Pierwszy komentarz pojawił się na garniturku 25 sierpnia 2009 roku. Autorem był Adam Biskupiak, który, wkurzony tekścikiem "Grzybobranie i działaczostwo", postanowił mnie poinformować, co sądzi o zawartych w nim oskarżeniach w stosunku do Fundacji Równości. Wynikła z tego "potężna" dyskusja na całe 21 komentarzy (to była wówczas szokująca dla mnie liczba), w której wzięło udział pięć osób i jeden anonim, który może był jedną z tych pięciu osób, a może nie (bo z anonimami nigdy nic nie wiadomo). Co zabawne, cała afera wzięła się z nieporozumienia. Bo nie o tej fundacji pisałam.
Od tego czasu nieporozumień, komentarzy i komentujących nieco przybyło. Na tyle nieco, że czas najwyższy pokusić o coś, co chodzi mi po głowie już od jakiegoś czasu - małą klasyfikację komentatorek i komentatorów, czyli taki wredny hołd dla tych wszystkich osób, którym chce się czasami zostawić tutaj kawałek siebie.
Najzabawniejszy (i taki, hm, charakterystyczny dla na pewno polskiego, a może i paru innych, internetu) typ to wiem lepiej. Rzecz jasna każdy i każda czasami wie lepiej (a ja to już w ogóle wiem najlepiej), ale tu chodzi o stan permanentny, a nie okazjonalne wybryki. Wiem lepieje są przeróżne - niektóre lepiej niż my wiedzą, co chciałyśmy napisać, inne idą o krok dalej i lepiej wiedzą, co powinnyśmy były napisać, jeszcze inne dysponują tak rozległą wiedzą, że nie mam pojęcia, dlaczego wybrały naszego skromnego blogaska do dzielenia się nią. No chyba że należą jednocześnie do kategorii... weź i zrób. Czyli uważają, że tutaj nie wypowiadają się Gosia, Ewa i All (no właśnie, All, wypowiedz się, nie tylko w komentarzach!), ale Biedroń, Grodzka, KPH i cała branża (czyli Biedroń, Grodzka i KPH), i że w związku z tym mamy wpływ na wszystko (i odpowiadamy za wszystko), co ktokolwiek, gdziekolwiek, kiedykolwiek pod szyldem z literkami LGBTQireszta wyprawia. Do nas więc należy kierować wszelkie uwagi, zastrzeżenia, dobre rady i inne takie. Wrrr!
Mimo że weź i zrób wywołuje u mnie pewne zacietrzewienie, to w kategorii najbardziej irytujący komentatorzy i komentatorki prowadzi ktoś inny - nieliczna na szczęście ekipa U-botów. Cecha charakterystyczna - lubowanie się we wtrętach osobistych spod znaku "bo ty" ("jak możesz o tym pisać, skoro sama...", "no przecież to prosty efekt tego, że ty..."). Zbliżeni(one) do U-botów są psychofan(k)i. Różni ich/je jedynie poziom zaangażowania - psychofan(ka) z pamięci przytoczy wszystko, co zdarzyło ci się kiedyś powiedzieć lub napisać. U-bot bazuje jedynie na swoich wyobrażeniach o tym. Co zabawne, istnieje też odwrotność U-botów (sterowce?), czyli osoby, które wszystko, co napiszemy, biorą do siebie. Nieco niżej w grupie irytujących stoi miks wiem lepiejów i U-botów, czyli układacze(ki) życia. Łatwo ich/je poznać po dobrych radach spod znaku "przeczytaj jeszcze raz swój tekst i zobacz, jak to o tobie świadczy", "rozumiem, że następnym razem nie będziesz się angażować w tego typu działania".
