• Z życia homoseksualistek: naturalne kobiety

    Jako że ostatnio w realu jest coś niewesoło (co pięknie obrazują zdjęcia profilowe sporej części moich fejsbukowych znajomych), czas na odrobinę humoru, czyli kolejną odsłonę nieregularnika dokumentującego życie homoseksualistek z forum Kobiety Kobietom.

    Na wypadek, gdybyście zdążyli i zdążyły już zapomnieć, pierwsza odsłona zakończyła się na tym, że właściwie nie da się co do włosa na głowie i szerokości spodni powiedzieć, kogo właściwie można określić mianem butch. Wyraziłam wówczas nieśmiałą nadzieję, że może to oznaczać krok w kierunku fazy bezetykietkowej. Niestety, ostatnie dwa tygodnie dyskusji, którą dla was śledzę, przyniosły spory regres, z licytowaniem się, która którą bardziej obraziła i okładaniem się torebkami włącznie. Szczęśliwie znalazło się w niej kilka stwierdzeń, które sprawiły, że stała się warta zachowania dla potomności. Nim do nich przejdę, kilka wątków z rodzaju "bezsensowne acz dające spore pole do hejterzenia".

    Wątek numer jeden: Dlaczego femki nie lubią butchy, a butche nie lubią femek?

    Odpowiedzi: Dlaczego femki nie lubią butchy? Bo uważają, że butche mają coś nie tak z głową, skoro jako kobiety noszą męskie ciuchy (co jest, jak wiadomo, jednym z głównych powodów, dla których się kogoś nie lubi). Bo butche próbują przekonać "resztę", że nadal są kobiece, a przecież nikt nas nie przekona, że czarne jest czarne, a białe jest białe (no, to jest dopiero powód, by kogoś nie lubić!). Bo zazdroszczą butchom, że nie muszą podkreślać swojej kobiecości, by być kobiecymi (no a zazdrość to już naprawdę jest jednym z głównych powodów, dla których kogoś się nie lubi).

    A dlaczego butche nie lubią femek? Bo nie cierpią mężczyzn, więc z automatu nie cierpią kobiet, które się podobają mężczyznom. Lubią tylko te, które się owym nie podobają, bo w rzeczywistości nie lubią kobiet (zawiłość tego rozumowania sprawia, że tym razem nie jestem w stanie kategorycznie stwierdzić, że to również jeden z popularniejszych powodów nielubienia kogoś). Oraz - bo zazdroszczą femkom ich kobiecości (uff, tu nie mam wątpliwości - tak, zazdrość naprawdę jest jednym z głównych powodów, dla których kogoś się nie lubi).

    Wątek numer dwa: Co to znaczy "kobieca"? (Tak, wiem, w TYCH  dyskusjach to nie tyle wątek poboczny, co podstawowy, ale tym razem pojawiło się kilka naprawdę niesamowitych rzeczy.)

    Odpowiedzi: "Kobiece jest to, co się podoba facetom, a męskie to, co kobietom." Uwielbiam to stwierdzenie, naprawdę! A już szczególnie ukrytą w nim sugestię, że jeżeli przypadkiem uważasz się za mężczyznę, a przy okazji podoba ci się to, co męskie, to de facto nie jesteś mężczyzną. Ewentualnie że, jeżeli będąc kobietą, czujesz miętę do innych kobiet, to powinnaś ją czuć jedynie do... butchek, bo inaczej kobietą nie jesteś. Ale przejdźmy dalej, bo jest uszczegółowienie tego pomysłu, a konkretnie wyjaśnienie, co się dokładnie podoba mężczyznom. A zatem jest to... naturalność! Co oczywiście nie oznacza androgyniczności czy aseksualności (z definicji nienaturalnych). Ale nie oznacza też bycia przerysowanymi, sztucznymi laluniami, które w rzeczywistości często mają zerowy seksapil i są karykaturami kobiet (określenia nie moje, proszę się nie obrażać). Hm. No ale, skoro "każdy normalny mężczyzna mi to powie" (tak stoi na KK, nie żartuję), to ok.

