Dziś w Senacie debata na temat rządowego projektu prawa prywatnego międzynarodowego. A konkretnie tego, czy należy doń dopisać, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny (pomysł ten przepadł podczas głosowania w Sejmie). Z tej okazji Kancelaria Senatu zamówiła opinie prawne u pięciu specjalistów, by się upewnić, że ustawa nie umożliwia uznania niektórych skutków związków osób tej samej płci zawartych za granicą. Wypowiedział się między innymi ekspert od praw człowieka prof. Leszek Wiśniewski z Instytutu Nauk Prawnych PAN, który nie dość że chce zapisu w ustawie, że w Polsce za małżeństwo uznaje się jedynie związek jednej pełnoletniej kobiety z jednym pełnoletnim mężczyzną (a co z osobami niepełnoletnimi, które, pod pewnymi warunkami, mogą w Polsce zawierać małżeństwa?!), to za orientację seksualną uznaje między innymi pedofilię. Żeby było jeszcze ciekawiej, według niego podstawowym prawem człowieka jest prawo do zachowania gatunku, a "pary homoseksualne nie wnoszą niczego do realizacji tego fundamentalnego prawa naturalnego" (hm, doprawdy?). "Ruch homoseksualny we własnym interesie nie powinien popierać siebie, lecz heteroseksualizm, bo dzięki niemu także homoseksualiści istnieją na tym świecie" - dodaje.
Włos się jeży na głowie, gdy czyta się takie bzdury głoszone przez człowieka, który od ponad trzydziestu lat pracuje w Centrum Praw Człowieka Instytutu Nauk Prawnych PAN, habilitował się na podstawie rozprawy "Gwarancje podstawowych praw i wolności obywatelskich" i ukończył kurs International Institute of Human Rights w Sztrasburgu. O prawach człowieka uczą już w gimnazjum, a znajomością przynajmniej kilku z nich może się z pewnością pochwalić każdy maturzysta. A nawet jak nie, to wystarczy, że wpisze sobie frazę "prawa człowieka" w Google, by się przekonać, że jako żywo w ich katalogu nie ma czegoś takiego jak "prawo do zachowania gatunku", jest za to sporo o takich rzeczach jak prawo do szczęścia, decydowania o swoim życiu, prawo własności czy dziedziczenia. Bynajmniej nie chcę dowodzić, że wynika z tego prawo do zawierania związków, bo z pewnością nie jest to takie proste, ale nie zmienia to faktu, że pan Wiśniewski po prostu nie wie, o czym mówi. Lub też doskonale wie, ale słowo "człowiek" jest dla niego synonimiczne z "pełnoletnim heteroseksualnym człowiekiem". Szkoda tylko, że jego głównym prawem ma być prawo do rozmnażania, no ale co kto lubi. Swoją drogą mam nadzieję, że pan profesor z tego prawa już nie raz skorzystał, w końcu tytuł naukowy zobowiązuje.
Co zabawne, sprawą homiczych małżeństw, a konkretnie wydawania przez polskie urzędy zaświadczeń o stanie cywilnym umożliwiających parom jednopłciowym zawieranie związków za granicą, zajęła się też ostatnio nasza ulubiona pani minister od dyskryminacji Elżbieta Radziszewska. Z podania o wydanie takiego zaświadczenia miałyby zniknąć pytania o dane przyszłego małżonka/małżonki. O mały włos uwierzyłabym, że coś się pani minister odmieniło i w końcu zajmuje się tym, czym powinna (o zrobienie czegoś z tymi nieszczęsnymi zaświadczeniami od lat apelują nasze organizacje), ale na szczęście nie zapomniała (w rozmowie z "Rzeczpospolitą") "usprawiedliwić" swoich działań: "To nie są żadne drzwi do homoseksualnych małżeństw czy związków partnerskich. Urzędnik nie ma prawa odmówić wydania tego typu zaświadczenia, a do czego obywatel sobie później je chce wykorzystać, to jest sprawa obywatela". Czyli że z jednej strony puszczamy oko do nieheteroseksualnych wyborców, ale z drugiej udajemy, że nic takiego nie robimy. Ha, jak wydać wszystko jest w porządku i rządowa hipokryzja ma się dobrze.
Przyznam szczerze, że jestem już mocno zmęczona i tak samo wkurzona byciem ustawicznym przedmiotem durnych debat z jednej strony, a dwulicowych podchodów z drugiej. A jako że kampania wyborcza jeszcze się tak naprawdę nie zaczęła, nie chcę nawet myśleć, do jakiego poziomu dojdzie moje wkurzenie w dniu wyborów i co tym razem napiszę na mojej karcie do głosowania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Bardzo ładnie to napisałaś i dzięki takiej elegancji bloga miło się czyta, ale nazwijmy rzeczy po imieniu: zjebany dziadyga powinien już dawno iść na emeryturę, a nie zajmuje swym sklerotycznym cielskiem miejsce młodszym, miejmy nadzieję bardziej rozgarniętym prawnikom i uczonym.
OdpowiedzUsuńJa napiszę na karcie:
OdpowiedzUsuńZUOOO ;))
Ale ty wiesz co Ewa, skoro rozmnażanie jest prawem człowieka, to wszelakie debaty i cienie ograniczeń w sprawie in vitro powinno zostać uznane za łamanie tych praw. Schizofrenia, słowo daję.
OdpowiedzUsuńależ Joey, tylko rozmnażanie metodami naturalnymi, w pozycji misjonarskiej przeprowadzone i w dni płodne wyłącznie :)
OdpowiedzUsuńU.
Przypomina mi sie piosenka KSU ..."Wyssali z wielu życie
OdpowiedzUsuńZabrali godność nam
Stworzyli kraj żebraków
Twierdząc, że wszystko gra
Z uśmiechem na ekranie
Szyderców leci show
Lwie paszcze otwierają
Pożerać ciągle chcą ..."
eh.... ...
Jesli "prawo do rozmnazania" jest "podstawowym prawem czlowieka", to rozumiem ze sa za refundowanym in vitro dla wszystkich jak leci, bez ograniczen wiekowych i ilosci prob, tak?
OdpowiedzUsuń