• Prasówka

    Powrotu do życia ciąg dalszy - już nie tylko czytam teksty na moich ulubionych blogach i portalach, ale też powoli zaczynam je komentować. Może to tylko złudzenie wynikające z tego, ze każdego budzę się z trochę spokojniejszą głową niż poprzedniego (i jutro też tak będzie, bo dziś dostałyśmy wizy), ale mam wrażenie, że ostatnie dni obrodziły w wyjątkowo ciekawe notki. Tak że dziś mały przegląd dla tych, którzy niekoniecznie są na bieżąco z innymi sieciopisarzami (ponoć tacy istnieją, nie krzyczcie).

    Na początek coś naprawdę mocnego, czyli dwa teksty na blogu Hodowla idei - "Dopalacze i odmieńcy" cz. 1 i cz. 2. Tak mocno upraszczając, to pierwsza część jest o tym, że, jak pokazuje sprawa z dopalaczami, nasze prawo jest jak sito, co stało się szczególnie widoczne przy okazji akcji rządu przeciw producentom i sprzedawcom dopalaczy, którzy co rusz wykorzystywali luki prawne, aby uciec przed kolejnymi zakazami. Abstrahując od etycznej oceny ich działań, autor zastanawia się, na ile te niedoskonałości prawne możemy wykorzystać (i wykorzystujemy) w walce o nasze sprawy i wysnuwa zalążek strategii działania polegającej nie na dostosowywania prawa do nas, ale w wyprzedzaniu obowiązującego prawa o krok, tworzeniu precedensów, wymykaniu się regulacjom. Ciekawe. Za to absolutnie fenomenalna jest dla mnie część druga tekstu, która pokazuje, dlaczego PO jest dużo groźniejsze od PiS. Pretekst to sposób, w jaki rząd, którego głównym hasłem kampanii było przywrócenie normalności (rozumianej jako przestrzeganie prawa, unikanie kryzysów, szeroki dialog społeczny), rozprawił się z kwestią dopalaczy. Bo, znowuż wyłączając naszą ocenę dopalaczowego biznesu, zrobił to "na granicy prawa", wcale się zresztą z tym nie kryjąc i uzasadniając swoje działania "stanem wyższej konieczności". Kłopot w tym, że ów "stan wyższej konieczności" obowiązuje jedynie wtedy, gdy jest to wygodne - PO nie przeraża jakoś istnienie podziemia aborcyjnego czy aktywność ruchów neofaszystowskich. Czyli samo sobie przyznaje prawo do definiowania, co może być zagrożeniem i uzasadnia działania "na granicy prawa", a co nie. A patrząc na to, jak traktuje kwestie praw kobiet czy osób nieheteroseksualnych, nie ma co liczyć, że kiedykolwiek uzna, że to akurat nasza sytuacja wymaga specjalnych działań. Autor tekstu idzie o krok dalej, bo wyobraża sobie sytuację, w której to LGBTQetcetera zostaną potraktowani jako zagrożenie i na prawie "stanu wyjątkowego" odebrane nam zostaną te mizerne wolności, którymi się cieszymy. Tu akurat nie podzielam jego pesymizmu, ale z tezą, że nie mamy normalności, tylko "normalność", absolutnie się zgadzam.

    Na Homikach fajny tekst Niebieskiego Johnny'ego "Miś w ZOO". Johnny pisze między innymi o tym, jak to na fali wdzięczności wobec znajomych bliższych i dalszych za to, że zaakceptowali jego homoseksualność, wyświadczał im drobne przysługi - przynosił co rano świeże bułeczki, nigdy nie odmawiał pożyczenia cukru i w ogóle nieustannie się do nich szeroko uśmiechał. Aż w końcu spadła na niego świadomość, że on nie chce być cały czas takim milasim misiem, że też ma prawo do focha, gorszego dnia, że nie chce być tak głupio wdzięczny za to, że inni pozwalają mu być, kim chce. Bo choć to oczywiście dobre i miłe, ale z drugiej strony jak się kogoś akceptuje, to nie dlatego, że z niego fajny gość, ale również z tymi wszystkimi rzeczami, które nie są w nim takie fajne. To taki kolejny przyczynek do dyskusji wizerunkowych i pomysłów na strategie emancypacyjne. W to mi graj.

    Jako suplement do tekstu Johnny'ego polecam wpis na Blogu (wielo)branżowym o coming oucie autora. I to tym często najtrudniejszym, bo przed rodzicami. Wzruszyłam się.

