• Nasz bilet w przestworza

    Być może słyszeliście już o nowej kampanii promocyjnej skandynawskich linii lotniczych SAS "Love is in the Air". Tak w skrócie chodzi o to, że para kobiet lub mężczyzn, która zdobędzie najwięcej głosów internautów, weźmie ślub w powietrzu, a następnie poleci na kilka dni do USA na swój miesiąc miodowy. Postanowiłyśmy z Gosią spróbować - w końcu trzeba mieć marzenia. Poza tym fajnie by było, gdyby pierwszą parą jednopłciową, która weźmie ślub w przestworzach, była para kobiet z Polski. Zawsze to szansa na szerszą promocję naszych postulatów. Głosować na nas można tu, odrywając część biletu. Jeżeli strona wam się nie załaduje, po prostu wpiszcie imię którejś z nas w wyszukiwarkę na dole. A nasz bilet wygląda tak:
    Tyle autopromocji. A dziś lekka modyfikacja cyklu spod znaku "polecam filmy", który, nieregularnie bo nieregularnie, ale jednak staram się tu prowadzić. Bo będzie głównie "nie polecam". Otóż z bólem serca, ale jednak nie polecam "Chloe" z Julianne Moore i Liamem Neesonem. Po pierwsze dlatego, że po prostu nudny. Po drugie, bo antyfeministyczny - takie "Fatalne zauroczenie" w wersji lesbijskiej. Oto profesorska żona z wyższych sfer podejrzewa, że mąż ją zdradza, wynajmuje więc call girl (w tej roli jak zwykle drewniana Amanda Seyfried), aby go uwiodła i sprawdziła, czy tak jest. Call girl jest jednak bardziej zainteresowana żoną (też bym była), więc nagina sytuację tak, aby za wszelką cenę wyszło na jej. Nie będę złośliwa i nie napiszę, czy jej wyjdzie, czy nie, w końcu może ktoś to jednak zechce obejrzeć, więc nie będę mu psuć "zabawy".

    Nie polecam też "Cracks". Gosia twierdzi, że to dla odmiany film antylesbijski. Nie mam pojęcia, czy tak jest, choć rzeczywiście jedną z głównych bohaterek jest niezrównoważona nauczycielka z brytyjskiej szkoły żeńskiej, która ewidentnie wykorzystuje swoje uczennice, ale tak czy siak nie ogląda się tego dobrze. Może dlatego, że twórcy nie mogli się zdecydować, czy robią film ambitny, czy "zwyczajny". A może dlatego, że wyszło za mało artystycznie, by im wybaczyć, że całość jest po prostu niezrozumiała. Nie wiadomo, co kieruje rzeczoną nauczycielką i dlaczego kadra konserwatywnej ponoć szkoły nie zwraca uwagi na jej metody wychowawcze. Nie wiadomo też, czy to w ogóle szkoła, czy raczej zakład wychowawczy, a jeżeli to drugie, to dlaczego tak łatwo z niego wyjść. Oraz o co chodzi z tym, że "bohaterki są tam na zawsze" (zdanie, które pada w filmie kilkakrotnie). Jak chcecie się poirytować, to możecie spróbować sobie odpowiedzieć na te wszystkie pytania, choć ja bym się spokojnie bez tych "dylematów" obeszła.

    I w końcu coś spod znaku "polecam". To kameralne amerykańskie "Hannah Free", historia osiemdziesięciu (no, mniej więcej) lat wspólnego (i osobnego) życia pary kobiet. Bohaterki poznajemy w domu opieki - Rachel przy życiu utrzymuje jedynie respirator, Hannah jest w lepszej formie, ale nie może odwiedzać ukochanej, bo dostępu do niej broni niechętna ich związkowi córka Rachel. Wraz z Hannah przenosimy się w przeszłość bohaterek - ich dziecięcej przyjaźni, rozłąki, gdy Rachel postanowiła zrealizować się w bardziej tradycyjny sposób i wyjść za mąż, w końcu lat wspólnego życia (przerywanego podróżami zawsze głodnej świata Hannah) po śmierci męża Rachel. To zupełnie inna produkcja niż te, do których ostatnio przyzwyczaiło nas (zwłaszcza mainstreamowe) kino. Bohaterki nie są piękne, młode i bogate, nie mieszkają w wielkim mieście, poznajemy je, gdy zajmują się tak trywialnymi rzeczami jak gra w warcaby, przygotowywanie posiłków, kopanie w ogródku czy wspólne przesiadywanie na ławce przed domem. Ot, życie zamiast fabryki snów. Tak że jak lubicie się wzruszać historiami, które mogły się wydarzyć naprawdę, obejrzyjcie.

