Nie udało się. Projekty ustaw o związkach partnerskich nie idą do pierwszego czytania. Za tym, by dopuścić choć do debaty nad ustawami, było 88 posłów i posłanek. SLD. RP. Kilkanaścioro "sprawiedliwych" z PO. Żeby było jeszcze zabawniej, posłowie z tego samego PO godzinę później zapewniali na konferencji prasowej w Sejmie, że absolutnie są za związkami partnerskimi i już za chwileczkę, już za momencik pokażą swoją ustawę. A te projekty, nad którymi nie chcieli debatować, były po prostu niekonstytucyjne, bo dawały prawa, a nie nakładały obowiązków. Dopytywani, których konkretnie obowiązków nie ma w projektach i czy aby na pewno je przeczytali, zaczęli bełkotać coś o możliwych malwersacjach i prokreacji. Co o tym myślę, miałam okazję powiedzieć przed kamerami chwilę po nich. Może któryś obejrzał i się zastanowił. Może.
Choć nie da się ukryć, że tak szybkie rozprawienie się z naszymi ustawami trochę nas zmroziło, nie uderzamy w żałobne tony i walczymy dalej. Bo projekty można zgłosić ponownie. Bo w ostatnich latach udało nam się zrobić wiele, a w ostatnich tygodniach - bardzo wiele. O czym świadczy chociażby fakt, że PO woli się zasłaniać niekonstytucyjnością projektów i zapewniać, że związki partnerskie i dla niej są ważne, niż wrzucać homofobiczne teksty o zagrożeniu świętości rodziny, niegodnych zachowaniach, promowaniu zboczeń i takich tam. Bo w końcu zaczynamy być naprawdę widoczne i widoczni - na ulicach, nie na fejsie. Bo choć nadal na paradę przyjdą tysiące, a pod Sejm może setka, to jest to setka zdeterminowana, by walczyć i pociągać za sobą innych. Nie jak w 2004, gdy nie było tam nikogo. I nie jak jeszcze rok temu, kiedy wszystkim się wydawało, że grunt to te projekty napisać i będzie dobrze. Bo nie od razu Rzym zbudowano. I w końcu - bo czasami ktoś napisze o nas coś takiego. Dziękuję, Ray.
Wiele osób pyta, co dalej. Jak to, co? Działamy. Do piątku zostajemy pod Sejmem. Podobnie jak dziś - i tu wielkie podziękowania za mobilizację dla tych kilkudziesięciu, może stu osób, które były od ósmej rano pod Sejmem (i bynajmniej nie wszystkie były z Warszawy) - będziemy przypominać posłom i posłankom, że jesteśmy i że nie odpuścimy. Potem, po krótkim odpoczynku (nie wiem, jak inni, ale ja padam na twarz) będziemy się przygotowywać do kolejnego rozdania na jesieni. I tak do skutku.
A dziś było tak:
Fot. Iza Dorobińska, Ewa Tomaszewicz. Więcej zdjęć tu.
Ewa, bardzo dobre wystąpienie na konferencji!
OdpowiedzUsuńWzruszyłem się...
To chyba najskuteczniejsza droga - poprzez odosobisty przekaz. A najlepiej bezpośrednio - mam takie wrażenie, że pani Kopacz mogła zmienić swoje nastawienie na przykład po tych perfumach.
Poważnie tak myślę - pozwoliłyście jej się poznać, ujrzeć nie wroga światopoglądowego, obyczajowego czy politycznego, tylko człowieka, kobietę, pacjenta... Poznać, znaczy oswoić. Oswoić, znaczy zacząć się przyglądać, może potem nawet słuchać.
Oczywiście to byłaby ogromna praca docierać osobiście, do wszystkich posłów. Ale może dobrym półśrodkiem (albo wstępem) mogą być spotkania z klubem PO na przykład.
Zgadzam się - trzeba docierać do posłów i posłanek osobiście. Również, a może przede wszystkim, w ich biurach.