    I na koniec mój ulubiony seryjny bloger Sylwek. Już sam tytuł wpisu jest smakowity: "Wasalizacja Polski w wizjach zdrajców z PiS" (udany pastisz tytułów z Salonu24). A dalej jest o pewnej pani z PiS, która między innymi opowiada, jak to się przyjaźni z pewnym gejem, który to ma męża (panowie mieszkają w Niemczech). Przyjaźń ta, ciut nietypowa, polega na tym, że ona mu mówi, że jest chory i powinien się leczyć, on się śmieje, że to ona jest chora, ale się szanują i nie narzucają sobie swoich poglądów. A on sobie żyje po cichutku i się ze swoim gejostwem nie obnosi, a nawet, jak jej syn był mały, to się z mężem trzymał od nich na dystans. Pod tekstem dyskusja o tym, że z tym przyjacielem to jakaś ściema, że nikt by się nie przyjaźnił z kimś, kto go traktuje w ten sposób. A ja pesymistycznie uważam, że i owszem. Że takich osób niehetero, które przyznają innym prawo do traktowania ich w sposób podły, jest całkiem sporo. Bo przecież nie można nikomu narzucać swoich poglądów. Bo po co się obnosić, epatować swoją seksualnością. Bo powinniśmy być tolerancyjni wobec innych. Bo to taki fajny kolega, no co z tego, że homofob. A tak w ogóle to jak będziemy grzecznie potakiwać i się uśmiechać, to przecież w końcu nas wszyscy polubią. A my chcemy być lubiani. No i orientacja to sprawa drugorzędna i nie ma co podporządkowywać jej całego naszego życia. Wymyślam? Bynajmniej, tylko przypominam niektóre teksty różnorakich anonimów z naszych forów. Takie usprawiedliwienia przyzwolenia na gorsze traktowanie, na niepełnię praw to rzekłabym standard. Niestety.

    Ale żeby tak pesymistycznie nie kończyć, to wrzucam coś wesołego. Niedawno w moim blogrollu pojawiły się niejakie Scenki - blog o absurdach życia codziennego. Polecam na lepsze i gorsze dni (szczególnie te gorsze). A jak to słaba zachęta, to dodaję, że niedawno zadebiutowała na nim Gosia z opowieścią o pewnym wydarzeniu w Pizza Hut.
  • Czytaj także

    41 komentarzy:

    1. moja połowica tez twierdzi, że wszytko to moze byc prawda, choc trudno mu wyobrazic sobie, ze po tym wywiadzie ten gosciu mógłby sie dalej zadawać

      OdpowiedzUsuń
    2. ja nie widze podlego zachowania w tej "przyjazni"- ona twierdzi, ze on jest chory, on twierdzi, ze ona jest chora a potem zawieszajac swoje przekonania w tej kwestii przegaduja cala noc na inne tematy- nad czym tu biadolic?
      ja mam przyjaciolke, ktora jest wegetarianka i uwaza masowy chow zwierzat za podlosc nad podlosciami a mi zdarza sie jesc mieso- i co? moja przyjaciolka powinna zerwac ze mna wszelkie kontakty bo uwaza, ze to co robie jest podloscia wobec zwierzat? gdyby ludzie kierowali sie tylko swiatopogladem i rozumem w przyjazni to pewnie tak powinna postapic; co do zycia po cichutku- to juz tylko i wylacznie wybor tej gejowskiej pary- mieszkaja w Niemczech i zaden Pis nie ma wplywu na model ich zycia; a co do autohomofobii- co powiedziec o osobie, ktora ma homofobicznych rodzicow i taka osoba nie zrywa wszelkich kontaktow z rodzicami tylko poniza sie spedzajac z nimi np swieta bez partnera- toz dopiero zinterioryzowana homofobia, czyz nie?

      OdpowiedzUsuń
    3. O, i na taki komentarz czekałam. Ktoś ma jeszcze wątpliwości, że tacy ludzie, o jakich opowiada pani z PiS, istnieją?

      OdpowiedzUsuń
    4. Ja nie mogłabym się przyjaźnić z kimś, kto uważałby mnie za chorą i gorszą od siebie... Bo cóż to za przyjaźń? zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

      OdpowiedzUsuń
    5. @Ewa- a moze jednak odnioslabys sie do kwestii uwewnetrznionej homofobii, ktora nasila sie w czasie swiat bozego narodzenia, kiedy to bojownicy i bojowniczki o prawa lgbt tula uszy i zostawiajac partnerow jada po cichutku do swoich rodzin obchodzac swieto religijne( religii, ktora ich dyskryminuje) w imie czego tak sie zachowuja? dlaczego daja sie tak podle traktowac?
      @labryska- oni nawzajem uwazaja siebie za chorych wiec moze po prostu lubia przyjaznic sie z osobami "chorymi":)