    Tak na marginesie, to z czystej ciekawości wpisałam w Google frazę "naturalna kobieta", żeby się dowiedzieć, na czym dokładnie owa naturalność polega, i wyszło mi, że albo na niepoprawianiu swojej urody (prostowanie zębów, powiększanie biustów i inne botoksy), albo na niegoleniu pach i nóg, niefarbowaniu włosów itp., albo na używaniu kosmetyków czy farby do włosów wyłącznie w naturalnych kolorach lub takich, w których się naturalnie wygląda (cokolwiek by to miało nie znaczyć - doczytałam się na przykład, że pasemka są bardzo naturalne).

    Wątek numer trzy: O co biega w tej dyskusji takim dewiantkom jak ja (serio, serio, pojawiam się tam)?

    Odpowiedź: O to, że butch są jakimś specjalnym, lepszym gatunkiem kobiet, które mają odwagę olewać kulturowe schematy, w przeciwieństwie do zindoktrynowanej reszty (określonej tu dla odmiany mianem idiotek). A dorównać im mogą ewentualnie jedynie transki m/k, bo naturalne (czyli kobiece, czyli takie, które podobają się normalnym mężczyznom) kobiety to ofiary patriarchatu. Od siebie mogę dodać, że naturalne z odpowiedzi na wątek numer dwa, a konkretnie te spod znaku drugiego "albo" z moich poszukiwań przez Google, zdecydowanie nie są ofiarami patriarchatu i prawie dorównują butchom w swej doskonałości. A poza tym tak, oczywiście, o to mi chodzi.

    A teraz obiecane perełki.

    Miejsce pierwsze: Prawdziwa kobieta nigdy nie będzie lesbijką. Z prostego powodu: bo prawdziwe kobiety nie lecą na inne kobiety. Każdy normalny mężczyzna wam to powie.

    Miejsce drugie: Prawdziwa kobieta to Matka Polka. I nawet hiperkobieca bezdzietna lesbijka wysiada przy butchowatej heteryczce z dziećmi. Bo ta druga dzieci rodzi, kocha i spełnia się w opiece nad nimi. I każdy normalny mężczyzna wam to powie. Choć jedna z orędowniczek oceniania kobiet z punktu widzenia mężczyzn (a konkretnie autorka stwierdzenia "Kobiece jest to, co się podoba facetom, a męskie to, co kobietom") ma na ten temat ciut inne zdanie. Przytoczę, bo padłam, więc i wy miejcie tę przyjemność: "To, że większość ma jakieś wspólne zdanie, nie oznacza, że ma ono jakikolwiek sens, bo jeżeli dla kogoś oznaką kobiecości jest to, czy się kocha dzieci czy nie, czy chce się je posiadać czy nie... Dla mnie to już w ogóle jest jakaś farsa i coś, czym nie ma co sobie głowy zawracać". Ojej, to nagle zdanie większości mężczyzn przestało się liczyć? Bu.

    Miejsce trzecie: Należy się aż trzem osobom, które wzięły udział w takim oto dialogu:
    - Śmiem podejrzewać, że po części winne jest wychowanie nas w takiej a nie innej kulturze.
    - No, gdybyśmy się urodzily w plemieniu Mentawai na Sumatrze, to wszystkie byśmy sobie piłowały zęby w trójkąty, żeby być atrakcyjne.
    - To tamtejsze femki, a babochłopy?
    Zamiast mojego komentarza cytat z naszego fejsa: "A jeśli w jakimś kręgu kulturowym atrakcyjne dla mężczyzn będą kobiety, które u nas są uznawana za butch, to czy nasza femme na wakacjach automatycznie stanie się jak ich femme, czyli naszą butch?". No właśnie, stanie się?