Na przeciwnych do siebie biegunach sytuują się typy hardcorowe - hejterzy(rki) i pochlebcy(czynie). Obie grupy są niewielkie i generalnie uważają, że wszyscy, którzy nie należą do ich grona, należą do drugiego. Hejter(ka) napisze: "wszyscy wam potakują i wzajemnie sobie tu spijają z dzióbków, tylko ja mam odwagę pisać prawdę i za to mnie tępicie". Pochlebca(czyni) będzie nas bronić, nawet jeżeli palniemy totalną głupotę. Jeszcze rzadszy (niestety) typ to outsiderzy(rki). Outsider(ka), a i owszem, nawiąże do tematu wpisu, ale tylko po to, aby opowiedzieć własną, zazwyczaj dość długą historię. Zdarzają się też osoby niepewne i bojaźliwe ("wiem, że to wasz blog i z góry przepraszam, że to napiszę, ale wydaje mi się, choć mogę się mylić...").
Rzadko rzecz jasna jest tak, że któryś z tych typów występuje u nas w stanie czystym, można należeć też do więcej niż jednego, a na dodatek każdy z nich ma jeszcze inne przymioty, jak np. wytrwałość ("ale ja nadal nie rozumiem"), konsekwencja (w przypadku anonimowych skutkująca częstymi ingerencjami filtra antyspamowego, który nie lubi wrzucanych co dziesięć sekund komentarzy niewiadomego pochodzenia), regularność (jeden komentarz co 24 godziny, a dyskusja leeeci) czy skłonność do off topiców (mniejsza, gdy jest to debata fryzjerska, gorzej, gdy w grę wchodzi na przykład dopytywanie się o prywatną korespondencję). Niemniej jednak mam nadzieję, że jakoś siebie w tym wszystkim odnajdziecie. Ewentualnie dodacie w komentarzach to, czego zabrakło.
PS Ano tak, zapomniałam. Istnieją też po prostu rozmówcy(czynie). Ale... no dobra, nie napiszę tego, co mi chodzi po głowie, bo jeszcze ktoś mnie weźmie na poważnie i U-botem strzeli.
PS 2 Dorzucam tabelkę, o którą postulują jakieś wiem lepieje poniżej. Przeglądanie komci z tych ponad dwóch lat było traumatycznym przeżyciem. Do dziś byłam przekonana, że prowadzimy dość miłe i spokojne miejsce, w którym tylko czasami bywa emocjonująco. Do dziś. Jeszcze jedno takie ćwiczenie i zamknę bloga.
Mimo że weź i zrób wywołuje u mnie pewne zacietrzewienie, to w kategorii najbardziej irytujący komentatorzy i komentatorki prowadzi ktoś inny - nieliczna na szczęście ekipa U-botów. Cecha charakterystyczna - lubowanie się we wtrętach osobistych spod znaku "bo ty" ("jak możesz o tym pisać, skoro sama...", "no przecież to prosty efekt tego, że ty..."). Zbliżeni(one) do U-botów są psychofan(k)i. Różni ich/je jedynie poziom zaangażowania - psychofan(ka) z pamięci przytoczy wszystko, co zdarzyło ci się kiedyś powiedzieć lub napisać. U-bot bazuje jedynie na swoich wyobrażeniach o tym. Co zabawne, istnieje też odwrotność U-botów (sterowce?), czyli osoby, które wszystko, co napiszemy, biorą do siebie. Nieco niżej w grupie irytujących stoi miks wiem lepiejów i U-botów, czyli układacze(ki) życia. Łatwo ich/je poznać po dobrych radach spod znaku "przeczytaj jeszcze raz swój tekst i zobacz, jak to o tobie świadczy", "rozumiem, że następnym razem nie będziesz się angażować w tego typu działania".
