• Miało być pięknie...

    ... a wyszło jak zwykle. Podobnie jak parę tysięcy osób zjawiłam się wczoraj na Placu Zamkowym. I mimo że po przeczytaniu w "Gazecie Wyborczej" i "Metrze" kilku tekstów, w których co rusz pojawiało się słowo "faszyzm", miałam wątpliwości co do całej akcji, to z drugiej strony nie wyobrażałam sobie, że może mnie tam nie być. Nie lubię szafowania takimi słowami jak "faszyzm". To znaczy nie mam wątpliwości co do tego, że w Marszu Niepodległości wzięły udział również osoby, które mają poglądy faszystowskie, w czym utwierdziła mnie lektura forów, na których wypowiadali się jego uczestnicy, jak również słowa Korwina-Mikke, który z nimi szedł: "Wiem, że między narodowcami jest sporo narodowych socjalistów – ale oni są podzieleni i skłóceni: mam nadzieję, że idę z właściwymi...". Ale z drugiej strony uważam, że określanie mianem faszystów wszystkich uczestników marszu i organizowanie całego protestu wokół tego słowa (hasło akcji to "Faszyzm nie przejdzie") przyczyniło się do tego, że na proteście pojawiło się ileś tam osób, które wcale nie były pokojowo nastawione. W efekcie nie bardzo mamy się z czego cieszyć - bo choć widziana od środka manifestacja na Placu Zamkowym była pozytywnym wydarzeniem, to wszystkie wczorajsze incydenty wokół niej, delikatnie mówiąc, to wrażenie zepsuły.

    Dlaczego, mimo wątpliwości, poszłam na plac? Bo nie podoba mi się zawłaszczanie słowa "patriotyzm" przez jedną opcję. Bo narodowcy nie szli jedynie pod hasłami dumy i radości z bycia Polakami, ale też przeciw tym wszystkim, których za prawdziwych Polaków nie uważają, a do których, jak łatwo się domyślić, zaliczają również osoby nieheteroseksualne (piszę to po obejrzeniu między innymi tego spotu, promującego ich demonstrację). Bo w ubiegłym roku podczas ich marszu padały hasła rasistowskie, antysemickie i homofobiczne. Protest przeciwko tego typu zachowaniom jest dla mnie czymś naturalnym. Pod warunkiem, że jest to protest pokojowy.

    Nie mam szczególnego żalu do ludzi, w których marsz narodowców wzbudził agresję i którzy, zamiast gwizdać, woleli się bić. Niestety jest tak, że wszelkiego rodzaju inicjatywy wolnościowe (również Parady Równości) przyciągają też jednostki, które mają na pieńku z narodowcami i wcale nie chcą rzucać w nich kwiatkami. Oczywiście nie uważam, że tylko oni są winni wczorajszych burd, ale też nie są słodcy i grzeczni. Nie, są źli i agresywni, i nawet jeżeli zgadzam się z ich poglądami, to nie zgadzam się z ich metodami. Mam za to ogromny żal do organizatorów protestu, że nie zrobili nic, aby temu zapobiec. Że nie postawili na platformie przy mikrofonie bardziej odpowiedzialnego człowieka, niż ten, który w pewnym momencie zagrzewał protestantów do organizowania kolejnych, już nielegalnych blokad, na zmienionej trasie Marszu Niepodległości. Mam też żal do moich kolegów i koleżanek z "Gazety Wyborczej", którzy, wsparłszy to wydarzenie na swoich łamach, nie postarali się o to, aby mieć większą kontrolę nad jego przebiegiem. Bo niestety nie wystarczy rozdać gwizdki i powiedzieć ludziom, że protest jest pokojowy, aby taki był. Trzeba się postarać bardziej. Trzeba reagować, gdy się widzi, że jest źle. Użyć swojego autorytetu nie tylko na papierze, ale i w realnej sytuacji. Tak, wiem, łatwo mi mówić. Ale z drugiej strony nie tylko policja ma obowiązek czuwać nad bezpieczeństwem legalnych, pokojowych zgromadzeń, ale również ich organizatorzy. A tu mi tego zabrakło.

