Choć wydaje się, że wszelkie co bardziej codzienne aspekty życia osób nieheteronormatywncych są, przynajmniej w "naszym" internecie, jak nie społeczności w ogóle, wydyskutowane do imentu, to niestety tak nie jest. Dziś o trudnym i praktycznie nieobecnym w poważnej debacie temacie uzależnień pisze nasza przyjaciółka dubiduu. Zapraszam do czytania i dzielenia się refleksjami w komentarzach.
Ewa
Od dłuższego czasu nurtuje mnie problem, który z wielu względów, przede wszystkim zawodowych, jest mi bliski. Wielokrotnie osoby zgłaszające się do mnie stawały na trudnej ścieżce akceptacji siebie, nie tylko jako osoby homo- bądź biseksualnej, ale też jako osoby uzależnionej. Uzależnienie i orientacja seksualna inna niż heteroseksualna jest ciężarem, który niełatwo nieść. Trzeba „przyznać się” nie tylko do bycia gejem czy lesbijką, ale też osobą chorą na uzależnienie. Niełatwo o pomoc poprosić, ale też znaleźć pomoc jest trudno.
Wydawałoby się, że to podwójne wykluczenie powinno być pod specjalną kuratelą naszych „przyjaznych miejsc” w sieci. Że internet, jako najpopularniejsze narzędzie komunikacji, poda jak na tacy profesjonalną odpowiedź ludziom potrzebującym.
Postanowiłam poszukać jakichś odpowiedzi w zaprzyjaźnionych portalach. Zaczynam od forum Kobiety Kobietom. Znajduję kilka wątków pełnych porad, co powinnam zrobić, jeśli moja kobieta jest alkoholiczką bądź narkomanką. Znajduję też kilka zawołań o pomoc. „Moja kobieta jest uzależniona, co robić?”. Odpowiedzi są jakże proste: „rzuć ją”, „albo ty, albo alkohol”, „po co ty w ogóle z nią jesteś”, „wyprowadź się od niej”. Wśród przepychanek między foremkami można się pogubić. Każda wie najlepiej, każda powołuje się na przykłady z własnego życia. Niewiele to wnosi do tematu, a osobie proszącej o pomoc nie zostawia nic innego, jak poczucie chaosu i osamotnienia. Szukam dalej - Lambda. Jest oferta programu dla osób uzależnionych od alkoholu - grupa i spotkania indywidualne. Fajnie, jeśli jesteś z Warszawy. Czy wszystkie osoby uzależnione i ich rodziny mieszkają w Warszawie? Nie sądzę. Wchodzę na Inną Stronę i...? Znajduję jedną grupę, do której nie mogę się dostać, bo jest zamknięta dla osób z zewnątrz. Na stronie KPH znajduję poradnik dla kobiet homoseksualnych o tym, czym jest uzależnienie. Alleluja! Jeden artykuł, który, z całym szacunkiem dla autorki, wiele do sprawy nie wnosi. Na Homikach po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła „uzależnienie” wita mnie artykuł „Pijany jak... pedał, czyli o alkoholu oraz syndromie dnia poprzedniego”, w którym, oprócz sposobów na kaca (z przepisami), znajduję również kilka cennych rad, jak poznać, czy już mam problem, oraz ogłoszenie o programie Lambdy z 2006 r.
„Czy jesteś lesbijką”, „Rodzice osób homoseksualnych”, „Seks i AIDS”, „Czy Bóg kocha homoseksualistów” - o tym piszą portale środowiskowe. To ważne kwestie i pisanie o nich też jest ważne. Zastanawia mnie tylko, dlaczego nie ma odpowiedzi na pytania: „Co zrobić, kiedy partner/partnerka zaczyna za dużo pić?”, „Czy jestem uzależniona?”, „Gdzie szukać pomocy dla siebie?”, „Co, gdy moja partnerka/mój partner mnie bije?”. Trudne? Pewnie, że trudne. Ale jeśli chce się ludziom pomagać, to nie zawsze jest łatwo. Niech się na mnie redakcje nie gniewają, ale to wszystko, co znalazłam nie napawa mnie optymizmem.