      OdpowiedzUsuń
    6. Ocenianie jakości przyjaźni przez osoby postronne uważam za cokolwiek śmieszne:). Bliskość i zaangażowanie rządzą się zupełnie nieracjonalnymi prawami i nie dają się łatwo wyjaśnić poprawnościowymi analizami. Może ten pan zyskuje na tej znajomości więcej niż traci?. Może nie czuje, że traci?. Nie wiem, nie mnie to oceniać. Wiem natomiast, że niektórzy bardzo łatwo szafują terminem homofobia, wykluczając jakiekolwiek wątpliwości czy pytania drugiej strony. Spychając je do worka z napisem "ciemnogród i zaściankowość". Trzeba jednak pamiętać, że osoba homoseksualna, która akceptuje swoją orientację często sama na początku jej odkrywania miała wiele pytań i wątpliwości, wiele nocy spędzonych na rozmyślaniach i poszukiwaniu własnej drogi, własnych środków wyrazu. Nie można moim zdaniem żądać, aby ktoś z zewnątrz, kto tej drogi nie przerobił, bez żadnej refleksji wyraził swoją akceptację i zrozumienie. A im bliższa relacje tym te pytania mogą być trudniejsze. I dobrze, bo na tym polega bliskość.
      Termin "uwewnętrzniona homofobia" uważam za niepoważny i pusty. Jak dla mnie służy on tylko i włącznie do zamykania ust tym co nie płyną z prądem. Ja sama się zresztą z nim wielokrotnie spotkałam . Ok, mogę być uwewnętrznionym homofobem, który spędza święta i wszystkie imprezy rodzinne z całą swoją rodziną i z partnerką przy jednym stole :)).

      OdpowiedzUsuń
    7. I zgodzę się z ... Magdą - nic dodać nic ująć - pozwolisz, że podpiszę się obiema łapkami.

      Relacje między ludźmi są dużo bardziej zlożone niż w życzeniowej wersji zawartej w poście. Gdyby z ludźmi łączyły nas tylko wspólne jednakowe zapatrywania na prywatne życie i głaskanie się po głowie w bezkrytycznej akceptacji, to byłby dopiero koszmar.

      Osobiście mam wielu przyjaciół i znajomych, z którymi spierać bym się mogła na rozmaite tematy. Również te drażliwe.
      Tylko czy naprawdę z każdym kogo znamy łączą nas jednakowe zasady ? Przecież to byłoby nudne i płytkie.
      Ludzi trzeba też umieć słuchać, nie tylko wymagać aby słuchali nas.

      Głoszenie jedynej słusznej opcji bywa zgubne niezależnie od strony, ktora ją głosi. Życie nie jest prościutkie, ani czarno-białe.

      A już ocenanie relacji innych przez pryzmat własnych życzeń jest co najmniej niepoważne.

      też Magda.

      OdpowiedzUsuń
    8. @shadowland
      Szacunek i akceptacja wobec drugiej osoby polega nie na bezkrytycznym się z nią zgadzaniu, ale na nieranieniu jej w kwestiach, w których się nie zgadzamy. Ale jak rozumiem Ty, ilekroć się widzisz ze swoją przyjaciółką wegetarianką, to mówisz jej, że jej wegetarianizm jest chory? I że doceniasz, że ze względu na niego trzyma się z daleka od dzieci, jako osoba dla nich potencjalnie niebezpieczna? Jeżeli tak, to rzeczywiście Wasze relacje są dość podobne do tych, które łączą wzmiankowaną panią z PiS z jej przyjacielem. I są dla mnie kompletnie niezrozumiałe, ale cóż, cokolwiek Cię kręci:)

      Co do świąt i rodziców, wybacz, ale nie widzę związku. Rodziny się nie wybiera, przyjaciół tak. Choć w sytuacji, gdyby moi rodzice przy okazji którychś odwiedzin powiedzieliby mi, że jestem chora i powinnam się leczyć, to odpowiedziałabym, że nie życzę sobie takiego traktowania. Gdyby sytuacja się powtarzała, to zaprzestałabym odwiedzin. Proste. Ale jako że w moim przypadku tego typu sytuacje nie mają miejsca, nie widzę problemu w spędzaniu z nimi czasu, który jest dla nich ważny i który uznają za rodzinny. Między innymi zresztą dlatego, że ich szanuję i nie chcę ich ranić, tak jak oni szanują i nie chcą ranić mnie.

      @Magda
      Strasznie mocnych słów używasz. "Żądać akceptacji", "zamykać usta", "ciemnogród, zaścianek". Ja tam niczego nie żądam, nikomu ust zamykać nie chcę i nikogo od zaściankowych ciemnogrodzian nie wyzywam. Wyrażam za to swoją opinię, do czego chyba mam prawo, chociaż nie jest ona zgodna z Twoją, prawda? A zgodnie z moją opinią szacunek (zdefiniowany wyżej w odpowiedzi udzielonej shadwland) należy się każdej osobie, niezależnie od jej poglądów czy przynależności do którejś z grup mniejszościowych. A okazywaniem braku szacunku jest właśnie to, co mówi swojemu przyjacielowi pani z PiS.

      @teżMagda
      Oczywiście, że ludzi łączą różne relacje i zdarza się i tak, że przyjaźnią się osoby o skrajnie różnych poglądach. Tyle że tak nie wyobrażam sobie przyjaźni żyda i antysemity, w której ten drugi, ilekroć się widzą, mówi o przedsiębiorstwie holocaust i żydowskiej agenturze w rządzie, czy przyjaźni Afrykanina z rasistą, który co rusz mówi o brudasach i zakazie mieszanych małżeństw. Na tej samej zasadzie nie rozumiem przyjaźni geja z homofobką, która mówi mu, że jest chory i powinien się leczyć. I nie rozumiem, jak człowieka, który nie potrafi uszanować dzielących go z kimś różnic, możne ten ktoś określać mianem przyjaciela. Ale może ja mam po prostu szczęście i nie muszę (bo może niektórzy muszą) przyjaźnić się z ludźmi, którzy, już szczególnie w mojej obecności, głoszą poglądy wobec mnie (czy wobec innych ludzi) nienawistne.

