• Pogoda, praca, kserokopiarka


    Pod wpływem dyskusji o "obnoszeniu się" ze swoją seksualnością, która ostatnio zadziała się na naszym fejsie, urodziło mi się takie coś. Zapraszam do lektury i, tradycyjnie, kontynuowania zabawy w komentarzach. Tyle wstępu, a teraz: poznajcie Kasię i Bartka, młode małżeństwo, które bardzo się pilnuje, by się z TYM nie obnosić.

    * * *

    Po ośmiu chudych miesiącach wypełnionych czytaniem tysięcy ogłoszeń i wysyłaniem setek CV oraz kilku rozmowach kwalifikacyjnych Bartek w końcu dostał pracę. Oboje z Kasią są bardzo podekscytowani: nareszcie! Będzie można pospłacać długi, kupić synkowi wymarzoną konsolę, pojechać na wakacje dalej niż nad morze do rodziców. Radosne odliczanie dni, a potem godzin do chwili, w której Bartek wrzuci kanapki i zakupiony specjalnie na tę okazję kubek do nieco już podniszczonej aktówki i punktualnie o 7.30 wsiądzie do metra, które zawiezie go do nowej pracy, psuje im jedna myśl: jak się nie wygadać o Kasi. Bo Bartek i Kasia są normalnymi heteroseksualistami. Nie jeżdżą do Rio na karnawał, nie bywają na berlińskich Paradach Miłości, nawet Marsze Niepodległości oglądają tylko w telewizji. A i tak wcześniej zamykają okna. Nie obnoszą się ze swoją seksualnością, co to, to nie. Wiedzą, że to nie wypada i że trzeba uszanować to, że ktoś może po prostu nie chcieć TEGO oglądać i o TYM słuchać. Dlatego wieczór przed pierwszym dniem Bartka w nowej pracy spędzają tak samo jak większość poprzednich - ustalając, co, w jaki sposób i komu Bartek ma mówić, do czego absolutnie się nie przyznawać i czego w żadnym razie nie robić.

    Obrączka

    - Jesteś przekonana co do obrączki? Wiesz, wiele osób je teraz nosi, nie tylko małżeństwa. A nasze są naprawdę dyskretne, jak ktoś się nie zna, to nie załapie, że to złoto, nie srebro.
    - Kochanie, rozmawialiśmy już o tym. Lepiej zdejmij. Przecież obrączka na palcu to tak, jakbyśmy robili TO na ławce w parku. A jak już koniecznie chcesz ją mieć przy sobie, to powieś na łańcuszku na szyi. I noś ją pod koszulą. Nie na.
    - A nie myślisz, że ślad po obrączce wzbudzi jeszcze większe podejrzenia? Co powiem, jak ktoś zapyta, czy nie jestem przypadkiem rozwiedziony?
    - Powiesz, że nie chcesz o tym mówić. Zrozumieją.
    - Ale zaczną coś podejrzewać...
    - Ale ty nic nie powiesz. Pamiętaj, najważniejsze, to nic nie mówić i nie pokazywać. Wtedy się nie obnosisz.
    - No dobrze, tylko co, jeśli nie zauważą śladu po obrączce? Wiesz, jej brak to też jakaś deklaracja....
    - Że boisz się zaangażować na stałe, zmieniasz partnerki jak rękawiczki...
    - Jestem rozwiązły... Czekaj, partnerki? Uważasz, że tak pomyślą? Że brak obrączki to deklaracja mojej heteroseksualności?
    - Albo homoseksualności. Albo biseksualności. Wiesz co, może ty jednak zostaw tę obrączkę - za dużo tego obnoszenia się.
    - Nie mogę! Wtedy będzie tak, jakbyśmy robili TO na ławce w parku w niedzielne popołudnie! Ty wiesz, ile tam jest dzieci?!
    - Masz rację. Miejmy nadzieję, że po prostu nie zapytają. W końcu pytanie o takie rzeczy jest co najmniej nieuprzejme. Co kogo obchodzi, co dwójka dorosłych odpowiedzialnych osób robi w czterech ścianach swojego mieszkania.
    - No właśnie, kogo to obchodzi.

    Krzyś

    - Dobrze, ale co z Krzysiem? Co, jeśli szef każe mi zostać dłużej w pracy, a to akurat będzie dzień, w którym odbieram małego z przedszkola?
    - Powiesz, że twoja mama zachorowała?
    - Mama?! Mam mówić o seksualności własnej mamy?
    - Histeryzujesz. Każdy ma matkę. Nie ma nic złego w mówieniu o tym.
    - Naprawdę? Nie ma nic złego w mówieniu o tym, że mama robiła TO z ojcem? Słuchaj, wszyscy wiedzą, skąd się biorą dzieci. Z seksu. Heteroseksualnego!
    - Nie tylko.
    - I to ma mnie niby pocieszyć?
    - W porządku. Mama odpada. Pies? Chory, musisz podać mu tabletkę...
    - Pies?!
    - Jezu... Poczta. Polecony. Do Urzędu Skarbowego. To zawsze robi wrażenie.

