• Sztuka gender Zachęcie i Seigner w Gazeta Café

    Czasami z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy ciekawe rzeczy działy się raz w miesiącu - przynajmniej nic mi nie umykało. Teraz tak raz w tygodniu mogłabym się gdzieś wybrać, niestety brak czasu wymusza ostrą selekcję wydarzeń. Co mnie ostatnio ominęło? II Drag Queen Festiwal w Rasko, w którym wygrał drag king Morfi (co zaowocowało komentarzami, że drag kingi nie powinny startować w konkursach drag queenek - no rzeczywiście, to na pewno by sprawiło, że te drugie wypadłyby lepiej) oraz Dzień Milczenia. Nie ominęło mnie za to wczorajsze spotkanie w Zachęcie wokół wystawy "Płeć. Sprawdzam" oraz coś z zupełniej innej bajki - dzisiejsze spotkanie z  Emmanuelle Seigner w siedzibie "Gazety Wyborczej".

    Najpierw Zachęta - krótko, bo sztuka współczesna nie jest moją najmocniejszą stroną, tak że nic mądrego w tym temacie nie wymyślę. Co było ciekawe? Konstatacja, która, przyznaję, wcześniej nie przyszła mi do głowy, że o ile społeczeństwo dopiero się do różnych genderów i queerów przyzwyczaja (bardzo powoli) i reaguje na ich pojawienie się zmianami w prawie (jeszcze wolniej), to sztuka gender i queerowa wchodzi już właściwie w etap podsumowania. Bo sztuka w ogóle z wszelkimi nurtami społecznymi czy filozoficznymi zazwyczaj jest na bieżąco i pod tym względem idziemy równo z Zachodem. I druga ciekawa rzecz - brak współczesnej polskiej sztuki lesbijskiej (bo gejowska, queerowa i feministyczna ma się dobrze). A może nie tyle brak, co paneliści nie bardzo potrafili wymienić przykłady. Tak że może jednak i lesbijska sztuka istnieje. Znacie coś?

    Spotkanie z Emmanuelle Seigner też było dla mnie zaskakujące, choć z zupełnie innego powodu. Ale może od początku. Aktorka i piosenkarka przyjechała do Polski promować swoją nową płytę "Dingue" (koncert jutro w Palladium). Po tym, czego udało mi się z niej posłuchać, wychodzi, że raczej mi się nie spodoba - jest zbyt popowa - lubię za to to, co Emmanuelle robiła z Ultra Orange. Ot, chociażby ten kawałek, który parę lat temu do znudzenia leciał w naszych radiach:



    Mimo wszystko jednak wolę patrzeć, jak gra, niż słuchać, jak śpiewa. Faworyt to oczywiście "Gorzkie gody" - tak, z tą sceną:



    A najmilej patrzy się na nią w "Dziewiątych wrotach". Pamiętam, jak lata temu byliśmy na tym w kinie z przyjacielem gejem - od wpatrywał się w Deppa, ja w Seigner i obojgu nam było bardzo przyjemnie. Wracając do odkrycia z dzisiejszego wieczora, to jest, jak to bywa, mało zaskakujące - że Emmanuelle jest strasznie zwyczajną i sympatyczną osobą. Inteligentną, z poczuciem humoru i sporym dystansem do siebie. I mimo wysiłków prowadzącego spotkanie Remigiusza Grzeli, by kompletnie je położyć (grunt to dopasować pytania do rozmówczyni, najbardziej rozwaliła mnie propozycja, by publiczność rozweseliła ją, coś śpiewając), było naprawdę fajnie - z klasą, ciut złośliwie ("Naprawdę coś takiego kiedyś powiedziałam? Cóż, czasami mówię dziwne rzeczy", "Porównanie do Marylin Monroe jest bardzo miłe, ale mam nadzieję, że nie skończę tak jak ona"), ale - tak, wiem, powtarzam się - przede wszystkim bardzo ciepło i sympatyczne. Szczególnie pod koniec, gdy w nagrodę za zabawne pytanie zostałyśmy z Gosią obdarzone naprawdę pięknym uśmiechem. Dowód tu:

    Emmanuelle Seigner: Aktorzy są głupi

    A zdjęcia ze spotkania tu.

    Z bardziej tematycznych rzeczy - ankieta na temat modelu związków (zachęcałam do głosowania tu) została parę dni temu zakończona, podsumowanie na Homikach tu i tu, a generalnie wyszło na to, że chcemy małżeństw, nie związków partnerskich. I super. Mnie najbardziej zaskoczyły odpowiedzi w kwestii alimentów - bo niby jesteśmy na tak (ponad 50 procent głosów), ale jednak jest to jedno z najsłabszych (obok tego przy adopcji) "tak" w całym badaniu. I tak się wciąż zastanawiam, dlaczego (niestety dyskusja na Homikach poszła w zupełnie innym kierunku). Jakiś post mi się na ten temat kroi, ale oczywiście będę wdzięczna za wskazówki. Bo na razie mam kilka hipotez - że to nieznajomość prawa, skąpstwo i/lub egoizm. Bo jakoś w to, że wszyscy są świetnie sytuowani i nie martwią się takimi kwestiami wierzyć mi się nie chce.
  • Czytaj także

    10 komentarzy:

    1. Nie dziwię się temu, że rozgorzała taka dyskusja. Można powiedzieć, że "wychowałam się na drag queenach" i powinnam być im wierna do końca życia. Ale odkąd zobaczyłam Da Boyz to już nigdy żaden drag queen nie zachwyci mnie tak jak Da Boyz. To zupełnie inny wymiar sztuki. Nie lepszy, nie gorszy. Po prostu inny.

