidowane, prężniejsze i bardziej opiniotwórcze są środowiska konserwatywne. Jasne, że bez problemu mogę wymienić pewnie z setkę mądrych i ciekawie prowadzonych miejsc bliższych mi światopoglądowo, jednak nie potrafię na przykład znaleźć przeciwwagi dla Frondy. Cechy oczekiwane: radykalizm poglądów połączony z wysoką cytowalnością (co przekłada się niestety na opiniotwórczość właśnie). Oczywiście wiem doskonale, że swoją cytowalność Fronda zawdzięcza w dużej mierze różnym absurdalnym czy wręcz kłamliwym (jak ten on agenturalnej przeszłości Geremka) newsom, ale mimo wszystko jest to sieciowy ewenement. Podobnie jak Salon24 czy blog Korwina-Mikke.

    Czy więc polski internet (a przynajmniej ci, którzy robią w nim coś więcej poza czytaniem/słuchaniem/oglądaniem) jest konserwatywny? Czy też, co można zaobserwować na przykładzie prezydenta internautów Korwina-Mikke (i Frondy), chodzi nie tyle o konserwatyzm, co o radykalizm, wyrazistość poglądów i, nie oszukujmy się, brak kultury, przynajmniej w pewnych sferach? Czy właśnie na tym polega problem liberałów i lewicy, że są po prostu w większości za grzeczni i przez to zbyt mało interesujący (porównajcie choćby, bądźmy szczerzy, nudny portal Lewica.pl czy poważne Krytykę Polityczną i Feminotekę  z blogiem Wojtka Orlińskiego - kogo wolicie czytać?). A może jesteśmy (my, niekonserwatyści) zbytnimi indywidualistami (w sumie miło tak pomyśleć), by łączyć się w duże stada? Lub trudniej nam przejść do porządku dziennego nad tym, co nas różni, by skupić się na tym, co nas łączy (to już mniej miły pomysł)?

    Oczywiście brak silnych internetowych skupisk środowisk lewicowych czy liberalnych (ale takich naprawdę liberalnych, nie po korwinowsku) jeszcze o niczym nie świadczy, a w każdym razie o niczym niepokojącym. W końcu nie ma obowiązku bywania na Salonie, a im więcej ciekawych, różnorodnych miejsc, tym większa szansa, że znajdziemy w sieci swoją niszę. Bo że oglądalność nie świadczy o jakości, to widać choćby po blogu "czołowego polskiego blogera" Kominka. Gorzej, gdy rzecz dotyczy choćby takiej Wikipedii, która, nie oszukujmy się, dla bardzo wielu osób jest podstawowym źródłem wiedzy. Czy jesteśmy więc zbyt leniwi (czytaj: zbyt cenimy sobie indywidualizm), by coś z tym zrobić, czy też bynajmniej, robimy, ale po prostu jest nas mniej?
  • Czytaj także

    9 komentarzy:

    1. Uhm, jeśli chodzi o blogosferę #prawicowychzaburzeń, to jednak warto brać poprawkę na ich (nie tylko psychiczną) niestabilność - przecież tam ciągle rozłamy, zdrady i tropienie spisków z michnikowszczyzną.

      OdpowiedzUsuń
    2. Nie sądze, żeby internet był szczególnie konserwatywny. Tak to już jest, że fanatyzm bardziej mobilizuje do działania. Np. skłania do tego by po raz 150 kasować coś z Wikipedi tylko po to by tego tam nie było przez pare minut. Mnie np. rozbawiło to, że ktoś chciał z usunąć hasło małżeństwa osób tej samej płci, bo podobno coś takiego nie istnieje bo nie istnieje w Polsce więc nie powinno byc w Polskiej wikipedii takiego hasła i już.

      A poza tym rozmemłanie internetowe środowisk liberalnych światopoglądowo jest odbiciem rozmemłania w realu. Przecież do tej pory nie ma zadnej liczącej się siły politycznej. Żadnej. Ani lewicowej ani liberalnej gospodarczo. Choć przecież wszystkie sondaże na niebie i ziemi, dotyczące poszczególnych kwesti światopoglądowych, pokazują, że takie partie miałyby poparcie przynajmniej gwarantujące wejście do sejmu. W tej chwili nie ma żadnej alternatywy dla średniokonerwatywnego SLD, konserwatywnego PO i mocno konserwatywnego PiS.

      OdpowiedzUsuń
    3. @jednak nie potrafię na przykład znaleźć przeciwwagi dla Frondy

      Ale to właśnie dobrze! Blogosfera lewicowa (nazwijmy to tak dla uproszczenia) jest radośnie rozproszona (mój blogasek, Twój blogasek, blogasek ziomek i ziomali) i powiązana siecią linków w blogrolkach. Nie ma jednego miejsca, w którym się kiszą wszyscy, bo nie ma potrzeby kiszenia. System blogowy salonu24 to właśnie kiszalnia, siedzi tam banda ludzi, którzy nie mogą funkcjonować w normalnej blogosferze, bo operują w zupełnie innym paradygmacie: ogrzewania się w ciepełku "prawdziwych dziennikarzy", których towarzystwo na głównej stronie sankcjonuje ich smętne pierdolenie.

      Wykop to społeczność gimbusów. Jedni z tego wyrosną, inni zasilą szeregi salonu24.

      Natomiast sprawa wikibuców, no cóż, frakcja konserwatywna jest tam tak silna, że ludzie z lewej strony zaczęli rzucać pl.wiki w cholerę. Co nie jest dobre, ale się wcale nie dziwię.

      OdpowiedzUsuń
    4. Ja bym jednak spróbowała spojrzeć trochę szerzej. Czy internet odzwierciedla rzeczywistość? Czy coś o niej mówi? Czy przeceniamy, czy też nie doceniamy jego oddziaływania? Czy za jego pośrednictwem możemy coś zdziałać, czy też należy go traktować jedynie jako forum wymiany myśli i uprzejmości?