OdpowiedzUsuńJa też się wzruszyłam, ale nie tylko Twoją przemową (chociaż poruszającą), ale też całą inicjatywą. Powoli wypełzuję z szafy, ledwo dwa lata temu zdałam sobie sprawę z tego, kim jestem, co zakończyło mój kryzys tożsamości i pomogło wyjść z trzyletniej, lekoopornej depresji lękowej.
OdpowiedzUsuńCiężko jest być lesbijką w Polsce, najbardziej irytują mnie komentarze, że jest to efekt jakiś deficytów w dzieciństwie: tatuś porzucił, apodyktyczna mamusia. Z powodu takich "teorii" mnie i moją Partnerkę czasem nachodzą wątpliwości, czy nasz homoseksualizm jest wtórny, czy nabyty. Wtedy wchodzę na strony LGBTQ-friendly i wbijam sobie do łba, że zawsze taka byłam, jestem i będę. Heterycy też mają popapranych rodziców i jakoś są hetero. Tak samo X lat temu wmawiano kobietom, że są głupsze i gorsze. Po prostu ciężko uwierzyć, że w XXI wieku nadal siedzimy w takiej hipokryzji światopoglądowej.
Życzę Twojej Żonie bardzo dużo zdrowia i strasznie Ci dziękuję, że pomimo jej choroby zostawiasz ją w domu i pędzisz ratować homoświat. Wiem, jakie to trudne, też przez to przechodziłam. Mam nadzieję, że wkrótce nabiorę odwagi i też coś zrobię.
@Firenzo
OdpowiedzUsuńSzczęśliwie żona już nie leży. Więcej - robi za główną rewolucjonistkę, choć powinna odpoczywać, unikać stresu i wysiłku. Na szczęście już niedługo sejmowe wakacje, więc będzie mogła zająć się sobą.
Do zobaczenia kiedyś pod Sejmem albo na innym proteście:)
@Firenzo
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że nie do końca wiadomo, co wpływa na orientację. Jednak IMAO nie ma to znaczenia. Jesteś jaka jesteś i chrzanić to dlaczego. Nie czujesz się chora, spaczona czy grzeszna, więc tym bardziej nikt z zewnątrz nie ma prawa ci sugerować że coś z tobą nie tak.
Nie umiem tego pojąć. Dlaczego oni nie potrafią zrozumieć, że nie chodzi wcale o jakieś manifestowanie tego, kim się jest (choć w sumie - dlaczego nie?), a o wywalczenie podstawowych praw. Podstawowych. To, jakim sposobem się walczy - proste - każdym możliwym. Bo jesteśmy wkurzeni, zdesperowani, bo to irytuje. Osoby heteroseksualne też są za - jeśli są na tyle inteligentne, by zrozumieć, że każdy ma prawo żyć po ludzku, z całą gamą praw, bez kombinowania wszystkimi obecnie dostępnymi sposobami prawnymi, lecz z taką łatwością, jak cała reszta. Przypomina mi się jeden cytat z książki o teorii queer:
OdpowiedzUsuń“Zawsze pojawia się pewna przestrzeń nienormatywności. Żaden i żadna z nas nie jest w pełni podporządkowany/a normom społecznym, w każdej i każdym z nas przejawia się coś, co jest od owej wymuszonej normy odejściem, co jest przeciwstawieniem się owej normie. Staramy się wykorzystać szczeliny czy pęknięcia normatywnego pancerza, by znaleźć sposób na realizację naszych pragnień i w tym sensie wszyscy jesteśmy odmieńcami. Problem polega na tym, byśmy zechcieli dostrzec w owej uniwersalnej odmienności wartość, czyniąc z szacunku wobec niej fundamentalny element sprawiedliwej przestrzeni społecznej.” - Jacek Kochanowski
Pozdrawiam i ściskam serdecznie.
A.
Dziękuję Pani za to, co Pani robi.
OdpowiedzUsuń