    Tapeta

    - Będziesz miał własny gabinet, tak?
    - Nie od razu. Muszą się przeorganizować, dlatego póki co będę siedział z jeszcze dwiema osobami.
    - To pamiętaj, żeby gasić monitor, nim wyjdziesz z pokoju. I na wszelki wypadek ustaw sobie jakąś neutralną tapetę.
    - Nie martw się, przecież nie wrzuciłbym twojego zdjęcia! Dam jakiś widoczek...
    - Absolutnie nie! Jeszcze zapytają, czy to zdjęcie z wakacji.
    - I...?
    - I z kim byłeś.
    - To powiem, że nie z wakacji. Że ściągnąłem z internetu.
    - Nadal źle. To zachęta do rozmowy. Że czemu akurat to, czy tam byłeś, czy chcesz pojechać i z kim...
    - Okej, załapałem. Zostawię pulpit Windowsa.

    Small talks

    - Dobra, dosyć. Muszę iść spać, bo jutro będę nieprzytomny i wszystko mi się pokręci. Widziałaś moją granatową koszulę?
    - Powiesiłam na szafie. Krawat też.
    - Który?
    - Ten, który ci przywiozłam z Wenecji. Tylko...
    - Tak, wiem. Jak ktoś powie, że ładny, to mam nie mówić, że żona mi kupiła.
    - Właśnie. W ogóle uważaj na te rozmowy w przerwach. Pamiętaj: praca, pogoda, zepsuta kserokopiarka...
    - Kredyty, podatki. Luz. Jest mnóstwo bezpiecznych tematów.
    - A właśnie, że nie! Kredyt - a z kim? A na co? Na mieszkanie? A duże? Dwa pokoje? Trzy? A po co takie duże? O Krzysiu chcesz im opowiadać? Czy może od razu pójdziemy w niedzielę do parku?
    - Dobra, bez kredytów. Tylko podatki.
    - Aha, może jeszcze o wspólnym rozliczaniu opowiedz, co?
    - Bez podatków. Praca, pogoda, zepsuta kserokopiarka. Trzy rzeczy. Powinienem zapamiętać.
    - No! I wiesz co? Z tym poleconym do Urzędu Skarbowego to też nie był najlepszy pomysł. Podatki. Lepiej nie. Może po prostu zatrudnimy jakąś studentkę, żeby odbierała Krzysia, kiedy ani ja, ani ty nie możesz.
    - I co jej niby powiemy?
    - W porządku. Poproszę o pomoc mamę.

    Telefony

    - Kochanie...
    - Śpij, będzie dobrze.
    - A jak coś pokręcę?
    - Nie pokręcisz. Będzie dobrze.
    - Ale mogę do ciebie zadzwonić, jak coś?
    - ...
    - Śpisz?
    - ...
    - Wyślę SMS-a.
    - W ostateczności. I wpisz mnie w kontaktach jako XYZ. I...
    - Zmienię tapetę w telefonie. Żadnych widoczków. Dobranoc.

    W pracy Bartek szybko zyskał sobie sympatię. Był koleżeński i pracowity, nigdy nie migał się od wzięcia na siebie większych niż inni zobowiązań, chętnie zgadzał się na dodatkowe dyżury i zastępstwa, nie zwalniał się wcześniej, bo dziecko, bo pies... Współpracownicy początkowo myśleli, że jest nieśmiały, jednak gdy z biegiem czasu nadal uparcie sprowadzał każdą rozmowę do kserokopiarek, pracy i pogody, uznali, że musiało mu się przydarzyć w życiu coś bardzo smutnego i stąd jego niechęć do mówienia o czymkolwiek choćby zbliżonym do spraw osobistych: wakacjach, ostatnio obejrzanych filmach czy jego pięknych i zawsze idealnie dobranych krawatach. Nawet firmowa swatka szybko zrezygnowała z prób zainteresowania go wolnymi kolegami i koleżankami, a kto jak kto, ale ona zwykle nie poddawała się łatwo. I choć wszyscy spekulowali, jaka to tragedia spotkała Bartka, że nie potrafi z siebie wydusić nawet grama informacji na temat inny niż trzy podstawowe (no chyba że skończyła się kawa w automacie, wtedy dochodził czwarty), to bardzo się starali, by nie był świadkiem tych dyskusji. Bo mimo że nikomu nie udało się dowiedzieć, co mu się przydarzyło, każdy podskórnie czuł, że było to coś naprawdę strasznego.

