Przede wszystkim, Homiczkom kilka dni temu stuknęło siedem lat! Tu rozpływałam się nad nimi z okazji sześciolecia istnienia, od tego czasu zdania nie zmieniłam, chyba że jeszcze bardziej na plus. W końcu to tam miała miejsce najważniejsza z zeszłorocznych debat - o związkach partnerskich - dzięki której narodził się społeczny projekt ustawy, ogromny różowy baner z napisem "Żądamy ustawy o związkach partnerskich", który zadebiutował podczas EuroPride, oraz Grupa Tel-Aviv i kampania "Miłość nie wyklucza". Nie pozostaje mi więc nic innego, jak życzyć Homikom kolejnych tak udanych akcji i lat mądrego istnienia. A przy okazji najlepsze życzenia dla Uschi, która objęła stanowisko redaktorki naczelnej portalu.
Do polskich kin w końcu wszedł film "The Kids Are All Right" Lisy Cholodenko. Wyzwierzałam się na nim tu, nadal mi się nie podoba, nie mogę się za to nadziwić protestom, jakie budzi wśród nie tylko polskich LGBTQetcetera. A konkretnie temu, że ponoć największą wadą tego filmu jest to, że jedna z bohaterek ma romans, bynajmniej nieplatoniczny, z mężczyzną. No bo to przecież niemożliwe, żeby lesbijka z własnej nieprzymuszonej woli poszła do łóżka z facetem! A skoro już poszła, to jest co najwyżej biseksem i jako taka w ogóle nie powinna się wiązać na stałe z kobietą. Kto mnie czyta od jakiegoś czasu, ten wie, że nie trawię wszelkiego rodzaju etykiet. I nie wierzę w istnienie czegoś takiego jak archetyp lesbijki, kobiety, mężczyzny czy kogokolwiek bądź. Postać grana przez Moore irytuje mnie z paru względów, ale akurat w tym wątku nie widzę niczego złego. Bo tak naprawdę nic by się nie zmieniło w wymowie filmu, gdyby na miejscu tego gościa była kobieta. Jules nie poleciała na niego dlatego, że był mężczyzną, ale dlatego, że czuła się zagubiona, niedowartościowana i szukała (może i głupio, ale to inna rzecz) remedium na swoje problemy. I tyle, nie ma co mieszać do tego jej orientacji czy orientacji samej reżyserki. Jest jeszcze jeden wątek, w którym osoby krytykujące "The Kids Are All Right" doszukują się jakiegoś ataku na siebie (czyli te archetypy, których nie ma) - otóż obie bohaterki lubią gejowskie porno, no a przecież prawdziwe lesbijki nie mogłyby się ekscytować widokiem nagich mężczyzn. Cóż, obawiam się, że seksualność nie jest jednak aż tak prosta i jednoznaczna, choć rozumiem, że niektórzy i niektóre chcieliby, żeby była.
Ze smutnych wieści, swój żywot zakończyła klubokawiarnia Amsterdam. O jej powstaniu pisałam tu i naprawdę miałam nadzieję, że temu klubowi uda się przełamać złą passę, która jak dotąd nie pozwoliła utrzymać się w Warszawie żadnemu miejscu nastawionemu na kobiecą klientelę, ale, jak widać, nie udało się. Amsterdam nie był może superekskluzywnym miejscem, ale na pewno był najciekawszym i najlepiej prowadzonym z dotychczasowych. Tak że wielka szkoda, że już go nie ma.
Już za kilka dni, a konkretnie 25 lutego rusza festiwal "Rewolucje kobiet", którego punktem kulminacyjnym będzie dwunasta już Manifa. Tym razem maszerujemy 6 marca pod hasłem "Dość wyzysku! Wymawiamy służbę!". Tegoroczna Manifa zogniskowana będzie wokół praw pracowniczych, bezrobocia i nieodpłatnej pracy kobiet, a festiwal wokół zachęcania kobiet do szeroko rozumianej aktywności i rozwoju. Trochę mi brakuje w tym roku postulatów obyczajowych, z drugiej jednak strony polityczność i jasny, wyraźny przekaz zawsze były siłą Manif, więc może nie ma co się rozdrabniać.
W międzyczasie SLD zapowiedziało powrót do debaty nad projektem ustawy o świadomym rodzicielstwie, przygotowanym we współpracy z organizacjami kobiecymi w 2005 roku. Hm, wybory blisko?
Na koniec - wieści w sprawie zatrzymania Roberta Biedronia podczas antyfaszystowskiej demonstracji 11 listopada ubiegłego roku. Otóż póki co sąd uznał, że zatrzymanie było legalne, choć przeprowadzone niezgodnie z zasadami - w protokole zatrzymania znalazły się nieprawdziwe informacje. Trwają też przesłuchania świadków zgłoszonych przez Roberta. W miejscu stoi za to śledztwo przeciwko niemu (jest oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta). Choć wszystko wskazuje na to, że sprawy wytoczone przez Roberta i przeciw niemu jeszcze trochę potrwają, to i tak postępują znacznie szybciej niż Nasza Sprawa 2. W której, gdy w końcu odbyła się pierwsza rozprawa, wyszło na to, że sąd nie wie nawet, kto jest pozwanym, a kto pozywającym. Współczuję pozywającym. Naprawdę.