Problem jest spory. Problem, o którym z jakiegoś powodu nie rozmawiamy. Sprawa jest wstydliwa na tyle, że właściwie nie pojawia się w sposób profesjonalny i pomocny osobom, które choroba uzależnienia dotknęła.
O co chodzi? Czy w pędzie pokazywania, jacy to jesteśmy fajni i jak bardzo należą nam się prawa takie jak innym, nie zapomnieliśmy o sprawach najważniejszych? O tym, jak sobie pomagać, kiedy nasz partner czy partnerka jest uzależniony/uzależniona. Kiedy w związku jest przemoc. Kiedy jesteśmy ofiarami. Dlaczego w naszym środowisku nie ma poważnej dyskusji na ten temat? Dlaczego zapominamy, że pod wieloma względami jesteśmy na uzależnienia bardziej narażeni i narażone niż osoby heteroseksualne?
Forumowe „dobre rady” tu nie wystarczą.
Czytaj także
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
No i zajebiście :) Bardzo dobry tekst. Już robimy portal :)
OdpowiedzUsuńPortalik. Domena gaylife.pl jest na sprzedaż - kupić? ;)
OdpowiedzUsuńCo do tekstu - najzabawniejsze jest to, że w sumie niewiele by trzeba, by tę sytuację choć trochę zmienić. Lista przyjaznych terapeutek i terapeutów np. na forum KK. Trochę tekstów o uzależnieniach i przemocy w związkach na portalach (właśnie mi się przypomniało, że przynajmniej jeden o przemocy w związkach dwóch kobiet był - na Homikach), aby osoby szukające pomocy przynajmniej wiedziały, że nie są same i że to, co się im przydarza, przydarza się też innym. I już jest dobry początek. Tylko że trzeba zacząć od przyznania (głośnego i otwartego), że tak, to nas dotyczy, i to czasami nawet bardziej (uzależnienia) niż osób heteronormatywnych.
Dotyczy nas wszystko to samo, co i innych ludzi. Nie sądzę, że jesteśmy bardziej narażeni, jesteśmy tak samo narażeni, jedni mniej inni bardziej, to kwestia indywidualna. Nie jesteśmy ulepieni z innej gliny. Po co, znów, dokonywać podziału na "my i oni"? Czy nie jest to, trochę, próba usprawiedliwiania własnych słabości, kiedy popadamy w uzależnienia? W końcu, każdy powód jest "dobry", żeby zacząć pić albo wciągać. Czy my mamy "lepszy" bo jesteśmy nieheteronormatywni? Nie znam się na terapii uzależnień, wiem jedno, że jeśli naprawdę się chce, to można z tego wyjść. I nie wracać. Nigdy.
OdpowiedzUsuńJesteśmy. Narażeni. Bardziej. Polecam badania. Zachodnie, bo polskich nie ma. I to nie jest kwestia podziałów my-oni, a tego, że terapia wymaga odkrycia się bardziej niż w gronie znajomych czy w nowej pracy (gdzie możesz wybrać - mówisz czy nie). Wymaga też zatem, by terapeuta, aby mógł być skuteczny, nie był uprzedzony. Bo inaczej nie pomoże.
OdpowiedzUsuńTak jak napisałaś - nie znasz się na terapii uzależnień. Autorka tekstu się zna i pisze z własnego doświadczenia.
La petite: Otóż nie ze wszystkiego i nie każdy.
OdpowiedzUsuńRównież nie znam się na terapii uzależnień, ale za to rozmawiam i słucham tych, którzy się na tym znają. I wolę zaufać ich osądom. Bo oni się znają.