  • Czytaj także

    32 komentarze:

    1. Szalejecie :) Jak na start bardzo dobry wynik (17.49 czasu mojego) i już 127 głosów :) Do grudnia dużo czasu, jeszcze dużo biletów do oderwania ale wierzę, że się wam uda :)

      OdpowiedzUsuń
    2. A co do "nie polecanych" filmów.
      "Touch of pink" trailer pod spodem (w miarę zachęcający - też się dałyśmy "nabrać")Więc jeśli Was kiedyś najdzie ochota na obejrzenie tej "produkcji" to zastanówcie się czy nie możecie tych dziewięćdziesięciu minut wykorzystać jakoś bardziej sensowniej :)

      http://www.youtube.com/watch?v=MiM9YlcfysQ

      OdpowiedzUsuń
    3. Mała korekta: głosowanie kończy się 10 października, a ogłoszenie wyników w grudniu. Z takim wsparciem jak dotychczas mamy szanse, ale póki co nie myślimy jeszcze, skąd wziąć pieniądze na te wszystkie podatki, które przyjdzie nam zapłacić;P

      OK, "Touch of pink" będziemy omijać z daleka:)

      OdpowiedzUsuń
    4. Na dziesięcinę do skarpetki odkładajcie ;p Punkty nabijać się będą i fingers crossed jak to mawiają lokalni tubylcy :)

      OdpowiedzUsuń
    5. Cóż, jak już wygracie trzeba będzie zrobić akcję pt: "Zbieramy na podatek od nagrody, którą dzięki Wam wygrałyśmy". I już.

      OdpowiedzUsuń
    6. czy mnie się zdaje, czy siódme miejsce już macie? :)

      OdpowiedzUsuń
    7. @baluk
      Ty masz recht. Myślimy też o małej akcji spod znaku "zasponsoruj 'suknie' pierwszej powietrznej pary pań młodych":)

      @Eile
      Dobrze ci się zdaje! :D

      OdpowiedzUsuń
    8. Suknie, welon, kwiatki,buty i dodatki...Tragicznie to wszystko drogie więc faktycznie zrzutka się przyda :)

      OdpowiedzUsuń
    9. Nie wiem jak Wy, ale ja, odkąd ta akcja się rozpoczęła, za każdym razem jak o niej czytam żwawo zaśpiewuję pod nosem: "Love is in the air!" jak, nie przymierzając, John Paul Young. No nie mogę się powstrzymać.

      OdpowiedzUsuń
    10. @baluk
      Mamy tak samo..

      OdpowiedzUsuń
    11. Mógłby powstać z tego niezły re-teledysk: niezależnie od siebie, tłumy ludzi podrygujące przy kompie łażąc po stronach SAS. Podoba mi się :)

      OdpowiedzUsuń
    12. To już raczej nie teledysk, a dobra reklama :) Zapomniałam dodać, że nasz Oskar (the kot) macha ogonem w rytm tego całego SASankowego podrygiwania:)

      OdpowiedzUsuń
    13. Taa, zawsze wiedziałam, że powinnam robić w reklamie :)

      OdpowiedzUsuń
    14. Czy ten stereotyp sukni panny młodej, czy jak tam zwał, zawsze będzie pokutował. Nie stać Was na coś bardziej oryginalnego?