      OdpowiedzUsuń
    9. i nadal upierasz sie przy braku symetrii? podziwiam Cie, bo czarno na bialym jest napisane, ze oboje uwazaja sie za chorych- ona jako katoliczka uwaza pewnie, zgodnie z nauka kosciola,ze jest"wewnetrznie nieuporzadkowany" a on uwaza, ze ona ma homofobie- dalej stoi jak wol, ze szanuja to, ze kazdy pozostaje przy swoim stanowisku i nie probuja sie wzajemnie nawracac; poza tym lubia sie i szanuja; gdyby ona mowila mu- dopoki nie zapiszesz sie do Odwagi nie bedziemy sie spotykac albo gdyby on twierdzil, ze ona musi wystapic z kosciola katolickiego bo jego nauka go dyskryminuje- wtedy mieliby problem
      a fragment o dzieciach dotyczyl tego, ze panowie nie ujawniali przed dziecmi charakteru swojej relacji a nie ze byli trzymani na dystans od dzieci- dla mnie bez sensu ale jesli im to nie przeszkadzalo to nie rozumiem dlaczego Ty doszukujesz sie problemu i ubolewasz nad dyskryminacja tam gdzie sami zaintersowani jej nie czuja; pewnie wiesz lepiej od nich jak powinni sie czuc i jakich przyjaciol nalezy sobie dobierac i wedle jakich kryteriow
      co do swiat- to rozumiem, ze spedzasz je z rodzicami wspolnie z partnerka w fajnej, rodzinnej atmosferze- w innym przypadku zgadzasz sie na podle traktowanie i jednak powinnas pomyslec o zerwaniu kontaktow- nawet jesli rodzice wprost nie mowia o chorobie to przyznasz, ze nie zapraszanie zyciowej parterki na swieta jest podloscia i brakiem szacunku

      OdpowiedzUsuń
    10. Shadow: mam wrażenie, że nie znamy się osobiście, więc może nie wypowiadaj się proszę o naszych relacjach rodzinnych i wszelkich innych, bo ich po prostu nie znasz.
      Z tego co zauważyłam, na podstawie kilku słów, bez znajomości osób, potrafisz wysnuć jakie kogo łączą relację. Ciekawe, naprawdę ciekawe.
      Ok, może faktycznie panowie nie byli trzymani na dystans, ale musieli ukrywać relacje, jakie ich łączą, bo dzieci się zarażą? Zgorszą?
      Według Ciebie tak postępują ludzie, którzy się szanują nawzajem? A to, że, jak piszesz sami zainteresowani, nie czują się dyskryminowani (swoją drogą skąd to wiesz?) nie przypomina Ci to trochę mentalności niewolnika, który jest wdzięczny, bo jego pan jest taki ludzki w przeciwieństwie do innych panów?
      Dla mnie żałosne jest to łaszenie się przez niektórych do ludzi, którzy generalnie nie akceptują (i wręcz uważają, to za zło, chorobę etc) ludzi o takiej samej orientacji, kolorze skóry, narodowości, ale dla nich robią wyjątek. Łaskawcy, cholera jasna.
      Może ja jestem jakaś dziwna, ale gdyby ktoś z moich bliskich znajomych zabronił mi okazywania uczuć w stosunku do Ewy, przestałby być moim bliskim znajomym. Uważam, że miłość dwojga ludzi jest warta pokazywania, niezależnie od tego jakiej jest orientacji.
      I dla Twojej wiadomości, wśród przyjaciół mam katolików, którzy wiedzą o mojej niechęci do wszelkiej izmów, a do kk w szczególności (bo niestety to kk wpieprza mi się w życiorys z brudnymi buciorami) i nie zgadzają się ze mną, a ja z nimi. Jednak oni pomimo swojej wiary, nie uważają, że homoseksualizm to choroba, zboczenie, dewiacja i co tam sobie chcesz. I co więcej popierają dążenia równościowe dla każdego.
      I zastanawiam się czy nie piszesz tak, bo sama uważasz siebie, przez swój lesbianizm, mimo wszystko za kogoś gorszego, pomimo całej swojej kobiecości.

