• Janion, rodzice, Wałęsa i Narnia


    Ostatni tydzień spędziłam we Włoszech (proszę nie zazdrościć - pracowicie spędziłam), niemal nie zaglądając do internetu, miałam więc okazję nieco odpocząć od naszych spraw. Wprawdzie i we Włoszech trochę się działo - trafiłam akurat na wybory i gorące komentarze po ogłoszeniu ich wyników - ale jako że moja czynna znajomość języka ojczyzny Dantego, Petrarki i Giotta ogranicza się do słów grzecznościowych, mniej i bardziej formalnych powitań i pożegnań, kilku liczebników, aeroporto, autostazione i fermata prenotata, nie bardzo wiem, co Włosi myślą o tym, że dorobili się czterech otwartych gejów w parlamencie, czy jak oceniają szanse wprowadzenia u siebie instytucji związków partnerskich. Tak że jedynym "tęczowym" akcentem, jaki zapamiętam z tej wyprawy, pozostanie pewne uliczne stoisko w Padwie, na którym flaga Watykanu dumnie powiewała obok flagi tęczowej - widać drobny biznesmen uznał, że skoro jest popyt i na jedne, i na drugie, to nie ma co się ograniczać do jednej grupy potencjalnych klientów.

    W efekcie moich wakacji (no dobrze, jednak wakacji, bo nie tylko pracowałam, ale też trochę zwiedziłam) ominęła mnie inauguracja i pierwsze komentarze do świetnej kampanii KPH "Rodzice, odważcie się mówić", superinteligentna wypowiedź pewnego polskiego laureata pokojowego Nobla o tym, że osoby homoseksualne powinny w Sejmie siedzieć w ostatniej ławce lub za murem i demonstrować poza centrami miast, bo jako że są mniejszością, to powinny mieć odpowiednio mniej "przywilejów", nie zdążyłam też skomentować "coming outu" (jednak w cudzysłowie, wszak nigdy nie robiła ze swojej tożsamości specjalnej tajemnicy) profesor Marii Janion. Nadrabiam zatem. Najpierw pani Janion.
    A Pani? Pojawiły się od czasów miłości do King Konga jakieś sprawy sercowe?
    Zawsze mnie interesowały koleżanki. Najpierw tak w ogóle, ogólnie, potem, już na kompletach, konkretne koleżanki.
    I umiała je Pani podrywać?
    A, owszem. Starałam się i całkiem dobrze mi to wychodziło.
    Nie bały się?
    Niespecjalnie.
    Miała Pani Profesor temperament monogamiczny czy poligamiczny raczej?
    No… nie mogę jakoś odpowiedzieć na to pytanie. Bo niby monogamiczny, a jednocześnie i poligamiczny.
    To świetne! Profesor Żmigrodzka była Pani dziewczyną?
    Ależ skąd, nigdy. Interesowała się facetami. Oni nią przede wszystkim, ale ona też nimi, jak najbardziej.
    - opowiada pani profesor w wywiadzie-rzece, który przeprowadziła z nią Kazimiera Szczuka. Świetne, nie? I nie, nie dlatego świetne, że mówi tak otwarcie, a dlatego, że ta rozmowa jest ahistoryczna i apolityczna. Zwyczajna. Taka, jaka powinna być. Pytanie, po co w ogóle akurat te słowa Marii Janion wyciągać i podkreślać, skoro nie ma w nich nic niezwykłego? Ano po to, by kiedyś było właśnie zwyczajnie i by stwierdzenie, że jest się innej niż heteroseksualna orientacji, nie budziło żadnych emocji. By mówienie o tym stało się tak powszechne, że aż przezroczyste. Bo póki co jesteśmy niestety zupełnie gdzie indziej - tam, gdzie nawet obudowanemu tysiącem wyjaśnień coming outowi towarzyszą oskarżenia o "afiszowanie się" czy, w lepszym przypadku, pytania, po co o tym mówić.

    Takim właśnie - obudowanym mnóstwem wyjaśnień - coming outem jest wspomniana już akcja KPH "Rodzice, odważcie się mówić". Mimo że jej bohaterowie i bohaterki tłumaczą, dlaczego zdecydowali się wziąć w niej udział i jaki jest jej cel - wsparcie innych rodziców osób nieheteronormatywnych oraz walka o równie prawa dla ich dzieci - natykają się na mur niezrozumienia. Bo przecież nie tylko od lesbijek czy gejów, ale i od ich rodziców oczekuje się, że będą siedzieć w szafie i nie będą mówili głośno o swoich "prywatnych" sprawach.