      OdpowiedzUsuń
    2. 1.sztuka les. A Barbiowie to nie sztuka? Czy chodzi ci o bardziej wypasiona, profeske,taka z dyplomem ASP?
      Wlasna, lesbianska palme na ktoryms z wolnych warszawskich rond?

      2.Dzis w DF mlodziencze zdjecie Dylana. Pomyslalem ze ze ze wszystkich znanych mi osob ty do niego najpodobniejsza.Moze to bylaby inspiracja do dragkingowania?

      OdpowiedzUsuń
    3. @Arc
      Ale myślę, że nie byłoby dyskusji, gdyby Megi nie wygrała. Tak że trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.

      @Marcin
      Barbiowie to popkultura, chodzi o coś, co się wystawia, w Zachęcie czy innym Muzeum Narodowym.

      Dylana lubię, więc się za porównanie nie obrażę, ale drag king ze mnie żaden, tak że zostawiam to osobom, które potrafią się ruszać.

      OdpowiedzUsuń
    4. W Zachecie obecnie wystawia sie przede wszystkiem popkulture i rzeczy ktore wyrastaja z popkultury.Stad nie umniejszaj prosze barbiow, boo stane sie agrresywny.

      Co do narodowego to pewnie oboje juz ustawiamy sie w kolejce na pedalsko-lesbianska ekspozycje jaka ma byc otwarta latem.

      Sam oczekuje po tej wystawie zdziwienia ze Kopernik tez byla lesbianka.
      Wskazania "orientacyjnych" aspektow prac ktore znane mi z zupelnie innej strony.
      Ukazanie ile tego jest.

      Piszac o podobienstwach zupelnie nie chcialem obrazac.
      Macie bb podobny wyraz twarzy kiedy skupieni,sluchajacy: polironiczne, polpowazne zmruzenie oczu, poczucie wlasnej wartosci jakie z grymasu ust.sama zobacz.
      To zupelnie nie kwestia czyscie tej samej plci czy niekoniecznie.

      A argument o twej nietanecznosci bb inspirujacy w przypadku Dylana.
      Jak go pokazac skoro on nie tanczy?

      "Dancing Dylan" - jaki dobry pomysl na tytul!

      m@B

      OdpowiedzUsuń
    5. Również jestem ciekawa co będzie w Narodówce i jaka będzie reprezentacja lesbijska, bo tę drugą się nie martwię.

      Ze sztuką lesbijską będzie problem, bo chyba wszyscy oczekujemy czegoś wyrazistego. Najlepiej żeby się zgadzały wszystkie zmienne: lesbijska artystka, tematyka i interpretacja,a na dokładkę nowy bo lesbijski język, technika i materiały. Oczywiście musi byc to sztuka najwyższej klasy i oceny. Takiej sztuki lesbijskiej w Polsce nie ma.

      ...nie jestem też pewna, czy sztuka feministyczna ma się w Polsce dobrze, bo gejowska ma się doskonale. Nie znam złej recenzji Karola Radziszewskiego, sama też bym nigdy mu takiej nie wystawiła (pomimo "Siusiu w torcik").

      Na marne pocieszenie mogę tylko polecic wycieczki zagraniczne lub przeglądanie "Lesbian art in America", a w Polsce pozostaje nam czepiac się wątków i odczytywac po swojemu to, co dają :)

      OdpowiedzUsuń
    6. najbardziej mi sie podoba "lesbianska technika i materialy".
      Myslisz ze daloby sie na tym zarobic? Jest juz rynek na lesbianskie (gumki)myszki?
      Takie szorrrrstkie?

      m@B

      neospasmin.blox.pl

      OdpowiedzUsuń
    7. @Ewa

      Pewnie by nie było :) Cóż, ci którzy nie pomyśleli wcześniej, wyciągną (miejmy nadzieję) wnioski! A póki co pozostaje się cieszyć z sukcesu pań :D

      OdpowiedzUsuń
    8. @Anonimowa
      Ze sztuką feministyczną jest dobrze - Górna, Żebrowska, Nieznalska, Partum, Rajkowska, Kozyra itd. itp. Co do sztuki lesbijskiej - nie wiem, czy stawiałabym jej aż takie wymagania (bo literaturze czy muzyce nie stawiam, ale może ze sztuką jest inaczej) - może by zacząć od tematyki?

      OdpowiedzUsuń
    9. @ Marcin
      Lesbiańska Szorrstka Gumko-myszka brzmi dobrze, ale na horror klasy Z :)co nie oznacza, że mi się nie podoba.

      @ Ewa
      Nie ze wszystkimi nazwiskami się zgodzę i nie ze względu na to, że artystki nie uznają się za feministki czy swoich prac za feministyczne. Jednak podłapuję optymistyczny ton, bo mam wiarę w sam feminizm.

      Co do wymagań względem możliwej sztuki lesbijskiej, to nie jest mój wymysł, to złośliwości, które usłyszałam pisząc swoją pracę magisterską na ten temat. W tym momencie trudno jest mówic o tematyce lesbijskiej w sztuce, ale dużo łatwiej o wątkach i możliwości interpretacyjnej. Tu już istnieje pewne pole do popisu zaczynając od dyżurnej serii "Mężatek" Breguły i Buczkowskiej po działania Grupy Sędzia Główny (przy czym ten tandem nie zgadza się i nie pozwala na takie odczytania swoich akcji).

      OdpowiedzUsuń
    10. @Anonimowa
      Polemizować nie będę, bo podaję za Google'em i tym, co mi się z genderów kołacze, tak że nawet nie będę udawać, że się znam:) Poza tym jest też chyba kłopot z określeniem, czym właściwie jest sztuka feministyczna. A właściwie jest wiele możliwych definicji. Dzięki za wskazówki odnośnie wątków lesbijskich. I proszę o więcej.

      OdpowiedzUsuń