    A na deser polecam wszystkim wielbicielkom i wielbicielom dyskusji wizerunkowych komentarze pod tekstem "Co z nami będzie?" na Homikach. Pojawia się tam sporo wątków, o które warto się pokłócić, a które dawno się na KK nie pojawiały - np. dlaczego feminizm walczy z różnicą płci i że tym, do czego feminiści i feministki dążą, jest społeczeństwo androgynów. Dyskusja niestety niespodziewanie się urywa, ale może warto się pokusić o jej kontynuację w jakże doborowym gronie naturalnych kobiet i facetów o kobiecych imionach.
  • Czytaj także

    19 komentarzy:

    1. skomplikowane te lesbijskie problemy z tożsamością :P

      OdpowiedzUsuń
    2. @ja osobne
      skomplikowane... zajrzyj tutaj:
      http://news.deviantart.com/article/108086/

      OdpowiedzUsuń
    3. No to się z lekka zamotałam;)
      i chyba nie wiem już nic..i dobrze mi z tym :P

      OdpowiedzUsuń
    4. nikt nie pisal, ze nie lubi butchy, nikt nie nazywal Cie dewiantka, czytajac o naturalnej kobiecosci porzuc googlowanie i zdaj sie na intuicje:)))

      OdpowiedzUsuń
    5. Witam forumowiczkę KK. Na wypadek, gdyby odwiedzała nas pani po raz pierwszy, uprasza się o włączenie "irony mode" (o ile jest pani w takowy wyposażona). Życzę miłego zwiedzania:)

      @ja osobne, marinelle, M.
      Oj tam, oj tam, toż to wszystko proste i najprościej jak się da podane. Ale jak coś, to mogę rozwiać wątpliwości, pytajcie;P

      OdpowiedzUsuń
    6. masz ciekawego linka ;)
      http://www.divamag.co.uk/category/comment/faye-davies-queer-and-trembling-butch.aspx

      "The defining feature of both lesbianism and bisexuality is an attraction to women, not an attraction to femininity. In dating a masculine woman you are dating a woman. A butch woman does not look like a man; she looks like a butch woman. Indignant lesbians who claim they date feminine women because they're attracted to 'er, you know, women' would rightly be affronted by the suggestion that they date an effeminate man. Why? Because they are attracted to women and whilst they might like their women feminine, femininity isn't the primary draw. There is nothing even slightly contradictory about a lesbian being attracted to masculinity; butchness does no more make you a man than does a long stride make you a horse."

      Przepraszam za brak tłumaczenia, bardzo zajętam w pracy

      OdpowiedzUsuń
    7. @marinelle deviantart to już kilka lat temu oglądałem, teraz boję się z Twojego linku skorzystać :]

      @ewa jeśli będę miał pytania co do kobiecej lub lesbijskiej :P natury nie omieszkam go zadać, na razie zagwozdką jest dla mnie dlaczego w hameryce lesbijki uprawiają seks w bieliźnie? i nie chodzi mi o bieliznę pościelową :]

      OdpowiedzUsuń
    8. Hahahahahahaha... Zabójcze są te ich definicje i próby wyjaśniania tego...

      Z resztą nie wiem, po jaką cholerę wyjaśnianie tego dlaczego butch to butch a femme to femme..

      I po jaką gwiazdkę co ten podział? ;)

