Niestety nie wszystkich kawałków z koncertu można posłuchać online, części - bo są nowe, a części - bo zbyt kontrowersyjne (obawiam się też, że "Penis biskupa" podzieli losy piosenki skina), ale i tak najlepiej zobaczyć Martina na żywo. A kto nie może, niech słucha na You Tube, choć to jednak nie to samo.
A po Martinie była drag queen Pussy Cat, a niżej podpisana wpadła w szał przytulania nielicznych zebranych, w tym między innymi czytającej tego bloga Lajt, która po okołoparytetowej akcji w Sejmie zjawiła się w Ustach. I która, o ile dobrze zrozumiałam, zawodowo bądź hobbystycznie zajmuje się demoralizacją nieletnich albo słabopełnoletnich dziewcząt - fajnie, jak też tak chcę! Z czytelniczek (bardziej Gosi niż moich) zjawiła się też Ania - rzecz jasna pozdrawiam serdecznie.
Ostatnio, jak pewnie zauważyliście, nadrabiamy z Gosią zaległości filmowe. Tym razem padło na rzeczy dostępne w sieci bezpłatnie - "Lato miłości" (dostępne tu) oraz na "Śniadanie na Plutonie" (do pobrania legalnie tu, z tej samej strony można też sobie ściągnąć "Cheerleaderkę"). "Lato..." podeszło nam średnio, niekoniecznie ze względu na fabułę, która jest jaka jest (bogata panienka z dobrego domu zabawia się w wakacyjny "romans" z panienką z gorszego domu), ale z powodu specyficznej, nie wiedzieć czemu artystycznej stylistyki. "Śniadanie na Plutonie" dla odmiany jest świetne. W tle (jak to u Neila Jordana bywa) konflikt irlandzko-brytyjski, a na pierwszym planie Patrick-Patricia "Kitten" Braden (genialny Cillian Murphy), który uparcie odmawia bycia poważnym czy takim jak wszyscy. Cudo, kto nie widział, niech nadrobi.
W ogóle bardzo się cieszę, że powstaje coraz więcej stron internetowych z legalnymi filmami. Bo, umówmy się, piractwo nie zniknie, nawet jeżeli pozamyka się wszystkie The Pirate Bay'e czy inne Megauploudy. I jedyny sposób na poradzenie sobie z nim (przynajmniej częściowe) to właśnie udostępnianie filmów w sieci za darmo (i zarabianie na bazach danych użytkowników czy reklamach) lub za niewielką opłatą. Skoro i tak są w sieci, to czemu nie mają być tam na zasadach twórców czy dystrybutorów. Z zagranicznych serwisów udostępniających filmy legalnie i bezpłatnie znalazłam ostatnio Watch Movies Online. Jest tam między innymi jedna z najnowszych lesbijskich produkcji "The Baby Formula". To kanadyjska komedia o parze lesbijek, które biorą udział w eksperymentalnym zapłodnieniu drogą partenogenezy materiałem genetycznym partnerki.
"The Baby Formula", fot. materiały prasowe
Wywołana do tablicy odpowiadam w sprawie demoralizacji " nieletnich albo słabopełnoletnich dziewcząt..."
OdpowiedzUsuńW grupie edukacyjnej znajdują się obie płcie, dobrowolnie zgłaszające chęć uczestniczenia w zajęciach poznawczych, z zakresu socjalizacji w duchu rewolucyjnym, który ma na celu pospolite ruszenie. Odmużdżamy i poprawiamy uszkodzony system edukacji, wraz z jego metodami i programem nauczania.
@Ewo, dziękujemy za bardzo sympatyczną zabawę, a w przyszłości gdyby brakowała Wam zespołu do koordynacji ruchowej, to ja oczywiście służę pomocą.
A co do "Śniadania na Plutonie", to kto nie widział, nich szybko nadrobi, Patrick jest moim ulubieńcem i przykładem niezłomnego bohatera w świecie bardzo trudnym, ale nie niemożliwym do bycia sobą. No i ta muzyka..eh. To jeden z filmów, na przykładzie którego, edukuję swoją młodzież.
To jak kiedyś będziemy w Twoim mieście, koniecznie musisz nas na to odmóżdżanie zaprosić! A do zabawy zapraszamy częściej - nie tylko w zakresie wspólnej grupy tanecznej:)
OdpowiedzUsuńJako,że zostałam oficjalnie czytelniczką "bardziej Gosi niż Ewy," czuję się zmotywowana, do wszczęcia akcji protestacyjnej, pikiet, blokad dróg, (chyba nie nadużywam uprawnień... ) tudzież
OdpowiedzUsuńpodjęcia innych, jeszcze bliżej nie rozpoznanych kroków, w celu zniesienia ograniczeń dotyczących tekstów Gosi. Spójrzmy na fakty 9:1, 14:3 i 10 albo 11:0! Tylko biorąc pod uwagę ostatnie miesiące! Taaak. Jak taką dysproporcję można wytłumaczyć inaczej? (Mogłam pomylić się w obliczeniach. Przy tej ilości tekstów Ewy, w jednej ręce oczywiście zaczęło brakować mi palców, co komplikowało cała operację - bo próbując jednocześnie liczyć na dwie ręce wczytywałam się w plotki i niusy z zaległych miesięcy, co mnie dodatkowo rozpraszało w liczeniu i myliło. Czasem lubię sobie podnosić poprzeczkę... )
Wstrzymam się z szeroko zakrojoną akcją, przez jakiś czas jeszcze bo myślę, że przedstawione żądania mają szanse powodzenia. (Pamiętamy fale strajków z lat 80-tych. Chodziło o to samo. Ktoś czegoś chciał, ktoś nie chciał ustąpić i sparaliżował nam się cały kraj. To było dawno. Nie musimy do tego wracać... )
Ale nie wystosowałam żądań. Ewo, uwolnij pin do klawiatury! I drugie. (Nie chciałabym, aby kiedykolwiek tak się rzeczywiście zdarzyło, tym bardziej, że Gosia była po prawej, a palce u prawej są ważniejsze niż te u lewej ręki, (a jak jest się praworęcznym to nawet ważniejsze), dlatego będę żądała w przenośni). Żeby w drugiej ręce, także zaczęło brakować mi palców. Wierząc w siłę własnych argumentów i przekonywania, już zawczasu zaczęłam wprawiać się w piśmie lewą ręką i lustrzanym - na wszelki wypadek. Zatem życzę sobie i Wam także, żeby to pismo lewą ręką (i lustrzane) nie poszło mi na marne.
... A chciałam tylko podziękować za pozdrowienia....
@Ania - apeluj raczej do mojego lenistwa:). Na szczęście teraz mam wytłumaczenie, bo mnie istocie bezrobotnej trafiła się fucha i jej poświęcam ostatnie dni. Obiecuję jednak poprawę i w przyszłym tygodniu coś nastukam:)
OdpowiedzUsuń