Na Homikach dwa arcyciekawe artykuły. Jeden o poligamii, drugi o historycznych aspektach relacji butch-femme. Omawianie drugiego sobie odpuszczę (bo temat ten gości tu nader często i jeszcze nie raz zagości), choć jak zwykle, oprócz tekstu, polecam również lekturę komentarzy. Pierwszy za to, co ciekawe, zbiegł się tematycznie (wyłączając pointę) z badaniami, których wyniki niedawno zamieścił "The Advocate". Wyszło z nich między innymi, że w relacjach gejów monogamia nie jest czynnikiem wpływającym na jakość związku - aż 50 procent badanych przyznało, że sypia nie tylko ze swoim partnerem. Większość z nich stwierdziła też, że romanse są zdrowe dla ich związków.
Wracając do Polski, chyba nawet ciekawsze od tekstu na Homikach są komentarze pod nim - od przytaczania starej dobrej teorii, że mężczyźni są z natury poligamiczni (a kobiety monogamiczne), po oburzenie, że ktoś się przyznaje do trzystu czy więcej kochanków, okraszone rzecz jasna stwierdzeniem, że o takich rzeczach nie powinno się mówić publicznie, bo szkodzą naszemu wizerunkowi. Ja tam uważam, że jedyne, co nam szkodzi, to udawanie, że jesteśmy kimś innym, niż jesteśmy, ale temat zaciekawił mnie z innego powodu. Otóż zazwyczaj mówi czy pisze się o poligamii w związkach męsko-męskich, ewentualnie damsko-męskich. A jak jest w relacjach damsko-damskich? Bo w mit o tym, że kobiety są z natury czułe, wrażliwe i monogamiczne, chyba już nikt nie wierzy (chociaż?). Niniejszym wrzucam ankietkę (początek prawej szpalty) i proszę o liczny udział w badaniu.
Ostatnie dni pewnie nie były najlepsze dla radnego Adamusa z Tomaszowa Mazowieckiego, który, w odpowiedzi na krytyczny wobec działań rady miasta artykuł dziennikarki lokalnego pisma, popisał się seksistowskim i homofobicznym tekstem zamieszczonym na portalu Nasz Tomaszów. W efekcie pan radny został objechany przez swoją macierzystą Platformę Obywatelską (skrytykowała go m.in. Elżbieta Radziszewska, chyba po raz pierwszy w życiu zabierając głos w obronie osoby homoseksualnej), wystąpił z partii, a w międzyczasie udał się na zwolnienie lekarskie. Oczywiście nie przypuszczam, by ktokolwiek z was jeszcze o tej historii nie słyszał, nie sądzę też, by ktokolwiek z jej powodu pokochał PO, jednak odnotowuję, bo to kolejny przypadek (po wypowiedzi Migalskiego z PiS, o której pisałam tu), kiedy to homofobiczna partia podlizuje się osobom nieheteroseksualnym. Bo, przykro mi, ale jakoś nie wierzę, by teksty w stylu "Nikt, kto dyskryminuje, nie powinien pełnić funkcji publicznej" (Radziszewska) czy "Przesadził. Wolałbym nie czytywać takich artykułów. Można z niego odczytać, że pan Adamus jest homofobem" (Łaski, przewodniczący tomaszowskiej rady miasta) odzwierciedlały rzeczywiste poglądy pseudoliberałów z PO, szczególnie że nie raz udowodnili, że postulaty LGBTQetcetera mają w głębokim poważaniu. Ot, zbliżają się wybory, więc jak zwykle będziemy śliczni, tolerancyjni i oświeceni. I w sumie dobrze, że ten Adamus się wygłupił, bo przynajmniej niewielkim kosztem możemy tego dowieść.
Z rzeczy zabawnych, w corocznym walentynkowym konkursie (a właściwie akcji promocyjnej) Milki, polegającym na tym, że mamy możliwość zamieszczenia na wybranym citylighcie swojego wyznania miłosnego (o ile zagłosuje na nie wystarczająco wielu internautów), bliski zwycięstwa był Patryk z Wrocławia, który chciał publicznie ogłosić, co czuje do Damiana (trzecie miejsce we Wrocławiu, karteczka tu). Mnie się jednak bardziej spodobała, szczególnie w kontekście mojej ankietki, poligamiczna walentynka Urban Chick - o ta (osiemnaste miejsce w Gdańsku). Niestety głosowanie już zakończone, ale jak czujecie potrzebę klikania, zawsze możecie wyrazić się w mojej ankietce. A ja ją za jakiś czas ładnie podsumuję.
-
Poligamiczna ankietka i pseudoliberalne PO
Poligamiczna ankietka i pseudoliberalne PO Ewa Tomaszewicz 2/03/2010
Czytaj także
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
No a ja mam problem, bo nie wiem co to jest otwarty związek. Wiem jestem straszny, ale lubię mieć definicje pod ręką, żeby wiedzieć o czym mówię, piszę, dyskutuję.
OdpowiedzUsuńOtwarty związek - w tym wypadku rozumiany najprościej, czyli taki, w którym partnerzy umawiają się, że kontakty seksualne z osobą spoza związku nie są traktowane jako zdrada.
OdpowiedzUsuńHmm... jak dla mnie jeszcze malo scisle (kill me!! hehe)
OdpowiedzUsuńKontakty seksualne z osoba spoza zwiazku moga byc dojakiego rodzaju - para ma kontakt seksualny z osoba/mi spoza zwiazku, tudziez jedna osoba w zwiazku ma kontakt seksualny z osoba/mi spoza zwiazku. Jak dla mnie pierwsza opcja jest tylko otwartoscia seksualna zwiazku (trojkaty, swingersi, itp itd) a druga opcja jest dla mnie zwiazkiem otwartym - gdzie oboje (albo tylko jedna z osob) w zwiazku maja kontakty seksualne z innymi osobami, bez potrzeby informowania drugiej osoby w zwiazku. Zakrecone, ale tak ja rozumiem najprosciej (sic!) zwiazek otwarty. Hmmm czy jest jakas nauka zajmujaca sie poligamia i zwiazkami otwartymi?
That would be interesting...
Ha, ja bym obie opcje potraktowała jako związek otwarty. Ale nie będę się upierać:) Nauka o poligamii? A co, doktorat się marzy?
OdpowiedzUsuńmoze lepiej nauka o zwiazkach nie malzenskich (rozumianych jako monogamiczny patriarchalny, heteroseksualny zwiazek) :D
OdpowiedzUsuńMoze opcja pierwsza to zwiazek polotwarty (traktujemy seks z innymi osobami jako doswiadczenie, zabawe) a drugi to w pelni otwarty zwiazek.