      OdpowiedzUsuń
    9. A ja tego nigdy nie rozumiałam i chyba już nie zrozumiem. Raczej każda lesbijka (która oczywiście nie jest lesbijką na pokaz) chce być tolerowana albo - ujmijmy to nieco ładniej - akceptowana. I w tym momencie zastanawiam się, czemu w tym wszystkim znajdują się jednostki, które jeszcze dodatkowo szukają różnic między sobą (w tym lesbijskim świecie), skoro i tak są już poniekąd poróżnione z większością społeczeństwa. o_O Pomijając już to, że ja sobie w czymś takim nigdy miejsca nie znajdę, bo jak? Ani ze mnie typowa butch, ani typowa femme, podobają mi się różne kobiety. Zadbane. I nie ma tu znaczenia ich styl, tylko to "coś", czego żaden sztab naukowców jak dotąd jednoznacznie nie określił. W takim razie co to znaczy? Że jestem w połowie kobietą, a w połowie facetem? Kurcze, nie jestem. Uważam się za pełnowartościową kobietę, która kocha szpilki, kocha zdejmować szpilki, kocha zamieniać je na wygodne buty, zmywa makijaż i zasuwa pobiegać. Może te analizy psychologiczne butch i femme to jakiś trend domorosłych psycholożek? Zupełnie jak niesłabnąca fala biseksualistek.

      OdpowiedzUsuń
    10. kobiece kobiety kobieco kobiecą kobietą kobiecie kobiecej
      **
      ewa, dzięki za reportaże z ciemnej strony mocy - sama chyba przypłaciłabym jakimś rozpadem tożsamości czy coś ;)

      OdpowiedzUsuń
    11. @ Elfikowa

      ale co z tymi biseksualistkami? (w sensie dziewczyn bi i w ogóle nie-homo-nie-hetero, czy panienek, które uważają, że jak się zadeklarują jako bi, będą bardziej sexy? ten drugi typ mocno potrafi uprzykrzyć życie)

      OdpowiedzUsuń
    12. @Uschi
      No właśnie - jeden akapit zamiast 1100 postów (w jednym wątku, a przecież jest ich więcej).

      @Krzysztof
      To bardzo proste. Otóż lesbijki w hameryce najwyraźniej myślą, że są mężczyznami i, wzorem Geralta z niedawnego wpisu Gosi, stosują męski zwyczaj kochania się w bieliźnie:)

      @Drevni Kocurek^^, Elfikowa
      No chyba po to te rozważania, żebyśmy miały ubaw. Bo do niczego więcej się nie nadają.
      A, dołączam się do pytania o bi.

      @VN
      Rozpadem tożsamości, powiadasz? W to nie wierzę, nie przy tym poziomie spójności:)

      OdpowiedzUsuń
    13. Chodziło mi właśnie o te pseudo-biseksualistki, którym się wydaje, że będą wyglądać na "fajniejsze", bardziej "otwarte" i nie wiadomo co jeszcze. Chociaż najzabawniejszy typ to zdecydowanie zdeklarowane, uciekające na widok penisa "lesbijki", które po skończeniu związku z kobietą nagle zaczynają się umawiać z facetami.

      OdpowiedzUsuń
    14. Elfikowa,
      o takim typie lesbijek to ja nie słyszałam... Bardziej mi się to zawsze kojarzyło z tym, że jakaś kobieta odkryła w sobie biseksualność.

      OdpowiedzUsuń
    15. To nawet dla mnie za trudne.. ;)

      OdpowiedzUsuń
    16. Widać tylko ja mam wybitnego pecha do trafiania na dziwne przypadki. :D

      OdpowiedzUsuń
    17. jak ktoś potrzebuje tożsamości z betonu, to jej/go sprawa. ja bym się udusiła. szukanie największego wspólnego mianownika jest dobre, ale na lekcjach matematyki. poza tym co taka laska zrobi, jak jej się objawi np. the power of the dicklit? hihi.

      OdpowiedzUsuń
    18. Tak mi się skojarzyło:

      And if you must put me in a box, make sure it's a big box
      With lots of windows
      And a door to walk through
      And a nice high chimney
      So we can burn burn burn everything that we don't like
      And watch the ashes fly up to Heaven

      (Jerusalem by Dan Bern - moja nowa folkowa miłość)

      OdpowiedzUsuń
    19. szukanie dziury w całym
      a to jest takie proste
      nie to ładne co ładne tylko co się komu podoba
      f.o.f.

      OdpowiedzUsuń