• Drag queen złamała obcas i dalej szła boso

    Relacje na żywo z tegorocznego Marszu Równości w Poznaniu śledziłam równolegle na Gazeta.pl i MMPoznań. Na Gazeta.pl jest głównie dramatycznie - ONR skanduje swoje światłe hasła, chuligani biegają wokół Marszu, rzucają petardami i butelkami, próbują się przedzierać, policja ich spycha i tak dalej w ten deseń. Na MMPoznań spokojniej - ONR skanduje swoje światłe hasła, potem Marsz idzie, a od chuliganów odgradza go kordon policji i generalnie jest bez większych incydentów. Nie zamierzam bawić się w uśrednianie, nie byłam, nie wiem, nie kupuję też frazesów w stylu "prawda zawsze leży pośrodku". Pamiętam kilka oprotestowywanych marszy, w których brałam udział i wiem, że dużo zależy choćby od tego, gdzie jesteś - z przodu, z tyłu, w środku, obok. Jak choćby Łódzki Marsz Równości z maja tego roku, podczas którego właściwie byłam wszędzie. I raz dawałam się porwać świetnej energii zgromadzonych, by parę minut później dostawać dreszczy na widok kontrmanifestantów i uchylać się przed lecącymi w naszą stronę jajami.

    Co mnie uderzyło (choć nie zdziwiło) w obu relacjach, to koncentracja na kontrmanifestacji, a potem zachowaniu przeciwników Marszu. Wystarczy zresztą pooglądać zdjęcia na obu portalach - ONR, policja, ONR i policja, kolorowa grupa z balonikami, chuligani (ONR? kibole?), policja, znowu policja, tym razem na koniach itd., itp. Na MMPoznań o samym Marszu można przeczytać tyle, że był, uczestnicy i uczestniczki na końcu poskakali, a na początku dołączyło do nich klika osób z transparentem "Chłopak, dziewczyna - normalna rodzina", które zostały poproszone o jego opuszczenie po tym, jak zakłócały jego otwarcie. Na Gazeta.pl trochę więcej - wiemy, którędy Marsz szedł, skąd wypadali chuligani, czym rzucali i jak sobie z nimi poradziła policja, znamy jedno hasło ("Bez demonstracji nie ma demokracji") i nazwiska kilkorga polityków, którzy w nim szli. No i że pod koniec były podskoki i tradycyjne podziękowania dla policji. Nie wiemy za to, po co Marsz właściwie szedł i co się w międzyczasie działo. A przecież to właśnie z jego okazji przybyła tam cała reszta i robiła to, co robiła. Czy może jednak nie?

    Gazeta.pl podłapała jeszcze jedną rzecz - że w trakcie Marszu któraś drag queen złamała obcas i dalej szła boso. I co? I był to prawdopodobnie najczęściej komentowany i obśmiewany przez forumowiczów fragment relacji. W porządku - to nie było doniosłe wydarzenie (tylko czy któreś z pozostałych było?). I zapewne znacznie mniej ciekawe niż to, że ktoś cisnął petardą, ktoś się przedarł, ktoś krzyknął coś o impotencji Palikota. Za to - w przeciwieństwie do reszty - było cudownie zwyczajne. Założę się, choć może nie o jakąś część mojego ciała, że i owym forumowiczom, którzy tak ochoczo czepnęli się tej wzmianki, zdarza się narzekać na media - że gonią za sensacją, że szukają konfliktu na siłę, że żerują na tragedii, że są nieobiektywne i nierzetelne, że tak mało w nich zwyczajnych historii o zwyczajnych ludziach. Oczywiście wiem, że drag queens dla wielu z nich do kategorii "zwyczajne" się nie zaliczają, tyle że nie sądzę, by dla odmiany uznawali za takie chuligańskie ekscesy. Dlaczego zatem właśnie fragment o owej drag queen tak ich poruszył? Czyżby jednak konflikt i sensacja to było to? Kto kogo nakręca - odbiorcy media czy media odbiorców? Ha, odwieczne pytanie.

    Ja, choć sensacyjne historie lubię i dzień bez wizyty na Policyjnych to dla mnie dzień stracony, chciałabym kiedyś w mainstreamowych mediach przeczytać taką relację z jakiegoś marszu czy parady, w której najważniejszą informacją byłby właśnie ów złamany obcas. W której nieważne by było to, co wokół, że ktoś coś krzyczał pod pomnikiem, a ktoś inny w przemówieniu dokopał jakiemuś politykowi, za to ważni by byli ci, co w środku, którzy po prostu przyszli i przeszli. Zwykli ludzie, z twarzami, na obcasach lub w tenisówkach, a nie anonimowi chuligani w kominiarkach, nieanonimowi politycy i policjanci w bojowym rynsztunku.
  • Czytaj także

    3 komentarze:

    1. Tytuł rodem z "Faktu"... Wszystko się coraz bardziej "tabloizuje"... Ale co się dziwić społeczeństwo coraz głupsze, więc trzeba dostosować przekaz do poziomu masowego odbiorcy.

      OdpowiedzUsuń
    2. Emmm... Że co?:) Tytuł podkreśla clou tekstu.

      OdpowiedzUsuń
    3. moje czwarte podejscie by skomentowac; text jak z najlepszych barbiowych czasow; nie podazamy za innymi, idziemy wlasna droga.

      bb dziekuje

      m@B

      OdpowiedzUsuń