Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
"Orange Is the New Black", "The Fosters" i "Orphan Black"* to trzy seriale, które zaczęłam oglądać w ost...
Jestem przekonana Gosiu, że nasza walka zostanie przez nas wygrana! Bez tego przekonania, wszystko co robimy byłoby bezsensu.
OdpowiedzUsuńWygramy!!!
Odejdą gowiny, pawłowiczowe i inne osoby, które nas opluwają raz za razem - odejdą. My wytrwamy!
MY w końcu - za jakiś czas - będziemy żyć w naszj wspólnej Polsce w pełni godności jaka nam się należy! - nie odbierając jej przy tym komukolwiek innemu.
Jest pewne - WYGRAMY!
Wielkie uściski
KaFor
"Dlatego uwierzyłam jej, że to, co napisała, to nie koniunkturalizm, chęć wypłynięcia na jakże ostatnio modnym (i dobrze) temacie, że przebudzenie nie było miłe, że naprawdę zrozumiała, z czym większość z nas boryka się na co dzień." Może źle to odczytuję, ale zabrzmiało, jakbyś chciała coś dodać, że uwierzyłaś, ale miałaś jakieś "second thoughts" i jesteś czymś rozczarowana, co do tekstu Hanny Lis, czy do niej w ogóle.
OdpowiedzUsuńDla mnie nie przesadziłaś. Plącze mi się po głowie sejmowy skandal z ubiegłego piątku bez przerwy. Prymitywizm i energia tych kilku posłów był zbliżona jakością do tego, co kiedyś bełkotał Gomółka. Może następnym będzie hasło, coś jak: "Syjoniści do Syjonu"?
OdpowiedzUsuńPan Joanna
Lingwistka: Nie, absolutnie nie byłam rozczarowana. Miałam przy tym tekście drugie, a nawet trzecie myśli, ale nie dotyczące szczerości Hanny. Nadal tych myśli nie potrafię ująć w słowa. A w tekście "Pobudka" chyba najbardziej zabiła mnie jego nienormalna normalność. Inaczej nie potrafię tego, póki co wyjaśnić.
OdpowiedzUsuńKaFor@ w rzeczy samej wygramy, bo jak poinformował Tusk, następny projekt wypłynie spod pióra Gowina, Żalka, Godsona itp. panom. A czy to będzie na rękę nam czy nie to już nie ich ból, oni zapewne zrobią to co obiecał Tusk i co im ich katolickie sumienie dyktuje.
OdpowiedzUsuńTo ich uważanie/działanie.
OdpowiedzUsuńMy robimy swoje. Teraz nic nie mamy, czy rozkładamy bezradnie ręce? Nie. Tak będzie nadal - nie można poddać się poczuciu bezradności. Jesteśmy dorosłe/dorośli damy radę! :)
Pozdrawiam
KaFor
Prawda jest taka, że postępu i liberalizacji naszego kraju nie da się zatrzymać ani cofnąć. Może nas denerwować i frustrować, że nasze oczekiwania i postulaty nie spełniają się tu i teraz, ale ostatnie 20 lat pokazało, że świat nie stoi w miejscu.
OdpowiedzUsuńNie, nie jestem optymistą. Być może ani ja, ani nikt z tak zwanej starej gwardii nie doczeka małżeństw homoseksualnych z pełnią praw. Ale głęboko wierzę i nie jest to wiara oparta jedynie na pobożnych życzeniach, że przyjdzie dzień, w którym zniknie rozgraniczenie na śluby jedno i dwupłciowe i będziemy mówili: ślub, małżeństwo, związek...w rozumieniu mając każdego rodzaju związek.
chyba wcześniej uwierzę w Świętego Mikołaja niż w to że wreszcie w tym kraju coś się zmieni i każdy będzie miał równe prawa niezależnie od tego jakiej jest orientacji, jaki ma kolor skóry, jakiego wyznania czy też jakie ma poglądy polityczne
OdpowiedzUsuńByłaś w jakimś programie z Hanną Lis? Można to gdzieś obejrzeć?
OdpowiedzUsuńTutaj - http://www.youtube.com/watch?v=fhzfVsRdCQk&feature=player_embedded
OdpowiedzUsuńKaFor
Pan Joanna: Homoseksualiści do Homilii...? ;)
OdpowiedzUsuńej, czy nie byłoby to nie do przyjęcia gdybyśmy nie dość, ze zapłacili kurwie to jeszcze tańczyli tak jak ona nam każe? Taka mnie konkluzja naszła ad rządu spełniającego wszystko zachcianki i reagująca na bojaźnie sukienkowych.
OdpowiedzUsuńSmuteczek mnie ogarnia gdy słucham Żalka. Tego jak cedzi zdania, jak patrzy melancholijnie w dal. Taki soft, taki, ze aż zamiast go w potylice ma się ochotę go po prostu wyśmiać i zostawić spłakanego w tym poniżeniu.
Jak przegięłam pałę z porównaniem to mnie wytnijcie, spoko, nie będę krzyczeć o cenzurze ;)
kompletnie nie zgadzam sie na przeciwstawienie sobie tolerancji i równych praw. Tolerancja to cnota obywatelska, która powoduje, że prawa nie tylko sa uchwalane ale i przestrzegane. Akurat w Polsce to widać bardzo dokładnie. Co z tego, że ktoś ma prawo, skoro nikt nie zmusi urzednika (no dobrze może i zmusi ale kto będzie mial tyle cierpliwosci i samozaparcia} do tego, aby dane prawo stosował. Prawo wprowadza w życie administracja i jej akurat trzeba tolerancji. Nie można tez mylic szacunku, który należy sie wszystkim ze wzgledu na człowieczeństwo, prawa człowieka, z szacunkiem, na ktory sami sobie zapracowujemy, taki szacunek za zasługi.