Moim zdaniem każda osoba w kryzysie jest narażona w większym stopniu niż ta nie w kryzysie. A problemów z samoakceptacją, otoczeniem itd. nie brakuję. Stąd logiczne, że jesteśmy narażeni bardziej. Jak ja "odkrywałam siebie", swoją drogą w niezbyt szczęśliwym związku (co nie pomagało), to znacznie oddaliłam się od stanu równowagi. Wcześniej nie przypuszczałam, że tak bardzo mogę się zachwiać, a dziś dziwię się sobie,że to było możliwe. Ale myślę, że można to bardzo przyrównać do zupełnego rozsypania. Aż dziś, że zsypało się tak szybko.
OdpowiedzUsuńEwa. To o czym napisałaś to kwestia wychodzenia z uzależnienia a nie popadania. Zgadzam się, osobom nieheteronormatywnym jest TRUDNIEJ bo, jak napisałaś, terapeuta, może być uprzedzony, grupa lub jej członkowie także. Tu, nie ma sporu!
OdpowiedzUsuńNie, napisałam też o kwestii popadania - patrz badania. Jesteśmy bardziej narażeni, bo jesteśmy grupą stygmatyzowaną. Tu też nie ma sporu. Wśród badaczy.
OdpowiedzUsuńEwa. O, i teraz wszystko jest jasne. Nie chodzi o orientację seksualną a o przynależność do grupu stygmatyzowanej. Każdej. I, tu, także nie ma sporu. Zgadzam się. Rozumiesz, o co mi "poszło"?
OdpowiedzUsuńTemat terapii osób nieheteroseksualnych jest w ogóle trudny. Po pierwsze - trudno jest w ogóle znaleźć dobrego terapeutę. Jest bardzo słaby odsiew tzw. świrów, co skutkuje tym, że wielu terapeutów po prostu w ogóle nie powinno nigdy w życiu spotkać się z żadnym pacjentem. Poza tym żeby naprawdę pomagać trzeba mieć i pewne predyspozycje i dużą wiedzę i doświadczenie. Po drugie - musi nie być homofobem. No i tu pojawia się kolejny problem. Bo wielu terapeutów nawet jak nie jest jawnymi homofobami, to ma homofobię gdzieś daleko w głowie. I to jest chyba jeszcze groźniejsze. Co mam na myśli? Przykład - terapeutka w pełni akceptuje orientację seksualną klientów, ale np. w zespole dzieli się przemyśleniami na temat tego, że jej klientki (para) mają jednak chyba taki problem, że czują brak męskiego wsparcia, co wynika z naturalnej potrzeby każdej kobiety. Kolejny - każda negatywna emocja klienta jest jakoś interpretowana w kontekście tego, czy jego orientacja seksualna napewno jest "prawdziwa", bo może w głębi duszy szuka on innych rozwiązań. Po trzecie - nie każdy z deklaracji homofriendly terapeuta jest po prostu dobrym terapeutą. Znam przykład terapeutki, która bardzo często ogłasza się na portalach branżowych, ale w środowisku zawodowym ma opinię socjopatki, co raczej wyklucza sensowność terapii. Spełnienie warunków: dobry terapeuta bez jawnych lub ukrytych uprzedzeń jest po prostu bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, kiedyś myślałam o tym, żeby napisać do takiego pisma, w którym pojawia się dużo tekstów o uzależnieniach i przemocy o przemocy w związkach homoseksualnych. Ale w końcu tekst nie poszedł - chodzi o to, czy na tym etapie my jesteśmy gotowi już mówić na zewnątrz o tym, że w naszych związkach też jest przemoc. No bo wiadomo, że to zaraz zostaje wykorzystane przeciwko w walce o prawa.
OdpowiedzUsuń@la_petite_parisienne
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, że osoby niehetero nie są jedyną stygmatyzowaną grupą. Ale - i to jest zresztą w końcówce tekstu - gdy jako kryterium przyjmiesz orientację psychoseksualną/tożsamość płciową, to właśnie osoby niehetero będą grupą bardziej narażoną na uzależnienia (niż hetero).
