Obiecanego tekstu o prawicowym obliczu LGBTQetcetera póki co nie będzie. W ramach zgłębiania tematu zrobiłam sobie ankietkę, aby sprawdzić swoją orientację polityczną, i wyszło mi, że najbliżej mi do prawicy skrajnej, czyli libertarian. Nie, żebym myślała wcześniej, że jestem socjalistką, ale mimo wszystko jest to pewna niespodzianka. Jak się otrząsnę z szoku i trochę to ze sobą przepracuję, to wrócę do tematu. Jest też oczywiście drugi, bardziej prawdziwy powód odłożenia tekstu na później - otóż jedyny słuszny kabaret intensywnie pracuje nad nowym programem, jego i Wasza uniżona 1/2 w osobach Gosi i mnie dodatkowo dała się wrobić w zagospodarowanie jednego czwartku miesięcznie w Ustach Mariana (pierwsza odsłona w przyszłym tygodniu, szczegóły bardzo wkrótce), a już w najbliższy czwartek całe Barbie Girls porobi za celebrytki i poprowadzi w Rasko rozdanie Antynagród Tęczowe Dziki, którymi uhonorowane zostaną osobliwości (bo raczej nie osobistości) ze świata mediów, które w minionym roku wyjątkowo się zasłużyły na polu opowiadania homofobicznych głupot. To ostatnie wydarzenie będzie miało miejsce w ramach IV już edycji Festiwalu Równe Prawa do Miłości, którego pełny program znajdziecie tu.
Czyli, jak się pewnie domyślacie, znów żyje się nam wesoło, choć też ciut zbyt intensywnie. Gosi nawet pod względem artystycznym trochę bardziej niż mnie, bo zamarzyło jej się porobić za drag kinga podczas antywalentynkowej imprezy Singiel Najt w UFIE. Jedną z performerek będzie Zimny Łokieć, tak że oczywiście doskonale wiem, że moje kochanie chce wyjść na scenę tylko po to, by znaleźć się z nim w jednej garderobie, ale cóż mogę powiedzieć. W końcu sama bym chciała, ale kultura poskąpiła mi talentów tanecznych. Pozostaje mi jedynie udawać singielkę i piszczeć spod sceny.
Dziś miałyśmy pierwszą z kilkunastu zaplanowanych na najbliższe miesiące prób kabaretowych - oczywiście w UFIE. Piszę o tym, bo w tym samym czasie była tam też jeszcze jedna ekipa - przygotowująca dla odmiany nową wersję "Orlanda" (więcej o projekcie tu). Bierze w nim udział m.in. Megi, lepiej znana jako Morfi z Da Boyz, oraz Furja (Barbie Girls oczywiście), autorkami "Orlanda" są Monika Rak i Agnieszka Małgowska, które reżyserują również nasze skecze i dołączyły do nas podczas naszych świątecznych występów jako Para Artystów Niekonwencjonalnych. Jedną z Barbie Girls jest dla odmiany Nula, która bywa również Tivvem w Da Boyz. Do czego zmierzam? Ha, do dwóch rzeczy. Pierwsza to dzisiejsza konstatacja, bynajmniej nie moja (choć do zarozumialstwa się nieodmiennie przyznaję), bo zdaje się, że Agnieszki, że dziś wieczorem w jednym miejscu i w tym samym czasie zebrały się niemal wszystkie przedstawicielki kultury lesbijskiej. W każdym razie warszawskiej. I w każdym razie scenicznej. Drugie spostrzeżenie, dość ewidentne zresztą, jest takie, że tę kulturę robi tak naprawdę garstka osób. Co jest może i fajne dla tych osób, bo mogą popróbować swoich sił w bardzo różnorodnych dziedzinach sztuki scenicznej, ale z drugiej strony świadczy o tym, jak bardzo jest ta kultura uboga (tak, wiem, to żadna nowość). I jak wiele jest jeszcze miejsca na przeróżnych scenach, których dla odmiany wcale nie jest tak mało, jakby się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Zamieszałam? I dobrze!