      Nie zależy mi na szerokim zasięgu, bardziej pociąga mnie niszowość, ciekawe i merytoryczne dyskusje i możliwość ich prowadzenia w gronie ludzi, z którymi da się je prowadzić. Tyle że nie jestem tak do końca przekonana, czy odpuszczanie pewnych kwestii (patrz wiki) w imię tego, że nie warto się kopać z koniem, jest czymś co nie powinno niepokoić. Bo tak samo odpuściliśmy (i w necie, i w rzeczywistości) "życie poczęte" (to chyba najbardziej wyrazisty przykład), i efekt jest, jaki jest - dyskutuje się o zaostrzeniu ustawy, a nie o tym, że to, co mamy, jest w gruncie rzeczy przerażające i nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek kompromisami.

      OdpowiedzUsuń
    5. Jeśli o życie poczęte idzie to myślę, że warto z nim zrobić to samo co z Cywilizacją Śmierci - przejąć na własność w szyderczym wykrzywieniu. Twórczo rozszerzyć o takie terminy jak dzieci niezapłodnione i głęboką troskę o ich życie zaprzepaszczone za każdym razem gdy czytelnicy katechizmu stosują mordercze, naturalne metody kontroli poczęć.

      Oczywiście, trochę inaczej jest z Wikipedią - jest zbyt ważna. W sensie zupełnie dosłownym, polska Wiki i kwestia jej dominacji ideologicznej jest największym problemem jaki można sobie wyobrazić jeśli chodzi o sieć. Z tej prostej przyczyny, że Wiki jest nr. 1 jeśli chodzi o kwestię autorytatywności i jej "przejęcie" przez prawaków jest rzeczywiście zawładnięciem opiniotwórczym źródłem. Być może najbardziej opiniotwórczym w sieci.

      Pytanie jak temu zaradzić? Oprócz nawoływania do włączenia się lewactwa do edycji, warto by chyba rozważyć inne pomysły. Na przykład piętnowanie wszelkich manifestacji prawicowych zaburzeń na jej łamach? Założenie bloga Wiki-fail służącego jako punkt odniesienia dla tropienia wszelkich przykładów ideologicznych odchyleń? To oczywiście takie tam sobie gadanie, ale... :D

      OdpowiedzUsuń
    6. @ Czy za jego pośrednictwem możemy coś zdziałać

      Np. wysłać dwie laski na podniebny ślub?

      OdpowiedzUsuń
    7. z wiki zawsze były problemy i sprawa jest chyba bardziej złożona, i można o tym gadać w nieskończoność. patrz: dyskusje pod hasłami typu pinochet; swego czasu nawet "najwyższy czas" (lol) poświęcił temu artykuł :D
      ale akurat konopnicką i dulębianką jest bardziej delikatna sprawa, srsly, rozumiem potrzebę mitu, na którą odpowiedziały homobiografie tomasika, ale to nie znaczy, że mamy od razu tomasikować wiki! STWIERDZENIE, że "żyła w związku z lesbijką Marią Dulębianką", jest bardzo "ciężkie". oczywiście to nie znaczy, że mamy milczeć, na miejscu moda poprosiłabym o inaczej sformułowaną informację; że spędziła życie z taką a taką osobą, że istnieją takie a takie (dobrze/średnio/słabo udokumentowane) przypuszczenia, że książka, że tak się dzisiaj mówi, że cośtam. obsesja na punkcie tzw. faktów (!!!!!!!11111) jest szkodliwa. i taka chyba... konserwatywna. ;)
      btw, wcale nie mam wrażenia, że polska sieć jest skrzywiona w prawo, może to kwestia nie-czytania niezależnego forum publicystów?

      OdpowiedzUsuń
    8. @Sylwek
      Tylko gadanie? No weź załóż wiki-fail. Masz wprawę w zakładaniu blogów;P

      @mrw
      :) Pytanie, czy możemy też sprawić, by te laski mogły wziąć ślub w Polsce.

      @VN
      Mam wrażenie, że związek Konopnickiej i Dulębianki jest, mimo starań córek autorki "Roty", by nie dowody nań nie ujrzały światła dziennego, całkiem nieźle udokumentowany. Lepiej niż niejeden romans Skłodowskiej-Curie, a jednak w jej przypadku jakoś nikt nie ma problemu z pisaniem o jej związkach. Ciekawe, czemu? ;P Tak serio, to zgadzam się, że należy pisać możliwie neutralnie i powołując się na możliwie dużo faktów. Wszak to encyklopedia! Mnie jednak w dyskusji nad Konopnicką i Dulębianką bardziej zaskoczyło to, że są wyrzucane z kategorii "feminiści i feministki". Bo tu akurat na brak dowodów narzekać nie można!
      Co do polskiej sieci - zależy, jakie kryteria oceniania skrzywienia weźmiesz pod uwagę. Ja kieruję się opiniotwórczością (mierzoną po prostu jako cytowalność) oraz, nazwijmy to, siłą statystyczną ("orientacja" popularnych miejsc - wiki, Wykop).

      OdpowiedzUsuń
    9. >>>Mnie jednak w dyskusji nad Konopnicką i Dulębianką bardziej zaskoczyło to, że są wyrzucane z kategorii "feminiści i feministki".

      może ktoś nie do końca kuma roli tagów


      wiki, wykop - okej, ale ja mam np. problem z oceną komciosfery. fora na takiej frondzie - wiadomo jakie są, z jednej strony różańce, z drugiej sadomaso z serduszkami po lewej stronie. i co z taką platformą "wymiany informacji" zrobić? jak ocenić?

      OdpowiedzUsuń