@gadugadanie
Moim zdaniem należy o tym mówić na zewnątrz, i to głośno. Bo "po cichu" różne frondy i tak co rusz wrzucają "badania", z których wynika, że to efekt naszej tożsamości, a nie stygmatyzacji. A przecież jest dokładnie odwrotnie. Plus - jest to argument ZA równymi prawami, bo przecież również nierówność wobec prawa przyczynia się do takiego stanu rzeczy. W temacie głośnego mówienia - spójrz chociażby na kampanię "It get's better", która przełamała kolejne tabu - samobójstwa.
Pisząc szczerze to mi tego tekstu po prostu nie puścili, właśnie z tego powodu, że kolegium redakcyjne uznało, że to jednak kosmos dla ludzi z małych miejscowości (a w prenumeracie tam właśnie to pismo trafia). Że zanim ludzie się z tą homoseksualnością w ogóle ogarną to już mają przemoc w homoseksualności.
OdpowiedzUsuńEwa. Nie ma bezpośredniego związku między podatnością na uzależnienia a orientacją seksualną. Odniosłam się w pierwszym komentarzu do zdania: "Dlaczego zapominamy, że pod wieloma względami jesteśmy na uzależnienia bardziej narażeni i narażone niż osoby heteroseksualne?". Skoro, w tekście pada wyraźnie rozgraniczenie na osoby niehetero (bardziej podatne) i hetero (mniej) to, znów, powstaje podział "my i oni", biegnący po linii orientacji. Chodzi mi tylko i wyłącznie o to. Jesteśmy takimi samymi ludźmi więc nie orientacja a stygmatyzacja (a raczej, nieumiejętność radzenia sobie z nią) powoduje zwiększoną podatność na uzależnienia.
OdpowiedzUsuńAle stygmatyzacja wynika z orientacji. I o tym piszę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW poprzednim poście zjadło mi jedno słowo, więc jeszcze raz ;).
OdpowiedzUsuńJa bardzo przepraszam ale jeśli już ktoś się czepia słówek, to niech się czepia dokładnie. Nigdzie nie napisałam, że osoby homoseksualne są bardziej PODATNE na uzależnienie. Napisałam, że są bardziej NARAŻONE. A to jest potężna różnica.
I pada w tekście rozgraniczenie na osoby hetero i pozostałe. Bo jeśli możemy mieć własne kluby, gazety, portale, fryzjerów, ligę piłki nożnej i weterynarzy to niech mi ktoś łaskawie wytłumaczy, dlaczego nie możemy również rozmawiać o naszych problemach związanych z przemocą, uzależnieniami i relacjami w związkach ? Rozumiem, że kluby, portale, kółka zainteresowań itp to nie jest tworzenie getta ale mówienie o podwójnym wykluczeniu osób homoseksualnych i uzależnionych już tak.
Boimy się o tym mówić, nie umiemy. I warto się do tego przyznać i zacząć od początku.
Dubiduu.
OdpowiedzUsuńNie tylko możemy ale, jak słusznie zauważasz, powinniśmy rozmawiać. Boimy się (i, stąd wynika, że nie umiemy), że trafimy z deszczu pod rynnę, z jednego getta do dugiego. Osoby nieheteronormatywne też się boją, też nie potrafią. W naszym przypadku, dochodzi jeszcze syndrom "oblężonej twierdzy".
Przy okazji...Piję/biorę bo mam problem czy dlatego, że jestem nieheteronormatywna/y?
Ludzie się uzależniają z różnych powodów. Uzależnienie to choroba uczuć i emocji. Stąd pewnie osobom nieheteronormatywnym jest ciężej. Genezy uzależnienia są różne ale według mojego doświadczenia pracy z osobami homoseksualnymi brak akceptacji własnej tożsamości, bądź też brak akceptacji środowiska był jednym z najważniejszych powodów, "dzięki którym" problem uzależnienia powstał. Nie JEDYNYM, to zaznaczam od razu ale z pewnością ogromnie ważnym.
