• U Kopacz: spotkanie i... badanie



    Dziś był długi i emocjonujący dzień po równie emocjonującym wczorajszym wieczorze. Co się stało wczoraj? Ano okazało się, że pierwsze czytanie ustaw o związkach partnerskich wcale nie jest takie pewne. Bo Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło sprzeciw, tak że ustawy znalazły się w porządku obrad na 24 lipca jako punkt sporny. Oznacza to, że o tym, czy pójdą do czytania, posłowie i posłanki zadecydują tego samego dnia podczas porannego głosowania. Tak że musieliśmy przyspieszyć wszystkie planowane akcje - m.in. pisania listów do posłów i posłanek i kręcenia klipu, który do nich roześlemy - oraz ogłosić mobilizację pod Sejmem już na wtorek rano. Sporo osób deklaruje, że będzie, tak że mamy nadzieję, że nasza obecność da spieszącym na obrady parlamentarzystkom i parlamentarzystom do myślenia.

    Dziś o 15.30 w sporym gronie aktywistycznym stawiliśmy się w Sejmie na spotkaniu z marszałkinią Ewą Kopacz. Oficjalna notka ze spotkania tu, a u nas tradycyjnie trochę impresji.

    Było spokojnie, merytorycznie i profesjonalnie. Kawa pyszna, ciasteczka niezłe. Na wstępie marszałkini opowiedziała nam, jak z jej perspektywy wyglądała sprawa ze słynną już niszczarką sejmową w postaci Komisji Ustawodawczej oraz zapewniła, że bynajmniej nie unikała spotkania z nami. Później mogliśmy wygadać się my. Gosia, usadowiona po prawicy Ewy Kopacz, odwoływała się do jej empatii i opowiadała o związkach przez pryzmat ludzkich tragedii. Co jej przyszło o tyle łatwo, że pierwszy odruch sympatii nastąpił na początku spotkania, gdy marszałkini (w końcu lekarka!) podejrzała nazwę zażywanej przez nią tabletki (Kopacz: "Encorton? Stawy?", Gosia: "Nie, oczy"). Gosia opowiedziała, jak ostatnio ciężko chorowała i że gdy miała już chwile, w których myślała, że to koniec, myślała, jak ja sobie z tym wszystkim poradzę, bo tu kredyt, tu mieszkanie na nas dwie, na podatek spadkowy mnie nie stać itd. Potem dodała jeszcze historię o tym, jak ponad 20 lat temu była po raz pierwszy w Sejmie na zaproszenie Unii Wolności, w tym nieżyjącej już Zofii Kuratowskiej, i jak bardzo wtedy ta partia była zainteresowana naszymi problemami i chciała nam pomóc.

    Osobiście argumentowała też Marta Abramowicz, mówiąc o swoim zawartym w Wielkiej Brytanii związku, który w Polsce jest nieważny. Wojtek Szot dla odmiany trzymał się faktów - przywołał miedzy innymi ostatnie badania zlecone przez pełnomocniczkę ds. równego traktowania (które "szczęśliwie" miałam ze sobą, więc Gosia podsunęła je marszałkini), z których wynika, że Polacy i Polki może i nie popierają związków, ale jak najbardziej są rozwiązaniem kwestii spadkowych czy medycznych. Wyjaśniał też, dlaczego powstały dwie ustawy, a nie jedna (że nasze "środowisko" też nie jest co do wszystkiego zgodne) i pokazał, że my również zdajemy sobie sprawę, że ileś tam punktów w ustawach trzeba dopracować (najlepiej w odpowiedniej komisji). Lalka Podobińska mówiła za to o tym, że jako szczęśliwa żona, matka i babcia nie może znieść myśli, że tylu jej przyjaciół i tyle przyjaciółek nie ma tych samych praw co ona.

    Wszystkie wypowiadające się z naszej strony osoby (oprócz już wymienionych m.in. Mirka Makuchowska, Yga Kostrzewa, Agnieszka Weseli i Mariusz Kurc) podkreślały, że przede wszystkim zależy nam na merytorycznej debacie nad ustawami. Podpytywaliśmy też oczywiście o stosunek marszałkini do poszczególnych zapisów. Co udało się nam uzyskać? Informację, że Ewa Kopacz jest jak najbardziej za uregulowaniem kwestii spadkowych, medycznych i sądowych. W jednej ustawie. Nie oznacza to, że poprze nasze ustawy, ale że wie, jak jest. Że będzie rekomendować przyjęcie ustaw do pierwszego czytania. Że w jego trakcie będzie się starała ukrócać ideologiczne dysputy, ale też, że jej zdaniem dużo większa jest tu rola przedstawiciela wnioskodawców, który musi skutecznie odpierać argumenty i kierować dyskusję na właściwe tory. Że chętnie się z nami spotka ponownie i że, jeżeli o to poprosimy, postara się nam umożliwić spotkanie z całym klubem PO. Że jak najbardziej uważa, że takie osobiste spotkania są ważne i potrzebne. Oraz że, to żadna niespodzianka, rekomenduje metodę małych kroków.

