Tak jak obiecałam w komentarzach pod poprzednim wpisem, tuż przed paradą wybrałam się pod Sejm, aby sprawdzić, czy prawdą jest, że, jak stwierdziła rzeczniczka zgromadzenia: "Nikt nie zjawi się pod Sejmem. Nikt tam nie dotrze z powodu zablokowania dojścia pod Sejm przez legalne (= nieusuwalne) manifestacje, które tam zgłoszono". Zaiste, rację miała, oprócz kilkunastu nieszczęśników, do których nie dotarła informacja o zmianie trasy, sporej liczby policjantów i bodaj piątki kontrmanifestantów w asyście stróżów prawa, nie było tam nikogo:
Jak mi się tam udało w takim razie dotrzeć (skoro nikogo nie było), niech pozostanie moją słodką tajemnicą. W każdym razie noc była chłodna.
W drodze spod Sejmu na pl. Konstytucji (nie pytajcie, jak się wydostałam, to zbyt straszne, by o tym mówić), miałam okazję świadkować zabawnej sytuacji. Prawą stroną ul. Pięknej szła grupka potencjalnych kontrmanifestantów (a ja za nimi), lewą - trzech już-za-chwilę-uczestników parady. Ci z prawej co rusz rzucali groźnymi spojrzeniami na tych z lewej i tak się w tym zapamiętali, że zauważyli policjantów dopiero wtedy, gdy ci ich zatrzymali i poprosili, by dołączyli do grupy ich kolegów. "Ale dlaczego?" "Zaraz wam wytłumaczymy."
I to była właściwie jedyna moja przygoda w drodze na paradę, a także na i po niej. Choć niestety smutni kontrmanifestanci po marszu rzeczywiście zaczepiali ludzi. Nie doszły do mnie słuchy o żadnych poważniejszych incydentach, ale fakt, że były.
A parada? Z pewnością mniej ludna niż w ubiegłym roku. Organizatorzy doliczyli się 4-5 tysięcy osób, ja szacowałabym liczbę uczestników i uczestniczek na jakieś 2 tysiące. Udało się za to ten tłumek nieźle zorganizować. Choć nie byłam (i w sumie nadal nie jestem) fanką losowania kolejności banerów, to muszę przyznać, że pozwoliło to uniknąć sytuacji z 2011 roku, kiedy to większość ludzi zgromadziła się za pierwszą i drugą platformą, a pozostałe jechały samotnie. Tym razem i przed, i za każdą coś się działo. Wymarsz z pl. Konstytucji nastąpił około 16, czyli po godzinie wypełnionej przemówieniami (których niestety nie słyszałam, bo staliśmy z banerkiem obok platformy Glamu, przed którą mieliśmy iść, a do której nie docierały dźwięki z głośników organizatorów) i oczekiwaniem na przybycie Dody. Pojawiła się, a jakże. Nawet cosik tam pokrzyczała.
Z dalszej trasy pamiętam jedynie zwyczajowe "stać!", "w lewo!", "w prawo!", "wolniej!", "robimy klin!", które wraz z Hubertem i Mają co jakiś czas wykrzykiwaliśmy do dzielnej ekipy niosącej nasz potworny, ogromny, ciężki i różowy baner:
chwile wytchnienia, gdy wyrywałam się na spacer wzdłuż przemarszu lub pogaduszki ze znajomymi, ból głowy wywołany okropnym techno nieustannie lecącym z platformy pewnej "lewicowej" partii, za którą szliśmy, transparent jednej z bodaj trzech kontrmanifestacji z cytatem z Lecha Wałęsy, z którego wynika, że "gej" to kolor skóry:
i fajną końcówkę parady, z Tomkiem Szypułą i śpiącym dzieciakiem w wózku. Słodkie!
Mimo wszystko nie było tak źle. Ale gdy paręnaście minut przed 19 dotarliśmy w końcu na pl. Teatralny, poczułam ulgę. Nie wiem, może to wiosenne przesilenie, może taka sobie pogoda, może co innego, ale jak dla mnie tegoroczna trasa była stanowczo za długa. Ale dotrwałam.
Na koniec, tradycyjnie, trochę fotek. Czoło parady:
Druga platforma - klubu Toro:
Rzeczniczka parady:
Motocyklistki przed platformą Glamu, na której jechała Doda:
Platforma piąta:
I szósta (no dobra, to nie była platforma):
I last but not least - wyżej podpisana w obiektywie Joanny Łojas:
Więcej moich fotek na naszym fejsie, ale zdecydowanie bardziej polecam Paradę 2012 w obiektywie Barbary Gibson.
A mnie się tegoroczna parada z Warszawy podobała jak żadna inna dotąd.
OdpowiedzUsuńW tivi pokazali nareszcie drag queens i dociskali że to niby parada zboczeńców. Choć nie sądzę, aby były zboczone na miarę mojego zboczenia, to i tak się cieszę! :-)
To mnie pociesza i ukaja, nie muszę rozpatrywać żadnych socjalistycznych i antykapitalistycznych aspektów. Chcę żeby zboczona ulica powstała, nawet jeśli to tylko miraż, a naród - ten "tęczowy" jak i nietęczowy - będzie tak samo bezbarwny jak zawsze.
Hm, a dotychczas TV nie pokazywała drag queens? Serio pytam, bo dawno nie oglądałam. Ale chyba pokazywała, bo coś kojarzę, że niektórzy mają problem z ich obecnością na paradach, bo media zawsze się na nich skupiają. Co jest w sumie miłe, bo przynajmniej na fotkach i filmach wygląda to odjechanie i kolorowo.
OdpowiedzUsuńA jak tam hymn parady w wykonaniu Dody?
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku, zamiast Dody, powinien się pojawić Mark Knopfler i zaśpiewać "Les boys" z repertuaru Dire Straits.
OdpowiedzUsuń@Mademoiselle
OdpowiedzUsuńCoś tam chyba śpiewała, ale głowy nie dam. Muzyka szła jednocześnie z pięciu platform, trudno się w tym było połapać.
Parada z prawdziwego zdarzenia. Gratulacje)
OdpowiedzUsuńEwa, dziekuje za podlinkowanie mojej fotograficznej relacji z Parady :)))
OdpowiedzUsuń