• Związki, etykiety i smutne polskie historie

    Koncertowych wieści ciąg dalszy. Na Open'erze (1-4 lipca) między innymi Grace Jones i Skunk Anansie, a 30 czerwca w Berlinie wystąpi Melissa Etheridge. Jeżeli uda mi się to jakoś skoordynować, to czekają mnie całkiem miłe wakacje.

    W temacie związków partnerskich bardzo ciekawie pisze Abiekt tu. Wojtek podaje liczbę par, które zarejestrowały swoje związki po wprowadzeniu takiej możliwości w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Francji, Niemczech i Czechach, i zastanawia się, jak mogłoby to wyglądać w Polsce w kontekście naszej publicznej aktywności w ogóle (udział w fotoreportażach, akcjach społecznych itd.). No właśnie - czy możemy się spodziewać, że osoby, które są wyoutowane jedynie przed najbliższymi i nie zamierzają poszerzać grona "wtajemniczonych", a jednocześnie pozostają w związkach, postanowią je sformalizować, gdy będą miały taką możliwość? Czy też - z obawy przed ewentualnymi nieprzyjemnościami - wybiorą jednak relacje nieformalne? Wydaje mi się, że to kolejne pytanie, które warto by przy okazji walki o ustawę zadać szerszemu gronu osób. Swoją drogą myśl, że nie tylko uczestnictwo w marszach czy innych akcjach jest swojego rodzaju deklaracją polityczną, ale taki charakter może mieć również tak prywatna rzecz jak zawarcie związku, jest niezbyt przyjemna. Choć może, ale tylko może, my jesteśmy już o krok dalej i osoby, które uznają, że rzeczywiście taki związek chciałyby zawrzeć, nie będą się kierować homofobią otoczenia, ale własnymi potrzebami.

    Przy okazji biseksualnego coming outu Anny Paquin po raz kolejny zirytowałam się na zamiłowanie do szufladkowania, świetnie widoczne choćby w zupełnie bezmyślnie powielonym przez portal Kobiety Kobietom tekście "Udawały lesbijki dla kariery". Mniejsza, gdy bawi się w to Onet czy inna Wirtualna Polska, gorzej, gdy takie teksty trafiają na nasze portale. Kathy z bloga Lesbian Life, na którym znalazłam informację o coming oucie Paquin, pisze między innymi, że aktorka nie musiała robić tego coming outu, bo jest w związku z mężczyzną, ale zrobiła go w ramach kampanii społecznej We Give A Damn, której celem jest zwiększenie świadomości społeczeństwa na temat problemów osób LGBTQetcetera i zachęcenie innych, szczególnie osób heteroseksualnych, do działania na rzecz praw osób nieheteroseksualnych. Powód do coming outu dobry jak każdy inny, bo w końcu jakie to ma znaczenie, z kim w danej chwili jesteśmy? I czy to, że Paquin określiła się jako biseksualna, świadczy o tym, że o ile była związana w przeszłości z kobietami, udawała lesbijkę? Albo, jako że jest w związku z mężczyzną, udaje teraz osobę biseksualną? I czy aby określać się jako biseksualna, musiała rzeczywiście w takim związku być? Moim zdaniem odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi "nie". W końcu to, jak się określamy, jest kwestią indywidualnego wyboru, i w tym kontekście bardziej niż biseksualne wyznania Dody i innych podobnych jej gwiazdek denerwuje mnie wrzucanie ich do worka "moda". Czyli trywializowanie kwestii tożsamości, która dla większości zainteresowanych wcale taka trywialna chyba nie jest.

    Parę dni temu zakończyła się sprawa zabójców Jakuba, geja zamordowanego przez dwóch poznanych w klubie mężczyzn, których zaprosił do mieszkania, a którzy, okradłszy go, postanowili pozbyć się świadka (szczegóły tu). Wyrok: dwa dożywocia, niektórzy komentatorzy na Gazeta.pl jak zwykle niezawodni ("Po co podkreślać, że zamordowany był homoseksualny?"), a przecież orientacja Jakuba była w tej sprawie kluczowa, bo zabójcy wyszukiwali swoje ofiary właśnie wśród gejów, uznając (słusznie niestety), że okradzeni (zabójstwo ponoć nie było planowane) nie zgłoszą się na policję z obawy przed ujawnieniem ich orientacji. Przy okazji Gazeta.pl przypomina działalność gangu "Świra", który specjalizował się w szantażowaniu niewyoutowanych gejów, od których wymuszano pieniądze, grożąc ujawnieniem ich orientacji. Dobrze, że Gazeta o tym pisze, bo może ktoś sobie weźmie te historie do serca i dzięki temu uda się uniknąć kolejnych tragedii. Oczywiście bezsensowne jest obwinianie ofiar za to, co się stało, ale prawda jest taka, że na niektóre przestępstwa jesteśmy po prostu bardziej narażeni, co jest zresztą argumentem za edukacją organów ścigania właśnie w tym kierunku. Oraz edukacją osób nieheteroseksualnych, aby nie obawiały się policji. No ale to już jest transakcja wiązana.
  • Czytaj także

    9 komentarzy:

    1. Czytając ten wpis, po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że jestem dość dziwny. Otóż wyoutowałem się wśród znajomych i współpracowników, a nie wie o mnie jeszcze najbliższa rodzina, co najwyżej się domyśla ;-)

      Też mnie wkurza wrzucanie do wora z modą na "bi", ale z drugiej strony jakoś specjalnie nie obrażam się jak mi wmawiają że jestem homo. Wiem kim się czuję, a ludziom dla których coś takiego jak biseksualizm nie istnieje i tak nie wytłumaczę, że jest inaczej ;-) Zresztą już piąty rok leci, jak jestem cały czas z tym samym facetem, czyli ciota jak nic ;D

      OdpowiedzUsuń
    2. U mnie też współpracownicy i znajomi byli przed rodziną. Ale w końcu i na rodzinę przyszedł czas:)

      OdpowiedzUsuń
    3. Strasznie zasadnicze twe pisanie o "modzie na bi".
      Dla mnie to bb pozytywna informacja: jeszcze niedawno bycie niehetero dyskwalifikowalo, dzis jest modne.
      Modne znaczy postrzegane pozytywnie, atrakcyjne, pozadane.