      OdpowiedzUsuń
    11. nie, nie uwazam sie za kogos gorszego; uwazam podobnie jak Magda- ze ja mam za soba co najmniej dwudziestoletnia droge w rozumieniu swojej seksualnosci, uczuciowosci, preferencji i naiwnoscia byloby oczekiwanie z marszu, od ludzi, ktorzy temat znaja pobieznie lub wcale zeby mysleli i czuli jak ja
      zdarza mi sie czuc wielka sympatie do osob, ktore rzucaja jakies homofobiczne teksty- zwykle to ignoruje, raczej sie nie obrazam- pielegnuje znajomosc a ludzie sami konfrontuja swoje uprzedzenia z rzeczywistosci i choc nie przekonuje ich na sile do niczego- sami w naturalny sposob zmieniaja swoje poglady- ten proces trwa krocej lub dluzej ale zawsze daje mi to duzo satysfakcji- no ale moze to jest wlasnie ta mentalnosc niewolnika;)))

      OdpowiedzUsuń
    12. Shadow: dwadzieścia lat zajęło Ci zrozumienie własnej seksualności? Jestem pod wrażeniem;) Ale znowu się nie rozumiemy, bo ja piszę o orientacji psychoseksualnej.
      I czy osoby heteroseksualne też ocenia się przez pryzmat tejże? Nie wydaje mi się.
      A tak z ciekawości i wredności: Twoi znajomi zmieniają poglądy tylko dla tych kobiecych?;)
      Może jestem niepoprawną idealistką, ale dla mnie orientacja, kolor skóry, narodowość nie ma wielkiego znaczenia i nie nią się kieruję przy wyborze znajomych. Wyobraź sobie, że mam tak odkąd pamiętam.
      I nie zrozumiałaś mnie, przez kompleks niewolnika rozumiem fakt łaszenia się do ludzi, którzy pomimo długoletniej znajomości (bo przyjaźnią tego nie nazwę) nadal mają rasistowskie, homofobiczne itd poglądy.
      I owszem wśród moich znajomych też trafiają się osoby, dla których inna niż ich orientacja, przestała być czymś gorszym, chorym i tak dalej. I wiesz, co nie czuję satysfakcji, ani ich za to nie chwalę. Ale jak napisałam wyżej, ja uznaję zachowania ludzi, którzy nie wartościują innych ze względu na płeć, rasę czy orientację za normę:)

      OdpowiedzUsuń
    13. odpowiadajac na wredne pytanie;) tak, moi hetero znajomi wychowani w heteromatriksie laskawie zmieniaja poglady bo zalosnie wpisuje sie w ich schemat jak powinna wygladac pornolaska; ja oczywiscie cierpie w duchu, ze musze ta pornolaska byc bo wolalabym byc meska ale jako, ze mam mentalnosc niewolnika i misia z zoo zgadzam sie na ta podlosc i interioryzuje homofobie czyli zwalczam meskie lesby w ramach kolejnosci dziobania i tego, ze psuja mi reputacje;))) dobrze wyczulam sugestie? odpowiedz idealnie pasuje do oczekiwan? ;)))

      OdpowiedzUsuń
    14. Obawiam się, że się w ten schemat nie wpisujesz, bo określenia "pornolaska" użyłam na tym blogu wyłącznie ma określenie pewnych tworów filmowych. No chyba że przy okazji jesteś jeszcze aktorką i dajesz się w takie role wkładać. Pisałam to kilkakrotnie, ale mogę napisać jeszcze raz - dla utrwalenia:)

      Co do zwalczania itd. - cóż, to nie ja pisałam (tu i na KK), że mój jedyny problem z lesbijkami polega na tym, że muszę tłumaczyć moim znajomym, dlaczego niektóre kobiety niehetero się na własne życzenie oszpecają oraz że nie wszystkie wyglądają tak jak Gosia, dziewczyny z drużyny Chrząszczyków czy ja.

      Ale generalnie wpis ma charakter ogólny i miał na celu udowodnienie, że takie osoby, jak przyjaciel owej pani z PiS naprawdę istnieją. Jeżeli się odnajdujesz w którymś z opisanych w nim schematów, to cóż, cieszyć się nie będę (choć mam swój dowód) ale skoro Ci z tym dobrze, to nie jest to moja sprawa.

      OdpowiedzUsuń
    15. Ewa
      Oczywiście - masz prawo do wyrażenia własnej opinii. Jednak moim zdaniem nie można autorytarnie określać charakteru relacji łączących tych państwa jako takiej, która opiera się na braku szacunku, gorszym traktowaniu czy łaszeniu się. Z tej historii wynika, że przyjaźń ta jest wzajemna, że obie strony są dla siebie ważne i widoczne. Przecież określenia "chorobowe" padają z obu stron - to nie jest tak, że ta pani żąda od tego pana bezwarunkowej akceptacji swojego życia a on sam ma siedzieć cicho i nie obnosić się. Z tego co zrozumiałam oni w jej domu i życiu funkcjonują jako para, małżeństwo, więc nie ma wykluczenia i odrzucenia na zasadzie: przychodź do mnie, ale tylko sam, lub mów o sobie tylko w liczbie pojedynczej. Co do dziecka - prawo wychowania dziecka według własnego widzimisię to prawo konstytucyjne i mi nic do tego. Jeżeli dla tej pani, w wychowaniu jej dzieci promowane i zachwalane powinny być związki hetero to trzymanie się na dystans tych panów jest pewnym ukłonem wobec niej. Ot, po prostu wybór pewnej opcji wychowawczej. Mały podrósł i teraz już wie, że wujkowie to para - naprawdę nie rozumiem rabanu. Gdyby temu panu było niewygodnie to by z tej relacji wyszedł, jest przecież dorosły i samodzielny. To, że dla nas coś jest nie do wyobrażenia w przyjaźni nie oznacza, że nie może dostarczać satysfakcji innym.

