• Wybory i Antifa

    Jutro mamy Dzień Tolerancji. Choć nie lubię tego święta, nie tylko ze względu na moją niechęć do słowa "tolerancja", ale też dlatego, że jedynie przypomina, czego w naszym kraju brakuje, zamiast być okazją do świętowania tego, co powinno być normą, to popełniłam z tej okazji tekst do serwisu Supermózg.Gazeta.pl. A konkretnie jest to wywiad z Anią Grodzką, na początku którego Ania bardzo słusznie mówi, że takie dni przynajmniej dają pretekst do przypomnienia o grupach dyskryminowanych. Dalej jest między innymi o tym, dlaczego film "Trans-akcja" (moje wątpliwości co do niego wyraziłam tu) jest taki, a nie inny. Argumentację przyjmuję, wywiad, choć jest dość szkolny, polecam.

    Już w niedzielę wybory samorządowe. Mniej więcej wiem, kogo skreślę na trzech karteluszkach (rada dzielnicy, miasta i prezydent) i w jednej książeczce (sejmik wojewódzki), właściwie mam kłopot jedynie z moją dzielnicą, która od niedawna jest moja, więc nie wiem do końca, co ją najbardziej boli i kto jest na te bolączki najlepszym lekarstwem. Lubię wybory samorządowe, bo nie muszę przy ich okazji patrzeć na przynależność partyjną kandydatek i kandydatów - ważniejsze jest to, co chcą zrobić (czasami - i już zrobili) dla miasta, w którym żyję. Oraz na ile są skłonni do współpracy z przedstawicielami i przedstawicielkami innych ugrupowań. Lubię je też dlatego, że w kampanii jest mało ideologii, a sporo konkretów, i to dla mnie zrozumiałych, bo dotyczących spraw mi bliskich. Czyli odpada problem "mniejszego zła", szczytnych haseł, konkursu piękności i ogólnego niedoinformowania.

    No dobrze, czas więc się przyznać do moich tegorocznych sympatii. Na prezydentkę - Hanna Gronkiewicz-Waltz. Mimo że nie wszystkie jej działania mi się podobają, to bardzo chcę, aby kontynuowała te, które mi się podobają. Chcę dalszych remontów warszawskich ulic, drugiej nitki metra, mostu Północnego, zdecydowania, jakim wykazała się w sprawie KDT. Niechowania do szuflady projektów poprzedników (jak choćby Centrum Nauki Kopernik). Nietraktowania sprawowanej funkcji jako trampoliny do prezydentury Polski. Oczywiście jest mi przykro, że nie pojawiła się na EuroPride, ale szat z tego powodu rozdzierać nie będę. Zatwierdziła za to urząd pełnomocnika ds. dyskryminacji. I wspiera Kongres Kobiet. Nie, nie pokochałam nagle PO, ale jej prezydentura to tchnienie świeżego powietrza w porównaniu z rządami poprzedników. Zasługuje na kolejną szansę. Zresztą nie wiem, co by się musiało wydarzyć, żeby jej nie dostała. Z pozostałych kandydatów i kandydatek zaciekawiła mnie Katarzyna Munio, która chce odebrać Warszawę partiom i walczyć o prawa mniejszości. Kłopot w tym, że chce też, aby mieszkańcy Warszawy za pomocą żetonów kładzionych na biurkach urzędników decydowali, którzy z nich powinni być w danym roku zwolnieni. To nie żart, zerknijcie tu.

    Co dalej? Do sejmiku wojewódzkiego Grzegorz Pietruczuk (SLD), do rady miasta Hanna Gill-Piątek (Zieloni) - oboje od edukacji i kultury. Szczęśliwie nie mam dylematu, czy popierać w tych wyborach osoby nieheteroseksualne, bo żadna (jawna) z mojego okręgu nie startuje. Dylematu dlatego, że z jednej strony chciałoby się zobaczyć kogoś nieukrywającego swojej tożsamości we władzach (choćby) miasta, z drugiej to w końcu nie orientacja, ale program wyborczy i kompetencje powinny być kluczowe we wszelkich wyborach. Nie, żebym uważała, że "nasi" kandydaci i kandydatka (Yga Kostrzewa, Witktor Dynarski, Krystian Legierski, Tomasz Szypuła, Bartłomiej Kozek) nie są kompetentni, ale czy są najlepsi z możliwych? Nie wiem. Ale może się przekonamy, jak się sprawdzą w działaniu. Czego oczywiście im życzę, niezależnie od osobistych sympatii czy antypatii. Gwoli kronikarskiego obowiązku dodaję, że w Lublinie homiczym kandydatem jest Tomasz Kitliński, w Jeleniej Górze Paweł Drewniak, w Łodzi Adam Jarecki, we Włocławku Marcin Matuszewski, w Szczecinie Daniel Michalski (więcej o homiczych kandydatach tu).