      Nie jest to aby dobra wiadomosc?

      A zwiazki partnerskie? Clou dzialan na ich rzecz polega na tym zeby powstala MOZLIWOSC ich zawierania, a nie (moralny) przymus.
      Dokladnie jak w przypadku zwiazkow hetero.
      z istnenia instytucji malzenstwa nie wywodzimy przeciez obiekcji do zycia w wolnych zwiazkach,konkubinatach...

      m@B

      neospasmin.blox.pl

      OdpowiedzUsuń
    4. "Zasadnicze" pisanie o "modzie" na bycie bi jest moim zdaniem o tyle uprawnione, że - z własnego doświadczenia wiem - niepoważne traktowanie czyjejś orientacji bardzo przeszkadza i irytuje osoby tejże orientacji (no pewnie, że nie wszystkie). Na takiej zasadzie, jak młodemu gejowi mówi się, że "z wiekiem mu przejdzie, bo to takie młodzieńcze buntownicze pomysły", a młodej lesbijce, że "jeszcze nie spotkała odpowiedniego faceta". Może część ludzi bawi się w eksperymentowanie i nazywa to biseksualnoscią, ale z autentycznym, świadomym i przeanalizowanym wewnętrznie biseksualizmem to ma niewiele wspólnego.

      OdpowiedzUsuń
    5. Uschi:

      ludzie KOCHAJA SIE tak czy smak;homoi,hetero, bi i nie jest do tego konieczne "autentyczne, świadome i przeanalizowane wewnętrznie" ukierunkowanie.

      Siadajac do wielkanocnego czy urodzinowego przyjecia nie wyciaga pani przeciez tabeli kalorycznosci.
      Boo w takiej sytuacji nie kalorie wazne.


      W tej sytuacji (Anny Paquin) jest jeszcze i to ze nie ktos o niej tak pisze tylko ona sama o sobie. Stad pani twierdzenie ze przypomina to dezawuowanie czyjegos lesbianstwa pod haslem " boo na wlasciwego faceta/fiuta nie trafila" nie ma sensu: te sytuacje do siebie nie przystaja.

      m@B

      OdpowiedzUsuń
    6. @Anonim
      "ludzie KOCHAJA SIE tak czy smak'

      Nie, ktos kto nie jest bi lub homo nie pokocha przedstawiciela własnej płci.

      Od wyzwolonych zabaw łóżkowych do miłości daleka droga.

      OdpowiedzUsuń
    7. @Neo

      Jasne, że chodzi o możliwość. Ciekawi mnie jednak, na ile obawa przed ujawnieniem się wpłynie na niechęć do zawierania związków - bo jednak może to być niestety czynnik decydujący. Co do "mody na bi" - to uważam, że póki dotyczy jedynie celebrytów, nie można mówić o czymś takim. Zwykłemu człowiekowi stwierdzenie, że jest bi, raczej nie przysporzyłoby popularności.

      OdpowiedzUsuń
    8. >Sylwek:

      Pogubilem sie: deklaracja bi p.Paquin dotyczyla "wyzwolonych zabaw lozkowych" czy milosci?

      Gdyby dotyczyla tego pierwszego to bylaby niueuprawniona?

      Jak wiec wg pana powinna byla okreslic swe 'wyzwolone zabawy lozkowe" (jesli tylko o nie jej chodzilo)?

      Teraz bedzie intymnostka: w moim pojeciu sexu, najwiekszym walorem jest to co w nim naturalne, nieprzemyslane, odruchowe, czule.
      Stad "autentyczne, świadome i przeanalizowane wewnętrznie" ukierunkowanie wzdraga mna strasznie.
      Boo sex/pozadanie/milosc sprowadza do obszaru wiedzy, nie uczuc.
      Niezaleznie ktorej/ktorych preferencji dotyczy.

      marcin

      neospasmin.blox.pl

      OdpowiedzUsuń
    9. paniewa:

      1.Bez watpienia ludzie obawiajacy sie o swe bezpieczenstwo nie beda robili rzeczy ktore bezpieczenstwo to beda oslabiac, tu zawierac malzenstwa czy zwiazki partnerskie.

      Natomiast sadze ze obecnosc w zyciu publicznym par "z kwitem" zmiejszy obszar psychicznego i fizycznego zagrozenia. Kwit niejako usankcjonuje prawo do jawnej obecnosci. Da prawo do bycia razem. Dla trych z kwitem i dla tych co na kocia lape.
      stad pewnie i comingouty beda latwiejsze. Pewnie, boo nie wyobrazam sobie dzis narzedzia badawczego zdolnego wylapac te kwestie.

      2.Bycie celebryta oznacza ze cokolwiek sie zrobi jest sie na ustach mas.I ze jest sie trendseterem.
      Stad mody powstale w takich srodowiskach maja bez porowania wieksze szanse na powszechne zaistnenie, anizeli te powstale posrod "zwyklych ludzi".
      Stad me pozytywne postrzeganie mody na bi.

      m@B

      OdpowiedzUsuń