OdpowiedzUsuńnie ad rem, ale fajnie że tutaj się AŻ TAK BARDZO ZMIENIŁO POZDR GAY POWER!
OdpowiedzUsuńW Polsze mam wrażenie, że słowo "tolerancja" jest przepuszczane przez sławne internetowe "reductio ad hitlerum", innymi słowy skoro jesteśmy tolerancyjni, to powinniśmy pozwolić na udział w debacie publicznej nazistów, stalinistów, kultystów Cthulhu i każdemu zapewnić prawa których się domagają, w tym prawo do mordowania nie-aryjczyków, wywłaszczania "kułaków" i sprowadzenia końca świata za pomocą masowych ofiar z ludzi. W końcu jak tolerancja to tolerancja. Ewentualnie w drugą mańkę - "tolerancja nie oznacza akceptacji", czyli wszystkie te zboczeńce mogą sobie żyć, ale niech się nie obnoszą, bo przecież to promocja zboczeń i deprawowanie młodzieży, a na to w kraju Jana Pawła II zgody nie ma i być nie może! - ale jestem tolerancyjne.
OdpowiedzUsuńJedno i drugie jak na mój gust tak boleśnie missuje pointa, że aż mi szkliwo na zębach pęka.
problem polega na tym, że tolerancja jest przepuszczana przez reductio ad poststructuralismum, czyli, że każde wytyczenie granic jest już dyskryminacją, co jest bzdurą, bo gdyby tak było, tolerancja byłaby pustym pojęciem. Jakimś kluczem jest wykluczanie tych, którzy sami chcą być wykluczeni z reżimu tolerancji, i odróżnienie ich od tych innych, którzy choć wykluczeni, chcieliby jednak być włączeni w reżim tolerancji.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jeśli chodzi o tolerancję, to przede wszystkim należy sobie zdać sprawę, że rozdział prawa i moralności jest fikcją. U podstaw prawa leżą pewne wartości moralne (np. zakazujące zabijać, kraść, oszukiwać, itd.), a czyny moralnie niedopuszczalne karze z użyciem swojego aparatu przymusu. Państwo promuje też pewne wartości (jak np. patriotyzm), które uznaje za moralnie godne pochwały. Sęk w tym gdzie powinna być granica, bo choć prawo i moralność nie są całkowicie rozdzielne, to też nie są przecież tym samym (i nie powinny być). I granicą tolerancji jest moim zdaniem szkodliwość – jeśli dane zjawisko nie jest z punktu widzenia społeczeństwa szkodliwe, to należy je tolerować. Czy homoseksualizm jest społecznie szkodliwy? No jakoś trudno mi sobie wyobrazić argumenty na poparcie takiej tezy...
OdpowiedzUsuńInną sprawą natomiast jest to czy dane zjawisko zasługuje na wsparcie ze strony państwa. Jak dla mnie, miłość i świadomy związek pomiędzy dwoma osobami jak najbardziej wnoszą do społeczeństwa wartość dodaną (takie więzi budują przecież więzi społeczne), a przez to na takie wsparcie zasługują. Szkoda tylko, że niewielu polityków to dostrzega, a „dyskusja” jest na poziomie szamba, przez co parom jednopłciowym nie przysługują podstawowe prawa, te które po prostu pozwoliłyby godnie żyć razem, bez bycia traktowanym jak obywatele drugiej kategorii...
I tak w ogóle, to witam się, mam nadzieję że mimo że ze mnie konserwa straszliwa, to mnie nie pogonicie. ;)
A ja pozwolę sobie nie zgodzić się z żadnym ze skrajnych wygłoszonych tu stanowisk, że prawo jest prawem, a tolerancja cnotą.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z niczym, bo uważam, że prawo jest przywilejem i jeśli tak zaczniemy o tym mówić, to dopiero wtedy nie tylko będziemy żądać, ale damy też coś w zamian - tak, oddamy coś ze swoich praw (przywilejów), które posiadamy.
Więc jeśli cnotą jest zagarnianie pod siebie i zagarnianie coraz większych praw, to ja nawoływać będę do nie-cnoty: do tolerancji, do... powszechnego odpuszczenia grzechów. Tak, odpuśćmy komuś, że czegoś chce, tolerujmy to, że chce czegoś innego.
Współczesna "walka o prawa" jest niebezpieczna, bo chce te prawa ulać z próżni, a w kapitalizmie dobra nie powstają z próżni, tylko z wyzysku.
Czym się w ogóle różni prawo do związków od "prawa naturalnego" Pawłowicz? A może to jest w gruncie rzeczy jedno i to samo?
Czy jeśli w wieku 80 lat znajdę się w szpitalu ze złamaną nogą i nie będzie miał mnie kto odwieźć do domu, to czy ludzie, za których związkami dzisiaj zagłosuję, będą mieli wtedy wobec mnie jakiekolwiek zobowiązania? Czy ludzie od praw naturalnych dadzą mi jałmużnę?
Nie przesądzam odpowiedzi, ale tu jest po prostu taka ogromna przepaść, taki ogromny brak ciągłości debaty... ludzie ciągle chcą mieć jakieś prawa na własny (tudzież najbliższej rodziny) użytek, ale jednocześnie chcą płacić coraz niższe podatki (a przynajmniej tak twierdzą) i wyrażają tyle pogardy dla słabszych...
Moim zdaniem ta rozczłonkowana debata jest od środka jałowa i prowadzi donikąd.