Tekst z "Małego Gościa Niedzielnego", obok księdza egzorcysty, to jeden z największych hitów Facebooka ostatnich dni. O ile do cyklu filmików o "lekkim i mocnym" okultyzmie można podejść z przymrużeniem oka, o tyle odpowiedź na list "Licealistki" jeży włosy na głowie.
Dziewczyny "są razem"
W mojej klasie są dwie dziewczyny, które „są razem”. I wcale się z tym nie kryją. Nie widzą nic złego w homoseksualizmie. Męczy mnie ich zachowanie, ale nie wiem jak, ani czy w ogóle zwrócić im uwagę. Reszta klasy też nie jest zachwycona tą sytuacją, ale dotąd nikt nie zareagował. Co robić?
Licealistka
Droga Licealistko,
Znajomy ksiądz, będąc jeszcze klerykiem, pracował kiedyś w czasie wakacji przy świniach w gospodarstwie seminaryjnym. Któregoś dnia, po porannym karmieniu zwierząt kolega poszedł po bułki do pobliskiego sklepu. Była duża kolejka, a on przyszedł z zakupami dziwnie szybko, do tego roztrzęsiony. Podstawił mojemu znajomemu rękę pod nos.
– Czujesz coś? – zapytał.
– Nie.
– Ja też nie, a ludzie puścili mnie bez kolejki.
Dlaczego? Bo śmierdział. Ale tego nie czuł. A nie czuł, bo przebywając dłuższy czas w chlewie, przyzwyczaił się. Uważaj, to jest to słowo: Przyzwyczajenie. O to chodzi ludziom, którzy wmawiają dziś całemu światu, że homoseksualizm jest czymś normalnym. Chodzi o to, żeby wszyscy oswoili się z myślą, że dwóch panów lub dwie panie to takie same pary jak kobieta i mężczyzna. I że można to zrównać z małżeństwem, a nawet pozwolić takim "parom" adoptować dzieci. W ten sposób zło zostanie uznane za dobro. Sama skłonność homoseksualna nie jest wynaturzeniem – to jest problem, tak jak problemem jest każdy inny defekt lub choroba. Wynaturzeniem jest uleganie takiej skłonności.
Człowiek przebywający dłuższy czas w smrodzie, przestaje go czuć i można mu aplikować następną dawkę. I nawet nie poczuje, że go otumaniono.
Niestety, w wielu krajach takie zatruwanie odnosi skutek. Tam już ciągną po sądach nawet duchownych, którzy przypominają, że uleganie skłonności homoseksualnej to wielki grzech. Urzędnik, który odmówi "ślubu" dwom panom lub dwom paniom, straci pracę, a hotelarz, który nie przyjmie takiej "pary" do hotelu, zapłaci grzywnę. Stało się tak dlatego, że gdy jeszcze można było wyrażać sprzeciw, prawie nikomu nie chciało się tego robić. Ludzie łykali truciznę sączącą się z gazet, z telewizorów i internetu, i niepostrzeżenie zmieniali poglądy. Niektórzy jeszcze niedawno rozumieli, że różnice w budowie ciała kobiet i mężczyzn są po to, żeby ona mogła być mamą, a on tatą, dziś uważają to za głupotę. Ci, którzy nawet nie pomyśleli, że osoby tej samej płci mogą zawierać małżeństwo, dziś oburzają się na "nietolerancję", gdy ktoś nie chce tego nazwać małżeństwem.
W Polsce, na szczęście, nie jesteśmy na takim etapie. I od nas zależy, czy będziemy. Twoi koledzy i koleżanki jeszcze nie zwariowali, bo zachowanie tych dwu dziewczyn im się nie podoba. I bardzo dobrze. Powinno się nie podobać. I dobrze by było, żeby te dziewczyny wiedziały, że tego nie akceptujecie.
Ale ważna rzecz. One muszą wiedzieć, że jeśli zwracacie im uwagę, to dlatego, że chodzi Wam o wspólne dobro. Nie tylko wasze, ale również ich. Oddychamy tym samym powietrzem i trucizna szkodzi im tak samo jak i nam. One muszą wiedzieć, że je szanujecie. Mało tego – że są wam drogie. I właśnie dlatego, nie zgadzacie się na zło, w które się pakują.
Mędrzec Dyżurny
Jako że jestem na etapie przypominania sobie książek, które poczytywałam naście lat temu, ostatnio sięgnęłam po "Ten wspaniały dzień" Iry Levina (tego od "Dziecka Rosemary" i kompletnie skopanego w wersji filmowej "Slivera"). Rzecz z gatunku antyutopii, nieszczególnie oryginalna czy błyskotliwa, ale zgrabnie napisana. Taka łagodniejsza wersja "Roku 1984" - zamiast Wielkiego Brata mamy Unikomp, zamiast Policji Myśli - comiesięczne "zabiegi" (czyli po prostu wstrzykiwanie odpowiednich dawek narkotyków), dzięki którym obywatele i obywatelki świata (identyczni i identycznie myślący), mimo że nie mają żadnej kontroli nad własnym życiem, a wszelkich wyborów dokonuje za nich komputer, czują się szczęśliwi i spełnieni, pracując dla Rodziny. Na koniec wszystko okazuje się rzecz jasna oszustwem, za Unikompem bowiem stoją Programiści, niepoddawani "zabiegom", w pełni świadomi i radośnie pławiący się w luksusach, na które pracuje cała ludzkość.