      OdpowiedzUsuń
    16. a propos podlizywania sie to o takim samym zarzucie mowil w ostatnim wywiadzie Jacek Poniedzialek- ze jest nielubiany przez gejow- bo sie rzekomo lasi do heterykow i nie popiera adopcji dzieci; tyle, ze to wlasnie takie osoby jak on zmieniaja pozytywnie wizerunek geja w spoleczenstwie a nie rozchwiani emocjonalnie aktywisci, ktorzy na dzien dobry zarzucaja wszystkim homofobie i podle traktowanie

      OdpowiedzUsuń
    17. @Magda
      Z tej historii tak naprawdę nic nie wynika, jedynie to, że można ją interpretować na wiele różnych sposobów (co zresztą widać w komentarzach). A jak jest naprawdę, wiedzą jedynie zainteresowani. Mnie najbardziej w niej uderzyła figura "dobrego geja" nakreślona przez tę panią, w którą jej przyjaciel idealnie się wpisuje. Zauważ, że ona mówi o nim jedynie w kontekście jego orientacji - że żyje sobie po cichutku, że nie "manifestuje" swojej orientacji itd. Poza tym nie mówi o nim nic. Co każe mi niestety podejrzewać, że gdyby on owym "dobrym gejem" nie był, to automatycznie nie byłby też jej przyjacielem.

      @shadowland
      Nie bardzo wiem, o kim piszesz, że "na dzień dobry zarzuca wszystkim homofobię i podłe traktowanie". Jeżeli tak odczytujesz moje posty i komentarze, to mogę jedynie stwierdzić, że najwyraźniej uderzają w jakiś Twój czuły punkt. Niniejszym pragnę zapewnić, że nie jesteś ich adresatką, o ile wprost tego nie piszę. Co do Poniedziałka, to są to jedynie Twoje subiektywne odczucia. Ja dla odmiany mam wrażenie, że historiami o tym, jak to w toalecie uprawiał seks z księdzem, nieszczególnie przyczynia się do budowania pozytywnego wizerunku. Co mi zresztą osobiście nie przeszkadza, bo, jak również wielokrotnie pisałam, nie mam ambicji budowania czegokolwiek i nie zależy mi na tym, by mnie ludzie odbierali pozytywnie, jeżeli w imię tego mam udawać kogoś, kim nie jestem i potakiwać wtedy, kiedy się z nimi nie zgadzam. Podobnie nie uważam, że inni (w tym Jacek Poniedziałek) powinni się zachowywać w określony sposób, by ów mityczny pozytywny wizerunek budować. Niech po prostu będą sobą, a jak się komuś to nie podoba, to jest to problem tego kogoś.

      OdpowiedzUsuń
    18. Magda: A gdzie Ewa wypowiada się autorytatywnie? Ewa pisze to co myśli i skoro pisze coś na swoim blogu nie widzę powodu aby za każdym razem pisała "moim zdaniem" "ja uważam, że".
      Dziwi się tylko, że komuś taki układ może odpowiadać i wyraża swoje zdanie tłumacząc dlaczego ją to dziwi. Może dziwić? Moim zdaniem może. Byłabyś w stanie przyjaźnić się z kimś kto krzywdzi zwierzęta? Tępi kociaki? A poza tym jest fajny?
      Shadow: No w końcu trochę prawdy;)
      I widzisz, dla mnie Poniedziałek uważając, że żądania równości są niedorzeczne i jest im przeciw jako gej niczym nie różni się od niejakiego Kukiza, który zasłynął w Polsce piosenką "Skóra", a obecnie jest ultrakonserwatystą.
      Równość to równość i nie ważne czy ja osobiście chcę adoptować dzieci, wziąć ślub, ważne abym mogła to zrobić.
      Ja mam w dupie to czy ktoś akceptuje orientację homo, bi, hetero, kolor skóry czarny, biały, żółty, czerwony, zielony oraz wyznanie czy narodowość. Nikt nikogo nie musi kochać, akceptować.
      Ale wszyscy powinni mieć równe prawa (oczywiście, dodam, żeby nikt się nie czepiał, jeśli nie czyni krzywdy innemu człowiekowi).
      A ograniczania tych praw właśnie ze względu na wyżej wymienione czynniki uważam za idiotyczne, niehumanitarne i niesprawiedliwe.