    Państwo na zdjęciu to oczywiście nie Kasia i Bartek. Ba, to nawet nie para. Tak tylko piszę, na wypadek, gdyby ktoś nie poznał tego pana.
  • Czytaj także

    19 komentarzy:

    1. Ten artykuł jest tendencyjny. Bartek może przecież zawsze zostać artystą, nikt mu przecież nie broni. Lub innym niepoważnym człowiekiem. Oni mają różne dziwactwa, może nawet ta żona by przeszła.

      OdpowiedzUsuń
    2. wstrząsające. jednakooz nie kazdy ma w sobie to cos zeby zostac artystą, sa ludzie którzy wola sie nie wychylac i nie obnosić :P

      OdpowiedzUsuń
    3. No i nie zapominajmy, że nawet niepoważni ludzie czasami stykają się z normalnym społeczeństwem.;)

      OdpowiedzUsuń
    4. Słuchajcie, jesteśmy Żydami Polski XXI wieku: mamy siedzieć w getcie, nie obnosić się i cieszyć, że nie chcą nas zagazować. Hitler w spódnicy przedstawia pomysł, jak nas wyleczyć z obrzezania (doszyć napletek) i z ciemnej karnacji (przefarbować, wybielić). Premier z prezydentem przedstawiają pomysły, które mają nam "pomóc": na terenie naszego getta nie będziemy musieli nosić opasek, a nawet będzie nam wolno odprawiać nasze obrzydliwe rytuały - cieszmy się, oni są tacy "tolerancyjni"! "Lepsza" część społeczeństwa ma dla nas w ofercie "tolerancję", chociaż w anomimowych sondażach nie chcą, żebyśmy byli ich sąsiadami. Nasz poseł - listek figowy - ma siedzieć "za murem". Macie jeszcze wątpliwość, kiedy wiać stąd sprzed hitlerowskiej pożogi? W latach trzydziestych niektórzy zwlekali za długo.

      OdpowiedzUsuń
    5. Wy tu sobie "jaja" robicie, a ja postanowiłam działać na ugorze. Zaproponowałam Pani poseł K. Pawłowicz pomoc w związku z Jej deklaracją, że tylko ona pomaga homoseksualistom. Ponieważ biuro p. Pawłowicz odezwało się do mnie deklarując, że p. Poseł jest zainteresowana, wysłałam Jej przed chwilą taki krótki list:
      Pani Poseł,

      Zaproponowałam Pani chęć pomocy w związku z wyrażoną przez Panią niedawno troską o osoby homoseksualne.
      Wypada jednak, bym najpierw się Pani Poseł przedstawiła:
      Jestem niemal w tym samym wieku, co Pani. Z wykształcenia jestem psychologiem klinicznym. Wśród wielu profesji, które wykonywałam, przez kilka lat uczyłam również studentów. Mamy więc jakieś wspólne elementy. Może znalazłoby się parę innych, ale nie mam zwyczaju zaglądać do cudzych życiorysów.
      Za to, śledząc Pani aktywność poselską, poznając Pani poglądy, opinie – włącznie ze stylem ich wyrażania – muszę stwierdzić, że wszystko to diametralnie nas różni.

      Jestem osobą homoseksualną, będącą od lat w trwałym, szczęśliwym związku. Przypuszczam, że problemy, troski, radości, styl życia itp. ludzi mnie podobnych znam dużo lepiej niż Pani. Dlatego ze zdumieniem odbieram Pani kategoryczne sądy na nasz temat. To tak, jakbym ja oceniała wszystkich członków Kościoła katolickiego przez pryzmat niestosownych zachowań niektórych spośród nich. Nie robię tego, bo byłoby to po prostu niemąde i nieprawdziwe.

      Sądzę, że Pani brak akceptacji dla osób homoseksualnych wynika z katolickiego światopoglądu. Szanuję to i takiej akceptacji od Pani nie oczekuję. Ale wiara jest osobistą sprawą. Czy, jako Poseł, nie powinna się Pani przede wszystkim kierować zapisami Konstytucji RP, która uwzględniać winna dobro ogółu obywateli?
      Oczywiście, Pani się do Konstytucji odnosi, ale – proszę wybaczyć – dość wybiórczo.

      Chociaż nie liczę na to, że zmieni Pani Poseł swoje nastawienie do osób homoseksualnych, chciałabym podtrzymać moją deklarację o pomocy w lepszym, nietendencyjnym poznaniu tej grupy obywateli, w zrozumieniu mechanizmu powstawania tego typu seksualności i, co najważniejsze, nie redukowania naszego człowieczeństwa do – jak to Pani wyraziła w Sejmie – „wygodnego, łatwego praktykowania egoistycznych, nieuporządkowanych pragnień.”

      Z szacunkiem
      Ewa Bator

      Spodziewam się szybkiej odpowiedzi, naturalnie radosnej!