Na przeciwnych do siebie biegunach sytuują się typy hardcorowe - hejterzy(rki) i pochlebcy(czynie). Obie grupy są niewielkie i generalnie uważają, że wszyscy, którzy nie należą do ich grona, należą do drugiego. Hejter(ka) napisze: "wszyscy wam potakują i wzajemnie sobie tu spijają z dzióbków, tylko ja mam odwagę pisać prawdę i za to mnie tępicie". Pochlebca(czyni) będzie nas bronić, nawet jeżeli palniemy totalną głupotę. Jeszcze rzadszy (niestety) typ to outsiderzy(rki). Outsider(ka), a i owszem, nawiąże do tematu wpisu, ale tylko po to, aby opowiedzieć własną, zazwyczaj dość długą historię. Zdarzają się też osoby niepewne i bojaźliwe ("wiem, że to wasz blog i z góry przepraszam, że to napiszę, ale wydaje mi się, choć mogę się mylić...").
Rzadko rzecz jasna jest tak, że któryś z tych typów występuje u nas w stanie czystym, można należeć też do więcej niż jednego, a na dodatek każdy z nich ma jeszcze inne przymioty, jak np. wytrwałość ("ale ja nadal nie rozumiem"), konsekwencja (w przypadku anonimowych skutkująca częstymi ingerencjami filtra antyspamowego, który nie lubi wrzucanych co dziesięć sekund komentarzy niewiadomego pochodzenia), regularność (jeden komentarz co 24 godziny, a dyskusja leeeci) czy skłonność do off topiców (mniejsza, gdy jest to debata fryzjerska, gorzej, gdy w grę wchodzi na przykład dopytywanie się o prywatną korespondencję). Niemniej jednak mam nadzieję, że jakoś siebie w tym wszystkim odnajdziecie. Ewentualnie dodacie w komentarzach to, czego zabrakło.
PS Ano tak, zapomniałam. Istnieją też po prostu rozmówcy(czynie). Ale... no dobra, nie napiszę tego, co mi chodzi po głowie, bo jeszcze ktoś mnie weźmie na poważnie i U-botem strzeli.
PS 2 Dorzucam tabelkę, o którą postulują jakieś wiem lepieje poniżej. Przeglądanie komci z tych ponad dwóch lat było traumatycznym przeżyciem. Do dziś byłam przekonana, że prowadzimy dość miłe i spokojne miejsce, w którym tylko czasami bywa emocjonująco. Do dziś. Jeszcze jedno takie ćwiczenie i zamknę bloga.
Zdecydowanie brakuje tabelki z przyporządkowaniem. Proponuje jeszcze podtyp "karabin maszynowy" - strzela komcie seriami jeden za drugim, pilnując by nikt nie zdążył nic opublikować pomiędzy, bo może brzydko wyglądać.
OdpowiedzUsuńTak. Tabelka to genialny pomysł. Ja bym prosiła o trzy rubryczki: nazwa, charakterystyka, przykład :)
OdpowiedzUsuńPotrzebuję gdzieś należeć :) Popieram postulat tabelki.
OdpowiedzUsuńMam problem z tabelką i wskazywaniem po nicku/imieniu. Z dwóch powodów:
OdpowiedzUsuń- komentarzy uzbierało się ponad 5 tysięcy, tak że siłą rzeczy nie jestem w stanie poklasyfikować wszystkich; w tabelce mogłyby być więc jedynie przykłady, przez co ktosie mogłyby się poczuć pominięte, a inne ktosie jakoś szczególnie potraktowane,
- wskazanie po nicku osłabi wredotę przekazu - bo tak to każdy może myśleć, że jest w którejś z tych grup.
A co powiecie na wersję pośrednią - komcie bez nicków? Plus na życzenie mogę kogoś sklasyfikować:]
@reader
No wiesz, karabin maszynowy musi się spieszyć, szczególnie gdy podpisuje się dopiero w ostatnim komentarzu z serii. Jak ktoś mu wejdzie w środek, to trochę głupio to wygląda.