      OdpowiedzUsuń
    19. Ewa

      Widzisz a ja zwróciłam uwagę na słowa: noce całe przegadujemy, naprawdę się przyjaźnimy, oni zawsze u mnie mają otwarte drzwi. I moim zdaniem nie są to słowa wartościujące orientację, tylko słowa mówiące o ważności i otwartości relacji. O obnoszeniu się pani mówi chyba w kontekście parad. Czy niepopieranie parad to objaw homofobii?.

      OdpowiedzUsuń
    20. no ba! homofobia w najczystszej postaci;)

      OdpowiedzUsuń
    21. Rude,

      Relacje międzyludzkie są w ogóle dziwne. Mnie jedynie uderzyło, że przez pryzmat tej relacji poruszany jest problem szacunku do samego siebie. I dania prawa do traktowania siebie w sposób podły. Czyli ktoś z zewnątrz wie lepiej, że osoba w środku relacji daje prawo do traktowania siebie w sposób podły?. A jak ta osoba tego tak nie odbiera, i uważa, że jest to pełnowartościowa przyjaźń?. To kto ma rację?.
      I nie, nie mogłabym przyjaźnić się z osobą, która dla zabawy na przykład topi kociaki. Ale nie widzę przeszkód w dobrej znajomości z osobą, która nie lubi zwierząt.

      OdpowiedzUsuń
    22. Magda: Uznaj więc, że dla mnie ta pani topi kociaki, a nie tylko nie lubi zwierząt. Jak napisałam powyżej lubienie nie ma nic do rzeczy.
      Shadow: gratuluję coming outu;)

      OdpowiedzUsuń
    23. przez analogie- ja nie lubiac meskiego imagu lesbijek tez topie kociaki czy tylko nie lubie zwierzat?;)

      OdpowiedzUsuń
    24. To zależy od tego, co z tym nielubieniem robisz.

      OdpowiedzUsuń
    25. a coz moge zrobic, jestem bezradna- co najwyzej sie frustruje;)

      OdpowiedzUsuń
    26. Ale czym się konkretnie frustrujesz? Tym, że ktoś jest inny, niż byś chciała?

      OdpowiedzUsuń
    27. Rude,

      Ja wiem, że zupełnie nie na temat, ale Ty masz pojęcie, że odkąd zaczęłam chodzić w spódnicach, to stwierdziłam, że to dużo wygodniejsze niż chodzenie w spodniach :)). U. się załamała, bo nic tylko nowe kiecki sobie kupuję, a wydatków sporo.

      A z kosztelami masz rację - nie ma lepszych. Ubolewam tylko, że są takie trudne do dostania.

      OdpowiedzUsuń
    28. Shadow: Ty nie tylko nie lubisz "męskiego" wizerunku lesbijek, ale go tępisz. Słowem i czynem. Czynem, bo tłumaczysz swoim znajomym dlaczego ja się "oszpecam".
      Widzisz, ja dziwię się wszystkim kobietom, które chodzą w spódnicach (plącze się toto jak długie, lub trudno w tym wygodnie usiąść jak krótkie bądź obcisłe), na nogach mają pończochy, rajstopy (mam na nie uczulenie) i chodzą na szpilkach (i żeby nie było umiem w nich chodzić, ale dla mnie jest to niewygodne, a np. moja mama długo nie umiała chodzić na płaskim obcasie), ale nie wojuję z tym, nie narzucam nikomu jak ma się ubierać etc. Wyrażam głośno swoją opinię, ale nie wartościuję. Ty wartościujesz, wymagasz od osób, które udzielają się publicznie aby wyglądały tak, a nie inaczej, bo niby kurna nas "reprezentują". A może dzięki "kobiecemu" wyglądowi, łaskawcy raczą zmienić o lesbijkach zdanie.
      Wiesz jak ktoś ma ciasny umysł to na podstawie jednostki wyrabia sobie zdanie na temat całej grupy, ale to jego problem nie mój.I śmieszne i straszne jest dla mnie ocenianie ludzi li i jedynie po wyglądzie.
      Oczywiście wygląd ma znaczenie, ale najsmaczniejsze jabłka jakie w życiu jadłam to te najbrzydsze, kosztele:)
      Podsumowują i dalej używając analogii: tak dla mnie topisz te kocięta.

      OdpowiedzUsuń
    29. Magda: Nie ma mowy, mnie na to nie namówisz;) Słyszałam, że podobno spódnice są wygodniejsze, nawet podjęłam nieśmiałe próby;), ale to nie dla mnie:) Spodnie rządzą:) Krótkie włosy są fajne, a koszule w kraty mają swój urok, nie wspominając o luźnych, rozciągniętych swetrach:)
      Abnegatka ze mnie i tyle:)

      OdpowiedzUsuń
    30. "przez analogie- ja nie lubiac meskiego imagu lesbijek tez topie kociaki czy tylko nie lubie zwierzat?;)"
      Shadowland- a Ty znowu swoje? Jakież to beznadziejnie nudne jest....
      Czy każdy temat w Twoim wydaniu musi się kończyć na twojej fiksacji w stronę męskich lesbijek ?