Na koniec wcale nie news, a coś z rubryki "polecamy". Wczoraj zaliczyłyśmy z Gosią dość wiekowy już, bo wypuszczony na ekrany w 2006 roku, film "Puccini dla początkujących". Jak ktoś jest równie zacofany jak my i jeszcze tego nie widział, to gorąco polecam. Rzecz zabawna, słodka i absolutnie niestereotypowa, bo o lesbijce, która po rozstaniu z dziewczyną próbuje ciągnąć dwa związki jednocześnie - z Philipem (w tej roli śliczny Justin Kirk, czyli Prior z "Aniołów w Ameryce", i nie, nie pomyliłam się, główna bohaterka JEST lesbijką i wiąże się z mężczyzną) oraz z Grace (która dla odmiany uważa się za heteroseksualną). Jak dla mnie motto filmu to słowa Philipa, który w pewnym momencie wypowiada do Allegry (główna bohaterka): "Orientacja nie jest twoim największym problemem". Na zachętę wrzucam trailerek, a jak komuś się nie chce filmu wypożyczyć lub kupić, to na You Tube może sobie obejrzeć w kawałkach.
-
Wracamy do scenicznego szaleństwa
Wracamy do scenicznego szaleństwa Ewa Tomaszewicz 2/08/2010
Czytaj także
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Wynik usprawiedliwia brak tekstu o prawicowym obliczu :).Gdzie można znaleźć taką ankietkę? Sam chętnie bym się "przebadał" na tę okoliczność.
OdpowiedzUsuńMoże i garstka, ale tyle się dzieje... Nurtuje mnie tylko dlaczego akurat "Tęczowe dziki". "Dzikie świnie" byłoby trafniejsze
Podlinkowałam ankietkę w tekście. W sumie nie jest to jakaś szokująca wiadomość, w końcu na przeciwnym biegunie do libertarianizmu jest narodowy socjalizm, sam libertarianizm jest bliski anarchizmowi, bardzo daleki od konserwatyzmu, a moja kropka na wykresie jest całkiem blisko kropki Dalai Lamy:)
OdpowiedzUsuńNa okoliczność dzików trzeba by młodych KPH przepytać, bo to ich inicjatywa - my tylko obsługujemy galę:)
Właśnie - nie tylko wolności osobistej, ale i własności. Wiara w niewidzialną rękę wolnego rynku - masowa prywatyzacja, także szkół, służby zdrowia - tym jest również libertarianizm.
OdpowiedzUsuńJa bym się zaniepokoił :)
Zrobiłam sobie ankietę i wynik mam podobny. Coś między Dalai Lamą, Gandhim i Mandelą. Podoba mi się ten ich wykresik. Wyszło, że mi trochę bliżej do libertarianizmu niż myślałam, ale moja lewicowość równoważy aspekt ekonomiczny (w końcu do Friedmana mi baaardzo daleko).
OdpowiedzUsuń"Puccini"! :D Uwielbiam ten film. Może dlatego, że mnie tak zaskoczył. Szczerze mówiąc trailer mi się nie podobał i myślałam, że film będzie raczej kiepski (właśnie: lesbijka sypiająca z facetem?).
Ale: 1) Maggenti (bardzo lubię "The Incredibly True..."), 2) Kirk (bardzo dobry w "Aniołach" i w "Trawce").
Podobało mi się zwłaszcza świetne żonglowanie stereotypami. Poza tym, naprawdę niezłe dialogi i dobra gra aktorska. Inteligentny i bardzo zabawny film. Dziwię się, że bardziej się nie spodobał w środowisku (pamiętam, że np. na AfterEllen nie był specjalnie chwalony). I opera nie przeszkadza (fanką nie jestem) :)
@Junior
OdpowiedzUsuńNie chcę Cię straszyć, ale akurat to mnie zupełnie nie niepokoi. Zawsze byłam zwolenniczką prywatyzacji i przeciwniczką państwa opiekuńczego. Ale z tym jest u mnie jak z queer theory - co innego piękna utopia, co innego rzeczywistość. Chciałabym żyć w kraju, w którym pod względem gospodarczym prawica jest prawicowa, ale żyję w Polsce i wiem, że taki model gospodarczy byłby dla społeczeństwa póki co zabójczy. I tak samo z queerem, uwielbiam go, ale uważam, że jesteśmy na etapie, na którym rozpływanie się w nim nie ma najmniejszego sensu. Choć prywatnie czasami się rozpływam:)
@Metaxu
Uwielbiam "The Incredible Story...". Nie tylko za tytuł, choć jest piękny!
Nie straszysz, spoko. Zdaje się, że pracujesz w korporacji, a do mnie silniej przemawia Naomi Klein...