Nie, nie, nie chodziło mi o przykład w postaci nicka, tylko najbardziej charakterystyczna wypowiedź. Taka wiesz, diagnostyczna, co to na pierwszy rzut oka już wiesz :)
OdpowiedzUsuńO to to. Ela ma rację :) Trochę roboty przy tym będzie ale wyjdzie ładny przekrój :)
OdpowiedzUsuńUi tam, marudów nie ma:)
OdpowiedzUsuńEwa,
nie powiem, że czuję się wywołany do tablicy, bo zrobiłaś to i milej i skuteczniej. Sesję mam, obiecuję, że jak nie będzie poprawek, to się wywiążę szybko i jakoś postaram się choć odrobinę sprostać tym spływającym na mnie honorom (gdzie taką "doczepkę" jak ja w jednym rzędzie wymieniać z Paniami Autorkami), które na razie są tak bardzo na wyrost:)
I teraz nie wiem, offtop li to, czy nie.
Dla mnie jedną rubrykę poproszę, indywidualną. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń@All
OdpowiedzUsuńMarudy kwalifikują się jako wiem lepieje. A poza tym - no pewnie, że off-top!
@DV
Za późno. I nie każ mi robić tego ponownie. Dziś nie zasnę.
no dalej nie mogę się odnaleźć:)))
OdpowiedzUsuńmimo wytabelkowania...
(ale co się dziwić, skoro odezwałam się ze dwa, w porywach do trzech razy);DDD
Pozdrawiam serdecznie przyklaskując zmianom: jest czytelnie i przejrzyście!!!
Ojoj jaka Pani niegościnna ;)
OdpowiedzUsuńEwo, to dobre ćwiczenie było. Dla nas też- bo widzimy jacy jesteśmy.
OdpowiedzUsuńMiało być zabawnie, wyszło bardzo prawdziwie. Tacy po prostu jesteśmy. A bloga nie waż się zamykać :) No !
czuje sie slusznie wyrozniona i zaskoczona, ze nie znalazlam sie w kategorii troll i hejter;)
OdpowiedzUsuńAż strach cokolwiek teraz napisać w obawie, że przyporządkujecie mnie do któregoś z typów ;). Brakuje mi w tym podziale typów pozytywnych. Zastanawia mnie, jakich komentatorów najbardziej lubicie (niekoniecznie według powyższej typologii - może być zbiór kilku cech)? No i czego oczekujecie od osób komentujących Wasze teksty? Pytanie rzecz jasna jest kierowane do Was obydwu osobno.
OdpowiedzUsuń@Sydonia
OdpowiedzUsuńNo wiesz, zawsze twierdziłam, że etykietki są bez sensu. Tak że powiedziałabym, że dobrze to o Tobie świadczy:)
@DV
Ojtam. Po prostu mało kreatywna po przewaleniu tych wszystkich komciów.
@dubiduu
Myślę, że to bardziej ćwiczenie o tym, jak się komunikujemy. I chyba nie najlepiej, niestety.
@shadow
Bez obaw, można należeć do więcej niż jednej kategorii.
@eN Zet
Ja i przyporządkowywanie? No wiesz!
Zestawienie jest złośliwe, stąd brak typów pozytywnych (choć ci pochlebcy...). I w sumie dotyczy bardziej komentarzy niż komentujących, choć rzeczywiście zdarza się, że ktoś specjalizuje się w np. wiedzeniu lepiej, U-botach lub/i hejterzeniu, a inne rzeczy zdarzają mu się okazjonalnie.
Trudno oddzielić komentarze od komentującego/komentującej (szczególnie gdy jest tu już przez jakiś czas), ale mimo wszystko wolałabym pisać, jakie komentarze lubię, a nie jakich komentatorów/komentatorki. Na pewno podpisane, najlepiej konsekwentnie tak samo, i nie występujące seriami;) A tak serio, to fajnie jest dowiedzieć się czegoś więcej, rozwinąć temat, spojrzeć nań z różnych perspektyw. Fajnie jest też się wzajemnie powkręcać i ponakręcać (intelektualnie, niekoniecznie emocjonalnie), niektóre off-topy są absolutnie urocze. A oczekiwania to takie straszne słowo - każdy jest sobą, pisze po swojemu i tak jest chyba dobrze.