      OdpowiedzUsuń
    31. Zapomniałam dodać, że fiksacje się leczy- dość nawet skutecznie. W tym celu należy udać się do psychoterapeuty a jeśli fiksacja jest silna, należy wspomóc się farmakologicznie.

      OdpowiedzUsuń
    32. Rude de Wredne. Pomyliłam się. Zamiast pod "Wojną torebkową" tu trzeba było wtrynić te moje genialne wpisy. Tego "konika" to chyba niektóra ma od lat. Tyle czytania, tyle lektur, terminologię zna i dalej nic nie rozumie. A konkretnie to kiedy historyczne spotkanie?

      OdpowiedzUsuń
    33. a jak ja tepie ten meski wyglad? chyba tylko tak, ze mi sie nie podoba a wszyskim zalezy by mi sie podobalo;) i nie ja tlumacze znajomym dlaczego sie oszpecasz tylko oni mnie pytaja( nie wymyslilam tego- po waszym wystapieniu w tv mialam co najmniej kilkanascie takich pytan- ze fajne dziewczyny tylko dlaczego taki meski styl)a ja nie wiem co odpowiedziec bo choc temat walkowalam juz wielokrotnie( do urzygu) to w sumie dalej nie wiem:)tzn teraz mowie, ze w lesbijce statystycznie jest wiecej faceta niz kobiety i stad ten stajl a ja stanowie mniejszosc w mniejszosci; teksty o niewygodnosci odpadaja bo wiem z doswiadczenia, ze nie ma nic wygodniejszego niz sukienka;)))

      OdpowiedzUsuń
    34. "Fiksacja, w psychologii - uporczywe powtarzanie się pewnych stanów i czynności. Uporczywe trwanie w różnego rodzaju uczuciach, np. przyjaźni lub niechęci, lęków. Fiksacja występuje pod wpływem silnych negatywnych przeżyć, a różni się tym od nawyku, że pod wpływem kary nie ustępuje, lecz utrwala się.

      W sferze intelektualnej fiksacja przybiera formę, tzw. sztywności myślowej."

      Psychoterapia i leki- już widzę, że terapia jest dla Ciebie Shadowland niezbędna.

      OdpowiedzUsuń
    35. a moze elektrowstrzasy?;)))obawiam sie, ze same leki nie zmienia mojego poczucia estetyki

      OdpowiedzUsuń
    36. Chyba nie rozumiesz albo nie chcesz zrozumieć.
      Jak mam ochotę chodzić z kijem w d...e to jest moje święte prawo.
      A Twoje wpisy w różnych miejscach pokazują, że sprawa nie dotyczy estetyki a wewnętrznej niespójności.
      Rozmawiamy o tegorocznych plonach- Ty piszesz o męskich lesbijkach, mówimy, że jest ładna pogoda- Ty, że męskie lesbijki są "be", chcemy pograć w szachy- Ty chcesz rozmawiać o męskich lesbijkach. Zastanów się, bo z profesjonalnego mojego oglądu to jest czysta, książkowa fiksacja.

      OdpowiedzUsuń
    37. nie slyszalam o prawie( tym bardziej swietym) do chodzenia z kijem w d...e ale jak dla mnie- droga wolna, masz moje pelne poparcie;)))

      OdpowiedzUsuń
    38. Dziękuję a Tobie życzę udanej walki z , tym razem nie obrazem lesbijek, a własnymi ograniczeniami w myśleniu.

      OdpowiedzUsuń
    39. Shadow: Ty tak na serio piszesz o tym tłumaczeniu się znajomym? Proszę napisz, że to tylko taki żart. Wiesz, badania testosteronu mam w normie, ale może powtórzę?
      A dla ułatwienia tłumaczenia znajomym oraz Tobie odpowiedź prawidłowa brzmi: bo lubią, tak im się podoba, tak im wygodnie. Nie każdy musi podporządkowywać się modzie i wyobrażeniom innym. Po takim tekście przestaną Cię zamęczać:)

      OdpowiedzUsuń
    40. eee, tyle to ja wiem i oni wiedza:) chodzilo oczywiscie o ciut glebsze zrozumienie zjawiska( czyli dlaczego lubia akurat taki styl a w kobiecym czuja psychiczna niewygode)( btw- trans k/m tez ma testosteron w normie wiec to akurat slaby argument)
      ale nie wazne- nie o tym byl ten post i trzeba bylo nie zaczynac z kobiecoscia- to by mi fobia nie wrocila;)

      OdpowiedzUsuń
    41. Zachęcam do rozważań nad głębszą naturą zjawiska różnorodności ludzi w kontekście uwarunkowań modowych w innej przestrzeni (własny blog, forum, strona internetowa, doktorat). Myślę, że dla wielu osób będą one fascynujące i z pewnością zmienią ich postrzeganie siebie i świata, nie mówiąc już o niewątpliwym wpływie na zmianę sytuacji geopolitycznej osób nieheteroseksualnych.

      OdpowiedzUsuń