    Samo spotkanie zakończyło się dla nas dość zabawnie, bo Gosia pochwaliła perfumy marszałkini, a ta w zamian... zbadała Gosi tarczycę (tak, stąd te oczy). I poleciła najnowsze metody leczenia.

    Ogólnie? Wiadomo, Ewa Kopacz jest polityczką. A my wyborcami i wyborczyniami. Tak że ileś tam gry pewnie w tym wszystkim było. Ale mimo wszystko uważam, że warto się było spotkać i że w ogóle odwiedzanie posłów i posłanek, czy to w ich biurach, czy bardziej oficjalnie, jak my dzisiaj, i opowiadanie im o sobie to dobra droga. Choć oczywiście w pakiecie z innymi działaniami, bardziej gniewnymi, rewolucyjnymi i medialnymi.

    Po wizycie w Sejmie miałyśmy już mniej doniosłą, ale dla mnie ważną - u kolejnego lekarza, tym razem ortopedy. Dobre wieści - palec się zrasta, przemieszczeń nie ma. A potem szybciutko wróciłyśmy pod Sejm, by wziąć udział w kręceniu klipu informacyjnego o związkach, który już w najbliższy poniedziałek trafi do skrzynek posłów i posłanek.



    To był męczący dzień, kolejny taki w ostatnich tygodniach. Niestety wypoczniemy dopiero za ponad tydzień, po 27 lipca. Kiedy już wszystko będzie wiadomo. I mimo wszystko mam nadzieję, że będą to dobre wieści.


    fot. Justyna Stypaniak (Sejm), Wiktor Sidoruk (klip)
  • Czytaj także

    6 komentarzy:

    1. Też chcę wierzyć, że będą to dobre wieści. Chociaż słowo "wiara" nie jest tym wymarzonym. Dziękuję Ewie, Gosi i całej Ekipie za konsekwentne zabieganie o naszą wspólną sprawę. Sądzę, że gdy się spotkamy pod Sejmem, oby w jak najliczniejszym gronie, wiele się od Was nauczę i stanę się bardziej pożyteczna w naszym dążeniu do normalności. Dzięki i do zobaczenia.
      A takie hasełko mi się ułożyło: Szafa jest na ubrania - związki do kochania:)

      OdpowiedzUsuń
    2. Wiem, że spotkaliśmy się w sprawie ustaw o związkach partnerskich, ale przy okazji wyrażenia swojego poparcia dla związków przez osobę hetero, która czuje dyskomfort z tego powodu, że ma większe prawa niż jej homo przyjaciele, chciałam upiec również swoją "pieczeń", czyli wspomniałam o ustawie o uzgodnieniu płci wyrażając nadzieję, że na debatę i rozwiązanie sprawy osób transpłciowych nie trzeba będzie czekać dwadzieścia kilka lat jak na związki partnerskie...

      OdpowiedzUsuń
    3. @frog@dog
      Dzięki za wsparcie i do zobaczenia pod Sejmem!

      @Lalka Podobińska
      I słusznie, przecież ta ustawa to też nasza sprawa i, korzystając ze zdobytych teraz doświadczeń, będziemy ją wspierać z całych sił, gdy tylko będzie taka potrzeba.

      OdpowiedzUsuń
    4. Ej no błagam, Ewa Kopacz jako dobra ciocia-klocia, pełna współczucia i miłości???

      Please.............................................

      OdpowiedzUsuń
    5. Wiesz, prywatnie to i Kaczyński jest ponoć miłym człowiekiem. I Giertych...

      OdpowiedzUsuń
    6. Oj to wiadomo, wiadomo, wszyscy są mili, tylko tak po godzinach bonusowo jedni przyjmowali ślubowania od neonazioli a inne rozwalały publiczną służbę zdrowia ;-)

      Ja tu niczego nie porównuję, różni ludzie, różne zainteresowania po godzinach ;-)

      OdpowiedzUsuń