    W kontekście tego nadal dość powszechnego chowania wszystkiego co nienormatywne w Narnii, nieco bawi mnie oburzenie słowami Wałęsy (bawi również dlatego, że ten sam człowiek całkiem niedawno stwierdził, że "jak geje i ludzie ich pokroju chcą sobie paradować, to niech sobie wybudują nową Warszawę. Tę wybudowali ludzie biali i mają do niej prawo", więc i tak jest spory postęp, bo przystopował z rasizmem i daje nam już dostęp do peryferii miasta). W końcu "tolerancja" Wałęsy (bo oczywiście uważa się za osobę tolerancyjną) sprowadza się do tego, że osoby nieheteronormatywne mu nie przeszkadzają, o ile się z nimi nie styka lub o ile nie wie, że się z nimi styka. Typowe? A jakże. A może oburzonym chodzi o to, że pan, który dostał pokojowego Nobla za walkę o prawa człowieka, rozumie demokrację jako rządy większości nad mniejszościami? To też, z tego, co kojarzę, bardzo popularny pogląd - ile razy zdarzyło się nam słyszeć (a chociażby i od takich "liberałek" jak Ewa Kopacz czy Agnieszka Kozłowska-Rajewicz), że nie powinniśmy żądać za wiele, że powoli, że małymi kroczkami? Skąd więc taka afera? Czemuż nagle słowa Wałęsy nie spodobały się nie tylko "liberalnym" mediom czy politykom SLD czy RP, ale też chociażby Adamowi Hoffmanowi, Jackowi Kurskiemu czy Stanisławowi Żelichowskiemu? Bo to wygodne. Bo potępiając Wałęsę, można się przylansować jako osoba światła i tolerancyjna, podobnie jak PO jakiś czas temu zapozowała na partię homofriendly, wyrzucając ze swoich szeregów posła Węgrzyna za to, że przyznał, że lubi sobie popatrzeć na lesbijki.

    Nie twierdzę, że to, co powiedział nasz były prezydent da się jakoś usprawiedliwić (nawet tym, że po prostu nie jest to mądry człowiek). Nie da się. I bardzo mnie cieszy, że o jego getcie ławkowym dla osób niehteronormatywnych rozpisują się zachodnie media, bo o ile nie sądzę, by kiedykolwiek zrozumiał, co w tym, co powiedział, było nie tak, o tyle liczę, że dostanie za to po kieszeni, kiedy ta czy inna instytucja nie zdecyduje się zaprosić go na kolejny wykład. I mam nadzieję, że naprawdę go to zaboli. Nie zmienia to jednak faktu, że takie poglądy jak jego - że mniejszościom należy się mniej, że powinny znać swoje miejsce, że nie powinny "narzucać się" (czytaj: pokazywać, że istnieją) większości (czymkolwiek by nie była) - są niestety powszechne i niestety mało kto uznaje, że jest w nich coś obciachowego, a tym bardziej skrajnego. No chyba że ktoś wyrazi się tak dosadnie jak pan noblista, to wtedy jest szum. Plus jest taki, że w ogóle jakiś szum jest. Minus - że tylko naprawdę drastyczne wypowiedzi takowym skutkują. Reszta dostaje etykietkę umiarkowanych, choć tak naprawdę znaczy dokładnie to samo.
  • Czytaj także

    11 komentarzy:

    1. Z Wałęsą i jego procentowym spojrzeniem na ludzi jest o tyle strasznie, że przecież jako społeczeństwo składamy się z dziesiątek tysięcy podzbiorów "mniejszości". Okularnicy, rudzi, homoseksualiści, leworęczni, cukrzycy, sepleniący, nie wymawiający r, z IQ na poziomie Mensy i na poziomie przedszkola, piegowaci, Kaszubi, Górale, wegetarianie, ateiści, osoby z mukowiscydozą, milionerzy, bezrobotni... YOU NAME IT. Na niektóre z tych spraw możemy mieć wpływ, na wiele nie mamy wpływu żadnego. Jeśli Wałęsa zacznie nas wszystkich rozdzielać na procenty i nadawać nam prawa wedle liczebności oraz przydatności może się okazać, że eugeniczną metodą eliminacji rodem z czasów Hitlera wybijemy 1/2 Polaków. Czy o to chodzi? To, co powiedział było obrzydliwe, a skoro teraz tak wszyscy się od niego odżegnują, ignorują go i umniejszają, to po co zapraszają do programu głupawego emeryta, który jak coś palnie, to potem nie wiadomo: śmiać się, czy płakać.
      Nie jestem zaskoczona jego wypowiedzią - wszak był powód dla którego wiele lat temu uznałam, że nie warto stawiać na niego krzyżyka nawet w obliczu peruwiańskiej "zarazy", ale jestem zaskoczona faktem, że sensowna wszak stacja telewizyjna wyciąga z szafy zatęchłego trupa, żeby nim potrząsnąć. To bardzo dziwne "igrzyska dla ludu". No chyba, że ktoś celowo chce sprawdzić, jak głęboko sięga wałęsowe dno. Odniósł sukces.., kolejny poziom bagna zaliczony.

      OdpowiedzUsuń
    2. Wreszcie coś, już zaczynałem się niepokoić, co się z 3częściowym dzieje ;) Witamy w naszej pełnej niespodzianek ojczyźnie. Proszę piszcie, piszcie, bo ciekaw jestem innych punktów widzenia.

      OdpowiedzUsuń
    3. @Joey
      Oczywiście, że jest straszne, ale czy aby na pewno tylko Wałęsa tak patrzy? Nie na wszystkie mniejszości, ale na tę jedną konkretną, bo przecież wiadomo, że owe procenty to tylko pretekst (w końcu jak mowa jest o prawach kobiet, to się sięga po inny pretekst - tradycję, kulturę...) i że chodzi o homofobię, a nie o to, że jesteśmy mniejszością. Czym są jakże częste komentarze, że jesteśmy tematem zastępczym (a więc kimś nieważnym, nieistotnym, nie w pełni obywatelami), jak nie właśnie takim procentowym podejściem do nas? Czym jest rzucanie nam ochłapów zamiast prawdziwego projektu ustawy o związkach partnerskich, jak nie stwierdzeniem, że nam należy się mniej? Wałęsa jedynie dosadniej to sformułował. Naprawdę przerażające jest, że takie myślenie jest powszechne i że mało kto widzi w nim coś złego.

      @Ter SA
      Jak miło, że ktoś się zaniepokoił.:) No chwilę mnie nie było, i to bez ostrzeżenia, fakt. Następnym razem ostrzegę, obiecuję.

      OdpowiedzUsuń
    4. A ja się zastanawiam, czy kiedyś nastąpi jakaś koalicja wszystkich ludzi obrażonych przez Lecha Wałęsę i czy taka koalicja wreszcie skutecznie obali jego pomnik?

      Lech Wałęsa nie był człowiekiem powołanym po to, żeby zbierać jakieś tam drobne donosy na swoich kolegów. Został powołany po to, żeby skadrować go w roli symbolu, żeby wygrał wybory, pozwolił na uwłaszczenie nomenklatury - przyklepał Balcerowicza... i wreszcie do końca sam się zbłaźnił startująć w każdych kolejnych wyborach z trzyprocentowym poparciem. Acha, i żeby koniecznie przetrwał z etykietką człowieka-symbolu. Ale symbolu czego?

      Czy do społeczeństwa kiedyś dotrze, że temu panu nie zawdzięczamy niczego, a wręcz przeciwnie, że ten pan od początku służył wyłącznie do mydlenia nam oczu? Że był jak koń trojański - skłócał ze sobą związkowych opozycjonistów, a kiedy ofiarowano mu władzę, realizował krok po kroku z góry przesądzony scenariusz o rozkładaniu państwowego majątku na mikropaństewka dziewiczo zrodzonych kapitalistów? (którzy jakoś nie wiadomo, skąd się teraz wzieli...)

      Szelmostwa tego czlowieka nie skończą się nigdy, bo kapitaliści i kapitalistyczne media kochają go jak nikogo - jest ich wspaniałym ojcem, pomógł im stworzyć coś z niczego.

      Jego homofobia nie jest nieprzemyślana, gdyż jego antydemokratyczny światopogląd odzwierciedla wprost kapitalistyczną walkę sił: jeśli twoja siła liczy się na 5% to masz pięć procent godności ludzkiej i ani kropli więcej - według tego pana!