      OdpowiedzUsuń
    6. Ewo, no ładnie. To Ty do niej napisałaś! To Tobą się ostatnio chwaliła, że "piszą do niej homoseksualiści, że się z nią zgadzają".
      A to niby ja sobie jaja robię.

      A tak serio - czekam na c.d. Z zapartym tchem.

      OdpowiedzUsuń
    7. Ja też;)Już widzę oczyma wyobraźni, jak p. K.P. goni mnie do roboty z tej żarłocznej potrzeby wiedzy!! Szykujcie się, bo sama nie dam rady...

      OdpowiedzUsuń
    8. Tak, tak. I zostaniecie najlepszymi psiapsiółkami. Wspólne robótki, ploteczki. Będzie się działo.:)

      Ale i tak fajna akcja. Choć nie wiem, czy jej asystent/ka to jej pokaże. To już by było coś.

      OdpowiedzUsuń
    9. Ewo, na propozycję pomocy zareagowała następnego dnia.
      Tylko, czy o taką pomoc chodziło... może ja naiwna jestem, hym.

      OdpowiedzUsuń
    10. Kropla drąży skałę. A tymczasem ja nagłaśniam Twój list na FB.

      OdpowiedzUsuń
    11. Ewa, a mnie się przede wszystkim podoba fajny tekst tej notki - zacznij pisać opowiadania, a z czasem powieści ;) Będę wiernym czytelnikiem.

      OdpowiedzUsuń
    12. Pani Pawłowicz odnalazła antychrysta. Aż specjalnie pobiegłem do lustra, sprawdzić, czy mi rogi nie wystają ;)
      http://krystynapawlowicz.pl/index.php/340/

      OdpowiedzUsuń
    13. @Ter SA
      Dziękuję, bardzo mi miło. Tak szczerze, to właśnie piszę książkę, ale póki co sza. Zresztą - to nie powieść. Jeszcze nie.

      @Rt. Rev. Szymon Niemiec
      "Hierarcha z kolibrem na tyłku":D Nigdy tak o Tobie nie pomyślałam.

      OdpowiedzUsuń
    14. No widzisz Ewo...ja również tak o sobie nie myślałem. I powiem szczerze, nie sądziłem że kobietę w tym wieku może interesować tyłek jakiegokolwiek hierarchy ;)

      OdpowiedzUsuń
    15. Nie no, kobietę w każdym wieku może zainteresować tyłek hierarchy. Aczkolwiek to, że zainteresował właśnie panią Pawłowicz, stawia ją w nowym i dość nieoczekiwanym świetle.:)

      (Swoją drogą, to chyba nie jest jakoś strasznie obrazoburcze, co? Choć nigdy nie myślałam, że wierni patrzą na swoich pasterzy i w ten sposób - a to w sumie dość oczywiste, tylko raczej nie są w tym tak bezpośredni jak pani P.).

      OdpowiedzUsuń
    16. Dla mnie jest to śmieszne nie obrazoburcze. Fakt, że ktoś kto podaje się za głęboko wierzącą osobę bardziej interesuje się co mam na pośladku, niż tym, czego nauczam jest tylko i wyłącznie śmieszne.
      A już najśmieszniejsze jest stawianie się w roli sędziego i Boga w ocenianiu, kto jest, a kto nie jest godny wiary ;)

      OdpowiedzUsuń
    17. Świetny wpis, coś, co mnie samej od dawna chodziło po głowie. Człowiek nawet nie wie, pod jaką jest presją, póki coś mu nie pęknie i nie wytrzyma. Pozwolę sobie zamieścić link do Waszego bloga na swoim i zacytować w najnowszej notce. A flog@dog podziwiam za odwagę i pomysł.

      OdpowiedzUsuń
    18. Już widzę, jak się homiczki z Pawłowicz zgadzają.
      BTW, ja również doznałem spięcia przewodów w mózgu i już w styczniu napisałem bardzo kulturalny (serio, serio) list do Pani Poseł. Zwróciłem uwagę, że jej słowa na temat homików i transów są niekulturalne, krzywdzące i mocno wkurzające, zwłaszcza gdy wypowiada je poseł, a w dodatku profesor (dyplom z allegro, jak sądzę).
      Biuro Pawłowicz odpisało, że mój mail zostanie przekazany do Pani Poseł. I tyle. Nie wiem, może jako małolat mam za mały nominał, żeby Pani Poseł zechciała zwrócić uwagę na moje jęki :)

      OdpowiedzUsuń
    19. Skunks: Na moją propozycję p. poseł Pawłowicz nie odpowiedziała jeszcze:)Spróbuję jutro dowiedzieć się w Jej biurze, czy ma w ogóle taki zamiar. Dobrze, żeś małolat, bo masz większą szansę doczekania zmian w naszej Ojczyźnie-Polszczyźnie...

      OdpowiedzUsuń