:)))fakt, etykietki, łatki i inne szufladki są bez sensu, ale wiesz, tak jakoś wzięło mnie na "szukanie swojego miejsca":DDD w końcu przynależność niejako daje poczucie bezpieczeństwa i nadzieję na poparcie u współbratymców, w grupie cieplej i w ogóle:DDD
OdpowiedzUsuńNo racja, w taki mróz to tylko w grupie. Może po prostu w grupie blogerek i blogerów?:)
OdpowiedzUsuńPatrzę ze smutkiem na to, co dzieje się pod postami blogerki, którą szalenie szanuję- "chustki". I nadziwić się nie mogę ilości jadu, złośliwości i bezinteresownego chamstwa jakie przejawiają niektórzy komentujący. A blog ten jest poświęcony walce z chorobą- wydawałoby się temat, który powinien z ludzi wyciągnąć dużo dobra. Nieprawda. Z tych, którzy nie chcą być dobrzy, nie wyciągnie. Nawet wołem.
OdpowiedzUsuńA propos- shadowland- czy ja Cię tam przed zamknięciem postów przez "chustkę" nie widziałam ? No chyba, że jest kilka nicków "shadow" na bloggerze...
Podsumowując- jakość postów na garniturze i tak jest całkiem całkiem w porównaniu z tym, co czasem czytam u innych.
W ostatnim zdaniu chodziło mi oczywiście o komentarze :) Choć posty rzeczywiście są całkiem całkiem ;)
OdpowiedzUsuńBo internet ujawnił nie tyle tkwiące w ludziach podkłady głupoty, co to, jak bardzo potrafimy być chamscy, okrutni, obrzydliwi. Wystarczyło schować tego człowieka po drugiej stronie.
OdpowiedzUsuńPoważnie się zastanawiam nad wyrugowaniem stąd hejtu. Trzeba niestety do tego sporej konsekwencji (bo b. wielu osobom zdarza się pojechać), ale może się zdobędę.
O dzięki dzięki za uwzględnienie moich wypowiedzi w galerii osób :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio nie zawsze mam głowę żeby odpowiedzieć na odpowiedź na moją odpowiedź (ale zdecydowanie czytam!), przez co wrażenie zupełnego odpływania się nasila, ale postaram się poprawić :-)
@Ewa
OdpowiedzUsuńDzięki za odpowiedź na tamte pytania. Spodziewałam się chyba jakiś bardziej szokujących wyznań ;)
I chociaż obiecałam sobie, że nie będę już komentować pisząc o sobie czy swoim blogu, nigdy, ze względu na zinternalizowaną etykietkofobię (czyli bifobię, która przenika do każdego aspektu życia)... Często spotykam się z zarzutem o cenzurę ze względu na moderację komentarzy na moim blogu. Tylko, że ze względu na charakter bloga i wcześniejszą platformę onetową, z niekoniecznie takim targetem o jakim marzę, mój hejt jest troszkę inny. Pełen niedepilowanego krocza, odcielesnych wydzielin oraz genitaliów w różnym stanie pobudzenia, a także ataków na czytelniczki/komentatorki i ich rzekome problemy natury psychoseksualnej wynikające z niedostatecznego zaspokojenia w życiu erotycznym. Dla mnie to tylko "skasuj i zapomnij", często dorabia się do tego ideologię "gdzie się hejt kończy, a gdzie zaczyna". Na "trzyczęściowym" jest o parę klas lepiej/wyżej. Warto więc zostawić tak jak jest. I cieszyć się, że nie trzeba ryzykować, biegając z nożyczkami.
OdpowiedzUsuń@bejbe
OdpowiedzUsuńNo nie mogłam Ciebie nie uwzględnić. Twoje komentarze to wszak blog w blogu (czy jakoś tak):)
@eN Zet
Jaki kiedyś zrobię coś szokującego, obiecuję to wyznać:)
@lipshit
Bo my mamy, tak myślę, o parę klas łatwiej. I raczej nie grozi nam zalew czyichś okołogenitalnych wynurzeń, opowieści o syndromie braku bolca i innych takich. Inne nieprzyjemności - już tak, choć, jak teraz patrzę, ostatnie dwa miesiące są pod tym względem niemal spokojne. Może więc niepotrzebnie wróciłam do starych dyskusji. Szczególnie tych co bardziej emocjonujących.