      I niech mi ktoś powie, że czlowiek o takim światopoglądzie naprawdę wywodzi się ze związków zawodowych i kiedykolwiek reprezentował interesy ludzi pracy. Nawet jeżeli jego przyjaciele zatarli w archiwach jego rzeczywistą rolę (ale za to zostawili dla zastraszenia kilka mylnych tropów, że niby donosił, choć nie taka była jego rola), to wypowiedzi tego człowieka od lat mówią same za siebie: to marionetka a nie żaden opozycjonista-związkowiec.

      OdpowiedzUsuń
    5. Oh tez sie zaniepokoilam bo tyle w tym tyg wartych garniturowego komentarza a tu nic! Pozdrawiam - wieloletnia czytelniczka komentujaca pierwszy raz :)

      OdpowiedzUsuń
    6. @Ewa
      Uprzedzaj, proszę, bo już myślałom, że mam kolejną stronę mniej do czytania.

      #Wałęsa
      Myślę, że te prawe buce które go teraz kopią za teksty o homoseksualistach (chociaż sami by takie wypowiedzieli chętnie, gdyby nie to, że nie mają odwagi (lub głupoty #samaniewiem) pana prezydenta) robią to wyłącznie dlatego, że oni po prostu kopią Wałęsę. Za wszystko. Jakby Wałęsa twierdził, że na pokładzie Tupolewa doszło do wybuchów, powiedzieliby, że mu odbiło na starość.

      #Demokracja
      Podejście do demokracji jako "my rządzimy bo nas tu więcej, a jak się nie podoba to spier* (wersja hard: ...w ryj zamiast ...spier*)" jest popularne w Narodzie a nawet wśród obywateli. Katolików jest 99%, heteryków 90%, cis #samaniewiem ale z 90 też się uzbiera, więc jak nie jesteś białym, hetero, cis Polakiem-katolikiem, to morda w kubeł. Jak jesteś Polką, też morda w kubeł, bo faceci są w większości i akurat na to nie potrzebują statystyki, po prostu tak ma być i już.
      A jakby pan prezydent znał się na czymś więcej niż spawaniu i wspieraniu lewej lub prawej nogi, to by przypomniał sobie, że postulat dawania takiej części praw, jak popularna jest dana grupa w społeczeństwie przerabiany był już za II RP, tylko inna mniejszość wtedy została wybrana.
      Skoro już lecimy statystyką, to byli prezydenci w tym społeczeństwie stanowią zdecydowaną mniejszość, może im też dać tylko promil praw obywatelskich w związku z tym?

      OdpowiedzUsuń
    7. @Ewa, zgadzam się z tym co napisałaś w komentarzu powyżej. Dodam jeszcze, że o ile słowa Wałęsy są mi dosyć obojętne (może dlatego, że jego retoryka jest tak kuriozalna, że trudno się do niej odnieść - nie wiem), to postawy i zachowania, które wymieniłaś, po prostu mnie wkurzają, niektóre wręcz osobiście obrażają. Wkurzają, mimo że uchodzą za neutralne, "zdroworozsądkowe", albo może właśnie dlatego, że takie są - pozornie przezroczyste. Ostatnio na przykład nie mogłam wytrzymać oglądając Fakty, kilka dni temu była mowa o planowanej "kompromisowej" ustawie o związkach, i właściwie z reportażu wynikało, że panuje zgoda co do tego, że ustawa (jakakolwiek) wprowadzająca instytucję związku partnerskiego jest niekonstytucyjna. Była wypowiedź Gowina, cytuję z pamięci: "obecnie chyba żaden już poważny prawnik nie powie, że taka ustawa jest zgodna z konstytucją." Ciągle miga mi gdzieś w mediach wypowiedź prezydenta, który to potwierdza. To jest tworzenie nowej rzeczywistości, jeszcze trochę i stanie się to oczywistością, o której nikt nie będzie dyskutował. Jeżeli ta ustawa PO powstanie i zostanie uchwalona, to stanie się dla wszystkich oczywiste, że konstytucja wcale nie zakłada, że homoseksualiści i heteroseksualiści są równi wobec prawa (a więc powinni mieć prawo regulować związki na równych zasadach), wręcz przeciwnie - da przyzwolenie na myślenie Wałęsowe, że jako mniejszość powinniśmy mieć mniej praw, tylko że tym razem poparte samą konstutucją!
      A swoją drogą powszechnie wiadomo, że konstytucja jest objawiona, niczym słowo boże.