Jak to w takich historiach bywa, mamy też bohatera, który odkrywa, że jego Bracia i Siostry są otumanieni i bezwolni, i ucieka przed wszechwładzą Programistów. Gdy przeczytałam odpowiedź na ów list do "Małego Gościa Niedzielnego", a szczególnie ostatnie dwa akapity, przypomniała mi się scena, w której Rodzina urządza na niego obławę - przepełnieni miłością i chęcią pomocy (czytaj: otumanieni prochami) otaczają go, co rusz powtarzając, że jest chory, a oni chcą mu pomóc. Udaje im się, zostaje poddany "zabiegowi", po którym oczywiście dziękuje tym, którzy go schwytali i przeprasza za to, co zrobił. A po jakimś czasie budzi się ponownie i udaje mu się zniszczyć Unikomp. Paralela mam nadzieję jasna.
Emmm, czy to, co właśnie napisałam, podpada pod nawoływanie do przemocy? Nie, chyba nie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Nawet jeśli nie nawołujesz do przemocy, to obrażasz uczucia religijne...
OdpowiedzUsuńCzytalam to pare dni temu, rzucilo mna doslownie. Wiele slow przychodzi mi na mysl. Jedyne dwa cenzuralne to "zgnilizna" i "rak".
OdpowiedzUsuńKurczę, na to nie wpadłam, że obrażam. Sorry:)
OdpowiedzUsuńEwa: A już było tak pięknie, a teraz sorry? To takie zachowawcze;)
OdpowiedzUsuńPo takiej lekturze znów mam uczucie ulgi, że jestem ateistką. Bo jakby nie było - wolę myśleć sama niż ktoś miałby myśleć za mnie, wolę mieć wolną wolę niż gdyby ktoś miał mi wciskać, że ją mam, a jednocześnie mnie niewolić.
OdpowiedzUsuńpamiętam jak miałam jakieś 12, 13 lat i we wproście czy w newsweeku - jakimś "dużym" tygodniku w każdym razie - przeczytałam wypowiedź jakiegoś pana doktora, jak to on od lat pracuje z homoseksualistami i że nigdy, przenigdy nie spotkał szczęśliwego homoseksualisty. słyszałam różne świństwa z ust dorosłych(w szkole nie było trudno o "zboczeńców" i "grzeszników"), poza tym ja się wtedy nijak nie utożsamiałam (raczej intuicje jakieś, no) - ale pamiętam, jak mnie to zapiekło i zdołowało. może dlatego, że to był "poważny tygodnik" i "pan doktor", a ja byłam dzieckiem z nader naukowym podejściem do życia. albo po prostu miałam taki dzień.. w każdym razie ten homoseksualista, który nigdy, przenigdy nie będzie szczęśliwy, chodził za mną przez długi czas. nigdy nie wiesz, co się jak drzazga takiemu dzieciakowi wbije między zwoje. plus nawoływanie do działania, które zawsze będzie usprawiedliwione - bo przecież trzeba nawracać, to wszystko z miłości do bliźniego. to jest przerażające po prostu. PRZERAŻAJĄCE.
OdpowiedzUsuńmaćq napisał mądrą rzecz - zapodać glee na odtrutkę! ;)
I właśnie dlatego bojkotuję media, że dają Wam, moje drogie koleżanki i koledzy tanią podnietę.
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to każdy poucza podług swojej miary, a kościół od wieków nawołuje do przemocy i przemocą w rożnym wydaniu gromadzi sobie wiernych. Czasem zastanawiam się czemu jestem taka grzeczna, jak lałam po gębach tych co mnie zaczepiali w szkole, to widziałam, że czuja przede mną respekt - i tego się powinnam trzymać.
Taki temat i bez wulgaryzmów się obeszło ? ;)
OdpowiedzUsuńmademoiselle
Dopiero teraz ludzie to zauważyli? Ten numer "Małego Gościa Niedzielnego" jest już chyba sprzed kilku miesięcy... Miałam wątpliwą przyjemność przeczytać to już wtedy.
OdpowiedzUsuńmademoiselle: bo na tym blogu obowiązuje zasada jednego wulgaryzmu i niestety wykorzystała go już Ewa;)
OdpowiedzUsuńJoey: niestety, to że jesteś ateistką nie ratuje Cię przed ładowaniem się kościelnych z buciorami w Twoje życie. Niestety.
Milka: hmm, no nie prenumerujemy tego pisemka, więc musiałyśmy poczekać na wyciek w Internecie;)
Lajt: Jasne możemy zbojkotować wszystkie media, ale pamiętaj o zasadzie, że jak Cię nie widać to Cię nie ma>
Rude de Wredne; Dobra, dobra, najpierw było zero, teraz jest jedno więc równie dobrze mogą byc dwa albo dwadzieścia ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym Ty jesteś Rude de WREDNE więc kto jak kto, ale Ty chyba możesz (?) ;D
A! I co z II roździałem 'znaku smoka', będzie kiedyś ?
mademoiselle
@mademoiselle
OdpowiedzUsuńNie może. Ja mogę:) Ale mam nadzieję, że nic mnie w najbliższym czasie już tak nie zirytuje, bym się nie mogła powstrzymać.
Rozdział II powstaje, widziałam. Tylko rozpraszaczy wciąż zbyt wiele. Ale będzie.
No i teraz widać kto tu rządzi ;)
OdpowiedzUsuńRozpraszacze w postaci 'Dragon Age' czy 'Wiedźmina' wybaczam bo sama jestem w daleko zaawansowanym stadium uzależnienia ale na 'znak smoka' wiernie czekam.
mademoiselle
Powaliło mnie to, co przeczytałam.. Sama nie wiem czy się śmiać czy płakać? Ale uczczę minutą śmiechu głupotę kleru :D
OdpowiedzUsuńsam nie wiem, czy ogarnęła mnie groza, czy śmiech
OdpowiedzUsuńsuper artykuł
OdpowiedzUsuń