OdpowiedzUsuńTo długi, skomplikowany i trudny temat. Ten tekst jest tylko początkiem, pewnym zaznaczeniem problemu. Jeśli ktoś oczekuje, że w jednym tekście uda się opracować wszystkie aspekty to się myli. To temat na książkę;) Mam nadzieję pociągnąć problem uzależnień i przemocy w związkach dalej i głębiej. A że jest potrzeba to już widzę.
Dubiduu.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to chciałam usłyszeć (oczami;)). Od siebie, dodam, że można akceptować swoją nieheteronormatywność, nie mieć problemów środowiskowych i też brać. I wyjść z uzależnienia.
A widzisz, różnie bywa. Znam też takich, którzy w momencie akceptacji siebie przestawali. Ale też takich, którzy mimo akceptacji biorą. Takich, którzy nawet nie podejrzewają się o inną tożsamość seksualną i biorą. I znam też całe mnóstwo heteryków, która pije i bierze ;). Ale też całe mnóstwo szczęśliwych ludzi, którym używki do szczęścia nie cą potrzebne ;).
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł
OdpowiedzUsuńCiekawe jest również to, że pierwsze, co pomyślałam po przeczytaniu kilku zdań to było: "O Boże, połączenie LGBT z uzależnieniami - pożywka dla homofobów". Ale to była pierwsza, zapewne bardzo mechaniczna i w pewien sposób homofobiczna reakcja.
Po lekturze całości uważam, że tak, że to słuszny postulat. Z jednej strony, gdy ja się borykałam ze (współ)uzależnieniem nie partnerki, ale osób bliskich z rodziny to nie przyszło mi do głowy by szukać czegoś na ten temat w portalach LGBT. Szukałam gdzie indziej.
Z drugiej jednak strony ostatnio coraz częściej myślę o tym, że portale LGBT powinny otworzyć się na szerszą tematykę. Może nie wszystkie, ale przydałby się portal, który byłby docelowo kierowany do osób LGBT, ale nie zamykał się tematycznie tylko do obszarów bezpośrednio związanych ze środowiskiem. Taki portal, gdzie chętnie się wchodzi nie tylko po to by poczytać o nowej książce LGBT, o tym, jak się mają sprawy legalizacji związków partnerskich itp. Przecież nie tylko o tym się myśli, jak się jest osobą nieheteroseksualną! Nieraz bardziej absorbujące są sprawy związane z poszukiwaniem pracy, z kłopotami rodzinnymi np. uzależnieniami osób bliskich. Nieraz bardziej absorbuje nas nasze hobby, które zupełnie nie jest związane z LGBT (nie wiem, zbieranie znaczków, wspinaczka wysokogórska). I o tym również chcielibyśmy poczytać na naszym ulubionym portalu LGBT.
Tak sobie myślę, że przyszedł czas na takie tęczowe media. Dla zwykłych śmiertelników, a nie dla osób, które w jakiś sposób są zaangażowane w ruch LGBT.
Dubiduu.
OdpowiedzUsuńWiem, że różnie bywa. Ponieważ nie wiem jak mają inni, mówiłam o sobie.
@ Petite: Zrozumiałam :)
OdpowiedzUsuńChodziło mi raczej o pokazanie, że sama orientacja nie determinuje tego, czy będziemy uzależnieni/uzależnione, czy nie.
@EnZet: Myślę, że jednym z powodów milczenia wokół tego tematu jest strach, że środowiska nam nieprzychylne będą wykorzystywać ten temat. I tak wykorzystują. W sieci jest mnóstwo kuriozalnych "artykułów" o tym, że sam homoseksualizm jest uzależnieniem.
Również mam nadzieję, że powstanie portal, który będzie "bliżej" naszych codziennych spraw.
Zaczęłam brać, bo nie było akceptacji mojej osoby w środowisku - tak mogłaby zaczynać się moja opowieść.
OdpowiedzUsuńJak sięgnę pamięcią, to strach mnie ogarniał na myśl, że mogłabym powiedzieć terapeucie na głos, że moje uzależnienie połączone jest z moją tożsamością płciową. Wymyślili "lęk", bo fakt - bałam się.