      OdpowiedzUsuń
    8. @Asia
      "A swoją drogą powszechnie wiadomo, że konstytucja jest objawiona, niczym słowo boże"

      Bluźnisz. Konstytucja jest efektem zgniłego kompromisu, dlatego odniesienie do Boga w preambule nie jest takie jak powinno. Słowo Boże zostało objawione w innej książce, więc konstytucję można i trzeba zmieniać, ale tak, by była z tą książką zgodna w 100%. W końcu w tym kraju 99% to katolicy, a homoseksualiści są podsyłani z zachodu, żeby niszczyć polskie rodziny.

      (BYTWM, to ja się zapytam jak ten Żyd z przedwojennej anegdoty, czy biseksualiści również i gdzie należy się zgłaszać po zachodnie dofinansowanie na niszczenie polskich rodzin)

      OdpowiedzUsuń
    9. @bejbe
      Jakkolwiek ta myśl nie byłaby kusząca, tak - nie, nie będzie koalicji wszystkich ludzi obrażonych przez Wałęsę. Bo ci ludzie są też poobrażani na siebie wzajemnie. Wałęsa jest wygodny dla bardzo wielu osób i grup interesów - bo albo można na niego napluć, by tak naprawdę narobić koło pióra komuś innemu (i nic na tym nie stracić, wszak to TYLKO Wałęsa), albo się z nim zgodzić (wszak to AŻ Wałęsa).

      @Anonimowa
      Pozdrawiam wieloletnią czytelniczkę!

      @Jiima Arunsone
      #Demokracja
      Jest taki przedmiot w szkołach - wiedza o społeczeństwie. Ja wprawdzie jeszcze się nań nie załapałam, ale z tego, co widziałam, dość szczegółowo omawia się tam między innymi systemy polityczne, w tym demokrację. Plus trzeba chyba naprawdę minimalnego wysiłku umysłowego, by zrozumieć, że "każdemu według liczebności" jest pomysłem absurdalnym i absolutnie niedemokratycznym (no bo jak to? Chorych na mukowiscydozę jest promil w porównaniu z chorymi na raka, w związku z tym tym pierwszym należy się promil opieki medycznej?).

      @Asia
      Z tą Konstytucją to jest zabawna sprawa. Otóż Gowin powołuje się na najbardziej skrajną opinię - SN - ignorując np. opinie osób, które Konstytucję tworzyły, w tym prof. Winczorka. Ale pomija bardzo istotną kwestię. Otóż z opinii SN wynika, że niedopuszczalne są związki partnerskie dla par różnopłciowych. Jeśli chodzi o pary jednopłciowe, to uregulowanie kwestii majątkowych czy dotyczących statusu osoby bliskiej jest jak najbardziej konstytucyjne. Czyli wracamy do punktu wyjścia - nie chodzi o procenty, nie chodzi o Konstytucję. Chodzi o homofobię.

      OdpowiedzUsuń
    10. @Ewa
      Ja się akurat na WoS załapałom (oj, czuję się młodo), ale nie zmienia to faktu, że Wałęsa i jego pokolenie niespecjalnie. W dodatku wiadomo, co na temat takich zboczeńców mówi proboszcz. A definicja demokracji jako rządów silniejszych nad słabszymi wydaje się jakoś tak naturalnie rozumiana wśród Narodu, no bo skoro głosowanie polega na tym, że wygrywa większość, to znaczy, że większość decyduje, a mniejszość ma siedzieć cicho. Dzięki temu mogą też być powielane memy takiej jak pana Mikke, który twierdzi, że większość statystycznie to debile, więc demokracja to rządy debili nad ludźmi inteligentnymi (nie chce mi się tego komentować, ale wystarczy wspomnieć, że ten pan podobno jest dobry z matematyki, najwyraźniej jest z niej tak samo dobry, jak z polityki, ekonomii i innych rzeczy pomijając brydża).

      OdpowiedzUsuń
    11. Niech sie Wałęsa zamknie w pokoju i modli do matki boskiej w klapie, bo jest w mniejszości, jego miejsce jest miedzy prezydentami-noblistami po zawodówce.
      Pokojowa Nagroda Nobla - MAMO TRZYMAJ MNIE!!! bo mam ochotę kopnąć go w dupę, odebrać kasę i zanieść Pani Janion.


      OdpowiedzUsuń