OdpowiedzUsuńHm, uplasowałem się jakoś między Gandhim i Dalajlamą. Dobre towarzystwo, tylko Zapatero w jakimś dziwnym miejscu.
Queer jest bardzo pożyteczny. Fajnie pokazuje pewne mechanizmy, ale odnoszę wrażenie, że czym głębiej w las, to jakby mniej drzew :(
A co ma wspólnego miejsce pracy z poglądami? Tzn. pewnie dla niektórych ma, ale zazwyczaj to niestety środek, nie cel - bądźmy realistami. Co nie zmienia faktu, że i w korporacji można być człowiekiem, nie maszyną, i robić sporo dobrego. Choć mimo wszystko mam nadzieję, że kiedyś będę mogła żyć z tego, co kocham - jak jeden z moich ulubionych polskich libertarian (takich, co wierzą, że to nie utopia), który zaryzykował i żyje z tego, co mu ludzie dają za opowiadanie o tym, co go gryzie. Przedstawimy go za tydzień w Ustach Mariana:)
OdpowiedzUsuńCzęsto ma, gdy np. następuje silna identyfikacja z organizacją/firmą czy ogólnie z kulturą korporacyjną.
OdpowiedzUsuńZ naszej perspektywy to chyba wszędzie można zrobić coś dobrego.
Ha, znaczy rozkręcacie pomału scenę w Ustach :)
No pomalutku rozkręcamy. I oczywiście serdecznie zapraszamy:)
OdpowiedzUsuńCo do identyfikacji z firmą/korporacją/kulturą korporacyjną, wydaje mi się, że trochę stereotypizujesz. Choć oczywiście opieram się na doświadczeniach swoich i swoich znajomych, czyli jeszcze nie tego najmłodszego pracującego pokolenia i już nie pokolenia pierwszych polskich yuppies.
Libertarianizm to nie jest "skrajna prawica", to w ogole nie jest prawica, nie w takim znaczeniu w jakim tego slowa uzywa sie w Polsce.
OdpowiedzUsuńO wiele lepszy, chociaz troche zbyt uproszczony, jest Smallest Political Quiz, http://www.theadvocates.org/quizp/index.html , i lepiej oddaje podzial lewica / prawica / libertarianizm.
Political Compass ma zdecydowanie zbyt wiele pytan metnych i tendencyjnych, co czesto nawet osoby z tzw. skrajnymi pogladami sztucznie spycha do srodka. Nawet zwolennikom state-economy separation potrafi w ekonomii dac 7-8.
W Polsce wszystkie partie rządzące, bez względu na to, jak się określają, są bliższe socjalizmowi i konserwatyzmowi w jednym, tak że w ogóle nie ma o czym mówić:) I oczywiście, że libertarianizm nie jest skrajną prawicą, w ogóle nie uznaje liniowego podziału na prawicę i lewicę, jeśli jednak gdzieś się go tu próbuje sytuować, to właśnie na prawicy skrajnej, za sprawą jego stosunku do wolności gospodarczej. Stąd moja konstatacja, że jednak i mi do prawicy blisko, i to jakiej! Skrajna prawica to grupy narodowe, nacjonalistyczne, religijni ekstremiści itd.
OdpowiedzUsuńDzięki za linka, wyszło mi generalnie to samo, tylko bez Dalajlamy:)
One nie sa "blizsze socjalizmowi", one _sa_ socjalistyczne :/
OdpowiedzUsuńJak to bylo?
- Gdzie jest trzy razy pietnascie?
- W trzech milionach mieszkan!
E tam, taki wyrób socjalistycznopodobny. Polityka pseudoprorodzinna, służba zdrowia pseudopaństwowa, pseudopomoc społeczna. I uzależnianie poglądów i działań (a właściwie ich braku) od sondaży. W Szwecji to jest socjalizm, proszę Pani!
OdpowiedzUsuńKilka uwag co do komentarzy:
OdpowiedzUsuńAnarchizm należy do ideologii socjalistycznych;
Socjalizm, co za tym idzie, to nie wyłącznie etatyzm (w rozumieniu Ewy to najwidoczniej to samo), ale i doktryny całkowicie negujące istnienie państwa. Wspólnym mianownikiem jest zawsze egalitaryzm, czego brak w amerykańskim libertarianizmie (notabene, tym terminem oryginalnie się określali anarcho-komuniści).