    Do tego wszystkiego doszło jeszcze trudne dla mnie do zrozumienia zachowanie policji, która już po ogłoszeniu zakończenia legalnej demonstracji na Placu Zamkowym przez jakiś czas nie wypuszczała z niego ludzi, oraz zatrzymanie Roberta Biedronia. Nie sądzę, aby stawiane mu zarzuty były prawdziwe (czynna napaść na funkcjonariusza policji), z drugiej strony to, co go spotkało, mogło spotkać każdą osobę, która brała udział w późniejszych, nielegalnych już blokadach. Bynajmniej nie usprawiedliwiam zachowania policji, która ponoć pobiła go w radiowozie, ale nie uważam też tego, że się w nim znalazł, za szczególnie dziwne. Bo, powtarzam, każdy, kto blokował nielegalnie, mógł tam trafić. W tłumie trudno jest dostrzec, co się dzieje, kto rozrabia, a kto po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Być może jest to zresztą powód, dla którego od czasu, jak parę lat temu spędziłam kilka godzin otoczona kordonem policji, bo mi się zachciało przyłączyć do grupy nielegalnie protestującej przeciw narodowcom, raczej nie stawiam się na nielegalnych zgromadzeniach. Nie dlatego, że widzę w nich coś niewłaściwego, ale dlatego, że boję się konsekwencji. Wynikających również z tego, że tego typu demonstracje nie muszą być pokojowe. Mogą być jakiekolwiek, tu już prawo nie działa. A jak nie działa, to widać, co się dzieje. Nie tylko Robert ucierpiał. Ucierpiało wiele osób, z obu stron. Mimo wszystko jednak jestem w stanie wyobrazić sobie co najmniej kilka sytuacji, w których bym się przełamała i poszła również na nielegalne zgromadzenie.

    No więc jak, sukces czy porażka? Frekwencyjnie sukces, organizacyjnie porażka. Mam nadzieję, że organizatorzy wezmą sobie do serca głosy krytyczne, a nie jedynie entuzjastyczne hasła spod znaku "nie przeszli". Bo nie chodziło o to, by zablokować za wszelką cenę, a o to, jak ta blokada będzie wyglądać. Tu mogła wyglądać dobrze, bo jednak ogromna większość ludzi przyszła po to, by protestować pokojowo, zabrakło jednak dobrej organizacji. Jak będzie za rok? Nie wiem, tak czy siak pewnie będę.

    PS Bardzo polecam wpis dazzlite "Wszyscy jesteśmy faszystami?".
  • Czytaj także

    16 komentarzy:

    1. Za rok będziesz pokojowo protestować, czy legalnie blokować, a może radośnie maszerować, ciesząc się przy okazji z satysfakcjonujących rozwiązań ustawowych dotyczących legalizacji par jednopłciowych (bo że za rok będzie można brać homośluby to niemal pewne)? ;D

      Ewo jak zwykle napisałaś świetny, wyważony tekst.
      Szacunek wielki ;)

      OdpowiedzUsuń
    2. Ewa, dzięki wielkie za ten wpis.
      podpisuję się czterema kończynami.

      OdpowiedzUsuń
    3. No właśnie, teraz wszyscy wiedzą dlaczego jestem dumna z takiej narzeczonej:)

      OdpowiedzUsuń
    4. A mnie to przeraża. Przeraża, że Polska nieustannie żyje i gra przeszłością i pustymi hasłami. Że nikt nie ma tu ochoty po prostu zacząć normalnie żyć.
      To jest jakiś defekt genetyczny polityki polskiej, że jak brakuje jednego problemu, wynajduje się u nas drugi byle tylko mieć konflikt na tacy. Nikomu nie zależy na jednoczeniu.
      I te potworne uproszczenia, za jakie odpowiada czwarta władza łącznie z internetem rozpasanym do granic możliwości wolności słowa - wiecie jak piszą necie ? że to byl konflikt gejów z faszystami i vice versa.
      Tak, bredzą licznie.
      Czy na to nie ma lekarstwa ?
      M.

      OdpowiedzUsuń
    5. No też mam dokładnie te same odczucia - w pewnym momencie ta marna organizacja wprawiła mnie wręcz w poczucie braku bezpieczeństwa, ale na szczęście miałam moją silną ekipę :-), więc wiedziałam, że nic złego nie może się stać z tak rozsądnymi osobami wokół mnie. Nie rozumiem tego prawa do zasłaniania twarzy podczas demonstracji (jak dla mnie to tchórzostwo), nie rozumiem idiotycznych zachowań policji (chodzi mi o naszą demonstrację legalną) i braku rozpoznawalnych osób z kręgu organizatorów, które zarządzałyby tłumem i udzielały informacji dzięki kontaktowi z "bazą". Bo prawdę mówiąc - w pewnym momencie znaleźliśmy się między nacierającym z Krakowskiego Przedmieścia młotem i stojącym na Placu Zamkowym kowadłem - mogło zrobić się szalenie gorąco, a my jak te dzieci we mgle.

