Tak, znowu muzyka. Hurra! Ale za to okazja specjalna, bo w czwartek po występie w Ustach Mariana miałam przyjemność poznać Xysia i Juniora z współmałżonkiem (przy okazji - Junior, wyyygraaaliśmy!) i Junior stwierdził, że promuję tutaj muzykę country. Otóż nie do końca, ale o tym za chwilę. Najpierw, jako że mój ulubiony team muzyczny Ferrick, McKeown, Miller, Wolf ma na koncie kilka coverów tego jakże szlachetnego gatunku muzycznego, wrzucam ich wersję "Ring Of Fire" Johnny'ego Casha (niestety jakość wideo koszmarna, ale za to słychać nieźle):
Mimo mojej całej sympatii do country (choć bardziej niż country lubię westerny, szczególnie w wydaniu spaghetti), uściślam, że gatunki muzyczne, którymi moje ulubione wykonawczynie się parają, to jednak głównie folk, rock i jazz. Ten pierwszy zazwyczaj kojarzy się z panią czy panem uzbrojonym w gitarę akustyczną, co ciut się kłóci z "oficjalnymi" definicjami i odczuciami samych twórców. Najpierw Ani Difranco: "Sercem muzyki folkowej nie jest gitara akustyczna. Używam słowa 'folk', mówiąc również o muzyce punkowej czy rapie. Chodzi o podejście, o świadomość spuścizny, o społeczność, którą tworzy. To muzyka, która daje głos różnym społecznościom i ich walce przeciw autorytetom". Miss Ferrick dla odmiany uważa się raczej za piosenkarkę rock'n'rollową, bo opowiada o swoim życiu, nie próbując nadać śpiewanym przez siebie historiom politycznej perspektywy. Czyli ważne jest nie tylko, jak ktoś śpiewa, ale też, o czym. Swoją drogą, panią Ferrick (i podobne jej piosenkarki) wrzuca się też czasami po do prostu worka z napisem "współczesna muzyka folkowa", obchodząc w ten sposób brak wymiaru politycznego czy społecznego w ich twórczości.
Żeby było jeszcze trudniej, etykieta "współczesna" nie zawsze pomaga. Ot, w przypadku Erin McKeown, która się przez tego bloga od początku przewija, ale nigdy nie została należycie przedstawiona, najlepiej chyba pozostać przy bardzo użytecznym słówku "alternatywna". Bo Erin to jazz, blues, rock, folk, funk, pop, swing, elektro i pewnie parę innych równie pojemnych określeń. Niezależnie jednak od tego, co gra i jak to nazywa, Erin jest niesamowicie utalentowana i na pewno warto ją choć trochę poznać. Dziś specjalnie dla Panów "James" - historia jej przyjaciela, który zakochał się w heteroseksualnym żołnierzu. Jest happy end.
A dla pań, panów i osób nieidentyfikujących się z żadną płcią - "How to Be a Lady":
Tak w ogóle, to dziś miało być nie muzycznie, a filozoficzno-przynudziarsko o lesbijkach, związkach, życiu codziennym i tak dalej, i temu podobnie (tak na kanwie dyskusji pod poprzednim postem), planowałam też skomentować wyrok trybunału w Strasburgu odnośnie wieszania krzyży w szkołach, ale mi się skasowało. No dobrze, nie skasowało, ale zapisało na inny czas, bo na razie mam trochę dość "poważnych" (w cudzysłowie, bo dla mnie muzyka to poważna rzecz) tematów. Ale jeszcze mi się wróci, mam nadzieję. A w ramach odstresowania czytam "Potworny regiment" Pratchetta. Wątek lesbijski jest, a jakże.
-
Znów etykiety, ale tym razem muzyczne
Znów etykiety, ale tym razem muzyczne Ewa Tomaszewicz 11/08/2009
Czytaj także
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
No Pratchett mnie atakuje ze wszystkich stron! Muszę w końcu po niego sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńJestem niezwykle ciekawa Twojej opinii na temat krzyży w szkołach, więc nie zapomnij jej opublikować :)
Jak tam występ? Rozmawiałam właśnie wczoraj o Was ze znajomymi. Dowiedziałam się, że przyjaciółka widziała Was na żywo i zazdrość mnie zeżarła. KIEDY PRZYJEDZIECIE DO KRAKOWA?!?!?!
A Xysia i Juniora też z chęcią bym poznała osobiście :) Wszak LGBTeka całkiem sporo im zawdzięcza :)
To zacznij od "Potwornego regimentu" - dobra zabawa :)
OdpowiedzUsuńA do Krakowa... przyjedziemy, najprawdopodobniej w styczniu (w końcu jakiś plus tekstu w WO). Trwa ustalanie szczegółów.
