Cierpiąc na klęskę urodzaju (przygotowuję bowiem jeden poważny i jeden mniej poważny wpis), z przerażeniem zauważyłam, że na garniturku zabrakło informacji na temat drugiej części gry "Dragon Age".
Gra zadebiutowała na rynku już prawie miesiąc temu i oczywiście weszłam w posiadanie jej wersji na na PS3 na dzień przed jej oficjalną premierą. Pożegnawszy się ze światem i snem na jakieś dwa tygodnie, zasiadłam do gry. Niestety, ku mojemu żalowi i rozpaczy, nasz telewizor nie sprostał zadaniu.
Gra przygotowana jest tak, jak lubię - w wersji kinowej. Nie ma dubbingu. Są napisy. I właśnie o te napisy się rozchodzi. Są nieczytelne. Telewizorek, skądinąd wspaniały, zawiódł na całej linii. Wiem, trzeba było uczyć się języków obcych. Trochę się poduczyłam, ale niestety nie na tyle, żeby ze słuchu wyłapać, o co tak naprawdę chodzi. A bez tego ani rusz, bo to, co powie postać, w którą się wcielam, ma ogromne znaczenie dla przebiegu gry.
No i zaczęły się problemy. Ja, nie mogąc zaspokoić swojej manii oraz chęci odcięcia się od problemów dnia codziennego, robię się poirytowańsza (moja żona twierdzi, że poirytowana jestem cały czas. Przy okazji polecam książki Davida Eddingsa o Sparhawku, skąd to ładne stwierdzenie zostało zapożyczone). A Ewa niedługo na tekst: "Ja chcę plazmę!" zacznie dostawać białej gorączki.
I to nie tak, że ona ma coś przeciw zakupowi owej, ale mój wrodzony rozsądek (to przypadek, że wpisując te dwa słowa, zrobiłam chyba z 10 błędów) nie pozwala mi na takie szaleństwo. Nieprawdą jest również to, że stałam ostatnio piętnaście minut w sklepie, wpatrując się z zachwytem w obiekt moich marzeń, głośno i rozpaczliwie wzdychając oraz tocząc walkę ze sobą. Również nieprawdą jest, że wyszukuję coraz lepsze oferty cenowe na telewizory plazmowe, które z dumą prezentuję Ewie. A gra leży na półce i woła do mnie przejmująco.
"Dragon Age II", podobnie jak i część pierwsza, nie jest grą wybitną. Trochę jej brakuje do "Baldur’s Gate", której to miała być następczynią. Na dokładkę twórca gry, firma Bioware, nieco uprościł ją właśnie w wersji dialogowej, dodając ikonki informujące, czy bohater/ka właśnie żartuje, robi za twardziela, czy też za jednostkę szlachetną. Grafika również nie powala na kolana. Ale mimo tych mankamentów gra spełnia podstawowe założenia RPG, a ponadto nie jest to gierka, którą można skończyć w cztery godziny.
Maniacy gier RPG nie tylko przepadają w wyimaginowanym świecie na długie godziny (twierdząc, że to świat realny jest tym wyimaginowanym), ale także utożsamiają się ze swoja postacią. I "Dragon Age", zarówno jedynka (o której pisałam tu), jak i dwójka osobom nieheteroseksualnym pozwalają na to w pełni.
Koniec z odganianiem się od umizgów umięśnionych byczków, marzycielskich bardów oraz cynicznych magów płci męskiej. Nie narażę się również na wzgardę pań wykonujących wyżej wymienione profesje. A poza tym niektóre sceny są naprawdę ciekawe.
Ja chcę plazmę!
-
Dragon Age II - blaski i cienie
Dragon Age II - blaski i cienie Rude de Wredne 4/13/2011
Czytaj także
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Pożyczę Ci swoją , 42 cale , może być ? ;) Albo mam lepszy pomysł, zatrudnij Ewę jako tłumacza wtedy jeszcze szybciej niż myślisz dostaniesz nowe tv (bądź wniosek o rozwód) ;D
OdpowiedzUsuńSylwek: :)
OdpowiedzUsuńPaulina: O takiej właśnie marzę;). Raczej rozwodem;)
Bohaterka gry w białej tunice baaardzo ładnie zbudowana i taka silna i niezależna, tylko że trochę okrutna, ale podoba mi się;)
OdpowiedzUsuńPlazmę mam, chcę tą grę :P
OdpowiedzUsuń