Blog na Onecie - o kurczę. Nie wytrzymałabym prawdopodobnie trzech dni.
@Ewa
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo. Swoją drogą i tak uważam, że komentatorów macie całkiem przyjemnych i kulturalnych. Z hejtem, o którym pisałaś wyżej rzadko się tu spotykam, choć emocjonujących dyskusji jest sporo. I dobrze.
Zastanawiam się tylko, co wpływa na to, kto komentuje danego bloga, czy stronę. Szczególnie ostatnio, gdy coraz mocniej mnie irytują komentarze zamieszczane przez homikowych trolli. Jak sobie radzić z chamstwem, brakiem kultury, głupotą? Moderować? Wycinać? Blokować IP? Blokować możliwość komentowania? Zastanowić się nad treścią i celem własnej strony?
Hejtu wiele nie ma, najpowszechniejsze (z listy u góry) są wiem lepieje i U-boty. Przynajmniej tak mi wyszło z dość pobieżnej analizy.
OdpowiedzUsuńTeż się czasami zastanawiam, co wpływa na to, kto i jak komentuje. Szczególnie gdy dane miejsce w sieci nie jest jakoś szczególnie popularne. Myślę, że w przypadku blogów, oprócz tematyki, sporo zależy od tego, czy autorzy/autorki są aktywni w komentarzach. Jeżeli nie - automatycznie tych komentarzy będzie mniej, bo nie ma rozmowy, wymiany poglądów itd. W dobie mediów społecznościowych wiele osób nie chce być jednostronnymi komentatorami, lubi interakcje, kontakt z żywym człowiekiem, a nie ścianą tekstu. Świetny przykład (kiedyś już o tym pisałam) to dla mnie blog Scenki.
Jak sobie radzić z chamstwem? Poza nie dawać się prowokować i tak, jak najbardziej, wycinać (a uparte trolle blokować) niewiele mi przychodzi do głowy. Choć spotkałam się z na pewno bardzo skutecznym, choć niemiłym sposobem na niechcianych komentatorów - "wyp..., a jak się jeszcze raz odezwiesz, to i czytać nie będziesz mógł". Z tego, co widzę, działa. Tyle że np. mnie nie chce się w tego typu miejscach bywać, choćby były najmądrzejsze i najbłyskotliwsze na świecie. Ale co komu pasuje.
Ha, no właśnie! I w tym cała magia pisania blogów i komentowania. Zresztą zauważyłam, ze jak z kimś szczególnie dobrze się "komentuje" to potem bardzo często taki kontakt przeradza się w kontakt rzeczywisty, spotyka się tych ludzi w realu choćby byli z najdalszych zakątków Polski. Zresztą stron www też to się tyczy (BiblioNETka na przykład jest takim miejscem).
OdpowiedzUsuńKrótko mówiąc - jak jesteś twórcą strony to od razu wyplewiaj "chwasty". Jak jesteś czytelnikiem, nie reaguj, nie napędzaj, a jak nic twórcy z tym nie robią to po prostu nie ma sensu sobie nerwów psuć i poszukać innej strony o podobnej tematyce.
Jak tak teraz o tym piszesz, to wygląda bardzo prosto:) Dodałabym jeszcze jedno: jak widzisz, że jest coś nie tak, wyślij autorowi/autorce maila, bo może nie zdaje sobie sprawy z sytuacji. A jak sobie zda, to zawsze może spróbować coś poprawić.
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) Oczywiście jak każdy "złoty przepis" brzmi to prosto, a trudniej zastosować w praktyce.
OdpowiedzUsuń