    Tymczasem wokół czwartkowego protestu przeciw Marszowi Niepodległości narastają coraz gorsze emocje. Seweryn Blumsztajn, który zarówno rok temu, jak i w tym roku dopingował anarchistów i widział w nich dzielnych bojowników walki z faszyzmem, dziś na łamach "Gazety Stołecznej" ostrzega przed kolejnymi blokadami i radzi szukać innej drogi. Wojtek wyznaje, że wstydzi się swojego poparcia dla Antify, Eile pisze, że przecież wiadomo było, jak to się skończy. Z drugiej strony dowiadujemy się, że policja już nie tylko biła kontrdemonstrantów, ale wręcz ich torturowała. Mnożą się porównania policji do gestapo, do oskarżeń ochoczo dołączają się partie polityczne (wybory blisko?). Rozumiem emocje. Rozumiem wstrząs, jakim musiało być dla niektórych odczucie na własnej skórze, jak może się skończyć udział w nielegalnym zgromadzeniu. Martwi mnie świadomość, że część oskarżeń wysuwanych wobec policji jest prawdopodobnie słuszna. Ale z drugiej strony złości mnie to samobiczowanie na spółkę z oskarżaniem wszystkich wokół o to, co się wydarzyło. A już najbardziej mnie złości, że gdzieś w tym wszystkim ginie sama idea protestu. Że ci, którzy go popierali i się zjawili, zamiast krzyczeć "to nie my, to wy, to policja, to oni", nie mówią, dlaczego go popierali. Jasne, że trudno mówić o zwycięstwie i że nie było tak, jak to sobie wymarzyli(śmy). Jasne, że można było zrobić to lepiej i dobrze by było wiedzieć, w którym momencie trzeba było powiedzieć stop, co nie wypaliło. Jasne, że z tego, co się wydarzyło, trzeba wyciągnąć wnioski, aby w przyszłym roku sytuacja się nie powtórzyła. Ale nie znaczy to, że ci wszyscy ludzie, którzy zebrali się na Placu Zamkowym, przyszli tam bez sensu. Po co - pisałam w poprzednim poście. I nadal uważam, że tak, należało tam być. I nie żałuję, że byłam. Mimo wszystkich obiekcji i wątpliwości, i tych wcześniejszych, i tych obecnych. Bo są rzeczy, którym po prostu trzeba powiedzieć "nie", niezależnie od tego, jak niepopularne mogłoby to w danej chwili być.
  • Czytaj także

    3 komentarze:

    1. Nie spodziewałam się, że postawisz na panią Hannę :P Ale skoro dużo dobrego robi dla miasta, to może warto. Na życiu Warszawy się nie znam. Ale jednak tego, że nie pojawiła się na takim wydarzeniu o randze europejskiej jakim jest EuroPride nie potrafię jej wybaczyć. "Bo akurat wzięła urlop" - bardzo śmieszne... Jakby dowiedziała się na dzień przed imprezą.

      OdpowiedzUsuń
    2. @Labryska

      O ile wiem, HGW konsekwentnie tłumaczy ię neutralnością. Przynajmniej konsekwentnie jeśli chodzi o imprezy na których nie bywa.

      OdpowiedzUsuń
    3. Z tym urlopem to wiadomo, że była ściema, tzn. akurat wzięła, ale jakby nie wzięła, to i tak by się nie pojawiła. Nie mam złudzeń, HGW idealna nie jest, tak samo jak poprzednicy pozwalniała sporo ludzi i wstawiła swoich, tak samo jak poprzednicy daje zarobić tym, których nie wstawiła, ale z nimi współpracuje. Ale z drugiej strony podoba mi się jej przemiana - z osoby, która paręnaście lat temu rozmawiała z duchem świętym w osobę, która zarzuca oponentowi seksizm, gdy ten zaczyna swoją wypowiedź od "pani jako atrakcyjna kobieta". No i podoba mi się to, co robi z Warszawą, mimo błędów, jakie przy tym popełnia. Generalnie uważam, że jedną z największych polskich bolączek jest brak ciągłości rządów (choć w przypadku niektórych cieszę się, że się skończyły) i wynikający z tego chaos w działaniach, które po prostu muszą trwać dłużej niż 4 lata, aby miały sens.

      OdpowiedzUsuń