A teraz meritum.
Jesteśmy grupą narażoną bardziej na uzależnienia, bo mamy o jeden czynnik więcej od heteronormatywnej grupy, czyli naszą nieheteroseksualność.
Lajt :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten komentarz.
I przykro mi, że nie spotkałaś wtedy na swojej drodze kogoś, kto zaakceptowałby Cię w całości, i że musiałaś się bać.
Historie takie jak Twoja tylko mi udowadniają, że po prostu musimy o tym mówić. Nie możemy udawać, że problemu nie ma i uśmiechać się szeroko udając, że wszystko jest ok. To błędna droga, prowadząca donikąd.
Mam nadzieję, że Ewa wpuści mnie jeszcze na Garnitur ;) i za jakiś czas wrócę do tego tematu z trochę innej perspektywy.
Dubiduu.
OdpowiedzUsuńNapisałaś:"Chodziło mi raczej o pokazanie, że sama orientacja nie determinuje tego, czy będziemy uzależnieni/uzależnione, czy nie."
Ja, właśnie cały czas o tym mówię:) Może, z powodu, żem pokręcona mocno, to i moje pisanie, takoż.;)
@la_petite_parisienne
OdpowiedzUsuńCiekawostka - komentowałaś jako zalogowana, a komentarz i tak wpadł do spamu. Ale wydobyłam:)
Ależ of kors, że sama orientacja nie determinuje tego, czy się będzie uzależnioną/nym. Chodzi o to, że osoby niehetero, jako grupa stygmatyzowana, są bardziej narażone na uzależnienia. I że w ich przypadku istotny może (choć nie musi) być właśnie ten czynnik (o tym pisze lajt). Do tego dochodzą badania potwierdzające, że wśród osób niehetero jest więcej osób uzależnionych niż hetero. A jak do tego dołożymy brak oferty pomocy skierowanej właśnie do tej grupy (plus homofobię/brak wiedzy wielu terapeutów), to trudno nie dojść do wniosku, że zajęcie się tym tematem właśnie w kontekście osób niehetero jest czymś bardzo ważnym i potrzebnym.
Ewa.
OdpowiedzUsuńJa, podobno, źle działam na serwery;) Dziękuję, w imieniu służby!
Czy ja gdzieś napisałam, że zajęcie się tym tematem nie jest ważne i potrzebne? Żeby nie bić piany, odpowiem, nie, nie napisałam.
Sama przez to przeszłam, więc doskonale sobie zdaję sprawę, jak ważna jest każda, nawet najdrobniejsza, pomoc.
Nie, nie napisałaś, nie twierdzę, że jest inaczej:)
OdpowiedzUsuńJednym z ważniejszych czynników związanych z sięgnięciem po jakiekolwiek środki psychoaktywne jest brak akceptacji ze strony grupy rówieśniczej, brak przynależności do grupy. Poczucie przynależności do grupy w okresie dorastania to jedna z najważniejszych emocjonalnych i rozwojowych potrzeb człowieka. A w przypadku osób o niestandardowej orientacji trudno wciąż jeszcze o akceptację; a jak ma jej doświadczyć osoba, dla której ujawnienie swojej tożsamości wiąże się z ryzykiem ostracyzmu? To raz.
OdpowiedzUsuńDwa. Uzależnienie związane jest z nieumiejętnością sensownego, konstruktywnego poradzenia sobie z przeżywanymi emocjami. A nastolatek chaosu emocjonalnego i tożsamościowego ma w głowie mnóstwo. Osoba nieheteroseksualna tych emocji będzie mieć jeszcze więcej: więcej napięcia, więcej lęku, że "się wyda". Ujawniać się? A jak odrzucą? I tak dalej.Więc zdecydowanie więcej czynników ryzyka.
@Ela G-P
OdpowiedzUsuńA może skusisz się kiedyś na więcej w temacie? Taki gościnny występ u nas? Bo że będzie kontynuacja, to już postanowione.