Yes, yes, yes... W piątek przed meczem mąż stwierdził, żebym się nie stresował, bo tym razem na pewno wygramy, skoro przynajmniej połowa Barbie Girls to Legionistki :)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki od męskiego fanklubu za wspaniały wieczór w Ustach Mariana. To wielka przyjemność Was oglądać. Cztery różne osobowości i temperamenty, a tak znakomicie się uzupełniacie. Na scenie potraficie wytworzyć świetny klimat, łatwo łapiecie kontakt z publicznością. Tak trzymać!
Oglądaliśmy wcześniej w necie kilka filmików. Ale żeby zrozumieć fenomen Barbie Girls trzeba koniecznie zobaczyć występ na żywo.
Na koniec o własnych (i nie tylko) odczuciach. Tematyka zasadniczo lesbijska, ale znaleźliśmy coś również o sobie. Do tego macie dystans do siebie, co widać w rewelacyjnym nowym skeczu "po publikacji w DF".
Bardzo się cieszę, że mogliśmy się poznać i czekamy z na kolejne występy! Oraz wpisy, bo 5 dni przerwy to sporo :)
Czytałaś może "The Lieutenant Nun: Transgenderism, Lesbian Desire, and Catalina de Erauso" Sherry Velasco? :) Bardzo ciekawy kobiety w wojsku (u progu nowożytności, więc w pewnym sensie czasy Pratchetta... jeśli w ogóle o jakichś można tak powiedzieć), złożony ze świadectw z epoki, oraz późniejszych kulturowych i popkulturowych interpretacji. Rozwiewa różne iluzje, w każdym razie moje, ale cóż.
OdpowiedzUsuń@Junior - dziękuję, skromnie spuszczam wzrok się się czerwienię :) Co do tematyki naszych skeczy - to być może z lekka histeryczna teoria, ale powoli zaczyna mi wychodzić, że najbardziej za to, co robimy, będzie się nam od lesbijek obrywać. Pomysłu póki co nie rozwijam, ale jak się potwierdzi, to się jednak skuszę.
OdpowiedzUsuń@Paula - niestety nie. Wyszło po polsku?
Niestety nie.
OdpowiedzUsuńAle gdybym miała grant i moc decydowania, wybrałabym do przekładu raczej "Immodest Acts" Judith Brown. Ad maiorem dei gloriam.
Też się ociągam z tym Pratchettem. Zawsze jest coś innego w kolejce. Muszę sobie ten "Potworny regiment" zapamiętać.
OdpowiedzUsuńZ racji życia w Polsce "B", czekam na obszerne videorelacje. Zwłaszcza ten skecz, o którym pisze Junior brzmi ciekawie :)
I Erin. Tę panią akurat odkryłam dzięki "L Wordowi". W ogóle teraz takie czasy, że sporo się w ten sposób znajduje ciekawych wykonawców. Zwłaszcza jeśli, ktoś mało radia słucha i za dużo seriali ogląda (znaczy, ja tak znajduję).
Zaczynałam od "How To Be A Lady", więc mam spory sentyment do tej piosenki. Raz, że Erin, dwa, nie popełniono jeszcze wtedy 3. i 6. sezonu "L Worda"...
Dawne dobre czasy :)
Metaxu, nie wiem dokładnie, z której części Polski "B" piszesz, ale my nie tylko w Warszawie występujemy. No a jak nas już Kraków zaprosił, to wszystko jest możliwe :)
OdpowiedzUsuńSkecz, o którym pisze Junior, jest okazjonalny (jak ten o haśle Parady Równości), także długo go chyba nie pogramy, dzięki czemu ma szansę szybko trafić do sieci. Generalnie jest o tym, jak nam odbiła palemka - taki autoironiczny obrazek z próby kabaretu.
A na Erin trafiłam - jakżeby inaczej - przez Melissę. Tę PIERWSZĄ Melissę :)
Nie no, jednak myślę, że ja prędzej do Warszawy zawitam, niż BG do Lublina :]
OdpowiedzUsuńZ tego, co wiem, to Lublin ostatnio bardzo się na tęczowej mapie Polski uaktywnił. Także może nie będzie tak źle :)
OdpowiedzUsuńFakt, trochę więcej się ostatnio dzieje. Dorobiliśmy się KPH i imprezy tematyczne się pojawiają.
OdpowiedzUsuńPozostaje mieć nadzieję na prawdziwie bujny rozkwit w niedalekiej przyszłości :]