      OdpowiedzUsuń
    15. No właśnie piszą, że ich nie stać i będą zbierać kaskę :)
      (a jako weryfikację google każe wpisać "saphos", nice)

      OdpowiedzUsuń
    16. Chciałam tylko zauważyć, że słowo "suknia" było w poprzednim moim komentarzu w cudzysłowie. Nieprzypadkowo. Jeśli jakimś cudem wygramy, to nie będzie heteronormatywnie - w ogóle jak możecie nas o coś podobnego podejrzewać? :)

      OdpowiedzUsuń
    17. @ Ewa
      A już myślałam, że bukietem rzucać będziesz z tego samolotu :p

      OdpowiedzUsuń
    18. Lajt: "suknie" było w cudzysłowie:) Jakoś nie wyobrażam sobie Ewy w sukience, a siebie nawet w myślach nie biorę pod uwagę:)
      Swoją drogą można ogłosić konkurs na strój ślubny dwóch lesbijek:)

      OdpowiedzUsuń
    19. U nas a i owszem sukienka była ale sukienka, nie mylić z hetero normatywnymi czterdziestoma metrami białego materiału oplecionymi wokół panny młodej. To żona oczywiście przywdziała bo ja ostatniego sukienkowego przywdziewania nawet nie pamiętam(za czasów nieświadomości to było zapewne gdy rodzice za ubieranie mojej osoby odpowiedzialni byli :)

      OdpowiedzUsuń
    20. Jakieś zgrzebne garniturki by się przydały. Na miarę człowieka i wydarzenia szyte.

      OdpowiedzUsuń
    21. Mój biały wisi w szafie jak ktoś chce mogę pożyczyć :p

      OdpowiedzUsuń
    22. Proponuję "Targi lesbijskiej mody ślubnej" :D

      OdpowiedzUsuń
    23. Moja siostra uszyła sobie jakieś 30 lat temu sukienkę z worka po ziemniakach (nieużywanego) hehe, to był szok w mieście.
      Macie takie oryginalne pomysły?
      Potem nosiła książki do szkoły zapięte w pasek, ale mokły na deszczu.
      Ma 52 lata i nadal pojechane pomysły, może nam coś zaproponuje, jak już przestanie Ją drażnić słowo "lesbijka" :) Kochana jest, ale przez gardło Jej nie przechodzi.

      OdpowiedzUsuń
    24. Ciekawe, czy przyczepią do samolotu wielki napis "just married" ;)...
      Na razie macie po naszym głosie codziennie do końca akcji, to trochę się nazbiera ;)
      dubiduu

      OdpowiedzUsuń
    25. Niniejszym ogłaszam powyższą dyskusję dyskusją roku na 3CG. Dawno się tak nie ubawiłam:)

      OdpowiedzUsuń
    26. Zagłosowałam i życzę powodzenia z całego serca.

      Ale by było fajowo jakbyście wygrały, na pewno by o tym mówili w mediach- chciałabym zobaczyć miny wszechpolaków ;)

      P.S. Nie napisałaś, istotnego faktu! W 'Cracks' gra Eva Green i dla niej nawet największą ba, nawet antylesbijską chałę można obejrzeć (;

      OdpowiedzUsuń
    27. @yeshivagrl
      Oj byłoby fajowo:)

      Co do Evy Green - tym bardziej nie należy tego filmu oglądać. Bo nie sposób ją polubić, widząc w tej roli!

      OdpowiedzUsuń
    28. To już zaczyna mi wchodzić w nawyk - poranna kawa, net i głosowanie. Trzecie jesteście. Na razie;-) Kciuki trzymam mocne.
      P.S. - w temacie stroju ślubnego - może coś na ludowo lub historycznie? (i tu dziki chichot mnie nawiedził;-))))

      efef.

      OdpowiedzUsuń
    29. A oglądałyście pierwowzór "Chloe", czyli francuską "Nathalie" z Emmanuelle Beart i Fanny Adrant? Mimo że w kwestii wątku lesbijskiego więcej dzieje się właśnie w wersji amerykańskiego, to chyba ja jednak wolę oryginał, ale to może wiązać się ze słabością do pani Beart ;) "Hannah Free" totalnie mnie zauroczyła, piękny, pełen ciepła film. No i Sharon w roli głównej! Kultowa Debbie z QaF, uwielbiam ją w tej roli, chyba nie dało się lepiej zagrać tej postaci ;)

      OdpowiedzUsuń
    30. Nie oglądałyśmy, ale zestaw aktorek zacny. Chyba się skusimy :)

      OdpowiedzUsuń
    31. Właśnie obejrzałam "Hannah Free" - świetny, bardzo teatralny (wszak na podstawie sztuki) - warto by taki wystawić u nas na deskach :-)

      OdpowiedzUsuń