-
Zaległe newsy
Zaległe newsy Ewa Tomaszewicz 2/19/2011
Czytaj także
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Myślę, że problem, jaki wiele osób ma z The Kids Are All Right, leży w jego ukrytej queerowości. Niby historia o "naszych", "swojskich", "NORMALNYCH!!!!!!!!!11111" lesbijkach, a potem takie jajo. I jeszcze, bezczelna, rzucając słuchawkę krzyczy, że jest LESBIJKĄ! Naszą etykietkę sobie zawłaszcza, wredota! Itd. Queer to dobry w almodramach, w historyjkach o klubach i teatrach, ale takiej "zwyczajnej" historii o "zwyczajnej" rodzinie? Zresztą już o tym pisałam u siebie na blogątku. Oczywiście, jest w tym jakaś logika: nie wytłumaczyliśmy do końca, że NAPRAWDĘ MOŻNA BEZ FACETA, a ktoś nagle komplikuje sprawę, wprowadza jakieś niuanse, nie pozwala na twarde oświadczenia. No ale.
OdpowiedzUsuńA ja mam mieszane odczucia, bo z jednej strony taka sobie prosta historia - banał do pośmiania się, a z drugiej ten film mnie naprawdę negatywnie zaskoczył. Cholodenko jest ogólnie moim bóstwem. High Art zakupiłam, jak tylko wyszło na DVD - to mój sztampowy film. I spodziewałam się po The Kids Are All Right naprawdę czegoś ambitniejszego, fajnego. Pomyliłam się.
OdpowiedzUsuńTrochę nie na temat - wiesz, że prohomofobia podpieprzyła Ci wpis o 'The Kids Are All Right'?
OdpowiedzUsuńE.
@VN
OdpowiedzUsuńDo tej queerowości nie jestem tak do końca przekonana. Chyba że coś może być zarazem konserwatywne i queerowe. Może?
@Manomento
Ja nie miałam jakichś większych oczekiwań, więc trudno mówić o rozczarowaniu. Dziwi mnie natomiast szum wokół tego filmu, i ten negatywny, i pozytywny. No ale może przemysł filmowy po prostu uznał, że czas nagrodzić - dla odmiany - jakiś film o lesbijkach?
@E.
A to mnie zaszczyt kopnął, chyba ten fakt odnotuję w CV. Chociaż jakiegoś przyrostu oglądalności w związku z tym nie odnotowałam, więc chyba nie ma się czym chwalić;P
Nawet nie zwróciłam uwagi na "kontrowersyjny" romans z facetem ;). Ot, w niektórych sytuacjach zaniedbana emocjonalnie kobieta może iść za każdym kto się jej nawinie pod rękę i da jej ciepło i czas. W takich momentach seksualność bywa labilna ;).
OdpowiedzUsuńFilmu jednak zupełnie nie poczułam. Śmieszyło mnie pokazanie seksu między kobietami - koniecznie w podkoszulku i pod kołdrą w zestawieniu ze spontanicznym i nagim zbliżeniem heteroseksualnym ;). Jak dla mnie aktorki zupełnie położyły swoje role i grały z wdziękiem walca drogowego - film ratują moim zdaniem jedynie dzieciaki. Ot,takie romansidło klasy B.
Ten plakat jest zabójczy! :D
OdpowiedzUsuńpo prostu :Film do bani... przeciętny bez żadnego wow
OdpowiedzUsuńMerka : zgadzam sie plakat jest super !! :))
mnie też strasznie udupiła wiadomość o zamknięciu Amsterdamu.
OdpowiedzUsuńcd filmu. To właśnie mnie też gra Moore zaskoczyła negatywnie. Zawsze uważałem ją za dobrą aktorkę.
Pozdrawiam,
Em.
Uff, a myślałam, że tylko ja lubię gejowskie porno...
OdpowiedzUsuń@ Ewa - oczywiście, że te dwie rzeczy mogą się łączyć, tym bardziej, że to tutaj gra na zupełnie innych płaszczyznach: konserwatywne jest spojrzenie na relacje między postaciami (gdzie pozytywnie wartościuje się stabilność, monogamiczność itd.), kefir odzywa się w tożsamości ("jestem lesbijką, spadaj!").
OdpowiedzUsuń>>> Magda: "Śmieszyło mnie pokazanie seksu między kobietami - koniecznie w podkoszulku i pod kołdrą"
Wyjątkowo namiętne to nie było, ale z drugiej strony, seks między wieloletnimi parami tak się w kinie pokazuje... Nie żeby mi się ta scena podobała, nie moje poczucie humoru, ale tak tylko...;)
>>>w zestawieniu ze spontanicznym i nagim zbliżeniem heteroseksualnym ;)
Które, z drugiej strony, idealnie ilustruje pojęcie "wykorzystania mężczyzny do roli wibratora" :D