• Tłusta lesbijka z Arkansas w Warszawie

    A jednak! W końcu również do stolicy zawita ktoś, na czyj koncert, o ile coś się (tfu, tfu) nie wydarzy, na pewno się wybiorę. 21 listopada w klubie Palladium wystąpi zespół Gossip z genialną wokalistką i showmanką Beth Ditto.

    Tu jest zabawnie:



    A tu zdecydowanie bardziej tak jak lubię, czyli rockowo, a przy okazji można sobie pooglądać różne wcielenia Beth:



    Beth Ditto to kolejny przykład na to, że nie trzeba być seksbombą, aby odnieść sukces w przemyśle muzycznym. W 2006 roku została okrzyknięta przez "wyrocznię" w kwestii tego, co w muzyce jest modne, a co nie, czyli pismo "New Musical Express", najbardziej ekscytującą postacią na amerykańskiej scenie muzycznej. "Beth to ikona rockandrollowego nonkonformizmu" - uzasadnił swoją decyzję "NME". "Z głosem jak Tina Turner i prezencją sceniczną liczoną w megawatach Beth wyróżniałaby się wszędzie, nie tylko w świecie męskiego rocka alternatywnego. Wychowała się jako punkowa lesbijka w Arkansas, na głębokim południu USA. Wywodzi się z białej biedoty (tzw. white trash - białe śmieci). W czasach burzliwych przemian społecznych głosy, które zazwyczaj są marginalizowane, mają wreszcie szansę na dotarcie do słuchaczy. Beth to taki właśnie głos - klasyczna rockandrollowa outsiderka, dzięki której muzyka wciąż jest buntownicza. I dlatego wygrała!" (za: Tłusta lesbijka z Arkansas, "Wysokie Obcasy", styczeń 2007)

    Ale choć dla jednych Beth jest cool, inni oczywiście widzą w niej tylko jej kilogramy. No bo jak może tak być, że kobieta o takiej tuszy nie wstydzi się swojego ciała, zakłada obcisłe sukienki albo nawet - jak ona śmie! - występuje w samej bieliźnie. Pozwolę sobie przytoczyć dwa komentarze do zapowiedzi jej koncertu w Polsce, z portalu Lesbijka.org dla odmiany:

    Dlatego takie drogie bilety, bo trzeba naciągać sflaczałe i sfatygowane uda, golić pachy (i zapewne nie tylko) i zatrudnić trenera osobistego.

    Ale pasztet! Jak może takie coś podobać się, czy to lasce czy facetowi. 

    I odpowiem na nie słowami Beth:

    W poprawnej politycznie Ameryce udaje się, że ludzie grubi nie istnieją, nie używa się takiego określenia jak 'fat', jakby to była najbardziej wstydliwa rzecz, a grubasy należały do jakiejś mniejszości. A przecież to nie żadna mniejszość, tylko większość, bo większość Amerykanów ma tłuste tyłki. (...) Fakt, że jestem grubaską, która się tego nie wstydzi, akceptuje to i pokazuje na scenie, sam w sobie jest polityczny. (...) Wierzę, że ciała mogą być po prostu ciałami i nie musi być z tym związany żaden rodzaj faszyzmu pod tytułem co jest dobre, co złe, co jest dozwolone, co zabronione, co politycy uważają za słuszne.

    Nic dodać, nic ująć.
  • Czytaj także

    5 komentarzy:

    1. Tia. Wkurzają mnie komentarze, które przytoczyłaś. Czytając je zastanawiam się zawsze, jak wyglądają osoby je piszące. Z obserwacji wiem, że najczęściej o urodzie bliźnich wypowiadają się osoby same urodą niegrzeszące. Ale skoro poprawia im to nastrój, o może należy być wyrozumiałą?

      OdpowiedzUsuń
    2. To dlatego, że patrzymy na innych, a nie chodzimy z lustrami przed sobą. XD

      Otyłość nie jest kwestią urody, a zdrowia. Homoseksualizm nie jest na liście chorób [powiedzmy] WHO, a otyłość? właściwie to nie wiem.

      IMHO artystka ma rację nie tyle w swej kontrze wobec kanonów rzekomego piękna, ale w tym, co mówi o amerykańskiej normie i milczeniu wokół niej.

      paulina

      OdpowiedzUsuń
    3. Tylko zauważ, że nikt nie pisze - ojej, jaka ona jest niezdrowa! (fajny eufemizm swoją drogą) Tudzież że powinna zadbać o siebie dla zdrowia.

      OdpowiedzUsuń
    4. Tak.
      Ja uważam, że ewentualne problemy zdrowotne (które mogą się ujawnić wcześniej czy później, chociaż nie muszą)to jedyny argument przeciw otyłości - potężny, ale samotny. Co się komu podoba to inna sprawa. Wszelako osoby publiczne wystawiają się na ciosy, muszą się liczyć z możliwością krytyki pozaartystycznej, z tym, że do przypadkowej publiczności będą należeli ludzie gotowi ferować pośpieszne i niemądre wyroki.

      USA znajduje arcyciekawe, hm, metafory? eufemizmy?
      Moją uwagę zwrócił na przykład prosiak z "Chicken Little"

      http://www.allmoviephoto.com/photo/2005_chicken_little_005.html

      albo dzieciaczek z "Up" (pol. "Odlot")

      http://www.stopklatka.pl/film/zdjecie.asp?t1i=1&xi=33356&number=18&g4i=

      http://www.stopklatka.pl/film/zdjecie.asp?t1i=1&xi=33356&number=15&g4i=

      czy Hugo-Hurley z serialu "Lost" - pokaż Amerykanom to, co widzą w lustrach i na ulicach, nie na liście najpiękniejszych ludzi świata czy oscarowym dywaniku...

      OdpowiedzUsuń
    5. A ja sobie pozwolę się nie zgodzić - ja tam uważam Beth Ditto za seksbombę ;-) Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu :) - jest wybuchowa, sexy, ma fantastyczne krągłości i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Aż chce się zakrzyknąć: Girl Power! :D

      OdpowiedzUsuń