      OdpowiedzUsuń
    6. Nie da się nic dodać. Od poglądów, przezo osobiste odczucia. Niedlugo wypowiecie konkurencje serwisom ;)

      OdpowiedzUsuń
    7. @M.
      Większość ludzi chce żyć normalnie. Kłopot w tym, że dla odmiany w przypadku większości polityków (takie mam przynajmniej wrażenie) normalność jest ostatnią rzeczą, jakiej chcą. Bo jest trudna do osiągnięcia. Bo niekontrowersyjna. Bo nie można pójść, pokrzyczeć i stać się popularnym, trzeba za to usiąść, zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Podejmować trudne, czasem niepopularne decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Chcieć czegoś dla wszystkich, a nie tylko dla siebie i osób, które mają takie same poglądy.

      Bardzo, bardzo bym chciała, abyśmy naprawdę stali się społeczeństwem obywatelskim i wzięli na siebie odpowiedzialność za to, jaki jest nasz kraj. Abyśmy robili coś poza okazjonalnym pójściem na wybory. Nie wiem, dlaczego potrafimy protestować jedynie w sprawach ideologicznych, ale już gdy nie zgadzamy się na przykład na podwyżkę podatków, siedzimy cicho w domu. I w efekcie rządzący nawet nie muszą szukać tak zwanych tematów zastępczych (bo dla wielu osób one wcale zastępcze nie są), bo i tak wiadomo, że do kolejnych wyborów mają spokój (chyba że się pokłócą z koalicjantem), bo ludziom się protestować nie chce, nawet w sprawach, które dotyczą nas wszystkich. A przecież aby mieć dobrych polityków, trzeba być też dobrym recenzentem polityki, patrzeć rządzącym na ręce, pokazywać, że jesteśmy niezadowoleni, że nie to obiecywali. Klasa polityczna się sama nie wychowa. To obywatele muszą ją wychować.

      A media, w tym szczególnie internet? Kontrowersje się klikają i czytają. Po co się starać, skoro można mieć newsa?

      OdpowiedzUsuń
    8. Również mam podobne odczucia - nie powinniśmy się zniżać do poziomu narodowców i dopuszczać się agresywnych zachowań. Ale jestem w stanie zrozumieć, że w takich sytuacjach trudno się opanować. I nie chce mi się wierzyć w agresywne zachowania Biedronia, coś tu śmierdzi... zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

      OdpowiedzUsuń
    9. Tylko pozostaje pytanie: czy agresja jest najlepszym sposobem protestowania przeciwko agresji. To, moim zdaniem, niestety wpisywanie się w tę samą formę, tylko pod innymi hasłami.

      OdpowiedzUsuń
    10. Agresja nie jest dobrym sposobem protestowania przeciw agresji. Pytanie oczywiście, jak zdefiniować agresję. Dla mnie pokojowa manifestacja (podobna do tej, która miała miejsce w lutym w Dreźnie) jak najbardziej ma sens i myślę, że większości osób, które były na Placu Zamkowym, o taką formę sprzeciwu chodziło.

      OdpowiedzUsuń
    11. Ewa, oczywiście, również zakładam, że większości o to chodziło. Ale nie tylko intencje, wykonanie też jest ważne.

      OdpowiedzUsuń
    12. I tu się zgadzam i również mnie wykonanie się nie podobało, o czym piszę w poście (piszę, prawda?).

      OdpowiedzUsuń
    13. sorry, ze w komentarzach, ale moze Was to zainteresowac - http://www.kosciol.pl/article.php/20100620040711712?query=cze

      pozdrawiam,

      soya

      OdpowiedzUsuń
    14. Przykre jest to, że jak wynika z relacji zatrzymanych, którym nie mam powodu nie wierzyć, przynajmniej niektórzy z policjantów mieli akurat dyżur i musieli się ubrać w mundur i "chronić". Sądząc z pewnych zachowań owych policjantów mogę wysnuć ryzykowną hipotezę, że gdyby nie praca, ich twarze odnaleźć by można było wśród chłopców z marszu niepodległości.

      OdpowiedzUsuń
    15. Kochani, dziś będzie debata w Nowym Wspaniałym Świecie o godz. 17, może warto rozpowszechnić tę informację

      "Debata: Co się wydarzyło 11 listopada?
      O antyfaszystowskich manifestacjach, blokadach i granicach wolności. W dyskusji udział wezmą przedstawiciele Porozumienia 11 listopada, a także m.in. Halina Bortnowska i Seweryn Blumsztajn."

      Uschi

      OdpowiedzUsuń